Mirabilis!

Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

         

~ZAPISY~
~REGULAMIN~
~WPROWADZENIE~
~DLA POCZĄTKUJĄCYCH~


Jeśli rejestrujesz się tu tylko po to, żeby nam umilić życie Twoim banem, nie rób nam tej przyjemności i się odwal C:

   



Wyślij odpowiedź

Uwaga: W tym wątku nie pisano od 120 dni.
Jeżeli nie masz pewności, że chcesz tu odpowiedzieć, rozważ rozpoczęcie nowego wątku.
Nazwa:
Email:
Temat:
Ikona wiadomości:

Weryfikacja:
Wpisz litery widoczne na obrazku
Posłuchaj liter / Prośba o inny obrazek

Wpisz litery widoczne na obrazku:
Która z pór roku jest najcieplejsza?:

Skróty: naciśnij alt+s aby wysłać wiadomość, alt+p aby ją podejrzeć


Podgląd wątku

Wysłany przez: Karoiiina
« dnia: Listopad 28, 2015, 16:19:48 »

Gdy lawina zaczęła się osuwać, zauważyła Nemhain. Cholera. Wadera nie miała pojęcia, że to aż tak poleci.
- Ddraig! Czego mnie nie uprzedziłeś, że to tak walnie? - warknęła spoglądając na swoją rękę.
- Partnerze, wraz z wielkością twej siły mocny będzie atak - ze spokojem odparł smok siedzący w duszy wadery.
- Świetnie. Teraz muszę latać ich przepraszać - powiedziała, "chowając" pancerz z głowy. Z ciała smoka wystawała tylko jej wilcza głowa. Karo wzbiła się w powietrze i zaczęła krążyć, szukając Nemhain. Gdy zauważyła waderę, zaczęła lecieć w dół.
z.t.
Wysłany przez: Nemhain
« dnia: Listopad 28, 2015, 15:46:34 »

Zauważyłam, że czerwonolatacz wystrzelił coś w moim kierunku. Nie zamierzałam czekać, żeby się przekonać, co to jest.
Jednak nawet nie zdążyłam się odwrócić, kiedy szczyt góry, w który trafił pocisk, rozprysnął się. Wielkie skały staczały się po zboczu, a pozostałe, wielkości kilku metrów lub mniejsze rozprysnęły się na wszystkie strony. Zawyłam i pobiegłam w dół góry, aby jak najszybciej uciec. Szkoda, że Visage był na szczycie. Gdy metrowa skała wryła się przede mną, zahamowałam i rzuciłam się w lewo, aby uniknąć zderzenia z nią. Śnieg obsuwał się pod moimi łapami. Najpierw małymi kawałkami, potem wielkimi płatami. Pobiegłam na bok, gdzie podłoże było stabilne. Nad sobą usłyszałam ryk Visage'a, który jednak nie mógł mnie zabrać spoza zasięgu zsuwającego się lodu - nie miał jak na nim wylądować. Uderzył we mnie odłamek skalny, ruszony przez lawinę. Ale na szczęście dotarłam do lewej krawędzi doliny.
Za późno. Główna fala śniegu w tym samym momencie porwała mnie ze sobą. Nie na długo zdołałam się utrzymać na stabilnym odłamku skalnym, na którym już stałam przednimi łapami. Ktoś kiedyś opowiadał mi o lawinach, jako o zjawisku ciekawym, ale nieprzytrafiającym się w miejscu, w którym żyłam. Starałam wydostać się na powierzchnię coraz cięższego śniegu.
Wszystko znieruchomiało. Usiłowałam przesunąć się jeszcze w górę, ale tylko obsunęło się na mnie więcej śniegu.
Nagle ujrzałam światło prześwitujące przez śnieg. Wyciągnęłam się na taką długość, że zdołałam wychylić fragment pyska. Nacisk śniegu zelżał i zobaczyłam, że to Visage mnie odkopał. Spojrzałam na długą bruzdę, jaką zostawił w śniegu, starając się ustalić, gdzie jestem. Tja, bardzo by mi pomogło zostanie przeciętą na pół przez jego szpony. Na szczęście przerwał w odpowiednim momencie.
-Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?
-Szczęście. - wyjaśnił - Nie wiem tylko: moje, czy twoje.
-Zmywajmy się stąd. Widzisz to czerwone? Chyba na mnie poluje.
Visage wytężył wzrok.
-Wygląda smoczo. - mruknął.
-Ojej, czy smoki zabijają się nawzajem?
-Raczej nie, ale nie sądzę, żeby ten tutaj o tym wiedział. Słyszałem, że smoki górskie to dzikusy. Podobno strasznie niewychowani. Jestem pewiem, że byliby zdolni do czegoś tak wrednego jak zabicie krewnego z równin. A mogłem tam zostać i napychać się owcami przynoszonymi przez zabobonnych ludzi wierzących, że przynoszę sz...
-Visage, może przeniesiemy się w bezpieczniejsze miejsce?
-Dobra, wsiadaj. Mam nadzieję, że krwawołuski nie poleci za nami.
Wdrapałam się na jego grzbiet i wylecieliśmy w inną partię gór.
Wysłany przez: Karoiiina
« dnia: Listopad 28, 2015, 13:02:35 »

Świetnie. O to Karo chodziło. Wadera w pancerzu zatrzymała się nagle, nie tracąc równowagi. Unosiła się w powietrzu, delikatnie machająć skrzydłami.
- Wzrost, wzrost, wzrost, wzrost - po chwili jej ręka zaczęła się "wydzierać". Nie byłto głośny krzyk, Karo sama ledwo go słyszała, więc co dopiero inni.
- Partnerze, co powiesz na Smoczy Pocisk? - odezwała się ręka.
- Oo..okej - powiedziała. Pierwszy raz słyszała o czymś takim. No cóż, nowa moc, jeszcze wszystko przed nią.
Wystawiła rękę, skierowała ją w stronę góry po lewej stronie Nemhain. Przed dłonią wytworzyła się czarna kulka wielkości piłeczki ping-pongowej. Zaczęła powoli rosnąć. I dobrze. Tak ma być. Gdy kulka była wielkości piłki do koszykówki, wadera "popchnęła" ją w stronę w/w góry i wyprostowała się. Kula walnęła w górę, góra się zatrzęsła i wybuchła, rozrzucając wokół siebie odłamki skał.
Wysłany przez: Nemhain
« dnia: Listopad 28, 2015, 12:54:04 »

Zatrzymałam się. Zauważyłam coś. Jakiegoś... ptaka? Nie, ptaki nie są takie wielkie. Co to musiało być? Czyżby jakieś typowo górskie zwierze? W takim razie nie wiem, czy chciałabym je spotkać. Mogło być drapieżne. A było strasznie szybkie. Zawahałam się. Czy to najodpowiedniejszy moment do przerwania focha na Visage'a? Na pewno obroni mnie przed tym czymś...
Wygrała moja duma. Nie wracam. Niech najpierw przeprosi. I pobawi się w berka najlepiej. Obejrzałam się. Sylwetka smoka majaczyła na tle nieba. Nie, nie wracam do niego. Ponownie ruszyłam naprzód, śledząc wzrokiem czerwonolatacza.
Wysłany przez: Karoiiina
« dnia: Listopad 28, 2015, 12:43:18 »

Uśmiechnęła się. Nie było tego widać pod czerwonym pancerzem, ale ona wiedziała, że się uśmiecha. Wyprostowała się dumnie i rozwinęła skrzydła (+15 do ataku xD). No to pasowałoby poćwiczyć. Dawno tego nie robiła. Wzbiła się w powietrze i kilka razy z ogromną prędkością "obleciała" góry. Każdy, kto obserwował niebo, widział jakąś czerwoną smugę, a ten, kto ma wzrok perfekcyjny mógł zauważyć zarysy czerwonego pancerza.
Wysłany przez: Nemhain
« dnia: Listopad 28, 2015, 12:34:58 »

Najedliśmy się. Zaproponowałam Visage'owi grę w berka, ale zdziwił się i zapytał, ile mam lat, że bawię się w takie dziecinne gry. Obraziłam się na niego i poszłam sobie gdzieś indziej, byle dalej od niego. Majestatyczna bestia spoglądała na mnie z rozbawionym uśmiechem. Visage położył się na śniegu i czekał, aż foch mi przejdzie, dłubiąc pazurem w zębach.
Wysłany przez: Karoiiina
« dnia: Listopad 28, 2015, 12:05:42 »

Chcąc przećwiczyć swą moc, Boosted Gear, wleciała w góry. Jakie miejsce do ćwiczenia mocy może być lepsze jak nie góry? Wylądowała na szczycie i rozejrzała się. Wyczuła tutaj Nemhain, jednak jakoś szczególnie nie potrzebowała teraz rozmowy z kimkolwiek. Skupiła się. Bez tego ryzykowne byłoby zmienienie się w smoka. Błysnęło i po chwili zamiast wadery stał smok. Czerwony smok.
- No to jak, Ddraig*, gotowy? - spytała. Jej prawa "ręka" z zielonym takim czymś zajaśniała, a głos z jej wnętrza odezwał się.
- Oczywiście, partnerze.

1. Karo po przemianie http://vignette2.wikia.nocookie.net/highschooldxd/images/e/ec/Highschool_DxD_Issei_Hyoudou_Boosted_Gear_Balance_Breaker.png/revision/latest?cb=20140420024809 (tam są jeszcze skrzydła, ale nie znalazłam xD)
* Ddraig - http://pl.hsdxd.wikia.com/wiki/Ddraig
Wysłany przez: Nemhain
« dnia: Listopad 28, 2015, 11:45:15 »

Wleciałam na grzbiecie Visage. Smok zmęczył się lotem, więc postanowiłam dać mu odpocząć. Wylądowaliśmy, mimo mocnego wiatru, spychającego nas na kamienne urwiska. Zeszłam z jego grzbietu i odezwałam się:
 -Lubisz góry, Visage?
Odpowiedział niskim i cichym, jak na tak wielkie stworzenie, głosem:
 -Nie są monotonne. Ale mocno wieje.
 -Nigdy wcześniej nie byłam w górach.
 -Ja też. Zgłodniałem. Wiesz, czy żyje tu coś jadalnego?
 -Powinno. Wszędzie żyje coś jadalnego. O, a tamto? - wskazałam pyskiem w stronę stada kozic.
Visage błyskawicznie zerwał się do lotu, wzniósł wysoko i opadł, składając skrzydła. Kozice rozproszyły się, przestraszone, gdy smok ponownie rozwinął skrzydła, hamując tuż przed nimi. Chlasnął na oślep ogonem, trafiając kilka i wylądował. Dobił te, które jeszcze żyły i spojrzał wyczekująco w moim kierunku. Szybko podbiegłam do niego i zapytałam:
 -Podzielisz się?
 -No pewnie. - przesunął jedno z trucheł w moim kierunku - Częstuj się.
Zabraliśmy się do jedzenia.
Wysłany przez: Razer
« dnia: Listopad 09, 2014, 12:09:49 »

U podnóża gór znajdował się niewielki obóz.Otoczony był drewnianymi palami.W jego centrum znajdowało się wygasłe już ognisko.
-Jesteśmy na miejscu.Połóż go przy ognisku-mruknął Radsul do czarno-białego wilka.Wilk wykonał posłusznie rozkaz i odłożył Razera.
-Moli!-zawołał Radsul.Zza drewnianego schronu wyszła biała wilczyca.
-Wołałeś mnie?-zapytała i zauważyła leżącego przy ognisku,półprzytomnego Razera.-Razer!Co z nim?!-panicznie podbiegła do samotnika.
-Kolejny atak tych dziwnych istot..Tym razem to on ucierpiał-odpowiedziała ruda wilczyca stojąca obok Radsula.
-Przyniosę bandaże!-powiedziała pośpiesznie Moli i szybko pobiegła po opatrunki.
-Kilka godzin później-
-Czujesz się lepiej?-zapytała zatroskana Molinezja.
-Chyba tak..Jak mnie znaleźliście?-zapytał cicho Razer leżący na grzbiecie obok niej.
-Twój orzeł wskazał nam miejsce twojego pobytu-
-Vocis?-
-Tak..-Zapanowała chwila milczenia.
-Razer,proszę..zostań z nami-wyszeptała smutno biała wilczyca.
-Nie mogę..-odparł Razer.
-Ale my ciebie potrzebujemy!Błagam Razer,nie chcę,aby coś ci się stało.
-O mnie się już nie martw-pocieszył uśmiechając się lekko.
-Jak mam się nie martwić?Nie chcę,abyś zaginął jak moja siostra.
-Odnajdę ją,bądź tego pewna..Muszę już iść-mruknął Razer.
-Ale dopiero co otarłeś się o śmierć!-krzyknęła.
Nagle do drewnianego schronu wszedł szary wilk.
-Co to za krzyki?-zapytał Radsul patrząc na przyjaciół.
-On chce opuścić obóz!-krzyknęła  z żalem Moli.
-Razer musisz tutaj zostać..dla twojego i naszego bezpieczeństwa.Zrób choć raz
to,o co cię proszę.
-Ale ja nie mogę.Muszę coś jeszcze załatwić-powiedział Razer wstając powoli.
-Ech..Nie dajesz nam innego wyboru.Związać go..-rozkazał z powagą szary basior.
Nagle ruda wilczyca i czarno-biały wilk wbiegli do schronu i związali samotnika.
-Radsul proszę!-krzyknął Razer.
-Nie będziesz już nikogo narażać.Ani siebie,ani nas-warknął zazwyczaj spokojny Radsul.
Wszyscy po chwili opuścili pomieszczenie.Wszyscy oprócz Moli.
-Idź za resztą..-wyszeptał Razer do wilczcy
-Wybacz za nich.To przez ten stres.Oni..-mruknęła wilczyca.
-Wiem..-odparł samotnik.Znowu zapanowała ta niezręczna cisza.
-Skoro tak bardzo chcesz tam wrócić..wypuszczę cię-
-Ale Moli..-
-Chciałam abyś został,ale nie jako więzień naszego klanu-
-Dziękuje...-powiedział ze smutkiem basior.Teraz samotnik czuł się zupełnie rozdarty.
Wilczyca rozwiązała Razera z grubych sznurów i pomogła mu wstać.
-Wróć tutaj kiedyś..cały i zdrowy-na pysku wadery pojawił się lekki,lecz zarazem przykry uśmiech
-Odwiedzę was,gdy to wszystko się skończy.Żegnaj..-powiedział Razer i skierował się w stronę wyjścia.
Nikogo w obozie Moli i nim nie było.Najwyraźniej poszli na poszukiwania innych zaginionych członków klanu.
Razer spojrzał na obóz po raz ostatni i odszedł.
Wysłany przez: Dominique
« dnia: Październik 06, 2014, 18:57:29 »

Genialnie... przez myśli mu przeleciało kiedy od kilku godzin takie pustki zapewne to nie jest zbyt częsty teren zasiedleń wilków. Wstał po czym wyszedł z terenu.
Wysłany przez: Dominique
« dnia: Październik 05, 2014, 23:15:35 »

Dumnie stawiał każdą łapę po śniegu które zlewały się z nim przed białe futro. Wyróżniały go jedynie trzy punkty będące nosem i oczami na białym tle. Rozejrzał się dookoła czy komuś samotności nie zaburzył jednakże nikogo niema. Położył się w zimnym śniegu a źrenice skierował ku górze obserwując niebo.
Wysłany przez: Ashe
« dnia: Październik 05, 2014, 08:06:43 »

*Ashe POV*
-Ok, spadamy z tąd.-powiedziała do fretki.
Szybko zawróciła i wybiegła kilkoma susami.
Wysłany przez: Ashe
« dnia: Październik 04, 2014, 18:18:59 »

*Ashe POV*
-Ok, ok. Spokojnie głuptasie. Nie tak szybko.-odpowiedziała spokojni.
~Ja nie za bardzo to potrafię robić!~ pomyślała. Nie było to takie znowu proste. Powinna to potrafić, bo jej matka była szamanem, ale jej tego nie naczyła. Gdby tylko nzała jakiegoś szmana, może by jej pomógł, ale niestety nikogo tu nie znała prócz Marvela i Jaqui, czy jak jej tam było.
*Dusiek POV*
|No ja myślę!| odparł lekko oburzony.
Nie wiedział czy wadera znała tę sztukę, ale sądził, ze tak. Jej matka w końcu była szamanem, więc nie powinno jej to sprawiać problemów. Ale nie wiedział i nie zamierzał się o to pytać. Westchnął i wskoczył na łepek waderki.
Wysłany przez: Ashe
« dnia: Październik 04, 2014, 12:58:36 »

*Ashe POV*
-Ok, choć Dusiek idziemy dalej.-powiedziała do fretki.
Wstała i ruszyła przed siebie.
*Dusiek POV*
Tylko on znał tajemnicę, lecz nie mógł jej wydać. Waderka by się na niego obraziła, czego by nie mógł znieść. Westchnął tylko i ruszył za nią.
|Ashe naucz mnie w końcu mówić po waszemu!| przekazał myśli do niej.
Nie lubiał przesyłąć myśli. Szczerze mówiąc to było naprawdę upierdliwe.
Wysłany przez: Ashe
« dnia: Październik 04, 2014, 09:43:42 »

*Dusiek POV*
Nie wierzył w to co mówiła, nie wierzył. Po prostu on jako jedyny wiedział co waderka przeszła. On wiedział, że nadal rozmyśla o rodzicach, dawnej watasze i wszystkim innym.
|Powiedz prawdę. Nie wierzę, że nic się nie stało.| upierał się.
*Ashe POV*
Westchnęła.
-No ok, ja naprawdę nie chcę tu być, ale muszę. Co ja poradzę, że Drake musiał mnie wywalić! Chciałabym spotkać mamę i tatę.-westchneła i zaczęła szlochać.
Faktycznie marzyła, aby spotkać rodzinę. Wolała jednak spotkać Sophie, jej najwspanialszą siostrę.
Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum
asg-wlodawa sawanna pytamy doggis sakusei