Mirabilis!
Tereny Pierwotnych => Ocean => Wątek zaczęty przez: Demon w Marzec 21, 2013, 02:09:16
-
Tuż przy samym morskim brzegu stoi wielka, stara latarnia. Jednak została już opuszczona i po woli zaczyna się rozpadać. Niewiele stworzeń ma odwagę wejść do środka, a także niewiele wie, co tam jest. Krąży legenda, że często nocą można dostrzec, że wciąż daje ona znaki świetlne. Ponoć jest to sprawka złych duchów, które tutaj grasują nocami.
-
Weszłam. Popatrzyłam na wielką budowlę. Weszłam do środka. Było ciemno. Weszłam powoli po schodach. Było dużo dziur, więc musiałam uważać. Na ścianach były ślady krwi, ale nie zwykłej, ludzkiej. Zrobiło mi się od razu nie dobrze. Wchodziłam wyżej. Dom zrobiły sobie tutaj nietoperze. Oczywiście zleciały gdy byłam prawie przy wyjściu. Zauważyłam światło. Zaczęłam biec. Byłam u góry. Stąd widać było piękne widoki. Usiadłam.
-
*Ciekawe dlaczego, nikt tu nie przychodzi..* Popatrzyłam na widoki. Usłyszałam skrzypienie schodów. Wyjrzałam. *Nikogo nie ma..* Lekko się wystraszyłam, ale zaraz przestałam się bać.
-
*Nudno tu.. Może coś innego zwiedzę.* Zleciałam i wyszłam.
-
Stanąłem przed latarnią zastanawiając się czy wejść do środka.
-
Weszłam...
Spojrzałam na latarnię i podeszłam do niej... Po chwili moja mina wyglądała jakbym zobaczyła ducha.. Zaczęłam się wycofywać
-
Podeszłam do Demona -Krystal-Szepnęłam
-
-Co Krystal? Znów się cos stało? -spojrzałem na Misty.
-
-Zoo-Mruknęłam
-
-Złapali ją.. Gdzieś ją niosą
-
-Wieś-Krzyknęłam i wybiegłam
-
Wybiegłem.
-
Wszedłem...
Rozejrzałem się. Było tu dziwnie.
-
Wyszedłem.
-
Wbiegłam. Łzy mi leciały...
- To wszystko moja wina.. - płakałam - To przeze mnie Lajna nie żyje.
Zwinęłam się w kłębek. Płakałam, i płakałam.
-
Nagle coś się poruszyło. Wystraszona stanęłam na nogi.
- C-co się dzieje? - szepnęłam
-
...
______________________________________
Żyje na plaży ale krzycze jak oszalała
-
Wystraszyłam się i uciekłam.
-
Wszedł i padł niczym trup pod murami latarni.
-
Weszła. Spacerowała po brzegu oceanu, fale rozbijały się o brzeg, szła na tyle blisko, że co kilka sekund zalewała ją woda. Tu było tak... spokojnie. Tylko ocean, szum wiatru i jakieś morskie ptaki, które skrzeczały gdzieś dalej. W takich miejscach można było pobyć przez chwilę w samotności, w ciszy, odciąć się od całego świata. Zaciekawiona nieczęstym widokiem latarni morskiej ruszyła w jej kierunku. O dziwo po raz pierwszy widziała coś takiego. Gdy zbliżyła się do budowli zauważyła jakąś białą postać leżącą bez ruchu przy latarni. Postać była odwrócona do niej tyłem, to był chyba wilk. Zdziwiona podeszła do niego.
- Ekhm... Wszystko w porządku? - zapytała. Nie doczekała się reakcji, więc powtórzyła pytanie tym razem głośniej.
-
Powoli zaczął odzyskiwać słuch, jednak czary które to powodowały strasznie wysysały z niego energię. Ziemia przy murze latarni była zimna, po jego ciele przeszedł dziwny dreszcz. Dalej leżał... przypominał trupa, sierść dobrudzona w nieładzie, boki wpadnięte. Zdawało mu się, że ktoś do niego, chyba do niego, coś mówił. No stary, zbieraj się bo zaraz zaczną się schodzić padlinożercy pomyślał i tym oto zmotywował się do tego by otworzyć oczy, i powoli wstać.
Odwrócił się i zobaczył Vernuan, szczerze był zdziwiony jej obecnością tutaj i tym bardziej, że zainteresowała się jego osobą...
-Taa, wszystko w jak najlepszym porządku - rzekł i zakręciło mu się w głowie, więc oparł się bokiem o mur by nie stracić równowagi.
-
Przekrzywiła łeb i spojrzała na Demona. Dopiero, gdy się podniósł rozpoznała go. A teraz stał przed nią, i był taki słaby... Łatwa ofiara. Ale nie miała żadnego interesu, by go zabijać. Niby jak by na tym skorzystała? Słysząc jakiś hałas dochodzący z latarni morskiej odwróciła wzrok, spoglądała na starą latarnie zbudowaną przez ludzi.
- Widać. Gdzie się tak fajnie bawiłeś, że doprowadziłeś się do takiego stanu? Muszę odwiedzić to miejsce.
-
Taa... jeszcze nigdy nie był w takim stanie, lecz cóż zawsze musi być ten pierwszy raz. Spojrzał na szczyt latarni i sobie przypomniał, że co tu przylazł to zazwyczaj się coś działo.
-A bo ja wiem? Z tego co pamiętam byłem w lochach, jakimś kurde ukrytym tunelu... mazidło śmierdzące... ogłuchnąłem, potem wylazłem i nie pamiętam reszty, ale jeszcze gdzieś łaziłem.. potem magia... - streścił co wiedział i sam nawet nie wiedział czemu to zrobił bo w końcu kim była Vernuan by się jej zwierzać z takich rzeczy... właściwie sekret jakiś to nie był, ale mówić też tego nie musiał.
-
Omiotła spojrzeniem latarnię. Wyraźnie było widać, że długo już tu nie postoi. Zapewne wystarczy byle jaki wstrząs i wszystkie pójdzie w rozsypkę. Zastanawiała się, jak ta latarnia wytrzymywała sztormy. Wejście do niej byłoby ryzykowne, ale co jej tam. Najwyżej się zawali.
- Czyli było ciekawie, a mnie cała zabawa ominęła - wymruczała zamyślona nadal wlepiając wzrok w latarnię. Ciekawe, co tam było.
-
-Tsaa... to się nazywa pech - mruknął obojętnie i ziewnął. Poczuł się już lepiej i odszedł od latarni kilka kroków i teraz mógł w całości 'okazałość' latarni.
-Hah, walnąć mocniej i po ruinie - coś tam rzekł cicho pod nosem i usiadł.
-
A tym czasem nadeszła noc, księżyc świecił coraz jaśniej. W latarni znów coś zdrowo huknęła, a wilczyca oczywiście nie mogła się powstrzymać. Zapomniała o wilku i wkroczyła do latarni. Było tu tak ciemno... Nawet nie zauważyła, że drzwi zaczęły się powoli zamykać, tylko ruszyła rozwalającymi się schodami na szczyt latarni.
-
*A ja kurde to co?! Też idę, dawno tu nie byłem... wgl ja byłem w środku?* zastanowił się ale nie mógł sobie przypomnieć. Oblizał pysk i ruszył do wejścia do latarni, drzwi się zamykały ale uznał, że to Vernuan je popchnęła, więc nic sobie z tego nie robił, w ostatniej chwili się wepchnął a tuż za nim grube, poniszczone drzwi się zamknęły ze zgrzytem. Wszędzie było pełno pajęczyn, było słychać jak o jedną ścianę obiją się morskie fale. Przystanął na chwilę, nie chciał by to wyglądało tak jakby szedł za waderą... no bo tego nie robił, zwykły zbieg okoiczności, zresztą on był tu pierwszy, więc...
Westchnął i po chwili ruszył na górę.
-
- Musiałeś te cholerne drzwi zamykać, prawda? - zadała pytanie z lekką irytacją. Gdy drzwi z hukiem się zamknęły z kilku miejsc w latarni posypał się tynk i kurz. Cholera, to miejsce naprawdę za chwilę się zawali. Przeskoczyła nad dwoma schodkami, gdyż były one już tak zniszczone, że gdyby na nie nadepnęła załamały by się. Po kolejnych kilku minutach doszła wreszcie na górę. Usiadła i patrzyła na wzburzony ocean, chyba zanosiło się na burzę.
-
-Ja ich nie ruszałem! To Ty je popchnęłaś, a ja tylko w ostatniej chwili się wślizgnąłem - burknął i ruszył przed siebie. Nie zauważył bardzo poniszczonych stopni i stanął na nich. Nagle stracił grunt pod łapami, równowagę i runął na dół. Tuman kurzu się uniósł gdy pozostałości stopni spadły wraz z nim. Rozejrzał się po miejscu gdzie był, wyglądało na to, że pod latarnią było coś na styl piwnicy... ale po co w latarni piwnica? Nie, to musiało być coś innego ale podobnego. Wstał i otrzepał się i podszedł do jednej ze ścian.
-
- Nie ruszałam ich - powiedziała z rozdrażnieniem. Gdyby to zrobiła nie pytałaby się go teraz, dlaczego zamknął te drzwi. Kilka sekund później usłyszała trzask pękającego drewna, kurz uniósł się ku górze i otoczył ją. Zaczęła parskać i kichać. Potrząsnęła łbem. Coś musiało się zawalić. Podeszła do schodów i zauważyła dziurę, w tym miejscu, przez które ona sama musiała przeskakiwać.
-
Jakiś cień śmignął koło niego, słychać było tylko taki trzask kajdan.
-Blue nie strasz, bo mnie nie przestraszysz - oznajmij uznając, iż to waderze się nudzi i zamiast walki woli sobie z niego żartować.
-
*Co on ma znów za urojenia?* Pomyślała. Najpierw zamyka drzwi, potem rozwala schody, a teraz twierdzi, że ona stoi gdzieś obok niego, mimo, iż on spadł, a ona była nadal na górze latarni.
- Jakbyś nie zauważył ja nie zwaliła schodów i nie spadłam, tylko nadal siedzę na górze - powiedziała głośno, by jej głos poniósł się po całej latarni. W końcu nie wiedziała, gdzie tamten spadł.
-
-A kto powiedział, że jesteś obok mnie, przecież chyba umiesz jakąś czarną magię - powiedział zbulwersowany, przecież taki ktoś jak ona to tylko na złość robi, ale chociaż jaka by nie była, jakoś nie potrafił żywić do niej takiej szczerej nienawiści.
Usiadł, ogółem jakby chciał to mógłby wylecieć stąd.
-
- Nie mam żadnej durnej, czarnej magii - pociągnęła nosem i pokręciła łbem. Nie było innego sposobu. Zeszła na schody, zbliżyła się do dziury i wystawiła przez nią łeb, tak, żeby Demon ją widział. Zobaczyła go, daleko w dole.
- Widzisz, kretynie? Tutaj jestem, nie przy Tobie.
-
-Czemu durnej? Taka czarna magia mogła by być nie raz przydatna... a tu od razu durna - powiedział i spojrzał na ścianę.
-No widzę, widzę... spokojnie, nie wkurzaj się już tyle bo ci jeszcze żyłka pęknie... lub coś innego... - dodał obojętnym tonem.
-
Pokręciła ze smutkiem łbem i wróciła do miejsca, w którym wcześniej siedziała. Przegniłe deski cicho trzeszczały pod jej ciężarem, ale się nie zawaliły. Wlepiła swój wzrok w wzburzony ocean. Chyba na zewnątrz zaczynało padać. I wtedy wszystko stało się w jednym momencie. Gdzieś z boku błysnęła oślepiające światło, rozległ się głośny huk, fale zaczęły z dziwną siłą rozbijać się o latarnie. A sekundę potem wszystko było normalne. Holly siedziała ze zjeżoną sierścią, obnażonymi kłami i dziwnym blaskiem w oczach.
-
Rozłożył skrzydła i wyleciał z dołka w tej samej chwili to fale zaczęły tłuc o latarnię niczym murzyny o bębny.
-Wydaje się jakby to miało zaraz runąć przez te fale - mruknął i wylądował na stopniach wyglądających na w miarę wytrzymałe.
Spojrzał na Blue.
-Hah, co się tak jeżysz? Spokojnie - powiedział wesoło.
//o widzę, że Ty też nadal jedziesz na starym imieniu, Holly//
-
Wpatrywała się przez chwile bez słowa w miejsce, w którym pokazało się światło.
- Bo to wszystko pewnie zaraz runie. Nie jestem najeżona - rzekła spokojnie, a jej sierść 'opadła'.
---------------
Ty też. Zresztą dla większości osób i tak pozostanę Holly do końca, więc co tam. Srać by to.
-
-No co ty nie powiesz? Może lepiej się stąd zbierać? - rzekł i spojrzał na górę latarni.
-Teraz już nie, ale wcześniej tak heheh jeż...
// No mi trochę zejdzie przerzucenie się na nowe imię, z Chrony jak długo mi zeszło by Blue zaakceptować xD//
-
- A niby gdzie mam iść? Najwyżej się zawali - odpowiedziała i ponownie zapatrzyła się w ocean. Latarnia lekko zadrżała, gdy uderzyła w nią kolejna fala. I znów. Z góry posypało się trochę pyłu.
-
-Jak tam chcesz, ja idę... życie mi miłe. - rzekł i zaczął schodzić w dół by dojść do drzwi. Gdy już do nich doszedł jasny duch pojawił się przed jego obliczem.
-
Wzruszyła ramionami. Ufała tej jednej, szczególnej osobie, że jej pomoże. A jeśli nie to po prostu sama stąd wyjdzie. I kolejna fala. Z boków latarni posypał się tynk, kilka kamieni.
-
Patrzył chwilę na ducha czekając na jego reakcję, ale nic. Westchnął i postanowił go zignorować no bo co niby duch mógłby mu zrobić? Tak jakby go tam nie było ruszył przed siebie i już miał dotknąć dzrwi by je otworzyć dych wydał z siebie dziwny dźwięk, wziął basiora za kark i rzucił nim w ścianę która nie wytrzymała siły uderzenie i się rozwaliła przez co Dem 'wypadł' z budowli. Warknął wściekle, nie wiedział że duch może go podnieść.
-
-Boże mój, co ty tam kurde robisz? Spokojniej może, co?! - ryknęła wściekle do basiora. Przez niego latarnia chyba naprawdę za chwilę się zawali. A chciała tu jeszcze posiedzieć. Na dworze lało i wiało, był sztorm, a tu było tak... dziwnie i spokojnie, co oczywiście szybko się zmieniło.
-
-Nie widzisz, że to nie ja! To przez ducha - odpowiedział i zaczął zmierzać do otworu przez który wylecial.
-
Spojrzała w dół. Nic nie dostrzegła, tylko Demona, który wchodził przez dziurę. Uderzyła łapą w podłogę z irytacją, ale pożałowała tego, gdy w podłodze powstała dziura. Zaraz się cała zawali.
- Ja tu jakoś nic nie widzę. Rozbijasz się, cholera, po prostu.
-
__________________________
Nie mam pomysłu co dalej z tm duchem...
-
--------------------------
Zabij się, zabij się <3
-
________________
ahahaha
nie zrobię ci tej przyjemności
-
Kolejny wstrzas, tym razem latarnia zaczęła się zawalac, ale Holly w tym momencie już nie było. Została wezwana. Bam. Znikła z tego miejsca, na łąkę.
-------------------
A co Ci szkodzi.
-
Cofnął się szybko i zaraz przed nim latarnia runęła.
Popatrzył na to.
*A szkoda, jedyna latarnia padła* pomyślał i wyszedł.