Tajemnice Lif
~Rozdział pierwszy~
*Wtajemniczenie*
Otworzyłam oczy. Wkoło mnie była ciemność, nic więcej…
W odległym niebie odzwierciedlał się pięknie połyskujący, jakby obsypany brokatem księżyc. Głowa bolała mnie tak bardzo, że mogłabym porównać to do nieźle zakrapianej imprezy akademickiej. Ale to nie to.
*Jak się tutaj znalazłam?* Pomyślałam patrząc, na ten piękny okrągły niczym obrączka nów… Nic nie pamiętałam: Jak się tu znalazłam, skąd pochodzę, ile mam lat, imienia za nic nie mogłam sobie przypomnieć.
Ujrzałam jakąś bardzo niewyraźną postać. Szybko wstałam na równe nogi, nie zważając na moją chwiejną postawę… Pobiegłam za ,,tym czymś,,. Nóg nie czułam, jednak nie poddawałam się… Biegłam dalej… Biegłam… W pewnym momencie zatrzymałam się, zgubiłam to, jednak czułam czyjś oddech w pobliżu. Dostrzegłam srebrne kocie oczy wyglądające zza krzaków.
Tylko tyle bo nie wiem czy warto to kończyć...=P