Mirabilis!
		Tereny Poza Watahą => Lodowiec => Lodowe Królestwo => Wątek zaczęty przez: Śnieżka (Blanka) w Maj 10, 2013, 23:22:46
		
			
			- 
				Miejsce niezwykle urokliwe.
(http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQGIUZoGzvL5xavNzOIvE_UD8Zny-Mr0I2pq3FPR1ojMlZOAK9zzA)
inna część wodospadu:
(http://kwajk.pl/static/post/7e/cb/org_7ecb272ea681ddeb311c75da3ccb85eai.jpg)
			 
			
			- 
				Weszłam.Usiadłam na zmarzniętym kamienu
			
 
			
			- 
				Szłam bezpiecznie po zamarzniętym wodospadzie.
			
 
			
			- 
				Poślizgnęłam się lekko.-O nieee to nie dla mnieee!!
			
 
			
			- 
				Wszedł.
Chłodno tu-pomyślał.
Usiadł nad brzegiem i wpatrywał się w wodę.
			 
			
			- 
				Wstał.
Za nudno tu
Wyszedł.
			 
			
			- 
				Weszła.
-Może tu będę się czuła lepiej...
			 
			
			- 
				Wszedł.
-Tak, tu o wiele lepiej. - powiedział, zmierzając ku wodoapadowi.
			 
			
			- 
				Zaczęła iść w stronę lodowatej wody. Położyła się na brzegu nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Jej białe futro doskonale ją maskowało.
			
 
			
			- 
				Usiadł przy wodzie. 
Zanurzył pysk, by się ochłodzić.
			 
			
			- 
				-Zimno tu... -mruknęła patrząc jak z jej ust ulatuje para.
			
 
			
			- 
				Położył się.
Było go widać w śniegu, z powodu czarnj sierści.
			 
			
			- 
				Rozejrzała się czując lekki wstrząs śniegu. Ujrzała czarnego basiora który już raz rzucił jej się w oczy.
			
 
			
			- 
				Zaczął pruszyć śnieg. 
Kilka płatków spadło mu na pysk, po czym kichnął.
			 
			
			- 
				Zaczęła się przyglądać basiorowi mając nadzieję, że jej nie widzi.
			
 
			
			- 
				Zawsze go dziwiło, czemu nie widać, jego odbicia w wodzie.
			 
			
			- 
				Spojrzała na taflę wody...nie było widać odbicia basiora. Dziwne...to było dla niej niezrozumiałe i chciała odkryć prawdę...
Spadam papa. ;/
			 
			
			- 
				Enoir, coś tak siedzisz ? - zaśmiał się głos w jego głowie.
*A co mam robić* - warknął w myślach.
			 
			
			- 
				Cały czas próbowała się nie ruszać by nie zdradzić swojego miejsca położenia.
			
 
			
			- 
				Wiesz, że ktoś cię obserwuje.. - powiedział ironoczie głos.
* Szybki jesteś... *
			 
			
			- 
				Zaczęła powoli się cofać z obawą, że ją zobaczy.
			
 
			
			- 
				Każdy ruch był widoczny. 
-Każdy się ciebie boi. - zaśmiał się głos w jego głowie.
*Hmmm.. ciekawe czemu. ?! *
			 
			
			- 
				Zatrzymała się. Zaczęła powoli podchodzić do wody. Stała się niewidzialna i weszła do wody.
			
 
			
			- 
				Stracił waderę z pola widzenia, lecz odczuwał jej położenie.
			
 
			
			- 
				Czułam na sobie wzrok basiora. Zanurzyła się w rzece. Woda zaczęła powoli zamarzać. Wtedy zrozumiała, że to był błąd.
			
 
			
			- 
				weszłam znudzona.usiadłam pod swierkiem.zrobiłam małe ognisko żeby się ogrzac
			
 
			
			- 
				Zauważył, że tafla wody przymarza. 
Uderzył delikatnie łapą, a krucha powierzchnia pękła.
Woda ponownie popłynęła.
			 
			
			- 
				Wynurzyła się i wyszła na brzeg.
			
 
			
			- 
				Przymknął oczy.
			
 
			
			- 
				Wstała i patrzyła na swoje zamrożone furto.
			
 
			
			- 
				Komuś się przymarzło. - mruknął pod nosem.
			
 
			
			- 
				-Jakby to była wielka nowość... -mruknęła do basiora.
			
 
			
			- 
				Wzruszył obojętnie ramionami.
			
 
			
			- 
				Zaczęła wytrzepywać się z zamarzniętych kropel wody.
			
 
			
			- 
				Łyknął lodowatej wody, która ciężko zeszła mu ppo gardle.
			
 
			
			- 
				Rozejrzała się i położyła zakrywając pyszczek ogonem.
			
 
			
			- 
				Ponownie przymknął swe czerwone oczy.
			
 
			
			- 
				Przymknęła oczy i skuliła się bardziej czując chłód. 
nudy...
			 
			
			- 
				Usłyszał dziwne, lecz znane szelesty. 
Podniósł ucho.
			 
			
			- 
				Otworzyła jedno oko.
			
 
			
			- 
				Z pomarźniętych krzaków wyszedł człowiek, o dość dziwnym wyglądzie.
Był to jeden z demonów.
			 
			
			- 
				Podniosłam łeb i spojrzałam na człowieka.
			
 
			
			- 
				Po chwili zmienił się w szarego wilka, o czerwonych oczach.
Wystawił kły i zmierzał w jego kierunku.
			 
			
			- 
				Wstała i zaczęła się mu niespokojnie przyglądać. 
			
 
			
			- 
				Wstał spokojnie, patrząc na przybyłego demona.
-Będziesz się zabawiał w wilczym świecie? - warknął przybyły.
Skinął tylko głową, gotów do ataku.
			 
			
			- 
				Wystawił kły i skoczył, raniąc go w bok.
			
 
			
			- 
				Krew leciała mu po boku. Spojrzał na waderę.
-Idź. - warknął 
			 
			
			- 
				Cofnęła się kilka kroków, jednak zaparła się łapami.
			
 
			
			- 
				-Gdyby nie ta wadera, to bym się nie hamował. -Warknął i wybiegł.
			
 
			
			- 
				Podbiegła do basiora tak by jednak trzymać dystans.
-Nic ci nie jest?
			 
			
			- 
				Wzruszył ramionami.
			
 
			
			- 
				Usiadła wzburzona zachowaniem basiora.
			
 
			
			- 
				Obrócił oczyma.
			
 
			
			- 
				Wstała i ruszyła w stronę wyjścia nerwowo machając ogonem.
			
 
			
			- 
				-Jak każda wadera. - mruknął pod nosem 
			
 
			
			- 
				Wyszła.
			
 
			
			- 
				Położył się.
			
 
			
			- 
				-Przecież to wadera, jak każda strzela fochy. - zaśmiał się głos w głowie.
			
 
			
			- 
				*Trochę tu zimno..*
-Tak, tak, zimno demonowi..
			 
			
			- 
				
Ale ja nie strzeliłam focha. ;o
			 
			
			- 
				Wyszedł.
Tak to odczuł ;b
			 
			
			- 
				
Phi. ._.
			 
			
			- 
				Wszedłem. Nudziło mi się strasznie. Noga mnie bolała. Kulałem już przez 2 dni. Pokulałem w stronę wodospadu.
			
 
			
			- 
				Weszła, usiadła na lodzie i czekała. 
			
 
			
			- 
				Wchodzi. Zauważa znajomą postać na lodzi. Podkrada się i skacze na nią powodując niekontrolowany ślizg.
-Buuuuuu!
			 
			
			- 
				Próbowała utrzymać równowagę, wbiła pazury w lód i jakoś się zatrzymała.
- Zawsze musisz od tyłu, tak?
			 
			
			- 
				Podchodzi bardzo blisko niej.
-Co widzisz? - patrzy jej w oczy.
			 
			
			- 
				- Hm... Oczy. Czerwone oczy.
			
 
			
			- 
				Łapie śnieg i przeciera jej pysk.
-Nie mam czerwonych oczu! Jeszcze raz. Co widzisz?
Odsuwa się odrobinę.
			 
			
			- 
				Skoczyła i przewróciła go w śnieg.
- Widzę duży pysk, ciemnoczerwone oczy i duży, czarny nos, czyli Ciebie, czarny robaku.
			 
			
			- 
				Szczerzy się w uśmiechu, ale nie próbuje wstać. Zasłania jej łapą oczy.
-A teraz? Co widzisz?
			 
			
			- 
				- Ciemność widzę, ciemność, widzę ciemność. 
			
 
			
			- 
				Wali ją łapą w nos i nadal zakrywa jej oczy.
-Nie. Skup się. 
			 
			
			- 
				Przycisnęła go mocniej do ziemi.
- Hm... Ciemność, łapę na oczach, Ciebie. 
			 
			
			- 
				Zdejmuje z jej pyska łapę. Patrzy na nią świdrującym wzrokiem. 
-Powtórz. 
			 
			
			- 
				- No teraz to tylko Ciebie. 
			
 
			
			- 
				-Miałaś powtórzyć! - krzywi się.
			
 
			
			- 
				- Ciemność, łapę, Ciebie. Lepiej? 
			
 
			
			- 
				-Yhm. Teraz tak. Teraz Ci wyszło. Może nie była to najlepsza dedukcja jaką widziałem, ale jak na twój poziom to dobrze. - szczerzy się. 
			
 
			
			- 
				- A bo ty się umiesz tylko tą dedukcją bawić. - powiedziała i spojrzała na niego z góry. 
			
 
			
			- 
				-Puścisz mnie. - stwierdził głosem nieznoszącym sprzeciwu. 
			
 
			
			- 
				- A gdzie magiczne słowo? 
			
 
			
			- 
				-Nie ma!
Zamienia się w miśka i przewraca ją. Staje nad nią jako wilk.
-I co teraz?
			 
			
			- 
				- Misiek? W co ty się bawisz? - zapytała, ale nie podnosiła się. 
			
 
			
			- 
				-W niedźwiedzia.
Ociera się o jej pysk i kładzie się tuż koło niej.
			 
			
			- 
				Obróciła się tak, żeby nie leżała już na grzbiecie, a na łapach. Wtuliła się w jego futro. 
			
 
			
			- 
				Wstaje i dotyka jej nosa swoim.
-Idę. Widzimy się jutro... - rzuca znaczące spojrzenie i wybiega.
			 
			
			- 
				Wyszła. 
			
 
			
			- 
				
Wszedłem. Nudziło mi się strasznie. Noga mnie bolała. Kulałem już przez 2 dni. Pokulałem w stronę wodospadu.
Wyleciał. 
			 
			
			- 
				Weszłam ze zwieszonym łbem. Usiadłam i patrzyłam.
			
 
			
			- 
				Weszła. Śnieg odbijał blade światło. Dawno nie była na lodowcu. Zapomniała już o przeszywającym chłodzie i orzeźwieniu.
Nie było cienia. Nie miała się gdzie skryć przed innymi. Mimo że była już długo w ich gronie czuła się jak obcy.
Spojrzała przed siebie. Niepewnie podeszła do wader.
			 
			
			- 
				Wleciała na chmurze.Zauważyła Lajnę i nieznaą waderę.
-Hej wam!-przywitała je
			 
			
			- 
				Byłam zbyt przejęta własnymi myślami by usłyszeć kogoś.< taa ignor xD>
			
 
			
			- 
				Wylądowała.Podeszła do Lajny,która jej nie zauważyła
-hej?-popchnęła ją lekko.-No nic...-podeszła do nieznanej wadery-A mu chyba się jeszcze nie znamy...jestem Sierra
			 
			
			- 
				Mało nie dostała zawału gdy zobaczyła drugą waderę.
Policzyła do dziesięciu. Odetchnęła. Serce podeszło jej do gardła gdy rozpoznawszy zapach księżniczki watahy.
Usiadła powoli na zamarzniętych kamieniach.
-Nana...-przedstawiła się lekko zniżając łeb.
			 
			
			- 
				-Co taka spięta? Luz! To że jestem księżniczką to nie znaczy że masz od razu się spiąć... Traktuj mnie jak zwykłego wilka.-powiedziała luzacko-Ale nie do przesady!Mam na myśli brutalność-uprzedzała z lekkim żartem 
			
 
			
			- 
				Ocknęłam się momentalnie.
-Nana?-powiedziałam ze zdziwieniem
			 
			
			- 
				Rozejrzała się ukradkiem. Czy znajdzie cień i czmychnie z widocznego miejsca? Czy zostanie i będzie próbowała poznać księżniczkę.
Miała przemożną chęć przestraszenia księżniczki kolczastymi pnączami, które mogły by wyglądać upiornie i przerażająco ale powstrzymała się od tej chęci.
Wstała i spojrzała pytająco na Lajnę.
			 
			
			- 
				-To wy się znacie?-zapytała
			
 
			
			- 
				Posłała pytające spojrzenie Sierze.
-Tak..nawet bardzo dłuuuuugo.
			 
			
			- 
				-Jak ja Cię dawno nie widziałam!-powiedziałam i się odwróciłam w jej stronę. 
-Gdzieś się podziewała? A jak mam nie znać wilka, którego próbowałam zamordować?-zasmiałam się
			 
			
			- 
				Uśmiechnęła się krzywo na to wspomnienie. Przypomniała się jej jeszcze walka z ludźmi. Życie w watasze przemknęło jej przed oczami.
-Czasem....czasem trzeba zniknąć na dłuuugi czas..
			 
			
			- 
				Popatrzyłam na nią z ukosa.
-Taaak...Ty zawsze znikałaś-powiedziałam.
			 
			
			- 
				-Lajna...Coś t jej chciała zrobić1 Sama mnie ostrzegasz bym była grzeczna,a sobie to się mordowało...ahh Lana,Lajna-westchnęła i cofnęła się trochę.
			
 
			
			- 
				Zmierzyłam ją wzrokiem.
-Ekhem...A ładnie tak do mnie się odzywasz?
			 
			
			- 
				-Nie.-na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech
			
 
			
			- 
				-Skoro mowa o morderstwach...Skąd wiesz księżniczko że możesz mi zaufać?-zapytała podnosząc ogon wysoko do góry.
Kolczaste, zgniłe, pnącza wykręciły się w spiralę w stronę Sierry.
Błysnęło jej coś w oku. Przerażająca chęć.
			 
			
			- 
				Usmiechnęła się. Był jej to pierwszy uśmiech od wielu,wielu miesięcy.
			
 
			
			- 
				Siadłam se i tylko patrzyłam na nie.
			
 
			
			- 
				Pnącza zdawały się skamienieć. Mimo to budził respekt.
			
 
			
			- 
				Rozkruszyła pnącza mocą.
-A tak apropo morderstw...Zapomniałam obedrzeć e skury jelenia,zrobić sobie z kłów dzika naszyjnik i zrobić zapasy...hmm--zastanawiała się nad czymś.
			 
			
			- 
				-To tylko przed smak.-wydawało się że nie panuje nad sobą. Otoczyły ją różnorodne pnącza. Wiły się zarówno po ziemi jak i rosły w spirale oraz rosły na grubości.
			
 
			
			- 
				-A tylko zrobisz coś głupiego to zobaczysz-sforsowałam ją <Nanę>
			 
			
			- 
				Pnącza zaczęły schnąć i chować się tam skąd przyszły. Opuściła nieco ogon. Przeszył ją chłód. Błysk zniknął a chęć zniknęła. Podeszła do Lajny nachylając się nad jej uchem.
-My wszyscy jesteśmy zagrożeniem dla siebie....bo równie dobrze mogłabym skoczyć ci do gardła i najzwyczajniej udusić ale trzyma mnie więź której nie zerwę.-szepnęła. Ujrzała cień i jednym susem wskoczyła w cień i zniknęła.
			 
			
			- 
				Opuściła nisko łeb.
"Co do cholery w ciebie wstąpiło?!" skarciła się w myślach.
			 
			
			- 
				Spojrzałam na nią. Na moim pysku pojawił się cień irytacji.
-Byś się nie odważyła skoczyć-stwierdziłam. 
-A i ,żeby było jasne. Dopóki ja żyję tu nikt nie będzie zabijać w tej watasze.-Powiedziałam
			 
			
			- 
				-Nie jesteś przywódcą i nie ustalasz reguł...Ja zaś nie pozwolę aby ktoś stał się zagrożeniem innych...-szepnęła przechodząc bezszelstnie w cieniu.
_______________________
mmrrrrrrr :3
Kurde za dużo Diblo III ._.
			 
			
			- 
				Wszedł, ze znudzeniem widocznym na pysku. Zauważył znajomą mu już białą waderę, więc do niej podszedł. 
- Cześć, mamuśko. - rzekł sarkastycznie. Zauważył, że była chyba lekko zdenerwowana, posłał jej więc pytające spojrzenie.
			 
			
			- 
				Zbystrzyła się na widok szczeniaka. Rozpoznała zapach. Był to książę. Taki sam ma Sierra.
			
 
			
			- 
				Widziała go pierwszy raz. Wydawało się że nawet nie okazuje szacunku Lajnie.
"Nie wiedziałam że Lajna jest matką..."
			 
			
			- 
				Chciała wyjść z cienia lecz powstrzymała się od tego.
Położyła się w cieniu.
			 
			
			- 
				Obniżył łeb na wysokość barków i zaczął węszyć. Wyraźnie kogoś wyczuwał, kogoś w pobliżu. Uśmiechnął się drapieżnie, z politowaniem. Zazwyczaj w obecności wader zachowywał kulturę, aczkolwiek gdy ktoś się przed nim krył...
- Dlaczego kryjesz się w cieniu, czyżbyś nie miała dość odwagi by chociażby wystawić czubek nosa z cienia? - zapytał ironicznie. 
			 
			
			- 
				-Odszczekaj to..-warknęła wychodząc z cienia.
-To nie jest TWÓJ interes kto kryje się a kto nie....
			 
			
			- 
				- Zwykły dworny sługa rozkazuję mi szczekać? Niby nie mój interes, aczkolwiek zawsze ciekawią mnie osobniki, które nawet nie mają na tyle odwagi by spojrzeć mi w oczy. - powiedział z wyraźną wyższością w głosie. Powoli już się domyślał czemu Lajna była rozdrażniona.
			
 
			
			- 
				Serce waliło jej jak oszalałe. Szczeniak, młodzik...łatwiej rozwiązała by sprawę gdyby był to zwykły szczeniak ale nie książę. Odetchnęła głęboko.
-Nie jest nadwornym sługą ani niańką. Leżałam sobie spokojnie w cieniu gdy pojawił się młodzik który szczeka co mu język przyniesie. Mimo że masz taką pozycję trochę szacunku do starszego...-pomału zaczynała żałować że dało się tak łatwo podpuścić. 
			 
			
			- 
				- Szacunkiem darzę tych, którzy na niego zasługują, to chyba oczywiste. - wymruczał cicho. Spojrzał jej prosto w oczy szukając oznak zdenerwowania. 
			
 
			
			- 
				Zdziwiła się że nie jest spięta. Skoczyłaby w cień ale...Nie pokaże swojej słabości. Nie tak jak nie panowała nad sobą przy Sierrze.
-Och wielmożny książę, ą,ę możę bibułkę? Jak mogłam się przeciwstawić twej woli! Oj ja biedna!- zawyła, grając jedną z nadworski dam. Czytałą kiedyś komedię i zapamiętała ten dialog, dziewczyny z królem.
Ta gra zaczynała ją już nieco nudzić.
			 
			
			- 
				Otrzepała się z lekkim uśmiechem. Nie był to wredny, szyderczy czy krzywy uśmiech. Był to uśmiech radosnej, rozbawionej i rozluźnionej wadery.
			
 
			
			- 
				Skrzywił się z zażenowania. Co ta wadera chciała mu w ten sposób pokazać, czyżby swoją inteligencje, a może raczej jej brak? Niezrozumiałym dla niego faktem było to, iż jego "matka" pozwalała sobie na takie aroganckie zachowanie wśród podwładnych. 
- Mości królewna będzie nadal ciągnąć ten żałosny popis ze swej strony, czy może ogarnie się nieco i uspokoi? 
			 
			
			- 
				Nie pamiętała kiedy się tak naprawdę i szczerze uśmiechnęła. Na tą chwilę, bojaźliwa Nana gdzieś zniknęła a jej miejsce weszła inna. Jej Nemezis. A może to ona się zmieniła?
-Ależ przecież jestem ponoć tylko głupią służką?-znowu się zaśmiała. Widząc wyraz pyszczka szczeniaka bardziej chciała się śmiać.
Zakręciła się, poślizgnęła i przewróciła co wywołało jeszcze większą falę śmiechu. Podnosząc się roześmiana próbowała jakoś stłumić śmiech co średnio jej wyszło.
-Może racja. Zaczęliśmy od złego tonu.-powiedziała uśmiechnięta.
Byłą szczęśliwa że jej strach zniknął na parę chwil.
			 
			
			- 
				Rozejrzała się uśmiechnięta. Lód przybrał piękny blask.
			
 
			
			- 
				*Wariatka* Stwierdził krótko w myślach, gdy ta przewróciła się na lód, zanosząc się śmiechem. Może śmiała się z własnego zachowania? Prawdopodobne. Na stwierdzenie o głupiej służce nawet nie próbował zaprzeczyć. Ani też potwierdzić. 
- A co  tego wynika...?
			 
			
			- 
				Zdziwiła się że książę który był bardzo wygadany, zapuścił się do lodowego królestwa. W sumie każdy tu chodził. Nie zdziwiła by się gdyby podrósł i był zaprawiony w bojach.
-Mogliśmy się od razu sobie przedstawić a nie dogryzać sobie i skakać do gardeł.-Uśmiech bardzo powoli i z gracją zniknął z jej pyszczka. Spoważniała i nie wyglądała już na rozbawioną. W niczym nie przypominała wader niemalże płaczącej ze śmiechu. Jej ton się również zmienił. Był bardziej "naturalny".
			 
			
			- 
				- Liu. - rzekł krótko. Postawa wadery znów się zmieniła. Najpierw się wykłócała, potem śmiała praktycznie bez powodu, teraz spoważniała. Nawet nie miał na całe to wydarzenie słów. Wlepił w waderę ponury, lekko znudzony wzrok i czekał na odpowiedź. W końcu wypadałoby i jej się przedstawić. 
			
 
			
			- 
				-Nana.-lekko skinęła głową. Nakazywał tego szacunek. Gdy wypowiedziała swoje imię, wyrósł pęk pnączy z fioletowym kwiatem który zaraz zwiędł i się schował a pnącza zniknęły.
			
 
			
			- 
				Wyszła z uśmiechem na pyszczku
			
 
			
			- 
				Pacnęłam Li po łbie.
-To, że jesteś księciem nie oznacza, że masz nie okazywać szacunku dla starszych? Czyż nie? -stwierdziłam. 
			 
			
			- 
				Prychnęła i wylazła.
			
 
			
			- 
				-Mam nadzieję, że więcej tak nie zrobisz-powiedziałam i wyszłam.
			
 
			
			- 
				Nie mógł powstrzymać rozdrażnionego parsknięcia.
- Tak jak mówiłem, szanuję tych, którzy na  to zasługują. - powiedział poirytowany. Całe życie wychowywał się sam, a teraz nagle ktoś miałby rządzić całym jego życie, kontrolować każdy jego ruch? Nie, nie, nie. Takie życie było mu obce i mu nie odpowiadało. W jego umyśle zakiełkowały wątpliwości, czy dogada się z rodziną, i czy był to dobry pomysł. Jednakże zawsze pozostawała opcja, iż będzie omijał tychże osobników szerokim łukiem, a wątpił, czy tamci by go szukali. Podniósł zad i wyszedł.