Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Zaginione Królestwo => Podziemia => Wątek zaczęty przez: Demon w Marzec 21, 2013, 00:52:07
-
Mroczne, ciemne korytarze. Całe lochy to system podziemnych cel, znajdujących się pod komnatami - czyli całkiem sporo pod ziemią. Wszystko tu jest oślizgłe i kapiące, idąc wybrukowanym korytarzem mija się po drodze cele. Jedne puste, w drugich zaś walają się kości, prawie w każdej kraty są poważnie przerdzewiałe, co sprawia że można tam łatwo wejść. Cele są skromnie wyposażone, w każdej znajduje się mała drewniana prycza, żelazne kajdany i ubrudzona posadzka. Wszędzie przemykają szczury i nietoperze oraz węże. To miejsce odpycha, co po niektórych przyprawia o dreszcze. Co prawda nie mieszka tu ani żaden potwór, ani nie nawiedza ich żaden duch, ale atmosfera robi swoje... Wszystkiemu towarzyszy aura rozkładu i zgnilizny, obleśnej wilgoci powietrza i ziemi.
-
Wszedłem, kroczyłem pośród cel. Nie bałem się w ogóle tego miejsca, a nawet miałem tu swoją kryjówkę. Teraz właśnie tam zmierzałem, nacieszywszy się wystarczająco świeżym powietrzem.
Wilgoć, pleśń i smród nie robiły na mnie najmniejszego wrażenia. Pasował mi fakt, że nikt inny tu jak dotąd nie przyszedł, a ja sam mogłem w spokoju.
W pewnym momencie zboczyłem z kamiennego szlaku, skręcając do celi na lewo. To właśnie tam było moje leże. Mijając obojętnie swego współlokatora - stos rozsypanych ludzkich kości - jednym susem wskoczył na starą, spróchniałą już niemal pryczę, układając się wygodnie. Z sufitu coś kapało na posadzkę, czyniąc niegłośny, choć irytujący hałas. Mimo tego położyłem łeb na łapach i zacząłem drzemać, zachowując jednak czujność.
-
Cisza, smród i przytłaczająca ponurość tego miejsca sprzyjała depresji. O ile trupy, szczury i nietoperze mogą taką posiadać. błyszczące w mroku ślepka szczurów wychwytywały poruszający się po murach czarny cień. Obudziłem się szedłem niczym zjawa do wyjścia. Bezbłędnie wymijałem braki w podłodze, omijając je chwiejnymi ale zgrabnymi ruchami. Wyszedłem
-
Wszedłem moje uszy drgnęły; gdzieś w ciemności błysnęły ślepia. Za duże jak na szczura. Podniosłem łeb, lecz nie wyrażałem zaniepokojenia ani jakichkolwiek odczuć. Wiedziałem, że ktoś się zbliża. Że ktoś narusza mój spokój.
Byłem jednocześnie ciekawy i nieco zirytowany. Lepiej, żeby intruz miał poważny powód ku tej wizycie.
Trwałem niczym czarny posąg, czekając aż niezapowiedziany gość zjawi się w wąskim kręgu widoczności.
I się pojawił jakieś zmutowane zwierzę, które było nieco mniejsze ode mnie...
-
Stało jak dziecko we mgle, na samym środku. Ze wzrokiem czarnych jak heban oczu utkwionych gdzieś na prawo od łba mojego. Zdawało się nie widzieć gdzie jest, nie zdając sobie z tego całkowicie sprawy. Po prostu to coś było. Jego ciało było tutaj, pytaniem było gdzie znajdował się umysł i ewentualna dusza tej małej zjawy. Nie drgnęło nawet, zupełnie jakby została tu postawiona po to, by ktoś mógł się jemu przyglądać. Warknąłem na to dziwne coś a ono uciekło...było słychać tylko jak biegnie i lekko dotyka łapami podłoża.
Wyszedłem...lecz nie biegłem za tym czymś tylko w całkiem inną stronę.
-
Wszedłem i położyłem się na swym legowisku w jednej z cel.
-
Wyszedłem.
-
Weszłam przyglądając się tym lochom.
- C-coś chyba u-usłyszałam. - szepnęłam do siebie.
-
Popatrzyłam się dookoła. Nagle z jednej celi wyskoczył wąż.
- Aaaaaaaaaaaaaaaa!!! - zaczęłam krzyczeć. Wystraszyłam się i skierowałam do wyjścia.
- Ale gdzie jest wyjście? - spytałam przerażona.
-
Nie mogłam znaleźć wyjścia. Moja magia nie działała.
"Gdyby tylko był tu ktoś! - myślałam". Nagle z sufitu wyleciał mój feniks Mike. Złapałam go za ogon i wyleciałam z lochu. Byłam przeszczęśliwa.
Wyszłam z lochów.
-
Wbiegłam. Zaczęłam szukać Nera.
-
_____________________________
Jestem w lochach mroków.
-
wyszłam
-
Weszłam.Schowałam się w cień.Szłam ciemnymi korytarzami przyglądając się każdej celi.Była tam woda i mały kawałek nieświeżego mięsa.Wydawało się że ciągle ktoś w nich jest.
-
Zniechęcił mnie widok i zapach cel i wyszłam
-
Wszedłem i skierowałem się do "mojej" celi, połozyłem się w legowisku, w którym już parę razy byłem.
-
Wyszedłem.
-
Wszedł Ivo niosąc worek, w worku byłam ja (znowu)
-To tym razem nóż-Usłyszałam jego stłumiony głos....
-Co?....-Zaczęłam się wiercić i wyleciałam z wora... Zaczęłam uciekać, ale Ivo bez żadnego trudu unieruchomił mnie... Złapał nóż, który zabrał wcześniej. Chwycił mnie mocno i przeciągnął otrze wzdłóż mojego boku, pokazała się wielka struga czarnego płynu... -Ha! A jednak... Przechodzisz na moją stronę - Usmiechnął się chytrze Ivo... Za pomocą magii zabarwił moją krew na zwyczajny kolor czerwieni... Rzucił mnie, wkoło mojego ciała powstała duża, mokra plama świeżej krwi... -Tym razem się nie wywiniesz, a dla pewności zostanę tu z tobą i tego dopilnuję...-Ivo kucnął w rogu i stał się niewidzialny...
Robiło mi się coraz zimniej...
-
Po czasie.. Byłam całkowicie wyziębiona... Krwi było więcej i więcej, a Ivo tylko przykucając śmiał się i od czasy do czasu podnosił mój pysk sprawdzając czy jeszcze oddycham
-
-Dobra nudne to...-Mruknął Ivo złapał mnie za kark wrzucił... do wora? i zniknął ze mną
-
Weszli ze mną. Wrzucili do lochu i odeszli zadowoleni. W lochu była jeszcze jedna wadera.
-
Czułam się strasznie. Jako zawiedziona i winna. Nie chciałam rozmawiać. Nagle zza wadery wyszła mała wadera.
-Co tu robisz?-zapytała dorosła wadera
-Ja chcę wyjść. TO oni mnie zabrali i zanieśli tu.-powiedziałam
-Uciekaj bo nie bd dobrze-powiedziałam
Mała waderka podeszła do mnie i patrzyła. Szybko się schowała gdy przyszli basiory.
-Czego chcecie?-zapytałam zła
-Zobaczysz-zaśmiali się
Warknęłam zła. Wystawiła kły.
-Zadziorna-powiedzieli
-
Przyszło kilka basiorów i mnie zabrali.
Szłam korytarzem. Doszłam do lochu Alphy. Był to tyran i osiłek. Widzioałam to. Nie wiedziałam co robić. Zamknęłam oczy i starałam się nie myśleć.
-
Basior wypowiedziałm coś w obcym języku.
Basiory przyniosły gilotynę
A basior powiedział
-O jednego demona mniej-powiedział
-Nie!-krzyknęłam. Zaczęłam się wyrywać. Dostałam jakiś lek który usypia i powoduje powolną śmierć.
-
__________________________
ejj.. nie przesadzaj tylko!!
1. masz ślub
2. nie masz sukni
3. trzeba przygotować aleję!!
-
______________________
o.O
HEheheheh(demoniczny śmiech)
-
Wbiegłem i zacząłem biec między kratami szukając lochu z Lajna.
-
Nic nie czułam. Zostałam polozona na zimnym miejscu. Powoli było mi bd zimmno.
-
wleciałam. Stanęłam i poszukałam myśli Lajny.
-
Basiory usłyszały kogoś. Wybiegło 15 basiorów.
-
_________________-
myśli nie usłyszysz bo nic nie czuje,myśle itp. Dostałam taki lek.
-
Otworzyłam lekko ślepia.
-
nie słychać jej..- powiedziałam
_____________________
wiem... domyśliłam się. :p
-
Zza rogu przybiegło kilkanaście samców, potężne, silnie zbudowane basiory rzucił się na mnie.
* oo cholerka* - pomyślałem i zacząłem atakować samce żywiołami.
-
popatrzyłam na basiory
(taka ciekawostka.. one są nieśmiertelne)
-
_______________
nom już wczoraj to pisałam
Jesteś kochana Blanka! :) ♥
-
_________________
hem... dlacego???
To pozostaje wuięzienie xD
-
__________________________
ja kochana?? why??
-
_________________-
dostałam głupawki przepraszam za moje zachowanie
*szczerzy się do monitora*
-
Zamordowałem jednego z wilków lecz on ożył.
-Co?! Jak to! - warknąłem i odskoczyłem o ciosu jednego z nuch.
-Nieśmiertelni -rzekłem i zacząłem czarować.
"Abrakadabra to czary i magia
dzisiaj będziedzie w klatce siedzieć
takie żwelaznej nie do rozwalenie
uwieże was i nie wyjdziecie" - powiedziałem i każdy wilki z osobna został zamknięty w bardzo mocnej klatce.
-
Zobaczyłam dziurę. Weszłam do niej.
-To....Gdzie ona jest!-krzykną alpha.-Straże wszystkie szukać!-alpha i straże wybiegli w strone Blanki i Demona
-
stanęłam jak wryta.. klatki....
- a może by tak zamknąć ich pod ziemią??- zapytałam
______________
oh good why??
-
____________________
znów muszę przerabiać pisenkę z gumisiów na czary mary?
Dlaczego? *żałosna mina* hahaha *i śmiech*
-
-Taa to lepszy pomysł - powiedziałem i zacząłem się powoli cofać przed nowymi wilkami.
-
W jednej chwili byli przed nimi. Alpha podszedł.
-Gdzie ona jest?!-ryknął
-
okej- powiedziałam. Użyłam żywioły i utworzyłam przepaść do której wpadły wilki. po czym zamknęłam.
-
-GDZIE ONA JEST!?-znów rykną alpha który uciekł przed przepaścią
-
-Uciekła wam? No to super -powiedziałem i chamsko popatrzyłem na alphę.
-
Ledwo się wyczołagałam z dziury. Alpha postanowił wrócić.
-Tu cie mam!-wrzasną
-
pobiegłam za alphą.
________________________
ja już lecę... pięknie słonko świeci a ja cały dzień przed komputerem będę siedzieć?? czas się od uzależnić :P
możecie mną kierować czy coś..
-
_________________
okey papap
-
________________--
masz ładną pogodę?
zazdroszczę :P
-
_____________
ja też mam ładną :D Słoneczko świci! I jest ciepło.
-
___________________________
wiecie dzisiaj ciesze się że moja prośba o burzę się nie sprawdziła ^^
-
wyszłam.
-
Zaczęłam się wyrywać. Wiercić. Ugryzłam go w lapę. Szybko z złamaną łapą. Z skaleczeniami wybiegłam senna. Bo lel jeszcze działa.
-
Wbiegl smutny z podkulonym ogonem i padł na ziemie !!
*jest co raz gorzej * -pomyślał
-
Kopnąl niesfornie kamieniem ! :-\
-
Wbiegłam
-
wbiegłam za Lajną...
-
Biegłam korytarzami. Próbowałam zgubić Blankę.
Dobiegłam do lochu tyrana.
-Mówiłam byście tu nie przyłazili!-krzyknęłam
-
Lajna!!- krzyknęłam gdy zniknęła mi z oczu... zaczęłam węszyć gdy nagle natknęłam sie na kogoś...
-
Weszłam usłyszałam krzyki
-
zrobiła kilka kroków do tyłu i przypatrzyła się (właściwie to co to jest na co wpadłam?? )
-
..
______________
eeee wilko-potwór?
-
_________________
oo.. czyli mam sie bać...
-
______________--
hmmm....
TAK!
-
- popatrzyłam na wilka.. chwilę potem straciłam przytomność...
-
Poszłam dalej
-
-zauważyłam waderę i coś czarnego wielkiego.aż ciarki przeszły
-
Znieruchomiałam
-
-I co z tego?-powiedział
-TO że była umowa!-krzyknęłam
-Ooo Twoje koleżanki przyprowadziłaś.-powiedział
-O czym ty mówisz?!-spytałam
-Bd dwa posiłki-powiedział i się zaśmiał
-
coś mnie niosło przez korytarze.. czułam poruszanie..
-
wygiegłam
-
-Ty...ty...ty.,..POTWORZE!-krzyknęłam
-Oj dzięki za komplementy-powiedział
-Gdzie ona jest?!-wrzasnęłam
-
to "coś" upuściło mnie na ziemię w jakimś pomieszczeniu. Było wilgotno i chłodno... Usłyszałam zatrzask kłódki.. moje oczy powoli zaczęły się otwierać.
-
Znowu usłyszałam krzyki.Przyglądałam się cicho
-
-Oj niedługo bd z niej obiadek- powiedział
Zaczęłam krzyczeć w niebo głosy.
-
otworzyłam oczy na dobre. Rozejrzałam sie po lochu i napotkałam czyjeś spojrzenie. Biały wilk przyglądał mi się...
- Lilith- powiedział zdzwioniy
- jaka Lilith?- zapytałam
- ty.. jesteś... Lilith
-
Zaczęła się bitwa między mną a tym 'czymś'.
-
wstrząsnęło mną...
- Lilith??
- tak Lilith...
- ale.. ja.. jak??
- no normalnie...
- skąd to możesz wiedzieć??
- jestem... Kobe...
-
Jednym ciosem zostałam powalona. Wykręcił mi tak łapę że miałam złamaną.
Popatrzył na mnie i się zaśmiał.
Czułam się podle. Próbowałam się wyrwać. Nic to nie dało. Wstrzykną mi coś. Nie wiedziałam co.
Nagle mnie puścił. Miałam złamaną łapę i kilka żeber. Powoli wyszłam korytarzem.
Zobaczyłam loch. Złapałam się krat. Upadłam.
-
- Kobe- powiedziałam- nie to nie możliwe.. Kobe nie żyje
- a jednak... Li..- powiedział i z jego oczu poleciały łzy...
- Kobe??- zapytałam gdy wynurzył się z cienia.. Podbiegł do mnie i przytulił mnie...
- może stąd wyjdziemy??- zapytał i podszedł do krat
-
Leżałam. Próbowałam się podniesć. Nic to nie dawało. *Chyba on nie...* Łzy mi pociekły. Zaczęłam płakać.
-
razem z Kobe.. wysadziliśmy drzwi...
- Lajna- powiedziałam i podbiegłam do niej
- Widzę Lilith że znalazłaś sobie przyjaciół- mruknął Kobe
- tak- powiedziałam i uzdrowiłam Lajnę..
-
_____________________
to nie leki to co innego :P
-
-Idź z tąd. Zaraz tu przyjdą. Ucikaj.-powiedziałam
-
- nie zostawię cię- powiedziałam i podniosłam ją.. pomógł mi Kobe- idziemy...
(wyszłam do lecznicy)
_______________
uzdrowiłam złamania a nie ten zastrzyk
-
(wyniesiona)
__________________
aa ok
-
wniesiona.
Rzucili mnie do lochu. Poczułam ból. Ze mnie 'wypadły' szczeniaki (2). Obudziłam się.
Zaczęłam wycierać szczeniaki. Była to mała wadera i basior. Przytuliłam je do siebie.
-
Wbiegłam ukryta w cieniu razem z Dos'em.Szyliśmy przez mrok próbując coś dostrzec.Szłam za zapachem i nie mogłam ocenić gdzie mogła być Lajna.
-Chyba nie damy rady...Dos my przecież idziemy na pewną śmierć!-szepnęłam.
-Chyba się teraz nie wrócisz?!-spytał zaskoczony Dos.
-
-Wrócę się!Nie mam zamiaru polegnąć za kogoś kto Nie jest moim przyjacielem!Nie przekonasz mnie żeby tu została!-powiedziałam prawie krzycząc.
Szybko złapałem Nanę za pyszczek i trzymałem go żeby nie mogła nic mówić
-Shhhh....-Jeszcze nas usłyszą!Trzeba pomóc twojej koleżance...Zostaniemy tu.-powiedziałem zdecydowanie do Nany.
-
*Nie dam rady!*-szybko się wyrwałam z uścisku Dos'a i wybiegłam z lochów pragnąc być jak najdalej stąd.
-
Obudziłam się. Czułam się strasznie. Przytuliłam szczeniaki. Bałam się.
-
Chciałam wyjść lecz nie mogłam. Łzy mi kapały. Przytuliłam szczeniaki.
-
weszłam
-
zobaczyłam wilczycę i podbiegłam do niej - Lajna , co sie stało ?
-
Podniosłam łeb.
-Długa historia. Pomożesz.-wstałam odkrywając szczeniaki
-
w milczeniu pomogłam wstać wilczycy -Mam dużo czasu - powiedziałam
-
____________________
chiodzi o uwolnienie z lochu bo jestem zamknięta
-
weszłam.
- Lajna?- zapytałam rozglądając się po lochach
-
___________
aaaaa...ale jak to ? >.<
-
usłyszałam Śnieżkę . Zablokowałam umysł
-
________________
yyy otworzyć czy coś takiegi. Rozwalić nw
-
________
ale to jakaś klatka jest ? xD
-
Usłyszałam Lajnę i jakieś dziwne ciche piski. Pobiegłam w tę stronę
________________________________________
Łobi manewr obronny :P
Loch.. :P
-
________
Śniezka ... taki odruch xDD aaaa ... to my w lochach jesteśmy xD
-
zobaczyłam Łobi.. chwile potem Lajnę i szczeniaki-demony
_________________________
xD.. Łobi nie wiedziała gdzie jesteśmy
-
____________
hehe
-
________
bo się zastanawiam nada nazwą dla forum ... patrze że coś się dzieje w lochach , jest Lajna , to wbijam xD
-
spojrzałam na Śnieżkę spode łba
-
Piołożyłam się przysłaniając szczeniaki.
-
- co??- zapytałam Łobi
- zaraz cie wyciągnę Lajna.. - powiedziałam i podeszłam do krat lochu..
-
- Więc co teraz - powiedziałam cicho
-
uderzyłam piorunem w kraty .
-
to nic nie da.. trzeba znaleźć klucz- powiedziałam i rozglądnęłam się...
-
-Albo ... - Stworzyłam z kamienia mały kluczyk . Wsunęłam do zamka . Nie pasował . Zaczęłam przerabiać klucz .
-
Połozyłam się plasko. Odsunęłam się w kąt lochu.
-
też dobry pomysł- powiedziałam.- popatrz
wzięłam trochę piasku i wsunęłam do zamka po czym wysunęłam. Pokazał sie kształt..
- dasz radę otworzyć taki klucz?? (pokazałam jej wzór z piasku)
-
-To nic nie da-powiedziałam
-
skinęłam głową . Zaczęłam przerabiać klucz . W końcu znowu włożyłam go do zamka .
-
- watro próbować- powiedziałam do Laj
-
Skinęłam głową.
-
obracałam klucz w lewo i w prawo . Coś kliknęło w zamku i otworzyłam skrzypiące wejście od lochu - już ...
-
- super..- powiedziała i podeszłam do Lajny. - chodź..
pomogłam jej wstać
-
Podniosłam się. Sczeniaki wstały chwiejąc się. Wzięłam je na grzbiet.
-
podniosłam kilka szczeniaków by pomóc Lajnie..- gdzie idziemy?? do ciebie do jaskini??
-
-Okey-powiedziałam
_________________
są tylko 2
-
w milczeniu spojrzałam na wilczyce
-
to chodź- powiedziałam i wyszłam
____________________
teraz mi mówisz??
-
Wyszłam kulejąc.Szczeniaki miałam na grzbiecie.
-
wyszłam
-
Weszłam.rozejżałam się.Było ciemnoT.T
-
Szłam dalej.wszędzie było slychać jak kropelki kapią w kałuże.
-
Wszedł ze spuszczonym łbem. Od kilku dni zadręczał się swoją przeszłością.
Miał sen, w którym śniło mu się jego dawne życie, jego rodzina i on sam.
-
Wtem zaczęły dziać się dziwne rzeczy w lochach, krew zaczęła płynąć strumieniami po ścianach. Kraty zaczęły skrzypieć, jakby ktoś je wykręcał.
Spadło mi coś na łeb, tak mocno walnęło że aż upadłem lecz nie zamdlałem.
Otrząsnąłem się i otworzyłem ślepia, przed którymi pojawiła się postać mojej matki.
Zamarłem i zacząłem się cofać.
-Ty bydlaku! Tak, teraz to uciekasz!!! -krzyczał duch a jej głos niósł się po całych lochach.
*To nie możliwe, to tylko od tego uderzenie tak mi się dzieje, to tylko zwidy!* - myślałem w duchu.Jednak zjawa nie znikała co gorsza miałem wrażenie że zaraz dojdą jeszcze inne.
I tak się stało... Gdy cofałem się nie odrywając wzroku od matki zatrzymałem się tyłem na ścianie.
Wtedy lęk sparaliżował moje mięśnie, nie wiedziałem co robić.
-Zostaw mnie! To tylko moja wyobraźnia! Ty nie żyjesz! - krzyczałem przeraźliwie.
-Owszem nie żyję! A przez kogo?! Przez kochanego syneczka, któremu zachciało się zdrady własnej watahy by stać się złym i wymordować swą rodzinę!
-To nie byłooo tak!
-Tak? No to jak było?!
Zaniemówiłem, chciałem oszukać ducha choć to nie możliwe. Na serio mocno wyrąbało mi tą skałą.
Ni stąd ni zowąd pojawił się mój ojciec i brat.
Wystrzeżyłem kły i rozpoczęła się walka. Rodzicie mieli mi za złe, a ja chyba dalej ich nienawidziłem.
Zadawali mi wiele śmiertelnych ran, przynajmniej tak mi się wydawało (to tylko iluzja) padłem niby martwy od tych ciosów.
-
weszłam...
_________________
Uwaga wchodzę :P
-
chodziłam między lochami... w pewnym momencie zobaczyłam Demona.. i jakieś... duchy...
Schowałam się w jednym z lochów i przyglądałam się.
-
Ocknąłem się a wszystkie te moje rany okazały się tylko iluzją, nic mi nie było.
Podniosłem się i spłoszony zacząłem się rozglądać, duchy znikły... a mnie jednak te straszne wizje przeszłości nie opuściły, zaczęły po moim ciele płynąć dreszcze, chyba strachu.
____________________
Piszę i piszę i nie wiem jak tu teraz zrobić dramat -,-
-
podeszłam spokojnie do Demona.
________________________
Twoja przygoda to teraz wymyślaj :P
-
Przestraszony odskoczyłem od Śnieżki.
-C.coo ty tu robisz? - Zapytałem po czym spuściłem łeb.
_________________
help me, help!!!
-
ja... ym... nic.. chyba- powiedziałam
____________________
ymm. jeszcze nie wiem w czym :P
i najpierw musisz trafić do lochu.. :P
-
Weszła.
-
patrzyłam na Demona lekko zdziwiona... *ciekawe co się tu stało.. i co to za duchy* myślałam
-
Zobaczyły wilki.
-Hay. Co tu robisz?- zapytała Blanki
-
- ymm. hej- powiedziałam do Chrony- sama nie wiem...
-
Weszłam po cichu, niechcąc zdradzić swojej obecności
-
-Zgaduję, że albo lubisz to miejsce, albo nie masz gdzie się podziać- powiedziała i popatrzyła na nieywraźną postać ducha, który przeszedł koło niej.
-
cóż.. lubić to raczej nie.. ta druga opcja- powiedziałam
-
*Przez przypadek głośno rozdeptałam gałązkę*
Oj... - Powiedzialam cicho
-
odwróciłam się w stronę odgłosów.
- haj- powiedziałam do wadery
-
Odwróciła się w stronę hałasu. Zobaczyła ukrywającą się w mroku wilczycę.
-
kim jesteś?- zapytałam wadery
-
-Zapewne Mrok- mruknęła widząc charakterystyczną czarną sierść wadery.
-
może..- powiedziałam
-
Wyszła.
_______
Wybaczcie muszę schodzić. Sayo.
-
_____
pa.
-
Hej - powiedziałam - co tu się wogóle działo?! Co to za duchy? - zapytałam zdziwiona i trochę przestraszona
przepraszam, ze tak długo nic nie pisalam, ale net mi padł >:(
-
Zauważyłam, ze zanim zdążyłam coś wymamrotać wilczyce i duchy zniknęły
...w zamyśleniu wyszłam i ruszyłam w kierunku swojej jaskini
-
________________
Salv mój tez siadł.
-
to.. ja też już może pójdę-powiedziałam i ruszyłam korytarzami w stronę wyjścia.
-
_________________________
Jednak chyba będzie bez histeri bo nw jak zrobić z Demona histeryka.
-
Zanim Blanka wyszła cicho zacząłem mówić, niby cicho ale ona słyszała.
-Nie jestem wcale taki jak myślicie, wcale ludzie nie zabili mojej matki... i pozostałych członków rodziny - mruknąłem i spuściłem łeb do ziemi.
-
odwróciłam się łbem do Demona.
- co?- zapytałam
______________________
el trudno.. zaczynasz pleść od rzeczy... gadasz o zabijaniu a potem się ciągle przepraszam.. itd itp..
panikuj tak jakbyś miał np. zaraz utonąć i gadasz wszystko co zataiłeś.. :P
-
-No to... owszem byłem w zoo ale ludzie nie zabili mojej rodziny, ja.... - nastąpiła dłuższa chwila ciszy - ja ich zabiłem.
-
- nie... w to nie uwierzę- powiedziałam
-
-wiesz co?....-westchnąłem.
-przykro mi ale taka prawda.
-
- nie... to nie możliwe- powiedziałam
___________________
słabo histeryzujesz... :P
-
-Zostałem zdrajcą...
---------------------------------
wiem i temu odpuściłem histerie
-
wbiegłam na chwilę, bo potrzebowała żelaznej kuli z łańcuchem...zdziwiona czyjąś obecnością zatrzymałam się
-
Gdzieś tam kogoś usłyszałem, spojrzałem na Salv.
-
- hej - Powiedzialam i uśmiechnęłam się głupawo
-
- ale.. dlaczego nie powiedziałeś- zapytałam
________________
to ja zacznę histeryzować :P
xD jestem w tym dobra ^^
-
-A wiesz jak w świecie teaktują zdrajców, morderców własnych rodzin?
---------------------
Ok, super
-
- wiem.. chyba.. ale kłamałeś.. przez cały ten czas mnie okłamywałeś- powiedziałam a z oka poleciała łza... wybiegłam.
-
-taa... -mruknąłem i wybiegłem za nią.
-
Chyba przysnęłam...Śniło mi się coś o jakimś morderstwie...
No trudno. Mam co chciałam - powiedzialam i wyszłam zaspana
-
Wszedł.Przeszedł go dreszcz.
Nieciekawe.
-
Weszłam z Ninko na plecach.
-I co teraz?
powiedziałam oglądając szkielety w celach.
-
Nie wiem-powiedział.
Mały będzie się bał-pomyślał Mats.
Zaczął iść prosto.
-
-podę go położe i zaraz wracam powiedziałam i wyszłam na 5 minut.
-
Usiadł.Widział szczury,ale to nie one go martwiły.
Węże.
-
wbiegłam.
-Co tam cię tak zapaczylo?
-
Odwrócił się do niej.
Wąż-powiedział.
Stworzenia budzące grozę.
-
-aha
powiedziałam i wyszłasm
_____________________________
koncze
-
Siedział.
Wąż do niego pełznął.Tak czy inaczej ten nawet nie drgnął.
-
Wbiegłem z ksiągą. Rzuciłem ją w kąt.
-Hej, co się dzieje?-zapytałem.
-
Popatrzył na basiora.
Nic a co ma się dziać ?-spytał.
Wąż był bardzo blisko.
-
Weszłam. Moje kroki roznosiły echo. Byłam niewidoczna. Echo było coraz głośniejsze. Zawyłam.
-
-Już widzę.-powiedziałem mu przez myśli.
Skoczyłem i odepchnąłem daleko małego. Zacząłem warczeć na węża.
-
To tylko wąż-powiedział.
Nadal siedział.
-
-Ale dusiciel!-krzyknąłem w stronę malucha.
Póściłem się do ataku.
Nagle mnie złapał i zaczął dusić.
-Lajna pomóż!!!!!!!!-krzyknąłem, bo usłyszałem wycie.
-
Lajna Lajną-pomyślałem.
Sam skoczyłem na węża i wbiłem mu kły w ciało.
-
Zawyłam. Wszystko się zatrzęsło. Wszystko po spadało. Walnęłam łapą w ziemię. Robiąc schody w dół.
-
Zeszłam po schodach. Schody znikały. Byłam w podziemnych lochach.
-
Wąż mnie rzucił i zaczął dusić małego wilka.
-
Wgryzłem się w węża mocnej.Ten jednak nie zareagował.
----------------------------
Jakiego małego wilka ?
-
Wszystkie lochy się trzęsły jak przechodziłam. Stan z łąki nie przeszedł. Na górze wszystko spadało. Jeden nóż spadając mnie przebil lecz rany nie bylo.
-
weszłam
-
wybiegłem.
-
Wąż puścił i odpełznął.
+Lajna*-pomyślałem.
-
rozejrzałam się
___________
co się dzieje ?
-
Podniosłam łapę uderzając w górę. Co wywołało trzęsienie. Wyjścia zostały zasypane.
-
wyszłam
_______
kończę , pa
-
Warknął.
No tak-pomyślał.
---------------------
Wyjścia twoje czy moje ?
-
Waliłam raz po raz wywołując trzęsienia.
____________________
Wyjścia na górze ;)
W ogóle wszystkie ;)
-
Warknął.
Był uwięziony.Zgnije w lochach i pozostaną tylko kości dla szczurów.
-
Waliłam coraz mocniej. Wszystko się unosiło.
-
Czuł drgania.
Lajna !-warknął.Mogła nie usłyszeć przez hałas i kamienie.
-
Zawyłam. Kamienie spadły z sufitu.
-
Wbiegłem. Wziąłem księgę.
-
Wybiegłem.
-
Kamienie rozbijały się o podłogę jeden za drugim.
Odskakiwał by nie dostać.To by było śmiertelne lub groziłoby długotrwałym kalectwem.
Zawył głośno by uspokoić Lajnę.
-
Zawyłam. Walnęłam najmocniej jak umiałam.
-
Kamienie sypały sie jak deszcz.
-
Zaśmiałam się złowieszczo z podziemi. Echo się rozniosło. Wyrzuciłam kamień wielkości ogra.
-
Wszedłem spokojnie.
- Fajnie tu.. - szepnąłem
Rozejrzałem się.
-
Warknął.Wyjść nie mógł.
Lajna do cholery !-warknął.
-
Usłyszałam małe kroki.
Szybko zabrałam szczeniaka z powierzchni pod ziemię gdzie nikt wejść nie mógł. Waliłam by robić trzęsienie.
-
Warknął.
Nagle zauważył światło.Mały otwór.
Podszedł do niego.Za mały.
-
Rzuciłam kamieniem. Przygniótł on basiora.
-
Wystraszyłem się.
- To ja! Rautt! Książę Pierwotnych! - krzyknąłem wystraszony
-
-Hmmm...ciekawe-mruknęłam
-
Kamień uderzył w basiora.Ten upadł nieprzytomny.
-
- Nie jestem mile widziany.. - szepnąłem sam do siebie
-
Wbiegłem. Pobiegłem do Rautta i Lajny.
-Co ci!-krzyknąłem.
-
-Będzie król szczęśliwy- mrukną duch przeze mnie
-
----------------
Czekaj rzucałaś w niego nie ?
-
_______________
EJ!!!
TU WEJŚC NIE MOŻNA WSZYSTKIE WEJŚCI I WYJŚCIA ZASYPANE!!!!
-
-Syn alphy..bd dobre wynagrodzenie-mrukną
______________
Ratta ja zabrałam a Matsi jest nie przytomny !!!!
-
Leżał.Coś tam słyszał.Jakieś pomrukiwanie.Jednak do jego uszu dostawało się to bardzo słabo.
-
ODWOŁUJE TAMTEN POST.
Wbiegłem. Zacząłem się rozglądać. Zobaczyłem zasypane wyjścia do lochów. Ożywiłem wszystkie skały tak żeby chodziły. Wszystkie się rozeszły.
Wbiegłem do środka. Pobiegłem do Rautta i Lajny.
-Co ci!-krzyknąłem.
-
Zaśmiał się. Wziął worek i wpakował do niego Rautta.
___________________
Nero ty jesteś na powietrzchni a ja z Rauttem pod ziemią ;)
Przeczytaj kilka kartek w stacz ;)
-
--------------------------
Albo jesteś tam gdzie ja albo mi coś się,no...
-
-Oddawaj szczeniaka!-krzyknąłem.
_________
mnie to? :P :P
-
Odebrałem jej worek ze szczeniakiem i wybiegłem.
-
Wybiegł
__________________
dobra tak ja się nie bawię!!!
Idę sę!!
-
________________
jak wolisz
roskręcam sie dopiero
-
Leżał.Otworzył oczy.Widział rzez mgłę.Próbował wstać.Syknał.
Kamień na nim leżał.Nic z tego.
--------------
Foch FOREVER xD
-
_________________
Nero. Zostaw worek ze mną, bo się Lajna fochnie..
-
____________________
mnie to wali
ups...
sorka
-
--------------------------
Ale nie no spoko fajnie się leży xD
-
Wydostałem się z worka i wybiegłem...
-
Osunął z siebie kamień.Wstał.
Zawył.Miał złamany bark.Wyszedł kulejąc.
-
Weszła. Interesujące miejsce. Było tu chłodno i pusto. Oprócz kilkunastu węży, które leżały na posadzce. Usiadła.
-
Weszła.Podeszła do Blue.
-hay...
-
Spojrzała na Sierrę.
-Hay. Czegóż w takim miejscu szuka szczenię?
-
Weszła i rozejrzała się.
-
-Lubię ciemne miejsca...takie jak te...fajnie tu jest-rozejrzała się zauważyła scar
-hey scar
-
-Hej...
-
Popatrzył na Scar. Coraz więcej wilków z Pierwotnych.
-Podobno Pierwotni to dobre wilki, a widzę, że lubicie przebywać w ciemnych miejscach - wymruczała.
----------
Pozamykam was w celach! O<
-
-ja tam się nie czuje na pierwotną...
-------
a ja mam ze sobą linę xD
-
-Czyżby dobroć i uprzejmość się znudziły? - popatrzyła rozbawiona na Sierrę.
-----
Ja też ;3. Ale musisz mieć kupioną w sklepiku linę, żeby jej używać xD
-
-jak widać...-mruknęła
---------
uzywana tez moze byc ×3
-
-Zamierzasz się przenieść? A twoja rodzinka? - zapytała z jeszcze większym rozbawieniem.
-------
Nie. Musisz ją kupić. A ty nie kupowałaś tylko masz tą, którą byłaś związana przez Karo i Laj.
-
-nie zamierzam...ale kiedyś...może...
z/w do 15 min
-
-Córka Bethy taka nieposłuszna. Ciekawy przypadek. Zazwczaj ptomstwo przywódców jest zawsze takie miłe, grzeczne i sympatyczne - ziewnęła.
-
-zazwyczaj...ja może zła nie jestem...ale grzeczna...nie to nie dla mnie,wolę być buntowinczką
jj
-
Usiadłą
-
-Witaj w klubie - burknęła. Wstała i zaczęła przechadzać się po lochach.
-
oparła się o szkielet ,lecz ona nie wiedzała że to kości.
-
Zatrzymała się przy jednej celi.
-Mrah, takie stare, ale dobre, szkoda, że nie używane, byłaby zabawa.
-
Rozejrzała się i westchnęła. Ruszyła wzdłóż celi.
-
odwriciła się.
-aaaaaaaaaaaaa!-piszczała-czekajcie
-
Popatrzyła na Sierrę.
-Odkryłaś kości? Huh, podejdź tu do mnie.
-
Spojrzała na Sierrę i obruciła oczami.
-
Weszła do jednej z celi.
-A ty Scar, czemu taka cicho jesteś?
-
-A co mam się drzeć? Zawsze jestem cicho.
-
-Ja nie mówię byś się wydzierała. Nic nie mówisz, a to jest... hm. - uśmiechnęła się przymilnie. Miała rzed sobą księżniczkę WP i łowczynię. Ciekawe się zapowiadało.
-
-A to jest...? -zaczęła krążyć wokół wadery.
-
-Nic - powiedziała tylko. Obserwowała Scar.
-
-To dobrze. -mruknęła i ruszyła wzdłuż korytarza.
-
Ruszyła za nią, niczym cień. Trochę z nudów, a trochę ot tak, dla zabawy.
--------
Dawaj jakieś obce wilki, które porywają księżniczki xD
-
-Musisz za mną iść?
Wut? xD
-
-Tak - padła krótka odpowiedź.
---------
Albo łowczynie. Bo tak nudno jest na razie xD
-
Westchnęła idąc dalej
TO dawaj. >:3
Skoro mają mnie porwać to ty pisz. xD
-
---------
Nie, ja nie umiem pisać xD
-
Ja też nie! xD
-
Szła za Scar. Gdy przechodziła koło cel zobaczyła, że w jednej coś jest Przystanęła. Istota wyskoczyła z celi i bez żadnego ostrzeżenia skoczyła na Scar.
---------
Proszę! xD
-
Zaczęła się szarpać z basiorem.
Dziękuję xD
-
Patrzyła na Scar. Zobaczyła tylko, że atakuję ją ogromny wilk, ale nie atakowała sama. Było za ciemno i nie mogła rozróżnić, który wilk jest który.
-------------
Spoko xD
-
No wiesz co dzięki. xD
-
Wszedłem
-
Próbowała się uwolnić, ale była łowcą, więc siła nie była jej mocną stroną.
-
Zobaczyłem scar którą atakował wilk. Odrazu skoczyłem na niego i wbiłem mu pazury w grzbiet.
-
Zauważyła basiora, którego już kiedyś widziała. Gdy tamten osłabił drugiego udało jej się uwolnić.
-
Wyszedłem.
-
Wybiegła
-
Wyszła.
-
wyleciala niczym pocisk.
-
Wbiegłem i cichutko dysząc zacząłem zbierać pajenczynki..Jedna po drugiej ..
-
Wybieglem..
-
Wnieśli mnie i rzucili ot tak sobie. Ciemność zalewała ten loch. Leżałam tak nie przytomna i odrętwiała. Zaczęłam się trząść. Warknęłam. Otworzyłam gwałtownie oczy.
-To ty! Zostawcie mnie! Won z stąd!-krzyknęłam.
-Tak to się witamy?-powiedział jakiś on. Podszedł do lochu. Ujrzałam jego pysk. Cały był we krwi a jego dawne błękitne oczy lśniły czerwonym kolorem. Było czuć krew. *Znów zabił... znów*-pomyślałam przerażona. Nie chciałam tu być. Chciałam być tam. Na łące.
Nie chciałam go widzieć. Próbowałam rozerwać sznur nie wyszło. On zaczął mówić do mnie. Ja zupełnie tego nie słuchałam. Usłyszałam tylko ostatnie dwa zdania:
-....Albo zginiesz albo będziesz miała problem przez całe życie. Sumienie Cię zadręczy i w końcu sama się zabijesz-powiedział swym ciężkim głosem. Do oczy napłynęły mi łzy. A jego oczy zalśniły jeszcze mocniejszą czerwienią....
-
Wbieglem spokojny jednak w moje oczy były przepelnione strachem ...
-LAJNA ,LAJNA -krzyczałem za nia ..
-
Jego wzrok sparaliżował mnie. Nie potrafiłam się ruszyć. Tylko się trzęsłam. Bałam się. Niestety ja nie usłyszałam krzyku a oni tak. Kilku (4) pobiegło tam. On tak wlepiał we mnie wzrok. W końcu otworzyli drzwi. Wbili mi strzykawkę i wpuścili coś*. Ja dalej leżałam skulona. W końcu oni wyszli z lochu a on wszedł i zaczął gadać.
/Po Chwili/
Nic nie usłyszałam. Czułam tylko wonie. Wyczułam Arsera....
_________________________
*Lek ich formuły. Zabiera moce na czas 1 dnia.
-
Biegłem ile sil w łapach ,szukając Laj i tych nieznanych wilków..Miałem nadZieje ,ze nic jej nie jest..
-LAJ,LAJ-krzyczałem..
-
Po krótkim czasie. Basiory potężnej budowy dobiegli do Ari'ego. Wyszczerzyli kły gotowi do walki. Napięli mięśnie.
-Nie no... Problem mamy... Załatwimy go?-burkną jeden z nich
-Nie ma sprawy...Ale zobaczymy co zrobi...-powiedział 2
-Zaprowadźmy go do niej zobaczy się dalej może będzie z niego pożytek.- Przemówił raczej największy z nich. Zaczęli się niebezpiecznie do niego zbliżać.
W Lochu:
Leżałam przestraszona. Zacieśnili linę i dołożyli dwie.
-Co wy chcecie zrobić?!-krzyknęłam
-
- No tak ...Znowu natrafiłem na debili-powiedziałem uśmiechajac się szeroko i zsyłajac gorącą lawe na basiorów ..
-
Burknęli coś. Stanęli na ścianach. Jeden zeskoczył za Ari'm i złapał go mocno za kark. Drugi złapał go za tylne łapy a 3 za przednie. Ostatni z nich uderzył go w ten sam punkt* co mnie.
Loch:
-My nic.. To tylko zabezpieczenie-powiedzieli
-Zaraz wrócą tamci i już...-zaśmiali się.
Podkuliłam ogon. Warknęłam. Kashun wyszedł z lochu bezczelnie się śmiejąc. Zostawił otwarty loch. Rozejrzałam się.
/chwilę potem/
Basiory w końcu przyniosły Ari'ego. Rzucili go koło mnie. Zaczęłam płakać.
-Tylko nie to! Nie on!-krzyknęłam przez płacz. Podeszli i go związali. Wstrzyknęli mu to co mi wcześniej. Zatrzasnęli loch z hukiem.
___________________
* Jeśli uderzą Cię w przysłowiowy 'punkt' od razu tracisz przytomność.
-
Obudziłem się od razu i zacząłem warczeć na cały głos ..
- Wy idioci powaleni puszcajcie nas ,bo inaczej po pysku -darłem się ,wstajac na równe łapy..Wyszczerzyłem szeroko kły..
-
-Królewicz się obudził? -zaśmiali się bezczelnie.
-No to się pobawimy-mruknął jeden. Zamknęłam oczy. Nie chciałam na nic patrzeć. Tylko się bałam. Bałam....o rodzinę. Ja to ja... Ale oni... Łzy ciekły strumieniem bez woli. Nie miałam szans. Rozmyślałam tylko co oni kombinują. Cała się trzęsłam. Usłyszałam tylko warknięcie i otwieranie starych drzwi do lochów. Chciałam uciec stąd jak najdalej.
_____________
Ps: jesteś związny xD
-
-Chcesz w pysk ,zaplchnony kundlu -warkłem wkurzony wyszerzajac kły jeszcze bardziej ...Tak jakbym dostał wcieklizny..
-
-Zabawa... Masz zrobić co każemy ale dostaniesz...Ty i ona-warknął.
-Uderz ją... śmiało..-warknęli robiąc chytre miny
-
-Co ?? Można jasniej ,bo nie rozumiem idiotów -warkłem ..
-
-Uderz ją...-warknęli-Chyba że jesteś taki głupi, że nie rozumiesz..
-
-Chyba cię pogieło ..Na serio idiota z ciebie gorszy niż ja -prychnałem ..
-
-Ojoj-mruknęli beszczelnie. Jeden otworzył loch. Jeden z tych co byli wcześniej po Ari'ego złapał go. Mnie przetrzymał drugi. Uderzyli mnie w pysk na jego oczach. Potem walnęli jego.
-
Przejechałem mu pazurem po pysku po czym kopnąłem go w brzuch z całej siły..
-
-Opierasz się?-warknął. Złapał go i rzucił nim o kraty.
-Nie!-krzyknęłam. Postałam ponownie w pysk.
-
Wstałem na równe łapy ,krwawiąc ..Rzuciłem się na basiora wgryzajac mu się w szyje ..
- Tak -warkłem z poza zaciśnietych kłów..
-
-No dobra... Sam tego chciałeś...-Złapali mnie i wynieśli do innego lochu. Do lochu obok.Rozwiązali mnie. Przylazł tam jakiś jeden taki dziwny. Odskoczyłam w kąt.
-Patrz co on z nią zrobi-zaśmiali się. Reszta się wycofała a basior padł. Nie walczył. Dał się zabić.
-
-Zabije was -wykrzyczałem atakujac basiora kolejnego basiora ..
-
-Za krat se rób co chcesz-warknęli.
Basior zaczął się zbliżać. Odsunęłam się głębiej w kąt. Zamachnęłam się łapą. Ten uskoczył.I zamachną się.W trafił. Zachwiałam się i straciłam równowagę. On to wykorzystał i mi przyłożył z całej siły.
-
-Zostawcie ja -wykrzyczałem uspokajając się i usiadłem na ziemi ..
-
Zaśmiali się.
-Teraz ona poniesie karę za twoje czyny-burknęli. Przęłknęłam ślinę. Poczułam tylko ból. <gwałt>
-
Wpadłem w furie ..Zacząłem płąnąc od środka ,a z mojego ciała zaczeły się wydobywać czerwono żółte plomienie ...Oczy mi poczerwieniały ,a bariera ,ktora nas od siebie odpychała rowaliła sie w mrugnięciu oka ..
-
Basior przestraszony uciekł. Ja tylko drżłam leżąc na ziemi.
-
Padłem na ziemi wkurzony i podbieglem do Lajny stajac na warcia by nikt jej już nie skrzywdził..
-
Podniosłam się i uciekłam w kąt. Popłakałam się.
Oni śmiejąc się uciekli.
-
-Poczekaj -wykrzyczałem ruszajac za nimi ...
-Teraz uciekaćie! -wykrzyczałem rzucajac się w pogoń..
-
Skuliłam się w kąciku płacząc. Cała się trzęsłam.
Basiory zniknęły gdzieś wybiegając którąś drogą....
-
-Tchórze-wykrzyczałem wracajac do Laj ..
-
Czułam się okropnie. Panika.... Strach... i ból. To wszystko czułam w jednym momencie.
-
-Laj ,laj jak się czujesz?-spytałem opanowany..
-
Podniosłam wzrok.
-Strasznie-wydukałam cicho
-
-Nie zostawie tego tak ..Musi za to zaplacić -warklem..
-
-Nie zostaw ich... Nic chcę powtórki..-powiedziałam
-
-Będziesz bespieczniejsza wtedy ,kiedy się ich pozbędziemy -wymamrotałem przytulając ja ..
-
Przytuliłam się do niego mocno. Nadal się trzęsłam.
-
-Chodzmy stąd ..To nie jest bezpieczne miejsce-wyszeptałem..
-
Bez żadnego sprzeciwu wstałam.
-
Pomogłem jej i razem wyszliśmy ..
-
Wyszliśmy
-
Huheue to teraz gdzie idziemy xD ?
-
______________
Ja nie wiemmmmm >.<
Prowadź!
-
Dlaczego ja xD
-
_________________
No bo.. no bo... ja ostatnia to robbiłam!
-
Wleciała żywo.
-blee...wszystko obślizgłe i zimne-pomyślała głośno z obrzydzeniem do sb
-
Wylądowała z poślizgiem uderzając w mokrą brudną ścianę.
-
Weszłam drepcząc wesoło.
-
Podniosła się i otzrepała.Zauwazyła Lajnę
-hej...mamo-zdziwiła się obecnością Lajny
-
-Cześć Skarbie. Co ty tak tu sama siedzisz?-zapytałam się z uśmiechem
-
-Lubię...nudzę się -machnęła ogonem,po czym usiadła.
-
-Już taka mała nie jesteś. Jeszcze trochę i już będziesz dorosła-powiedziałam z powagą
-
-Taa...ale i tak nie będe miała rozumku-powiedziała luzacko
-
Pokręciłam łbem ze śmiechem.
-
Usłyszała pisk.Wstała.Była czujna.
-
Rozejrzałam się. I siadłam spokojnie.
-Pewnie jakaś mysz-powiedziałam
-
-nie...to nie musza..-ruszyła powoli w głąb lochu.
-
-Spacerek-mruknęłam. Wstałam i podeszłam do Si.
-
-Ta...spacerek-mruknęła
-
Popatrzyłam przed siebie.
-Coraz ciemniej się robi.
-
-Przydała by się świeca...-popaczyła na Lajnę
-
-Niech będzie-powiedziałam. Wysłałam spore ogniki na przód.
-
-Dzięki-ruszyła pewnie na przód gwiżdżąc jak słowik
-
-Jakoś nie chce mi się iść-powiedziałam. Wyczarowałam latający dywan.
-Lecisz?-zaśmiałam się
-
-Wolałabym lecieć na skrzydłach,ale mogłoby zgasić płonienie...więc polecę dywanem-wsiadła na dywan
-
Weszłam na dywan, a ten zaczą się poryszać do przodu.
___________
spd bay
-
-----------------------
*wali głową w klawiaturę* yilth8id7 bay
-
-eee...-dorysowała na łapie zegarek-...mamo patrz jak późno...musze lecieć...pa-wyleciała szybko
-
Wzruszyłam ramionami i wyszłam.
-
Wszedłem. Nie wiem dlaczego tu przylazłem, może dlatego żeby mieć spokój i pozwiedzać... Szedłem
wolnym krokiem..
-
Usłyszałem jakiś szmer, nie przejmowałem się tym.
-
Usłyszałem kroki które słychać było za mną... Odwrocilem się i zobaczyłem jakiegoś wilka, który udrapał mnie w oko, skoczyłem na niego i złapałem za kark. Ścisnąłem szczękę i go zabiłem..
-
Wyszedłem...
-
Weszła. Dawno nie łaziła po takich mrocznych miejscach. Wydaje się, że 'zmiękła' odkąd poznała Ian'a. 'Ciekawe, gdzie teraz się podziewają..' - pomyślała. Uśmiechnęła się lekko i zaczęła łazić. Usłyszała jakiś szmer, jednak nie przeraziła się. Nie szła szybko, bo była jeszcze trochę zmęczona po ostatnich wydarzeniach. Spacerując tak spoglądała na różne cele. Nie były ładne, śmierdziało tutaj. Waderze to nie przeszkadzało, bo się przyzwyczaiła do wielu nieciekawych czynników. Po chwili przystanęła i westchnęła. Miała ochotę wypróbować kilka swoich nowych mocy, ale nie było żadnego wilka, aby go oczarować SS (Syrenim Śpiewem). Mruknęła coś pod nosem i nadal łaziła. Przymrużyła oczy i przez ścianę ujrzała wiele korytarzy.
- Widać, że wielkie są te lochy.. - mruknęła. - Trudno, mam wiele czasu. Według nich pewnie jeszcze śpię w pałacu...
Podeszła do jakiejś celi. Stanęła chwilę i zaczęła się jej przyglądać.
-
Wszedł i szedł z nosem przy ziemi, na łące znalazł jakiś ciekawy trop który go przyprowadził aż tu. Szedł i szedł myśląc tylko o tym, co to... czyj to trop? Bo jeszcze na taki ie trafił a nawet jeśli to nie pamiętał.
-
Usłyszała coś. I znów ucho się zaświeciło. Jednak nie chciało jej się odwracać i patrzeć kto to. A może jednak był to ktoś nieznany? Łaziła po korytarzach, mając nadzieję, że ten ktoś szybko sobie pójdzie. Wytężyła wzrok i rozejrzała się. Tak, to był Demon. Zwolniła nieco kroku, bo nie widziała sensu, żeby iść szybko. Spoglądała na cele. Usiadła chwilę przy jakiejś ścianie, bo była zmęczona. Ziewnęła tylko i nastawiła uszy.
-
Czuł znów kogoś znajomego w pobliżu ale szedł dalej, teraz najważniejszy był trop a nie jakieś tam pogaduchy. Szedł wciąż z nosem przy ziemi, zmrużył nawet lekko oczy by swoje zmysły, jego umysł skupił się tylko na zmyśle węchu. No i tak się skupił, że walnął łbem w ścianę.
Oszołomiony cofnął się o krok.
-Ale jak to tak! Przecież trop ewidentnie prowadzi wprost do ściany - powiedział sam do siebie i znów przyłożył nos do tropu, no ake nic się nie zmieniło, jak nic trop wszedł w ścianę.
*A może jest tu jakieś ukryte przejście?* pomyślał i zaczął szukać w murze jakieś wtyki uruchamiającej ukryte przejście.
-
Podniosła się. Odpoczęła trochę i zaczęła łazić po lochach. Ujrzała Demona.
- Tarcza.. - mruknęła i nie było jej ani widać, ani czuć. Łaziła sobie po lochach, kiedy coś przykuło jej uwagę. Pojawiła się i zaczęła iść tropem, bo wyczuła coś. Wydawało jej się, że coś za nią szło. Szła dalej, w końcu nadepnęła na jakąś zdechłą mysz. Zrobiło jej się słabo, ledwo co nie zemdlała. Jednak szła dalej. Nadal wydawało jej się, że coś szło za nią. W końcu doszła do jakiegoś wielkiego pomieszczania. Stanęła jak wryta, widząc, co jest w środku. Miała ochotę się wycofać, jednak łapy odmówiły jej posłuszeństwa.
-
-Ha! - okrzyk triumfalny wypadł z jego gardła, gdy wreszcie jedna z zimnych, wilgotnych cegiełek się wsunęła pod naciskiem jego łapy. Głuchy zgrzyt i kamienny kawałek ściany zaczął się podnosić, tworząc wejście przesiąknięte mrokiem.
*Wchodzić czy nie?* zastanowił się i nie martwiąc się ryzykiem, że może się już nie wydostać, że może do własnego ślubu nie dożyć, dorosłości wnuka i kilku innych ważnych spraw, zrobił pierwszy niepewny krok w stronę ciemności. Jednak gdy już postawił łapę, zadecydował, że wchodzi poszło dalej jak po maśle. Przebrnął przez wejście. Zaraz gdy był już w ciemni, mur za nim opadł na swe miejsce, odcinając go od jakiegokolwiek nikłego światła.
*Yhym, to teraz będę spacerował w mroku?* pomyślał oczywiście zbędnie, bo jakżeby to tak po ciemku w obcym miejscu. Wiele razy był w lochach ale tu nigdy nie trafił i to jeszcze przez dziwny trop. Otoczył siebie tarczą - tak na wszelki wypadek, w końcu trzeba się o siebie troszczyć, o swe zdrowie... w końcu nie mogło mu się coś stać, nie zrobiłby tej przyjemności pozostałym wilkom.
-Golau - powiedział cicho a przed nim pojawiło się światełko, w sumie nie wiele oświetlające tą ciemnię, ale zawsze coś.
Przed sobą ujrzał dłuugii... czarnyy tunel i nic poza nim. Z sufitu ściekały jakieś krople, dziwne bo ani to ścieki ani krew... woda też nie... kij wie co to było. Dotknął to łapą i to było jakieś takie maziste, glutowate, bezwonne.
-Cholera, co to za tunel? - zastanowił się i zaraz potem usłyszał jakiś szum, jakby coś sunęło po wilgotnym murze. Zjeżył sierść i warknął gardłowo, jednak chyba zbędnie gdyż nic go nie zatakowało.
*Dobra, a co z tym tropem?* przypomniał sobie nagle o nim i zaczął szukać tego dziwnego śladu, jednak tu nic nie było.
-Cholera nie ma! - oburzył się tym i się cofnął do muru przez który przeszedł, szukał jakieś wtyki lecz nic, nic nie chciało poruszyć muru.
-Otwórz się! - warknął lecz i to nie pomogło, próbował nawet i czarami, siłą... nic... znów szukał jakiegoś tajnego sposoby na otworzenie drzwi lecz nic.
*A może to zadziała* wpadł na genialny pomysł.
-Sezamie otwórz się! - nie działa.
-Oooo wieelkii sezamie, otwórz się! - i po raz kolejny nic. Teraz już dotarło do niego iż tędy to on już nie wróci, chociaż jeszcze jeden sposób.
-HALLOO!!! TY TAM WILKU SŁYSZYSZ MNIE! HELP MI!! - zaczął drzeć się na całe gardło. Usiadł i czekał dość dłuższą chwilę a czyjąś pomoc, jakąś oznakę życia z drugiej strony. Minuty mijały a on się tylko bardziej niecierpliwił, uznał, ze tamten ktoś już sobie dawno poszedł (no masz tarczę to jak mam wiedzieć czy jesteś?) więc nie czekając tu do *** śmierci, ruszył w głąb tunelu.
-
Usłyszała jakiś gruchot. Cofnęła się, bo nie wiedziała co to było. A było tu ciemno. Zaświeciła sobie oczy i zaczęła iść. Oglądała wszystkie cele od środka, bo miała swą moc. Ujrzała jakąś cegiełkę wystającą. Podeszła do niej, o mały włos nie zabijając się po drodze. Nacisnęła ją i ujrzała... ciemność?
- No do jasnej anielki, wszędzie ta ciemność? - burknęła pod nosem, ta ciemność lekko ją wkurzała. Zaczęła iść przed siebie, bo chciała zobaczyć, co tam było. Na ścianach była jakaś maź, jęknęła pod nosem. Znów depła na zdechłego, tym razem, szczura. Pisnęła, bo nie wiedziała co to było. Szła nadal przed siebie, po chwili przystanęła, bo o dziwo nadal była zmęczona.
-
Szedł i szedł aż w końcu nie zauważył, że brak już podłogi i wpadł do jakieś dziury.
-
Usłyszała coś.
- E.. Halo? Ktoś tu jest? - spytała powietrza.
-
*Super, nie ma to jak śledzić nieznajomy trop, wejść do ukrytego tunelu i wpaść do pułapki, no świetnie* wkurzył się sam na siebie, czy też na swoją głupotę. Zamiast się wycofać to ten musiał pchać ten swój ciekawski pysk wszędzie, lecz cóż takie życie, taki już był i nic tego nie chciało zmienić.
-I fyny - powiedział i tym razem magia chciała zastrajkować, lecz się bardziej wysilił i jakoś to wyszło, że znów był 'na górze' wiedział, że zanim nie ma nic prócz zamkniętego tunelu więc szedł dalej przed siebie.
Tak jak 'jego' obcy trop zaginał nagle walnął go w nozdrza jakąś taką dziwną siłą.
-Co to jest?!
-
- Haloooo? Jest tu ktoś?? - mruknęła, idąc praktycznie za Demonem, ale kawałek od niego dalej.
-
Szedl i szedł i dopiero teraz do niego dotarło iż jest głuchy. Wcześniej słyszał jakiś szmer, jakby coś sunęło po murze, swój głos jak mówił właściwie sam do siebie, stukot przydługawych pazurów o murowaną posadzkę, a teraz nic!
*O cholera, ja ogłuchłem! * pomyślał i oparł się o ścianę zszokowany tą wiadomością.
-
W końcu ujrzała Demona.
- No witam, witam! - powiedziała do niego i podeszła troszku.
-
-Aa! -wrzasnął i odskoczył od Karo, wgl nie słyszał jak się zbliża, a patrzeć też nie patrzył więc tak znienacka się zjawiła, już myślał, że to jakiś potwór.
-Karo, nie strasz - powiedział już spokojnie, wgl nie zauważając, że ona coś mówiła, nnajwidoczniej słuch mu nie wrócił.
-
Spojrzała na Demona.
- Wszystko ok?
Vernuan, nas nie widać.. jesteśmy w tunelu :p
-
-Hę? - spojrzał na nią pytająco... coś tam pyskiem ruszała nic nie mówiła.
_________________________
ukrytym tunelu, zaśluzowatym xD
-
Przed jego oczami pojawił się napis z ognia "Wszystko ok?'.
-
Przeczytał ognisty napis i usiadł.
Westchnął i sam stworzył jakiś świetlisty napis 'nie słyszę', po czym zrobił zmartwiony wyraz pyska.
-
_______________
OMG! Jaki długi post Demon!
-
_________________________
hah tylko jeden
-
Spojrzała na Demona. Rozważała przez chwilę, czy nie walnąć go cegłą w głowę.
Cegła dobra rzecz ^^
-
'Nie!!!' stworzył napis podejrzewając co tam myśli, jej wzrok zdradzał wszystko, i to co knuła...
-
Pokręciła łbem.
*Co Ci się stało? Walnął Cię kto?* - stworzyła napis.
-
'Nie wiem, idę stąd' napisał i pomyślał zaklęcie, które go stąd przeteleportowało gdzieś tam. (wyszedł)
-
Mruknęła coś i wyszła.
-
Wszedłem. Nudziło mu się więc szedł korytarzem.
-
Wszedłem ciekawy tego miejsca. Zacząłem iść przed siebie.
-
Nagle wyczuł zapach wilka. *Mrok* pomyślał. Wyszedł zza ściany. Obserwował bacznie wilka. Nie ufał mrokom. Wyszczerzył kły był w każdej chwili gotowy do ataku. Jego pomarańczowe futro się zjeżyło.
-
Przystanąłem, ktoś tu był. Zacząłem powoli iść przed siebie.
-
Bez najcikszego dzwięku, poszedł za wilkiem. Dalej miał kły na wierzchu.
-
Odwrocilem się i wskoczyłem na wilka powalając go na ziemię
-Szpiegujesz mnie?
-
Przewróciłem wilka.
-Nie.-warknąłem.
-
Wstałem.
-Jesteś z pierwotnych...
-
Moje kły schowały się, a ja trochę byłem spokojniejszy.
-Tak. A co?-spytałem.
-
-Nic, czego tu szukasz?-nie spuszczałem wzroku z niego
-
-Nie można się przejść?-spytałem spokojnie.
-
-Myślałem że dla pierwotnych, to nie te klimaty...
-
-Każdy tak myśli, ale niektórzy są inni.-uśmiechnąłem się.
-
-Dobra, ja się zbieram...-wstałem i ruszyłem ku wyjściu. -Jak masz na imię?-dodałem
-
Poszedłem za wilkiem.
-Nero, czyli Czarny.-powiedziałem.- A ty to?
-
-Yuki...
-
-Miło mi.-powiedziałem.
-
Spojrzałem na basiora i wyszedłem.
-
Wyszedłem
-
Szedł długim korytarzem wzdłuż cel, ostrożnie badając drogę. Betonowa podłoga pokryta liniami pęknięć była mokra od strumyków i kałuż substancji, które lepiej że pozostaną bliżej nieokreślone. Omijał je jak dzieciak omijający pęknięcia na chodniku. W jego głowie rozległo się brzęczenie, miał wrażenie, że coś niewidzialnego go obserwuje.
-
Kilka długich godzin spacerował po tych lokach, aż w końcu przypomniał sobie o pewnej sprawie i wyszedł.
-
Wszedł.Otaczała go czerwona,gęsta mgła i z każdą kolejną godziną Razer wydawał się coraz mniej przypominać wilka.Jego sierść ciemniała.Sam kształt ciała również się zmienił.Łapy stały się dłuższe,a pazury ostrzejsze.Sierść zrobiła się natomiast krótsza.Kręgosłup lekko wygiął się w łuk.Pysk stał się bardziej podłużny.Szedł nietypowym chodem,a jego głośnie sapanie rozlegało się po całych lochach.Rozglądał się wyraźnie czegoś szukając. Może szukał Marvela i zamierzał dokończyć robotę? Równie dobrze mógł szukać Rachil bo to głównie na niej chciał się odegrać.Podążał przez ciemne korytarze i przeszukiwał co jakiś czas cele,w których za każdym razem znajdował jedynie martwe szczury,kości i inne zbędne śmieci.Robił przy tym niemały hałas,a za każdą nieudaną próbą znalezienia czegoś wartościowego niszczył zardzewiałe kraty krzycząc.
-
________________________
Boje sie tego *-*
-
-Popełniłaś błąd...-szepnął wilk.Jedynie te słowa wypowiadał.Wydawał się zupełnie nieobecny,jakby jego umysł zatrzymał ostatnie wspomnienie w jaskini Rachil i powtarzał ostatnią wypowiedź,którą wypowiedział wolną wolą. Podczas potyczki odniósł poważnie rany zadane przez mistrza szamanów,ale zostały one wyleczone w mgnieniu oka.Nie czuł chłodu i wilgoci panującej w lochach.Krążył w nich od paru godzin i nadal ich nie opuścił.
-
wleciała w poszukiwaniu Brata przetrząsnęła już prawię całą okolicę a trop prowadził tutaj.
-
Nagle znajomy zapach zaczął unosić się w powietrzu.Zapewne należał do Rachil.Wilk niemal od razu zaprzestał wszelkich czynności i stanął nieruchomo.Zamienił się w czerwoną mgłę,która przylegając do murów powoli przemieszczała się po wszystkich komnatach i korytarzach.
-
powąchała powietrze po czym syknęła wściekle
nagle wybuchła w kilka milionów niteczek i rozproszyła się dookoła zamku tworząc rodzaj sieci.
-
Teraz był pewien co do przynależności zapachu. Rachil już wiedziała o jego obecności,więc zmienił się ponownie w wilka,a raczej już w stwora wilko-podobnego. O dziwo nie był zaskoczony obecnością wadery.Wiedział,że prędzej czy później będzie go szukać i wszystko układało się według jego planu.
-
nitki stworzyły istną burzę zaczęły owijać się wokół siebie
wyglądało to tak jakby na ziemię schodziło tornado.
kilka metrów przed basiorem znowu się rozszczepiło łapiąc go w żelaznym uścisku
każda niteczka gdzie indziej owijały się wokół grzbietu unieruhamiały poruszanie pyskiem itd.
-
Starał się wydostać poprzez zamianę w mgłę,lecz w jakiś sposób nici zablokowały tą umiejętność.Nie był przerażony.Na jego pysku widniał złośliwy uśmiech.Chwilę później ze starych,wilgotnych cel zaczęły wychodzić szkielety.Od najdrobniejszych szczurów po szkielety wilków.Niektóre z wilków trzymały broń,którą zginęły podczas dawnych egzekucji.Później ze ścian zaczęły wyłaniać się cienie i naśladowcy.
-
niektóre nici z siatki otaczającej zamek przerywały się i wybijały stworzenie narażając sieć na przerwanie i atak z zewnątrz.
tymczasem nici oplatające razera zaczęły płonąć.
-
Razer zaczął krzyczeć z bólu,gdy poczuł na swoim ciele płomienie.Wściekle próbował się uwolnić z uścisku nici.Cieni i naśladowców było coraz więcej. Z każdą kolejną chwilą z murów i podłogi wypełzały bardziej paskudne bestie niż przedtem. Nie trzeba było długo się namyślać,aby odkryć,że w pobliżu jest gniazdo.To była zasadzka,gdyż właśnie w tej chwili Rachil swoją mocą rozwścieczyła wszystkich jego lokatorów,którzy teraz zamierzali pozbyć się intruza.
-
kilka nici ustąpiło zrywając się z Razera inne przestały atakować i cofnęły się z powrotem do siatki zostawiając wielki okrąg w kształcie lejka nagle na nibie rozbłysło światło i gigantyczny promień niebieskiej energi przeciął zamek na pół błąkał się to tu to tam zabijając masy potworów
-
Światło.Jedna z najpotężniejszych broni przeciwko cieniom.Mrok był idealnym miejscem na atak,lecz ta wadera musiała wszystko zepsuć.Rozbłysk światła był widoczny prawdopodobnie nawet kilka kilometrów dalej.Na basiora również energia zadziałała,lecz był w ciele wilka,więc jedynie na chwilę oślepł.Ponownie zaczął się szarpać.Nagle gdzieś na zewnątrz słychać było trzaski,jakby łamanych drzew i pękającej ziemi.Olbrzymie cieniste macki objęły sieć,która znajdowała się dookoła zamku.Głośne pomruki zagłuszały nawet wrzaski umierających cieni.Coś wielkiego i bardzo niebezpiecznego znajdowało się pod Zaginionym Królestwem.Czyżby była to "królowa" tego gniazda? Wyglądało to tak,jakby chciała zrównać z ziemią całą okolicę wraz z dwoma wilkami.Ich walka zakłóciła jej spokój.Z ziemi wystawały jedynie macki,a reszta ciała znajdowała się prawdopodobnie głęboko pod ziemią.
-
liny puściły częściowo Razera sieć się rozpadła formując coś przypominającego wielki miecz na chwilę wydawało się że słońce zgasło liny utworzyły rodzaj gigantycznej włóczni która pod wpływem rozpędu zniszczyła kolejne części zamku i zagłębiła się w ziemie
po chwili było słychać wybuch ryk i całe miejsce zalało światło niczym po wybuchu bomby atomowej
z płonącej na niebiesko dziury wyłoniła się szara wilczyca której oczy płonęły błękitnie uśmiechnęła się do basiora -dobrze to przemyślałeś
chociaż myślisz że nie pokonam takiego syfu? od wieków się tym zajmuję zjeżyła sierść
skoro zabiłam to coś z łatwością zabije to co siedzi w tobie.
zgadzasz się? czy znowu będziemy się kłócić?
-
Wadera przełamała ostatnią linię obrony.Wszystkie pobliskie cienie zginęły.Zszokowany patrzał,jak
Rachil zabija królową i niszczy całe gniazdo z którego czerpał moc.Kształt ciała basiora zaczął
się zmieniać.Pazury stawały się krótsze,a pysk bardziej wilczy.Tracił siłę,lecz nie zamierzał pozwolić
szamance wygrać tej walki.Czuł,że na jego ciele znajduje się aż o połowę mniej nici.Łapa była z nich uwolniona,
więc machnął nią kilka razy czarując.Pojawił się w niej miecz bardzo podobny do Czarnego Miecza,ale w każdym razie inny.
Przeciął nim błyskawicznie resztkami mocy nici i uwolnił się.Z początku wyglądało to tak,jakby chciał się wycofać,gdyż wykonał
kilka kroków w tył,lecz wiedział,że mistrzyni szamanów prędzej czy później go odnajdzie,więc ucieczka nie była jego pomysłem.
Przez zniszczenie gniazda zaczynał tracić kontrolę nad wilczym ciałem i Razer próbował pozbyć się lokatora ze swojej głowy.
Podczas tej cichej wewnętrznej walki spojrzał waderze w oczy z chytrym uśmiechem.Uniósł miecz i chwilowo skierował jego ostrze
ku Rachil. Nagle zbliżył je do siebie.
-Popełniłaś błąd...-powiedział szeptem.Wbił miecz prosto w swoją pierś i w tym momencie oddał władzę nad ciałem prawowitemu właścicielowi.
Oczy stały się złote jak przedtem,a sierść jaśniejsza. Samotnik chwycił się w miejscu przebicia zupełnie zdezorientowany takim obrotem sytuacji.
Próbował zaczerpnąć powietrza,wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.Po chwili dławił się krwią,ledwo stojąc na drżących łapach.
Spojrzał w górę i upadł bezwładnie.Z jego ciała wyłoniło się jasne światło,które unosząc się nad nim skurczyło się i gwałtownie powiększyło,
rozpadając się na tysiące kawałków, jednocześnie wydając z siebie dźwięk tłuczonego szkła.Wkrótce po tym,również i ciało samotnika przepełnił czerwony blask.
Przemienił się w energię i rozpadł, przypominając kawałki szkła.Same kawałki też zniknęły z ziemi.Wadera nie była w stanie
w porę zareagować.Wszystko działo się zbyt szybko.Nie było już śladu po wilku.Nawet jego krew zniknęła.Szamanka pokonała Razera,ale czy
na pewno tak jak chciała?Złote promienie zachodzącego słońca zaświeciły na Rachil przez dziurę w suficie.
Na zewnątrz zapanował spokój i było słychać śpiew ptaków,lecz gdzieś wśród ciemnych korytarzy nadal było słychać echo upadku wilka.
_________
Kurde..w notatniku było jakoś tego...no mniej!
-
______________
Nienawidzę Cię Q.Q
-
______
Nie! Bd tęsknić Dx
-
rzuciła się próbując złapać choć resztki
ryknęła wściekle i zaczęła krążyć po poboowisku
smarknęła i wyszła wściekle łypiąc oczami.
oj nie dam ci umrzeć kmiocie >mówi do siebie< miałam nadzieję mieć jakiegoś ucznia a tu co kit.
sprowadzę cię z powrotem warknęła i spojrzała na niebo.
zabiję @_@