Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Dżungla => Wątek zaczęty przez: Rebeka w Luty 20, 2013, 14:15:37
-
Piękny, niebezpieczny las deszczowy...żyje tu wiele niebezpiecznych zwierząt np. tygrysy, jadowite węże...lecz ta dżungla ma swoje uroki, które przyciągają wilki...a w szczególności mały wodospad wśród drzew (http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/181615.jpeg)(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/246371.jpeg)
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/246736.jpeg)(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/257895.jpeg)(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/256593.jpeg)(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/226412.jpeg)(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/203214.jpeg)(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/92068.jpeg)(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/120445.jpeg[img][img]http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/247098.jpeg)
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/247098.jpeg)
-
Weszłam.
Pobiegłam lekkim kłusikiem ku wodospadowi, po drodze złapałam jakąś papugę i ją zjadłam. Gdy doszłam do małego wodospadziku napiłam się czystej wody i ległam na korzeniu, który w piękny sposób oplótł się w koło ogromnej skały przy strumyku z wodospadu.
-
Rozmyślałam tak o przyszłości i wyszłam.
-
Wbiegłem pierwszy - oznajmiłem czekając.
-
ostatni raz się z Tobą ścigam- odparłam zdyszana i położyłam się na trawie
-
po krótkim odpoczynku wstałam i popchnęłam Demona tak, że upadł na miękką trawę.
-
Hejj, już nie jesteś zmęczona? - wstałem i przewróciłem Śnieżkę.
-
haha nie. ale chodź nad jezioro. Chyba ktoś tam jest
-
Ok. już idę...3,2...1 start! - powiedział i wybiegł.
-
Przyszłam do dżungli. Wspięłam się na drzewo. Usiadłam na koronie i wykrzyczałam na cały głos.
-MIŁOŚĆ JEST NAJWIĘKSZYM BÓLEM ! - popłakałam się.
-oby nikt tego nie usłyszał.
-
-Ale ciemno..., piękny księżyc, tak jak De..., nie, nie wymowie tego imienia..- płacz.
-
weszłam
zobaczyłam jakąś wilczcę i powiedziałam
-Cześć
-
Wybiegłam stąd i pobiegłam nad wodospad.
-
weszłam. tu jest tak zielono i tak... mokro. - pomyślałam
-
Wyszłam na plażę.
-
Wszedłem wraz z moim towarzyszem
-Upoluj coś... - powiedziałem do niego i czekałem na jego reakcję.
-
-Już- odpowiedział Zgredek i rzucił kulą ognia w jakąś małpę na drzewie, która spadła od razu upieczona.
-Dzięki...możesz już wyjść- powiedziałem do wylatującego feniksa i wziąłem się za jedzenie kapucynki.
-
Poszedłem poszukać towarzystwa - nudno w samotności - pomyślałem i wybiegłem.
-
I znów tu przylazłem...-dzicz to jest to-pomyślałem i pobiegłem za tygrysem.
-
Weszłam po cichutku tak aby Demon mnie nie usłyszał i przyczaiłam się. Patrzyłam jak poluje.
-
-Aaach kicia zwiała - krzyknąłem zły.
Zawróciłem i spotkałem...-oo koleżanka...szpiegujesz? - zażartowałem do Śnieżki.
-
Wiesz chciałam cię wystraszyć. Wszystko popsułeś- powiedziałam
-
-Jak zwykle...chyba nigdy nam nie wyjdzie ten przekręt z straszeniem...ja się nie boję, ty słyszysz myśli...nawet gdy o niczym nie myśle...niewykonywalne to straszenie...hahahaha - powiedziałem śmiejąc się wskakując zabawnie na jakieś rozłożyste drzewo.
-
Ale mogę spróbować-pomyślałam
-BUUU- krzyknęłam i rzuciłam się na Demona
-
-Hahahaha...hamuj...-krzyknąłem (śmiejąc się) gdy nabraliśmy rozpędu staczając się z pnia.
-
haha. nie umiem!- odkrzyknęłam. Gdy w końcu się zatrzymaliśmy zapytałam
-wystraszyłam cię?
-
-Nie no coś ty...ja i strach...hahahaha - wybuchnąłem śmiechem - a ty? Gdy tak "spadaliśmy" z drzewa? - zapytałem :o
-
Niedoczekanie.- powiedziałam i znowu zaczęłam się śmiać.
-
- Nieźle się bawicie - powiedziałam wyłaniając się z gąszczu
-
-Takk hahahha - odpowiedziałem Jeidzie śmiejąc się tak, że prawie padłem.
-Chyba musi powstać jakiś czar czy eliksir byśmy zaczęli się bać - śmiałem się.
-
Mi jest on niepotrzebny - odparłam ponuro - Strach jest we mnie od urodzenia
-
Przy okazji wiesz Jeida że trudniej mi wychwycić twoje mysli? Może to daltego że " nadajemy " na tych samych falach- zapytałam
-
-Ja tam nie wiem na jakich falach nadajecie...ale powiem Wam to: okropne jest uczycie gdy przebywasz w otoczeniu dwóch wilczyc, które czytają w myślach a ja tylko mogę "rządzić" wodą i ogniem...okropne - westchnąłem.
-
Nie czytam w Twoich myślach- powiedziałam Demonowi- Nie za bardzo lubię to robić. Ale czasami w niektórych głowach- popatrzyłam na Demona- po prostu jest tak głośno że nie da się tego zignorować
-
- Po pierwsze - raczej nie nadajemy na tych samych falach. Wątpię. Mnie nikt nie potrafi roxumieć. Po prostu chronię swój umysł. - odparłam ponuro
- Demon, spokojnie, nie czytam w myślach, gdy nie ma takiej potrzeby
-
-ok...dzięki - uśmiechnąłem się.
-acchh chyba się domyślam...- powiedziałem cicho do Śnieżki.
-
tak a czego?- zapytałam Demona
-
-W czyjej głowie tak głośno...-odpowiedziałem.
-
- Demon, nawet jak szepczesz to cię słyszę. Zapomniałeś,że wychowałam się na zwiadowcę?
-
-Nie zapomniałem...nie taiłem specjalnie tej wiadomości...-uśmiechnąłem się do Jaidy i usiadłem.
-
Demon szczerze mówiąc to masz z nami... jakiego to ja słowa szukam?- zastanowiłam się
-
- Dobrze. I radzę nie zapominać - osparłam tajemniczo
Zawachałam się chwilę; po czym ostrożnie i nieśmiało usiadłam koło Demona
-
...
______________________________________________________________
dobra ja już mykam. Mam jutro 8 lekcji. pierwsza o 7.40
-
pożegnałam się i wyszłam.
-
Cześć Śnieżka!
- Demon, zostajesz jeszze? :)
-
-Tak zostaję...pa Śnieżko - powiedziałem.
pa.
-
Co robimy? - spytałam
-
-Nie wiem...zaraz coś wymyślę...-powiedziałem i zacząłem gorączkowo myśleć.
-
-Jeszcze...odkąd tu jestem nie byłem na pustyni...a teraz jest noc więc jest tam zimno...więc "fatamorgana" od przegrzanych głów się nam nie pokaże...więc może tam pójdziemy? - zapytałem spoglądając na waderę.
-
- Jestem za - odparłam zadowolona
Wyszłam i poszłam na lustynię
-
Wyszedłem za Jeidą.
-
Wszedłem.
-
Weszłam i wspięłam się na drzewo. Obserwowałam Demona
-
-Hej-powiedziałem do Jeidy. - Było Cię słychać. - powiedziałęm.
-
- Hej - przywitałam Deomna
- Nie chciałam się ukrywać - uśmiechnęłam się
-Co robisz? - spytałam
-
-Taa...jasne...nie chciałaś tylko tak cicho weszłaś bez słowa - uśmiechnąłem się.
-Jak na razie stoję w tych paprociach i...nic...normalnie nic mi się nie chce. - odpowiedziałem.
-
Zaśmiałam się
- Sprawdzałam Twòj "ogar". A skoro się nudzisz... To moge zadać ci pytanie?
-
Usiadłem na jakimś pniu.
-Tak, słucham? - i czekałem na pytanie.
-
Wzięłam głęboki wdech i zadałam nurtujące mnie pytanie
- Skoro... Kryształowa coś do ciebie czuje, to dlaczego nie dasz jej szansy? Nie spróbujecie... razem?
Spóściłam wzrok
-
Zaskoczyło mnie to pytanie...szybko zerknąłem na Jeidę a potem na pień.
-Nooo too...-zaciąłem się - Nie szukam krótkich przelotnych romansów...jak się już wiązać z kimś to na stałe... a ja na razie nie czuję do niej nic więcej niż przyjaźń...gdybym ja tak miał dawać szansę każdej wilczycy, która mnie kocha to bym nie wyrobił...więc szukam tej jedynej, z którą będę miał wspólną pasję, temat rozmów, takie coś co od razu się wie, że to tak osoba. - westchnąłem - a tak dokładnie to nie umiem odpowiedź Ci na to pytanie bo sam nie wiem...
-
- Jeżeli jakoś uraziłam cię tym pytaniem, to przepraszam. - wyszeptałam
-
weszłam i powiedziałam:
-cześć
-
- Hej - przywitałam się. "Może Śnieżka rozładuje atmosferę... Niepotrzebnie zadałam /Demonowi to pytanie..."
-
co u was słychać?- zapytałam
-
- U mnie ok - odpowiedziłam
-----
Prywatnie super - nie piszę testu szóstoklasisty :D
-
-nie uraziłaś mnie tym pytanie - powiedziałem do Jeidy
-Hej Śnieżko...nic nowego tutaj - powiedziałem.
-
czyli u wszystkich jest... fajnie.- powiedziałam i usiadłam na trawie
-
-Taak...-powiedziałem troche nie pewnie...-wszystko ok.
-
Popatrzyłam się z zaciekawieniem na Demona
- Dlaczego się wahasz? - spytałam. Zachowywał się, jakby coś go trapiło
-
Wszedłem.
- Cześć wszystkim - powiedziałem nieśmiało, lecz udawałem odważnego.
-
właśnie co się dzieje?- zapytałam Demona
cześć jestem Śnieżka- przywitałam się
-
-Miło mi, a ja Księżyc. - uśmiechnąłem się.
-
-Hej...ja jestem Demon - powiedziałem do nowego.
-No to pytanie burzy mi po głowie...daje do myślenia... - uśmiechnąłem się.
-
- Hej Księżyc! Jestem Jeida - przywitałam się
- Przepraszam - zwróciłam się do Demona
-
okej. to co robimy?- zapytałam bo zaczęło mi się nudzić
-
-Siemka - uśmiechnęłam się.
- Co tam ??
-
- Ja tam jstem głodna - odparłam - Może zobaczymy, jak nowy poluje?
-
-Cześć - uśmiechnąłem się do uroczej wilczycy.
- Jak się nazywasz ?? - zapytałem z ciekawością
-
-Nie ma za co przepraszać...to po prostu dobre pytanie, na które nie znam sensownej odpowiedzi...-Mruknąłem do Jeidy.
-Może poszukamy jakieś przygody w dżungli...w końcu to dżungla więc coś się tu musi dziać. - powiedziałem. - i przy okazji zapolujemy hahaha
-
- Ja tam wolałabym nad jeziorem w górach... Lepsze okazy - mruknęłam
-
Weszłam hej nowy ja jestem Sally i leczę wilki jak coś ci się stanie Love.
-
idziemy polować?- zapytałam- jestem głodna jak wilk... emm poczekajcie... jestem wilkiem
-
-Mogę iść z wami ?? - zapytałem.
-
-Hahahaha - rozwaliło mnie - czyli tylko ja lubię te wilgotne tereny? , nom dobra to idziemy nad jezioro czy gdzie tam chcecie?
-
- Jestem Kryształowa. - odwzajemnilam uśmiech
_________
będe potem.
-
ja bym wolała zostać w dżungli. Jeszcze nigdy tu nie polowałam- powiedziałam
-
-Ja bym mógł iść nad jezioro.. Uwielbiam pływać. - usiadłem
Ok
-
Ja też mogę iść z wami-zapytałam się. :D.
-
-No to co robimy?...ja popieram dalej dżunglę...ale spoko...wy możecie iść nad jezioro najwyżej potem przyjdę - powiedziałęm.
-
Zauważyłem małpę. Szybko wspiąłem się na drzewo. Zwierz był bardzo szybki, lecz w końcu udało mi się ją złapać. Zszedłem na dół.
- Chce ktoś małpkę ?? Mogę ją usmażyć - zaśmiałem się
-
-to ja mogę zostać z Demonem- odpowiedziałam
- jeżeli nie masz nic przeciwko- szybko zapytałam
-
Tutu
Z/w ;D
-
-Ok...jak najbardziej możesz zostać - uśmiechnąłem się do Śnieżki.
Ok.
-
to jak w końcu robimy? bo ja już nie wiem- powiedziałam
-
-no chyba zostajemy tu i polujemy hahaha - powiedziałem.
-jest tu jeszcze ktoś oprócz mnie i Śnieżki? - zapytałem.
Takie było oblężenie a teraz znów pustki hahaha
-
nie wiem czy jeszcze ktoś jest- odpowiedziałam
____________________________________________
haha masz racje
-
-Załóżmy, że na razie nie...sprawdzian zwinność robimy? - uśmiechnąłem się i szukałem celu ataku.
-
ale jak.. kto pierwszy upoluje coś? o to ci chodzi- zapytałam
-
Skoczyłam na Demona
- Na razie ty byłeś celem mojego ataku. Normalnie byś zgniął, le cię łaskawie oszczędzę - zaśmiałam się
-----
Zw, zadania z matmy muszę zrobic...
-
_____________________________________________________
Haha tak ja jestem haha i co łyso wam Sally tu jest zakochałam się.
-
przegrałeś- powiedziałam do Demona z powagą.
_____________________________________
sally weź przestań. proszę cię
-
-Hahahaha...Jeida szaleje i tak przegrałem. - zaśmiałem się
-Kto pierwszy upoluje papugę...o tamtą siedzącą na czubku tamtego drzewa...hahaha - zaśmiałem się i pokazałem http://www.kolo-lowieckie-zubr.com.pl/tapety/papuga.jpg (http://www.kolo-lowieckie-zubr.com.pl/tapety/papuga.jpg) ten cudowny okaz ary. (chyba ary)
Ok...ja jutro zrobię na przerwie hahaha
-
okej- powiedziałam i ruszyłam przed siebie szybko wskakując na drzewa
-
ja mam i poszłam ją piec.
-
-Ja też jestem - zaśmiałem się.
Jestem na chwile
-
Demon? idziemy na plażę - zapytałam
-
- Mogę też iść ??
-
jasne. jak chcesz to chodź- powiedziałam i wyszłam
-
Wyszedłem za Śnieżką.
-
Zaraz przyjdę na plaże.
z/w będę za jakies 15-30 min (postaram się szybko)
-
wyszłam
-
Wyszłam.
-
Wyszedłem
-
weszłam i usiadłam na drzewie.
-
Wszedłem i znów zaszedłem do "mojego dywanu" z paproci...położyłem się na nim.
-Zaraz coś wymyślę...bo nudy...no chyba że ty masz jakiś pomysł? - powiedziałem.
-
raczej myślałam że mnie nie zobaczysz.- powiedziałam i zeskoczyłam
-
-Nie ze mną te numery hahaha...-uśmiechnąłem się.
-
widzę. chyba nigdy się nie zrewanżuję- powiedziałam i położyłam się obok Demona
-
-Nie wiem...pożyjemy, zobaczymy... - powiedziałem. - Wiesz, że tak ogólnie to mi się nie chce nic teraz robić - rzekłem.
-
wiesz mi też nie.- powiedziałam i słuchałam odgłosów ptaków
-
-Ooo patrz!...leniwiec...brzydkie to zwierze - powiedziałem z obrzydzeniem na wolno wdrapującego się ssaka.
-
tak brzydkie. śpieszy się powoli.- powiedziałam i popatrzyłam na jakiegoś małego kolibra
-patrz tam.- wskazałam na ptaka- zobacz jaki malutki
-
-Ale za to jak szybko tymi skrzydełkami macha...ten to dopiero jest biedny...jeśli w ciągu kilku minut nie zje nektaru to zdechnie z wyczerpania...tak dużo energii bierze to machanie skrzydłami - powiedziałem patrząc na kolorowego koliberka.
-
- Może ja się lepiej przywitam, bo jeszcze usłyszę "Patrz, tam z lianami czai się jakieś brzydkie zwierze" - powiedziałam wyłaniając się z gąszcza lian
- A tak w ogóle, to słodko razem wyglądacie - dodałam
-
my?-zapytałam
-
Szybko wstałem.
-
popatrzyłam na Demona a potem na Jeidę
-
- Nooo... Słodziuuuuutko - zaśmiałam się i udałam, że wymiotuję od nadmiaru słodkości
-
-yym...co tak patrzysz? - zapytałem Śnieżki.
-
nie wiem. jestem trochę zdziwiona- odpowiedziałam
-
-Ale jesteś miła Jeido...-powiedziałem.
-
usiadłam i zaczęłam się przyglądać Jeidzie by wychwycić jej myśli.
-
Uśmiechnęłam się szeroko
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparłam wesoło, po czym dodałam już poważnie - Ale na prawdę tak jest! Wolę mówić prawdę...
- Śnieżka, nie próbuj, bo i tak ci się nie uda... - powiedziałam
-
-Oczywiście...wysoko ceniona jest szczerość...-uśmiechnąłem się i usiadłem.
-
wiem że mi się nie uda- powiedziałam- ale zawsze warto spróbować. jeszcze się nauczę chronic swój umysł przed twoją mocą
-
-powodzenia - życzyłem Śnieżce.
-
jeszcze zobaczycie- odpowiedziałam
-
Westchnęłam ciężko
- Ile razy mam powtarzać, że bez potrzeby nie czytam w myślach...?! Ale niektóre wasze myśli są taaaaak głośne, że słychać je z daleka.
-
wiem. czasami niektórzy tak krzyczą że nie da się tego zignorować- powiedziałam i uśmiechnęłam się
-
-Tak..np. co takiego myślą? - dopytywałem - ja takiej fajnej mocy nie mam więc pochwalić się chyba możecie?
-
ja tam nie zdradzam sekretów- wyparowałam
-
-Aha...no trudno...już nie napieram -westchnąłem.
-
- Hmmm... - zastanawiałam się - Na przykład Kryształowa o tobie. Oj, tych myśli jest z.d.e.c.y.d.o.w.a.n.i.e za dużo skrzywiłam się
-
tak to prawda.- potwierdziłam
-
....
-----
Spadam. Dobranoc :)
-
-tym to mnie nie zaskoczyłyście, ale teraz ma już wielbiciela więc będzie wszystko ok. - powiedziałem.
Pa
-
tak może wszystko się ułoży...
___________________________________________
dobranoc :)
-
-Oby...-
Ja chyba też niedługo pójdę.
-
ciekawe czy uda mu się jej to wyznać-zastanowiłam się
______________________________________________
ja też będę musiała już powoli iść.
-
-Na pewno...musi...-powiedziałem.
-
wiesz... Kryształowa długo z tym chodziła aż w końcu nie wytrzymała- powiedziałam
-
-Nom...- powiedziałem.
Ja idę...pa
-
wyszłam.
-
weszłam i zobaczyłam jak tu pięknie pomyslalam że moze tu mieszkac stwór z baśnii ale wyszłam ze śmiechem z ustach
-
Wyszłam
-
Wbiegłem
-No nareszcie w swym leśnym, wilgotnym otoczeniu - pomyślałem i szybko ruszyłem za małpą. Szybko ją chwyciłem w pół skoku. -Przed mistrzem chciałaś uciec - ryknąłem do małpy.
Zjadłem i wyszedłem.
-
Weszłam i czekałam na Demona
-
Wszedłem
-Ale teraz przyspieszyłaś - zaśmiałem się.
-No to tak: to miejsce jakoś najbardziej lubię...ta wilgotność, wodospady, częste deszcze, roślinność, małpy skaczące po koronach drzew i kolorowe papugi skrzeczące. - powiedziałem z podziwem dla tego miejsca.
-Tam są takie małe wodospadziki, wg. mnie bardziej rzeczki - powiedziałem pokazujące.
-A tam moje ulubione miejsce w dżungli...taka malutka przestrzeń wśród drzewami zarośnięta różnymi kwiatami, pnączami - powiedziałem.
-tyle chyba wystarczy o dżungli, więcej sama odkryjesz - powiedziałem z uśmiechem.
-
Pewnie- Powiedziałam do Demona. I uśmiechnełam się
-
Również się uśmiechnąłem, humor mi się poprawił od razu jak wszedłem do dżungli.
-To teraz ocean - powiedziałem i wyszedłem.
-
Wszedłem.
Szybko pobiegłem do "mojego" miejsca i usiadłem przysłuchując się dźwiękom wydawanym przez tutejsze zwierzęta.
-
Weszłam. W oddali zobaczyłam wilka krzyknelam : Demon to ty?. I podeszłam bliżej
-
-Tak to ja - powiedziałem i podszedłem do Lajny.
-
Weszłam ze Lajną i podbiegłam do Demona.
- Dobrze. - usiadłam obok wilków.
-
-A już martwiłam się że się zgubiłam - Powiedziałam do Demona
-
-Nie zgubiłaś się...trudno się tu zgubić - mruknąłem. -Dokańczamy zwiedzanie? -zapytałem.
-
-Mówiłam poczekaj - zaśmiałam się
-
- Co teraz? -Spytałam Demona i Kryształową
-
-Tak z chęcią - Powiedziałam i uśmiechnełam sie
-
- To gdzie teraz?
-
...
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::;;
Sorki, ale muszę znów gdzieś iść...boszsz chyba wtą sobotę będę musiał całą gonić jak głupi po mieście. :P
-
ok
-
-Kryształowa? Oprowadzisz mnie dalej?
-
-To może pójdziemy nad wodospad ??
Ok
-
-Dobrze- Opowiedziałam i wyszłam.
-
Wbiegłem.
-Cudowna pogoda - powiedziałem sam do siebie widząc grzmoty nad koronami drzew.
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/182744.jpeg)
-
Weszłam.-Chyba się położe i po oglądam burze- Powiedziałam i obserwowałam
-
Wszystkie zwierzęta pochowały się pod olbrzymimi liśćmi drzew i czekały na koniec burzy, postanowiłem wykorzystać ten fakt i ruszyłem na polowanie.
Chwyciłem jakoś dużego ptaka i go ze smakiem zjadłem...Zacząłem spacerować po wyjątkowo mikrej dżungli.
-
weszłam i usłyszałam wielki grzmot. Zauważyłam siedzącego na drzewie Demona
- cześć- powiedziałam
-
Odwróciłem się i spojrzałem na Śnieżkę
-Cześć, ale dzisiaj piękna pogoda - powiedziałem z zachwytem.
-
- piękna?-zapytałam. popatrzyłam na niebo i powiedziałam:
- ja tam nie wiem co w tym pięknego. Głowa mnie już boli
-
-Wszystko jest w tym piękne...te błyski, gwizdy wiatru...te zwierzęta chowające się, drzewa łamiące się...-rzekłem z uśmiechem.
-Boisz się burzy? - zapytałem łagodnie.
-
Nie- odpowiedziałam
-
-Tylko nie lubisz takiej głośniej atmosfery? - uśmiechnąłem się.
-
Tak- powiedziałam i usłyszałam grzmot.
-
-To jak nie lubisz, to może chodźmy stąd? - zapytałem.
-
a gdzie?- zapytałam
-
-Tam gdzie nie pada deszcz...może do jaskini? -
-
okej. Możemy iść do mnie. -zaproponowałam
-
-Ok, to chodź -powiedziałem i wyszedłem.
-
wyszłam
-
Weszłam. Smutna położyłam się pod drzewem. Rozpłakałam się.
-
Wyszłam
-
Weszłam.
-
Odpooczne sobie troche
-
-*Czy ja jestem mile widziana? Może za dużo się wtrącam.Może będzie lepiej jak będe odpowiadać tak i nie*- Pomyślałam
-
*Chyba moimi jedynymi odpowiedziami będą tak i nie. Postanowione*- Zasnęłam szczęśliwa
-
Idę coś upolować.
-
Weszłam i pobiegłam z Lajną - Lajna zła jesteś na mnie czy coś? Tak weszłaś tam i wyszłaś szybko, czemu? -zapytałam zmartwiona.
-
nie
-
-Tylko? - zapytałam zdziwiona.
-
tak
-
Ja tu nie pasuje
-
-Nie prawda! Pasujesz i to idealnie - powiedziałam z entuzjazmem.
-
nie
-
-A właśnie, że tak - powiedziałam stanowczo.
-
Zawcze coś knoce
-
ZAWSZE wcinam sie wrozmowy, chodze za innymi wilkami
-
-I to w tym wszystkim chodzi, przecież jakbyś przeszkadzała to byśmy tak za Tobą nie ganiali, prawda?
-
Zazwyczaj tylko przeszkadzam JA TU NIE PASUJE
-
-Kto Ci powiedział, że nie pasujesz przeszkadzasz?! -Powiedziałam już troche wściekle.
-
Sama to stwierdziłam. Dzisiaj już 4 razy się wtrąciłam a później wszyscy się rozchodzą
-
-Ja musiałam załatwić pewną sprawę i temu zrobiłam się taka nieaktywne, nie możesz w takiej sytuacji od razu myśleć, że Ciebie unikamy - powiedziałam stanowczo.
-
yhy
-
-To idziesz ze mną z powrotem w góry Lodowe? -zapytałam już milej.
-
dobrze
-
a i jeszcze wydziałaś jak Demon zareagował on mnie ma dość
-
-Zdaje Ci się...po prostu jest leniwy...ostatnio coraz bardziej...a poza tym ostatnio chodzi taki naburmuszony - westchnęłam -No nie daj się prosić, chodź
-
On się chyba zakochał haha
-
-Też tak myślę...szkoda, że nie we mnie - spuściłam łeb - a no trudno, idziemy?
-
Wyszłam
-
Wyszłam
-
Wszedłem i udałem się tam (http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/92068.jpeg)
Wtuliłem się w roślinność i zasnąłem.
-
Weszłam i położyłam się pod drzewami.
-
Obudziłem się słysząc kroki kogoś, szybko wstałem
-Cześć - powiedziałem do wadery.
-
-To my się znamy?-spytałam zdziwiona.
-
-A nawet nie wiem - powiedziałem zaskoczony.
-Przepraszam, jestem Demon. - mruknąłem speszony.
_________________________________________________
Ja muszę kończyć pa.
-
-Jestem Gina.
Pa;)
-
weszłam i zobaczyłam jakaś wilczycę.
-cześć jestem Śnieżka-powiedziałam cicho
-
-Gina.
-
jak się czujesz w naszej watasze?-zapytałam Ginę
-
-Dobrze.
-
Wleciałam.
-Śnieżko, Śnieżko !! Znalazłam ! - powiedziałam zdyszana.
-
dużo się tu dzieje.- powiedziałam i położyłam się na trawie
co znalazłaś?- zapytałam Kryształową
-
-Znalazłam księgę o twoim medalionie ! - podskoczyłam.
-Szybko chodźmy !
-
dobrze juz idę-powiedziałam
Gino idziesz z nami?- zapytałam
-
-Ooo Gina, hej jestem Kryształowa. Z tego pośpiech cię nie zauważyłam - zaśmiałam się
-
idziemy?-zapytałam
-
-Już.-powiedziałam i wyszłam
-
Wyszłam
-
wyszłam
-
Wyszedłem (zapomniałem wcześniej napisać)
-
Wbiegłem i pobiegłem tam (http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/247098.jpeg) i wszedłem na najwyższe drzewo.
-
Weszłam
-
-DEMON!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
Weszłam. Na plaży działy się dziwne rzeczy...
*Biedny Demon*
Nie przeszkadzałam mu. Musi to przeżyć sam
-
Pobiegłam za Demonem i krzyknęłam
-Co wolisz ? Powiedzieć mi i zebym płakała, czy nie powiedzieć i się zabić ??
-
-Kryształowa choć na plażę tam powiem
-
-A to właśnie ta prawda może być śmiertelna - powiedziałem smutno.
-
- Lajna się wygadała - odparłam spokojnie
-
Zeskoczyłem z drzewa i powoli poszedłem na plaże...zapominając waderom to ogłosić.
-
Pobiegłam na plaże
-
Wyszłam
-
weszłam przes gęste korony drzew bananowców i ananasowych było widać przedzierające się przez nie slońce.Połozyłam się na wilgotnej trawie i zobaczyłam cobre była wielka i tak machneła ogonem że prawie odciela mi łapę wyszłam kulejac
-
Weszłam. Nie chciałam aby ktoś mnie taką widział. Rozpłakałam się.
-
Weszłam za śladami Lajny.
-Lajna. Ja też tak nie wyglądam. Nie jestem biała.
-
-Gdybyś znała moją historię...-Płakałam dalej
--------------------------------------
Czemu nie konczylismy przygody z kolcem?
-
-A gdybyś ty.
-
-A pozatym juz nigdy sie nie odmienie -Płakałam jeszcze głośniej
-
-Zanim zostawiliscie mnie wahata czarnych wilków zabrała mi medalion
-
-Ja muszę często używać zaklęcia.
-
-Pokażę ci się jak wyglądam.
-
-ale ty możesz sie zmienić a ja nie-Płakałam- Ngdy nie czułam co to miłość. Moje życie to nienawiść
-
-Odezwała się.. Mogę ci zrobić eliksir.
-
nie trzeba. odzyskam medalion nawet za cene życia
-
Zaraz ruszam. Nikt mnie nie powstrzyma!
-
Jedynie ty, Demon i Śnieżka mozecie iść ze mną. -Powiedziałam i zaczełam się cofać
-
Weszłam
- Jak jeszcze raz ktoś zacznie się użalać, to zabiję - warknęłam - Mój ukochany jest nieboszczykiem, moje szczenięta też. Zniszczono mój dom. I się nie użalam
-
- Ja też straciłem moją ukochaną i to przeze mnie...i jeszcze nigdy o tym nie mówiłęm - warknąłem wchodząc.
-
weszłam.
cześć!- powiedziałam
-
- Moje szczenięta też przeze mnie - warknęłam - Byłam złą matką
-
-Zmiana tematu...a przynajmniej ja już nic o przeszłości nie mówię! - mruknąłem i się położyłem.
-
Idę. Kto idzie ze mna?? - Zapytalam
-
powiecie o co chodzi?- zapytałam
i gdzie idziesz Lajna?
-
Westchnęłam
- Ja też
- Ale ostrzegam - użalanie się=śmierć. Zero litości - warknelam
-----
Ja spadam. Bd za 30 min
-
-Ja nie idę...przecież zmieniłaś tylko kolor...i to na ładniejszy bez obrazy - powiedziałem z uśmiechem.
-
weźcie mi w końcu powiedzcie, bo zaraz zwariuję- powiedziałam i podeszłam do Demona
-
-Do koloru się przyzwyczaje, ale chodzi mi o medalion
-
położyłam się zmarnowana.
Dlaczego nic mi nie chcecie powiedzieć?- zapytałam
-
-Sam dokładnie nie wiem...ale coś ala zemsta i chyba odzyskanie dawnego koloru sierści - powiedziałem troche przynudzająco. -Idziemy się przejść?
-
a gdzie?- zapytałam
-
- Nic . Wahata Czarnych wilków zabrała mi medalion
-
- Mi też zabito ukochanego . ;/
-
-Gdzie chcesz...ja bym dozwiedzał dżunglę - powiedziałem choć chętnie poszedłbym tam gdzie by wskazała Śnieżka.
-
-Ten medalion był bardzo cenny
-
weźcie... mam dosyć tematu śmierci- mruknęłam
możemy iść do dżungli-powiedziałam do Demona
-
-Ja nie mówie o śmierci tylko o medalionie
-
zapomniałam. jesteśmy w dżungli-powiedziałam
związane z zmiana koloru, i czarnymi wilkami?- powiedziałam do Lajny
-
-Powiem wam cos, ale nie mówcie nikomu
-
coś o śmierci?-zapytałam Lajnę
-
nie- powiedzialam do Śnieżki
-
Warknęłam na Lajnę
- bez użalania się o medalionie
-
Weszłam i zapytałam się tej gróbki co robią ale pomyślałam i wpadłam na pomysł robicie eliksir ???.
-
to słucham.
-
Przepraszam za moje błędy
-
-Kiedys z wielu wahat mnie wygnano z każdej wahaty dostawałam rzecz. Zazwyczaj dostawałam kolor sierści więc wszystkie zamieściłam do tego przedmiotu. Znajdowałam się również w wahacie czarnych wilków. Więc możecie mnie pytać o wszystko
-
Dlatego jes mi bliski
-
-Lajna. Abyś nie była samotna.. Też zdejmę zaklęcie i ci pokażę jak wyglądam naprawdę.
-
Nie musisz
-
Zdjęłam fioletową chustę z szyii.
-Tak wyglądam na codzień.
-
-Aha - powiedziałem
_______________________
Muisałem iść na kolacje ale już jestem.
-
- A i jeszcze w medalionie jest ukryty wilk który moze zniszczyć cały świat
-
...
__________________________
Fajne te bajki, ale może nie przesadzajmy?
-
-Nie chciałam pokazywać nacodzień bo wyglądam okropnie.
-
-Nie cały ale może siac spusztoszenie
--------------------------------
to tylko zabawa przecierz
-
...
Ta strzała co we mnie wtedy strzeliła, ona pokazywała jak wyglądałam. Dlatego na niektórych nie zadziałała by .
-
...
To Lajna zaczęła takie rzeczy.. A ja i tak miałam wam to kiedyś pokazać ;]
-
-Śnieżko idziesz? -wyszedłem
________________________________
Tak wiem i bardzo dobrze...ale jakby ten wilk się wydostał i chciał to zniszczyć ten świat?
-
tak idę- powiedziałam do Demona i wyszłam
-
...
----------------
Najlepiej na mnie. A nie cały ale siał by spustoszenie. Ale żeby się wydostał to potrafię tylko ja.
-
Wyszłam. Poszłam nad wulkan.
-
wyszłam.Przemysleć sprawę.
-
Wyszłam
-
Weszłam. I zastaniowałam się co robić
-
Wszedłem i usiadłem przy źródełku z wodą.
-
witaj księżyc- powiedziałam i uśmiechnełam się
-
-Witaj Lajno. - odwzajemniłem uśmiech.
-
-Nie myslałam że tu kogoś spodkam-Powiedziałam
-
-Ale się ciesze, że jesteś-powiedziałam
-
-Dzisiaj ogólnie jest mało osób.. - powiedziałem i popatrzyłem na wilczycę
-
-Zgadza się -przytaknęłam
-
-Przejdziemy sie? - Zapytałam się
-
-Dobrze. - wstałem
-
wstałam i szłam z Księżycem
-
Weszłam
-cześć- powiedziałam- nie przeszkadzam?
-
-Siemka. - powiedziałem do Śnieżki.
-Nie, nie przeszkadzasz. - uśmiechnąłem się
-
-Witam Śnieżka-Powiedziałam- nie
-
wiecie nie chcę się narzucać- powiedziałam cicho
-
-Nie narzucasz się - powiedziałem szczerze.
- Im więcej tym lepiej. - uśmiechnąłem się
-
Co masz na mysli? -Spytałam
-
ciekawe czemu dzisiaj nas tak mało...- zaczęłam się zastanawiać
co do Twojego pytania Lajno... to nie wiem co mam na myśli- powiedziałam i uśmiechnęłam się
-
-Co robimy ? - zapytałem znudzony.
-
Lajno? Ty masz zawsze pomysły... więc wymyśl coś- powiedziałam
-
Ja?? nie- Powiedziałam skromnie
-
Ty! tak- powiedziałam
ehh. no weź Lajno... ... Proszę?
-
-Niech będzie ale na co macie ochotę? -
Spytałam- Księżyc, Śnieżko??
-
-Może małe polowanie ?? - spytałem
-
mi obojętnie- powiedziałam
-
-Też jestem trochę głodna? a ty śnieżko?-Powiedziałam- Wiem!Użądzimy kto najwięcej upoluje ten wygra. Co wy na to?- Spytałam
-
-Dla mnie to będzie za łatwe, mam ogień w łapach. Tylko machnę i już wszystkie zwierzaki padają.. - zaśmiałem się
-
a założysz się?-zapytałam Księżyca
-
hmm.. To bez łap tylko pysk- powiedziałam śmiejąc się
-
-Mogę się założyć.. Tylko o co ?? - powiedziałem.
-Bez łap? No nie wiem.
-
to jak tak to ja się nie zakładam-powiedziałam
-
-To idziemy polować ?? Jestem już głodny. - zaśmiałem sie.
-
Weżcie będzie śmiesznie- Powiedziałam i klapłam na zad
-
Bez łap i nie oszukiwać 5 minut. Czas start - i zaczełam biegac
-
Pobiegłem i zaczęłem łapać wróble z drzew.
-
pobiegłam i zaczełam łapac
---------------------------------------
będe za 10 minut
-
-Dużo wróbli. - 1, 5, 10
-Naprawdę.. - 15
Okej
-
pobiegłam i szybko wskoczyłam na drzewo. niedaleko mnie siedziała małpa. skoczyłam i ...
-po małpce- mruknęłam
_________
okej
-
-Chyba tylu nie zjem. - zeskoczyłem na dół i usmażyłem wróbelki.
-Ktoś chce ?
-
mi małpka wystarczy- powiedziałam
-
Zacząłem jeść wróbelki, jeden po drugim.
-Więcej chyba już nie zjem. - położyłem się na plecach i popatrzyłem na niebo.
-
przegrałeś- powiedziałam
-
-Tak, wiem - zaśmiałem się.
-Przecież się nie zakładaliśmy. - popatrzyłem na Śnieżkę.
-Zrezygnowałaś.
-
wiem... ale jak byśmy się założyli to byś przegrał- powiedziałam i zaczęłam się śmiać
-
-Racja.. Chociaż nie. Bo bym wtedy ich nie zjadł. - zaśmiałem się.
-To co teraz robimy ?
-
nie wiem- powiedziałam
-
-Może pójdziemy nad jezioro ?
-
Ile macie? ja mam 20 wróbli, małpka i jelonka- Uśmiechnęłam sie
-----------------------------------
Jestem. Sorki za spóźnienie
-
wygrałaś. my już swoje zjedliśmy- powiedziałam
-
-Ja już zjadłem. - zaśmiałem się
-To co idziemy ??
zw idę zrobić pizzę ;D
-
-Ja połowe zjadłam. Chce ktoś?- Spytałam
-
..........
----------------
okej
-
nie dziękuję- powiedziałam
___________________
okok
-
-Gramy w berka?? - Spytałam Śnieżki
-
wiesz nie jestem dobra w takie gry...- powiedziałam
-
-Dawaj...Proszę-Mówię
-
dobra spróbować możemy- powiedziałam podbiegłam do Lajny i krzyczę berek. szybko uciekam
-
-To pójdziemy jezioro lub ocean ?? - zapytałem
Pizze zrobiłem, ale się piecze ;D
-
wybierz- krzyknęłam i wskoczyłam na drzewo by Lajna mnie nie dotknęła
-
Wskoczyłam za Śnieżką. -Berek- krzycze i uciekam
-
-Jezioro ? - zapytałem.
-Ja też gram - zaśmiałem się i pobiegłem między drzewa.
-
ok- ALe ty berek jesteś bo doszłeś- Uśmiechnełam się i uciekam
-
Wbiegłem na drzewo i zeskoczyłem obok Śnieżki.
-Berek !
-
to nie fair. nie zdążyłam uciec- powiedziałam i ruszyłam za Księżycem.
-
Ukryłam się w ciemne miejsce lasu i się z zakamuflowałam
-
Wskoczyłem szybko na drzewo i pobiegłem na przód.
-
załapałam Księżyca i krzyknęłam
Berek.
________________________
pisze opis obrazu z polaka więc przyjmijmy że mnie nie możecie złapać.
-
...........
------------
ok
-
Pobiegłem poszukać Lajny. Gdy nagle ją zobaczyłem.
-Berek !
-
Pobiegłam za księżycem.
Zrobiłam fikołka i zwisałam przy urwisku
Pomocy Księżyc!!!- Krzyczałam
-
Pobiegłem szybko po Lajnę i złapałem ją w ostatnim momencie.
-Mam cię. - Wciągnąłem ją.
-Może koniec tej zabawy ? - zaśmiałem się
-
Księżyc mnie wciagną potknełam sie. Spadłam siedząc na księżycu- Dzięki i sorki.-powiedziałam
-
-Nic się nie stało. - uśmiechnąłem się do wadery.
-Idziemy nad jezioro ?
-
-Nic. Miałam miękkie lądowanie.- powiedziałam- Ok Śnieżka dojdzie.-Zeszłam z Księżyca
-
koniec zabawy?-zapytałam
____________
skończyłam :P
-
-Tak. Lajna, prawie nie zginęła - zaśmiałem się
Idę zjeść tą pizze bd za jakies 10-15 min
-
-Idziemy na Jezioro.-Uśmiechnełam się do Księżyca i Śnieżki i wyszłam
-
.................
-----------------
ok Smacznego
-
wyszłam z Lajną.
___________________
smacznego ;P
-
Pobiegłem za waderami
-
Weszłam sama
-
*Nie będę sie pokazywać bo wszystkim przeszkadzam*-Płakałam i znikłam
-
Pobiegłam i złapałam małpkę.Po czym zjadłam.
-
Schowałam się w cień by nikt nie widział, że płaczę.
-
* nie wiem co robić. Zawszę coś zepsuje*-Płakałam dalej
-
wyszłam
-
Weszłam i zaczełam skakac po drzewach
-
-Przespię się tutaj-Zasnęłam
-
Wstałam
-
Wyszłam
-
weszłam i zaczęłam węszyć
-
-Nikogo nie ma- Pomyślałam i zasnęłam
-
wstałam
-
wyszłam
-
Weszłam samotna i smutna
-
-Nienawidzę ***** nienawidzę ***** niech ona się do mnie nie zbliża!!!!!!Bo ją zabije!!-Krzyczałam
-
-Zabiję ją!!-Krzyczałam
-
Ciągle krzyczałam.
-
Przestałam. Złapałam jelenia i zjadłam.
-
-o następne szczenię-Powiedziałam-Nazwę cię Mila
-
tyliłam ją
-
Wszedłem
-Cześć....- powiedziałem do Lajny...- Skąd ten bachorek? - zapytałem patrząc na szczenię
-
Witaj Demon-Powiedziałam-Wyszła z krzaków-Powiedziałam
-
-Słodka nazywa się Mila-Powiedziałm tuląc szczenie
-
-A umie mówić czy coś takiego? - zapytałem Lajny - Hej młoda...-powiedziałem z uśmiechem na spłoszone małe zwierzątko.
-
-Nie wiem niedawną ja znalazłam-powiedziałam
-
-Aham...-patrzyłem się na malca.
-
-Chcerz ję potrzymać?-Spytałam
-
-Nie dzięki. - powiedziałem i usiadłem.
-
-ok-Powiedziałam-Co jedza takie szczenięta?-Spytałam
-
-Chyba piją mleko...ale ta chyba może jeść jakieś delikatne mięso. - powiedziałem.
-
-Skąd ja wezme mleko?-Spytałam
-
-Yym no...od jakieś karmiącej matki...złap jakąś ale jej nie zabijaj...przyłóż młodą do pirsi i powinna ssać...ja tylko na to wpadłem.
-
-A skąd wziąć wilczyce ?-spytałam
-------------------------------------
Narzie jestem tylko ja jako wadera przecież
-
-A musi być wilk? A nie może być np. Jakaś łania karmiąca?
-
-Yy raczej nie-Powiedziałam
-
-godna-Powiedziała mała
-
...
______________________
A jak piszesz za mała...to może pogrub czcionke by się to wyróżniało ;)
-
................
_________________
Nie mogę nie wychodzi
-
................
------------------------------------------
Nie wychodzi [/bomba]
-
za nia będe tak pisać np. GODNA
-
weszłam.
cześć Lajna- powiedziałam- kolejne szczenię?
-
-Witaj Śnieżka. Masz rację. TO jest mili.-Powiedziałam- umiesz karmic?-Spytałam
-
nie.- powiedziałam
-
-Ona jest głodna-Powiedziałam- Jakiej dać te mleko?-Zastaniawiałam się
-
karmieniem zajmują się wadery które mają szczenięta, a ja ich nie mam- powiedziałam i usiadłam- zapytaj Jeidy ona na pewno pomoże
-
-NIGDY JEJ O NIC NIE POPROSZĘ-warknęłam
-GODNA-powiedziała Mili
-
tylko Jeida może pomóc. No chyba że znajdziesz jakieś inne zwierze które karmi- powiedziałam- inaczej mała umrze z głodu
-
ona jest...............-nie skaczyłam- moze sama spróbuję?jak myslisz?-Spytałam
-
możesz spróbować- powiedziałam
-
Mała zaczeła jeść-Wiesz to dziwne uczucie-Powiedziałam
-
zatrzymasz ją czy postanowisz znaleźć prawdziwych rodziców?- zapytałam
-
-Nie wiem.Jak nie myslisz?-Spytałam
-
to jest twój wybór - powiedziałam
-
Nie wiem.-Powiedziałam- Co teraz robimy?Idziemy do mnie?-spytałam
-
ja tu zostanę. Muszę zapolować- powiedziałam
-
ok-Ja zaniosę małaą do jaskini. Jak coś do donas dołączysz.-Powiedziałam i wyszłam z Mili
-
weszłam w głąb dżungli i zaczęłam szukać jakiegoś śniadanka.
-
-Hahahah dobre...karmiała małą choć nie ma mleka -zaśmiałem się
-A tak po za tym to wytaj kochanie - powiedziałem do Śnieżki
_______________
Z/W
-
cześć- powiedziałam i pocałowałam go
_____
ok
-
-Ale nudy - westchnąłem i przytuliłem Śnieżke.
-
idziemy zapolować?-zapytałam
-
weszłam
-Cześć Sniezka,Demon!
-
-No pewnie - powiedziałem i ruszyłem kłusikiem przed siebie.
-Cześć Star
-
cześć Star.- idziesz z nami na polowanie zapytałam
-
-Jasne że idę.Wiecie Kryształowa za specjalnie mnie chyba nie lubi
powiedziałam
-
...
__________
ja już muszę iść. pa.
-
-Może - powiedziałem do Star
__________________________________
Z/W
musze młodszemu bratu dać obiad bo wrócił z treningu a babcia z mamą pojechały do szpitala do dziadka...za jakie 5 min. będę.
Pa Śnieżko
-
....
_____________________
narazka,będziesz o 18 00?
-
Ruszyłem za tropem jakiegoś zwierza.
-
-Demon!Czekaj!
krzyknełam i pobiegłam za nim
-
weszłam
-
Gdy Star mnie dobiegła dalej ruszyłem za zdobyczą.
-
-Hej Lajna.
powiedziałam
-
-Hej Star-Powiedziałam i dobiegłam do niej
-
-może pójdziemy na plażę?
zapytałam Demona i Lajnę
-
-Ja z chęcią.Mili śpi.-Powiedziałam
-
-Mili????Kto to Mili?
zapytałam zdziwiona
-
-Znalazłam szczenię. Chcesz zobaczyć?-Spytałam
-
-Ja dokończę polowanie - powiedziałem i pobiegłem.
-
-jak tylko mogę
-ok to później przyjdz do nas
-
-Jak tak to chodź to mnie 'jaskinia dla szczeniat'-Powiedziałam
-
Wyszłam z Star
-
weszłam z Lajną
-choć pobiegamy
-
Weszłam z Star
-Berek-Dotknęłam i zaczełam uciekać przed Star
-
-Ej!!!!
pobieglam i zobaczy;łam że w krzakach coś się rusza
-Lajna w krzakach coś jest!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
-Czekaj!-Podbiegłam i wyciagnełam coś z krzaków, Przytuliłam to.-To szczenię
-
-och.............jakie słodkie
szczenie patrzyło na nas jak na zmutowanych
-
-MAMA-Powiedziało szczenie i przytuliło mnie mocno
-
-ooo śłodkie. To znaczy ..... że ona żyje?-Mówiłam zdziwiona
-
-.......
usmiechnełam się
-
-MAMA -mówiło szczenię do mnie
-
-nooo chyba tak tylko kto się nim zajmie ty masz też Milę?
-
wiecie to się robi dziwne- mruknęłam- wszyscy znajdują szczenięta
-
-Ja wiem kogo ono są.Pomórzcie mi wszystkie znaleść. Znajdziecie to mi je oddajcie . Prioszę-Prosiłam je
-
-dla mnie to nie jest dziwne
-
Lajna powiedz kogo one są?-zapytałam
-
-sama się wszystkimi nie zajmiesz moge za cztery wziąść do siebie albo zrobimy tak ze kto znajdzie szczenię to będzie się nim zajmował.
zaproponowałam
-
-To są szczenięta mojej siostry bliźniaczki.Proszę pomolrzcie mi je znaleźć.-Prosiłam je
-
Weszłam.
-Witam -powiedziałam i badawczo się rozejrzałam i ujrzałam... szczenię.
-
-Rebeko pomórz mi-Prosiłam alfę
-
ja tam nie wiem co mam już robić- powiedziałam
-
-Proszę was-Siadłam i zaczeły mi łzy spływać po pysku
-
-Cześć
powiedziała do Alphy
-No to masz zamiar je jej oddac skoro ona je wyżuca??
-No dobra ja pomogę
i pobieglam szukać szczeniąt w krzakach
-
za tymi krzakami gdzie poszła Star jest mały dołek w którym siedzą trzy szczeniaki- powiedziałam
-
-Ona zawsze taka była dawała dziwne znaki. A to znaczy, że ona teraz żyje.-Zaczełam płakać
-
-pomużcie!przyczepiuły się do mnie!
powiedziałam gdy trzy szczenięta zaczeły mówic do mnie MAMUSIA
-
-Jak ona mi dawałam szczeniaki tylko kiedy jej coś grioziło-Dalej płakała,m
-
Weszłam
- Droga Lajno, na prawdę nie musisz mnie zabijać - mruknęłam ze stoickim spokojem
-
-nie płacz!pomożecie??
-
-Lola,Emi i Hary Chodźcie.-Szczenięta przyszły
-
-JAham...dzięki za wyjaśnienie - powiedziałam do Śnieżki
-
- a ile twoja siostra miała szczeniąt?
-
-Dość to dziwne...np. skąd one się tu wzięły i jakim cudem przeżyły?- zadawałam sama sobie te pytania.
-
To zależy w tym miocie mogło byc do 7 szczeniąt nie więcej
-
-Jeszcze dwa-Zaczełam ich szukać
-
ja tam już sama nic nie rozumiem. - mruknęłam
-
to mamy 7 bo obok siedzą dwa szczenięta
-
-Yył...to ja idę - powiedziałam i wyszłam.
-
-Zaraz wam wszystko wytłumacze
-
-Moja siostra miała do 7 szczeniąt. Zawsze gdy jej cos groziło zostawiała mi szczeniaki. Od dzisiaj zaczełam to rozumieć. -Powiedziałam
-
ja idę szukać
poszłam w krzaki szukać szczeniąt i zobaczłam jedno prawie martwe
-hodzcie zaniesiemy te szceniaki do Lajny a tym jednym ja się zajmę,dobrze?
-
-Co się stało Star? -Spytałam załamana
-
Podbiegłam do Star.-Hary!!-Krzyknęłam i płakałam
-
znalazłam szczenię ale to chyba nie twojej siostry bo się do mnie tuli i mówi:
-mamunia,mamusia,mama!nie idz!
-
-Hary?-Spytałam i podeszłam do szczenięcia
-
-nie to nie Hary znaleźliśmy już Harego
a szczenie płakalo i coraz mocniej się tuliło
-
-Ale to kto to?-Pytałam zdziwiona
-
-jak masz na imię?
zapytałam szczeniaka a on odpowiedział:
- nie mam imienia
-
-To moze lily albo mik?-Spytałam star
-
-Muszę zanieść szczeniaki do jaskini dla szczeniąt-Wzięłam szczenięta i wyszłam
-
-a ja co s tobą zrobię?ach choć maluszku do domku
wyszłam ze szczenięciem
-
wyszłam
-
Weszłam wściekła
-
Wbiegłem.
-Kochanie co ci jest ?? - zapytałem z czułością w głosie
-
-Czemu tu jest czarno?-Spytałam i zemdlałam
-
-Lajna!-krzyknąłem.
-Obudź się. - byłem bardzo wystraszony,wziąłem ją na plecy i zaniosłem do jaskini
-
Wbiegłam
-
Wbiegłam.
-Lajna. Co ci ? Mi możesz powiedzieć wszystko
-
Wszedłem ale Nikt dosłownie Nikt mnie nie ujrzał ani nie usłyszał.
-
-Nic!-krzyknęłam-Zostawcie mnie!-Wybiegłam
-
Wróciłam na plażę.
-
-uuu ale życie jest skomplikowane - powiedziałem i wybiegłem.
-
weszłam i połozyłam się
-
wyszłam
-
Weszłam
-
Wskoczyłam na drzewo i oglądałam świat.
-
-Uuuuuu... Ale nudno-powiedziałam
-
zaczęłam się kołysać
-
Wyszłam
-
Wbiegłem szczęśliwy i ruszyłem przed siebie.
-
Ominąłem już wodospad i zakątek z dywanu z paproci...burza wszędzie panowała i czułem się jak w raju.
Ujrzałem tygryska
-O jakie biedactwo...kici kici zmokło - zaśmiałem się widząc wściekłego potężnego tygrysa siedzącego pod drzewem.
-O nie grzeczna kicia...siad kotku..hahahah - powiedziałem widząc wściekłe ślepia tygrysa, któremu nie przypadłem.
-
Tygrys się wkurzył i ruszył za mną...
-Oooszzzz ty! - warknąłem
-Teraz to kicia jest bardzo niegrzeczna! -warknąłem i zwinnie wskoczyłem na drzewo, przecież nie chciałem mordować "koleżanki".
-
Grrrrrrr...-warczał tygrys
-Oj nie złość się już tyle - powiedziałem -przecież nic ci kochaniutka nie zrobię hahha - dodałem i zeskoczyłem z drzewa po czym pośpiesznie uciekłem gdyś kićka się chciała pobawić w berka i ruszyła za mną.
-
(oczywiście tygrysica została...nie pobiegła za mną )
-
weszłam.
-
Wszedłem i czekałem na Mistic
-
Weszłam
___________________
Czemu ja zawsze ostatnia....xD
-
to teraz ty opowiadasz- powiedziałam i pocałowałam Demona w policzek po czym usiadłam
______________________
IDK :P
-
Rozglądnęłam się
-
_________________
Aaaa.... Zabrali ładowarkę..
Muszę iść
Pa
-
-Hhah...jak ja dawno tu nie byłem - westchnąłem i położyłem sie na wilgotnej ziemi, lecz szybko w stałem.
-Tak więc w tamtych rejonach jest najwięcej wody, wodospady, moczary itp. - powiedziałem i wskazałem południową stronę.
-Tam za to rosną cudowne duże drzewa na których można się wylegiwać - powiedziałem wskazując kolejne miejsce.
-A podejdźcie tutaj - powiedziałem i poszlismy kilka metrów przez gęste zarośla - tu mamy dywan z różnych roślin...mięciutki puszysty...cud, miód i malinki hahahah...i tak jak zauważyłyście cały czas pada tu deszcze...rzadko tu nie pada.
-
...
______________
Paa
-
-Ooo a tam żyje sobie moja koleżanka tygrysica, która ostatnio mnie znienawidziła buhahah- zaśmiałem się
-
to teraz ja będę opowiadać i pójdziemy na klify.
koleżanka tygrysica?? czy ja o czymś nie wiem?- zapytałam z udawanym oburzeniem
-
...
___
papa
-
-No to klify - powiedziałem - tak...taka nie za miła bestia, ostatnio podczas burzy mnie atakowała i musiałem zwiać hahah
-To idziemy?
-
pod warunkiem że ty opowiadasz- powiedziałam
-
-Nie...ja to mogę poopowiadać ooo...właściwie to juz o niczym...-powiedziałem - Ty opowiadasz, lepiej Ci to idzie
-
...
___________________________-
Ja w sumie też idę spać...papapappapapa
-
lepiej mi nie idzie- powiedziałam
______________________________
jak wszyscy to ja też. :P
dobranoc
-
Wskoczyłem na drzewo...
-
teraz się popisujesz?- zapytałam
_________________
witam znów :P
-
-No wiesz co...- mruknąłem - Nie ma się czym popisywać, na to drzewo to i ty bez problemu wejdziesz haha
_____________
Hej :)
-
może...- powiedziałam i wskoczyłam ostrożnie na drzewo.
-
-No i sama widzisz...żaden popis :P
-
może i nie... - zeskoczyłam z drzewa- ale chyba wolę zostać na ziemi.
_______________________________________
wiesz odradzam czytanie twoich składników do eliksirów podczas jedzenia :P
-
-To ja też zeskakuję - powiedziałem i zeskoczyłem
____________________________________
Hahaha ale zabłysnąłem nimi...:P
-
co robimy?- zapytałam
_________________________________
taaa... żabie mózgi?? biedne żabki pozbawione mózgu
-
-Idziemy popływać, lub pozwiedzać nowe tereny...co tam chcesz - powiedziałem
_____________________
Biedactwa :(
-
możemy zwiedzać- powiedziałam
_____________________________
ty je tak urządziłeś !
-
-To może wrak zatopionego statku?
______________________
Nie ja!
Tylko moja wyobraźnia :P
-
okej- powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia
____________________
różnica?
-
-Wyszedłem
________________
Noo
Chyba...
-
Wyszłam
-
Wszedłem i położyłem się przy wodospadzie.
-
Przydreptałam i otrzepałam się z piasku
-
Spojrzałęm na szczeniaka
-Teraz to by Ci się przydała kąpiel o tego piachu nie idzie wytrzepać z futra hahah
-
wbiegłam i ukryłam się tak że nawet oko które jest najlepsze by mnie nie zauważyło
-
-Wcale że nie....
-
podniosłam głowę spadla na mnie woda po ostatnim deszczu i byłam cała mokra wyszłam z ukrycia i podeszłam do Mistic
-chcesz kąpiel?
-
-Eeeee.... Nie?-Powiedziałam niepewnie
-
-nie to nie
poszłam daleko od Misty i Demona i wytrzepałam się
-
Położyłam się
-
Rozejrzałem się i położyłem sie bez słowa.
-
wybiegłam
-
Nie mając co robić zaczęłam się turlać, a moje siwe futro już nie było siwe :P
-
Weszłam
czesc-powiedziałam
—--------
Gdyby co to sorry za brak polskich znakow... tablet kuzyna ;D
-
-Hejka
___________
A ja jestem cała brudna...xD
-
Weszłam. Wdrapałam się na najwyższe drzewo.
-
Połozylam się na trawe.
-czemu jesteś brudna?- zapytałam Misty
-
Hej Śnieżko
-
-Nudzi mi się
-
Podeszlam do Demona. Pocalowalam w policzek i usiadlam
- i co robicie?
-
_________________________
Dobra ja na chwilę lecę...
Pchlarze Demonie na Lobo się same nie wytępią...xD
-
Popatrzyłam na wilki z góry.
-
...
------
ja będę za 1-2h bo na tabl. Sobie nie radze
-
Również pocałowałem Śnieżke
-Aktualnie to są nudy, moze pójdziemy otworzyć do skrzynię z tego wraku?
________________
ok
-
Gdy usłyszałam o skrzyni zeskoczyłam z drzewa na dół i podeszłam do wilków.
-
-O Kryształową coś zaciekwiło
-
-Gdyby nie to, że to ty znalazłeś skarb, dawno go by już nie było.. - zaśmiałam się
-
-Kradłabyś rzeczy z terenów własnej watahy?
-
-Nie kradła, tylko zbierała. Może skrzynka by została, ale zawartość.. - uśmeichnęłam się szatańsko.
-
-Ależ mi też różnica
-
przyglądałam się rozmowie.
_____________________________________
już jestem. Zeszła szybciej :P
-
...
________________________
Ja zaraz będę musiał dać mamie wejść, a tablet zepsuty i... tragedia!!! >:( >:(
-
...
_______________
a dokładniej ładowarka od tableta.
-
...
___________________________________
wiesz jak byłam u kuzyna zauważyłam że ie lubię tabletów :P
-
Weszłam do cienia.
-
Lajna!- krzyknęłam i podbiegłam do wadery
________________________________
jakby co to "n" mi wysiada :P
-
-Co się Stało!?-spytałam zdziwiona
_______
oki
-
tak dawno cię nie widziałam- powiedziałam
-
Skinęłam głową
-Ale ja do szczęścia nie potrzebna. I nikogo nie obchodzę .Więc dlatego mnie nie widać.-powiedziałam
-
wcale że nie- zaprotestowałam.
a tak w ogóle to widziałam ostatnio jakąś waderę podobną do Ciebie
-
-Hejka. I kto to mówi. - popatrzyłam na waderę.
-
-Lojna?-spytałam
-
Szybko wbiegłam w cień.
-
Lajna, Lojna, - co za różnica.. ? - popatrzyłam na waderę i wskoczyłam do wodospadu.
-
-Lojna to siostra. Moja-powiedziałam i wybiegłam
-
ej poczekaj- powiedziałam i wybiegłam za Lajną
-
Popatrzyłam na wybiegające wadery.
-Jak zwykle zostaje sama..
-
Wyszłam
-
-I znów o mnie zapomniano - powiedziałem i wybiegłem.
-
-O mnie też...-Wyszłam
-
Weszłam i zaczęłam skakać po drzewach i łamać je
-
wyskoczyłam(wyszłam)
-
Weszłam do dżungli. Upolowałam jakąś papugę na śniadanie. Pohuśtałam się na lianie i wyszłam.
-
Wszedłem i położyłem się na rozłożystym drzewie.
-
Wyszedłem.
-
weszłam. Usiadłam na jednym z drzew i przyglądałam się otaczającej mnie przyrodzie...
-
zeskoczyłam z drzewa i spacerowałam po okolicy.
ale tu mokro- powiedziałam
-
Wszedłem
Dobiegłem Śnieżkę.
-Co się stało, że tu przyszłaś? Zazwyczaj to wszyscy unikają tego miejsca.
-
ryzykuję- powiedziałam i zaśmiaalm się
-
-Hahaha czym niby takim ryzykujesz?
-
utratą życia przez Twoją koleżankę tygrysicę?- zapytałam
-
-Achh kićka... -westchnąłrm
-
takk. jest o Ciebie zazdrosna- powiedziałam
-
-Chyba wściekła na mnie
-
mi sie wydaje że zazdrosna- powiedziałam
_________________________________
z/w idę na kolacyjkę:P
-
-Ja tam dalej potrzymuję, że wściekła gdyż zakłócałem jej spokój.
________________
ahhaha ja już mam to za sobą.
-
Wszedłem. Zobaczyłem Śnieżkę i Demona.
-Hej!-krzyknąłem do obojga.
-
-Siemka Nero
-
-Co robicie?-spytałem.
-
hej- powiedziałam
mówimy o zazdrosnej tygrysicy- powiedziałam
-
Wyszedłem.
-
-ciekawe czemu poszedł...- zastanowiłam się
-Demon pokażesz mi jakąś iluzję?- zapytałam
-
-Dobrze - powiedziałem i skupiłem cały swój wzrok na Śnieżce. W mojej głowie wyobraziłem sobie kolorową krainę pełną pięknych roślin, kolorowych ptaków. "Przeniosłem" Śnieżkę w ten świat.
-
Wizja się zakończyła.
-A może ty powiedz gdzie chciała być być?
-
-Jutro dokończymy ten temat... z tymi iluzjami - powiedziałem i wskoczyłem na drzewo.
-
Weszłam z dziwnym błyskiem z oczach
-
-Hej Łobi
-
Wyszłam
-
Zeskoczyłem z drzewa, przeciągnąłem i położyłem na wilgotnej ziemi.
-
-Ja idę stąd- powiedziałem do Śnieżki i wyszedłem.
-Chyba będę w wiosce ludzi ale nwm.
-
wyszłam.
-
Weszłam.
Położyłam się i zaczęłam płakać...
-Po co tyle mieliłaś ozorem-Usłyszałam głos Ivo
-Inaczej by się zabili... A ja nie chcę cię stracić, znowu...
-Nie rozumiesz kurduplu, że odszedłem z własnej woli. I tak nic mi nie zrobią... W końcu to tylko kundle, tak jak ty.
-Ale...
-Dobra, dobra... Jeszcze z tobą nie skończyłem Misty... -Głos zamilkł
-
Przede mną pojawił się czarodziej...
-Jeszcze wszystkim rozpowiesz... A wtedy będę musiał cię zabić, jak Ivanę...
-Nie rozpowiem, obiecuję...
-Tak, tak.. Ona też tak mówiła i jak to się skończyło?... Chyba nie chcesz, aby wataha przestała istnieć.. Bo masz niewyparzony jęzor...
-Nie nie chę, ale...
-Cicho... Oblitus sum illum, et nemo auxiliabitur-Ivo wypowiedział te słowa... W jednym momencie nie pamiętałam nic z dzisiejszego dnia... Zatrzymałam się na wejści na rafę... Nikt nie był w stanie przywrócić tego co dzisiaj się stało....
Ivo rozpłynął się w powietrzu a ja wyszłam jak gdyby nigdy nic
-
Wbiegła. W głowie brzmiały jej słowa samca betha o córce, która straciła pamięć.
Z oka wypłynęła jej samotna, słona łza.
-
Rozmyślania zajęły ją całkowicie. Mimo, że nie chciała myśleć o niej, jednak nadal wspominała.
-
Spróbowała się uśmiechnąć.
Nie wyszło jej to.
-
Wybiegła szybko, uciekając od smutku, czy raczej starając się od niego uciec.
-
wbiegłam zapłakana i usiadłam na drzewie
-
wyszłam do blanki
-
Wbiegła i rozejrzała się.
-
Usiadła z uśmiechem. Zapomniała powodu swojego smutku.
-
Usiadła. Miło tu.
-
weszłam.
-
Nie odezwała się, jedynie przypatrywała się waderze.
-
Ziewnęła. Nudziło jej się coraz bardziej.
-
Wstała. Z Śnieżką raczej sobie nie pogada.
-
Wyszła, dumnie unosząc głowę.
-
cześć- powiedziałam do wychodzącej wilczycy... * coś ze mną nie tak ?*
-
wyszłam....
-
weszłam... usiadłam w koronie jednego drzewa i patrzyłam na krajobrazy...
-
weszłem...
-
zaczęłam skakać po drzewach. w pewnej chwili potknęłam się i spadłam w paprocie.
cześć- powiedziałam do basiora wstając
-
cześć- powiedziałem do Śnieżki
-
ty jesteś Balto- powiedziałam pewna * ha moc czytania w myślach się przydaje*
-
tak - odpowiedziałem zaskoczony
-
dam ci taka małą radę... uważaj na Sally- powiedziałam i uśmiechnęłam się
-
a czemu- odpowiedziałem
-
zaraz tu wejdzie i pokaże swoje prawdziwe oblicze...- powiedziałam- więcej nie wyjawię i sam się przekonasz
-
Weszłam hej wszystkim - powiedziałam i ciepło przywitałam nowego Balto :P
-
- zaczyna się- powiedziałam.
- Sally weź daj mu trochę przestrzeni osobistej- mruknęłam
-
miałaś racje- powiedziałem zaskoczony :)
-
Sally- powiedziałam i podeszłam do niej- nie każ mi razić cię prądem
-
Wszedłem i stanąłem obok ukochanej.
-Hej, co się tu dzieje? -zapytałem i bacznie obserwowałem basiora.
-
Co mówiłaś Śnieżko - spytałam się zaciekawiona?
-
Weszłam, cała mokra
-Hej-Powiedziałam przez nos
-
że kopnę cię prądem- powiedziałam
Sally zaczyna swoją zabawę- powiedziałam Demonowi
_____________
ale sie tu schodzi :P
-
Weszłam.
-Cześć!
-
-Hę?
-
Stanęłam z boku.
-
-Aa to już mu współczuję -zaśmiałem się i położyłem.
-Hej
_________
No ba... Widowisko :P
-
-To może im damy na osobności pogadać? -zachichotałem.
-
-------------------
z/w obiadek ^.^
-
-Ale o co chodzi?
-
- dobra to ja zostawię Balto na pastwę losu wader- powiedziałam i cicho sie zaśmiałam
- Demon idziesz ze mną?- zapytałam- tylko jeszcze nie wiem gdzie...
-
-O nic takiego ważnego Misty
-Pewnie, że idę... Może na łąkę?
________
ok
-
-Dla mnie tak, bo chcę wiedzieć...-.-
-
okej na Łąkę- powiedziałam i wyszłam... (wybierz która część)
-
-Zapraszam w różany zakątek -powiedzialem szarmancko.
-
Wyszedłem.
-
-Ugh...-Położyłam się
-
_____________
ale tu cisza ^^
-
Nieraź mnie prondem prosze zauważyłam jagułara - ktaś idzie ze mną?
-
Leżałam i wpatrywałam sie w Sally
__________
xD
-
wyszedłem
-
Buu powiedziałam do Mistic
-
Skrzywiłam się
-
------------------------
j/j po obiadku....żurek na pierwsze na drugie bigos..mniam ^.^
-
Wyszłam
-
Mistic idziemy na łąkę?
-
-Możemy
-
________________
hah ja tez dzisiaj na żurku jadę XD
-
Wyszłam z Mistic
-
Wszedłem rozejżałem się wyszedłem.
-
weszłam. Usiadłam na trawie.
-
Wszedłem i usiadłem obko Śnieżki.
-
witam znów- powiedziałam
-
-Siemaneczko - uśmiechnąłem się.
-
wiesz to zadanie z gejzerami było... trudne... chyba - powiedziałam
-
Weszłam. Usiadłam.
-
hej Krystal- powiedziałam
-
-Tak wiem, że było trudne.... to następny trening będzie łatwiejszy
-
weszłam
zakradłam się cicho do krzaków blisko Demona.Połozyłam się i usnęłam zmęczona nawiedzającymi mnie myślami
-
Star tu jest- powiedziałam
-
nie slyszałam nic tylko myśli przychodzące do mojego umyslu
-
-Tak, jest. Hej. - mruknęłam
-
-Chyba śpi
-
wytworzyłam tarczę by chronić swój umysł przed czytaniem w myślach...
niech śpi- powiedziałam
-
zwinęłam się w kulkę i spałam słysząc tylko myśli
-
-Idziemy się przejść?
-
aham- powiedziałam i wstałam
-
Siedziałam dalej.
-
obudziłam się
z krzaków było widać moje oczy zobaczyłam moich przyjaciół
wyszłam z krzaków
-hej
powiedziałam
-
hej Star- powiedziałam- jak się spało?
-
-nie za dobrze
powiedzialam i wyszłam
________________________
idę lulu 8)
-
-Hah a gzdie?
-
miałam nadzieję że proponując spacer wiesz gdzie- powiedziałam z lekkim uśmiechem
-
-Zaraz coś wymyśle haha
-
-To może nad jezioro w górach?
-
okej... dawno tam nie byłam- powiedziałam
-
-Nom ja też - uśmiechnałem się i wyszedłem patrząc za Śnieżka
-
wyszłam z Demonem
-
Wyszłam z opuszczoną głową.
-
Weszłam powoli. Usiadłam w krzakach. Łza spłynęła mi po poliku.
-
Weszłam do dżungli. Zaczęłam nucić:
- Raj, którego nocą pragniesz tak, jak ja, ta dżungla to raj... - i tak dalej.
Pobiegłam kawałek. Usiadłam przy wodospadzie. Zaczarowałam wodę, żeby mieniła się kolorkami tęczy.
________________
Lubię kolorki xD
-
Skończyłam czarować. Woda wróciła do normalnych kolorów. Wyciągnęłam z torby kartkę papieru i ołówek. Zaczęłam szkicować. Gdy skończyłam zaczęłam się przyglądać.
http://www.google.pl/imgres?q=szkic+wilka&hl=pl&sa=X&biw=1280&bih=592&tbm=isch&tbnid=TBmLox_wGnTDPM:&imgrefurl=http://art-grafik.blogspot.com/p/blog-page.html&docid=bUPC3Ee7oEZJYM&imgurl=http://2.bp.blogspot.com/-EEXxAgeQnWs/UIWwIgZvQUI/AAAAAAAAAAM/rh1Qukq5gpc/s1600/wilk.jpg&w=800&h=561&ei=mTNkUZ3-BNGGswaC1IDYBA&zoom=1&iact=hc&vpx=433&vpy=256&dur=171&hovh=188&hovw=268&tx=164&ty=97&page=3&tbnh=124&tbnw=159&start=54&ndsp=32&ved=1t:429,r:73,s:0,i:372 (http://www.google.pl/imgres?q=szkic+wilka&hl=pl&sa=X&biw=1280&bih=592&tbm=isch&tbnid=TBmLox_wGnTDPM:&imgrefurl=http://art-grafik.blogspot.com/p/blog-page.html&docid=bUPC3Ee7oEZJYM&imgurl=http://2.bp.blogspot.com/-EEXxAgeQnWs/UIWwIgZvQUI/AAAAAAAAAAM/rh1Qukq5gpc/s1600/wilk.jpg&w=800&h=561&ei=mTNkUZ3-BNGGswaC1IDYBA&zoom=1&iact=hc&vpx=433&vpy=256&dur=171&hovh=188&hovw=268&tx=164&ty=97&page=3&tbnh=124&tbnw=159&start=54&ndsp=32&ved=1t:429,r:73,s:0,i:372)
-
Schowałam do torby szkic. Odłożyłam torbę obok.
- Tak sobie myślę... - zaczęłam mówić do siebie - Że sobie potrenuję coś. Problem w tym, że nie wiem co.
Pomyślałam, przez dłuższy czas.
- Wiem. - powiedziałam znów do siebie. - Poprzesuwam te głazy.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam.
-
Weszłam dość chwiejnie... Rozglądnęłam się... -Hej mruknęłam pod nosem do Karoiiiny
-
- Cześć Misty... - powiedziałam przesuwając naprawdę wielki głaz. - Co tam?
-
-Yyyyyy chyba nic.... -Mruknęłam cicho
-
Wszedłem do środka. Było tu bardzo ładnie. Powąchałem powietrze. Było bardzo czyste.
- Raj, którego nocą pragniesz taaak... - zacząłem nucić pod nosem. Wspiąłem się na drzewo i usnąłem tam.
-
Spojrzałam na wilka
-
Skończyłam przetaczać głazy. Wzięłam torbę i wyszłam. Poszłam w stronę mojej jaskini.
-
Obudziłem się. Zeskoczyłem z drzewa. Porozglądałem się. Nie chciałem, żeby ktoś mnie ujrzał. Wybiegłem z dżungli.
-
Buknęłam coś pod nosem i położyłam się spuszczająć głowę... Patrzyłam smutnym wzrokiem w przestrzeń
-
Westchnęłam i wyszłam
-
Wszedłem. Usiadłem pod drzewem.
-
Byłem zdziwiony tym, że przez chwilę widziałem swego brata.
-
Otrząsnąłem się. Podszedłem do małej rzeczki. Czempion wleciał. Napiłem się. Czempion usiadł mi na głowie.
-Co ty robisz? :D -zapytałem się Czempiona, ze śmiechem.
-A co mam robić?-zapytał.
-Siedzisz mi na głowie.-powiedziałem.
Miałem dziś swój najlepszy chumor, a to nie zdawało się za często.
-A, to przepraszam.-powiedział.
Usiadł mi na grzbiecie.
Wyszedem po mału.
-
Weszłam i zaczęąlm kręcić się w kółko
-
wysząłm
-
Weszłam. Brzuch mnie zaczął boleć nie do zniesienia.
- Oby, żeby to nie był wcześniejszy poród.. - mruknęłam
I miałam rację. Gdy położyłam się pod drzewem, "ze mnie wyskakiwały" małe pso-wilki.
- Do jasnej ciasnej. - mruknęłam - Akurat dzisiaj...
-
Weszłam
-WOw!-krzyknęłam i zaczęłam łapać szczenięta
-
Weszłam.Rozejrzałam się.Było mnóstwo zapachów.Spojrzałam na Linę.Zauważyłam również Lajnę.
*Grrr...wiecznie za mną...ech.*-pomyślałam wskakując jak najszybciej w cień.
-
Zaczęłam je "wycierać".
-
Wstałam. Otrzepałam się i ziewnęłam.
- To był bardzo dziwny dzień.. - mruknęłam
-
-Lina? DObrze?-spytałam "wycierając" szczenięta
-
Zebrałam szczenięta i podałam Linie
-6 sporo-powiedziałam
-
- Wszystko ze mną ok.. - mruknęłam - Zmęczona trochę (tutaj ziewam) jestem...
-
Spojrzałam na małe,słodkie kulki puchu.Zaczaiłam się w cieniu.Przyglądałam się ruchom wader.
-
-A co z nimi?(patrzę na szczenięta) Masz dopiero 2 lata-powiedziałam
-
Położyłam się obok szczeniaków. Usnęłam chwilę... Spałam czujnie.
-
-Majna!-krzyknęłam-Cały cień usunąć!-rozkazałam
-
Obudziłam się tylko, gdy Lajna krzyknęła.
- Co się stało? - spytałam nieprzytomnie..
-
-Nic. Śpij-powiedziałam łagodnie
-
*Jasny szlag!*-pomyślałam i przeskakiwałam przez kolejne cienie.
*Mam wątpliwości co do Lajny...i to może kiepsko się skończyć.*
Warknęłam głośno.
-
Usłyszałam warczenie Nany. Stanęłam dęba.
-
- Jak mnie już obudziłaś, to nie zmrużę oka. - szepnęłam
Szczeniaki zasnęły. Z jednej strony byłam szczęśliwa, z drugiej nie. Westchnęłam cicho.
-
Weszłam cała we łzach... Nie zważałam na nic... Poszłam pod drzewo
___________
Nudzi mi się..xD
-
_________________
A ja mam zbytnią aktywność ;_;
-
Usiadłam spokojnie.
- Możecie mi w końcu wytłumaczyć, o co wam chodzi? - spojrzałam pytająco na Lajnę i Nanę.
-
-Sorry usuwam cień zeby było bezpiecznie-powiedziałam-Mam w jaskini pomieszczenie dla szczeniaków może narazie ze mną zamieszkasz?-spytałam ciekawa odp.
-
Schowałam głowę w łapach i słuchałam rozmowy...
-
- Nie trzeba Lajna... - powiedziałam - Ale dziękuję, może skorzystam kiedyś...
-
Przeskakując przez kolejne cienie podbiegłam do Misty.
-Coś się stało?
-
Wzruszyłam ramionami. Zawołałam Majnę.
Wyszłam
-
Wzięłam szczeniaki na grzbiet i wyszłam.
-
-Czy ja jestem do niego podobna?-Powiedziałam przez łzy.. Jednak po chwili za pomocą Hipnozy Nana ujrzała obraz wilka
http://pu.i.wp.pl/bloog/88158101/51727360/shoku_by_kejisdemon__Y6_orig.png
__________________________
Bosh Horror przerzyłam.... Pająk po mnie łaził.... :'(
-
-Minimalnie...masz coś co też ma ten wilk ale nie potrafię powiedzieć co...
-
-A do niego? http://pu.i.wp.pl/bloog/88158101/51727360/tempest_by_arkanfire_h1_orig.png
-
...
____________________-
To jako demon podobnie wyglądam
-
_________________
xD
Tylko chyba jako wadera... :P
-
...
________-
to oczywiste
-
_______________
xD
-
-Jesteście podobni tylko z kształtu pyszczka.
____________________
Lajna...za dużo rzeczy sobie moim zdaniem przypisujesz -.-
-
..
__________________--
Alę przecież żartuję :P
:D
:)
-
____________
w takim razie powiem ci tak:
suchary same lecą -.-
-
-Te dwa wilki... To jeden i ten sam... Tylko jeden w wieku 2 lat, a drugi rok później.... Teraz jest jeszcze bardziej inny i z wiekiem staje się coraz gorszy teraz ma czarne oczy, włosy... Włosy czarne i krew również, a ja co roku będę stawała się coraz bardziej podobna, z wyglądu i charakteru
-
...
_______________--
PS do Nany
Uważaj następnym razem nie wiem co zrobię
Hmmm dam ci kokosa
-
Przetarłam oczy łapą i wyszłam
-
Wyszłam.
-
Wszedłem do dżungli i zacząłem przemierzać wilgotny las. Małpy skakały w koronach drzew ponad moją głową. Wzbiłem się w powietrze by rozprostować skrzydła... dawno nie latałem. Złapałem jedną małpę a ona zaczęła mnie drapać i gryźć jednocześnie pokazując swe zęby.
-Aaa uspokój się... przecież i tak ciebie nie zjem bo nie lubię malpiego mięsa - mówiłem do niej spokojnie dalej wisząc w powietrzu.
Małpa nie usłuchała i dalej się szarpała.
-Sama tego chciałaś - powiedziałem i wylądowałem z nią za miękkim mchu porastającym runo leśnie (chyba "runo" nazywa się ziemia w lesie... nie pamiętam xd). Jednym kłapnięciem szczęk zabiłem kapucynkę.
-
Dalej nie przyszła mi ochota na małpie mięso. Owszem byłem głodny ale nie aż tak by sie zajadać okropnym kapucynkowym mięsem.
Usłyszałem mruknięcie mojej starej znajomej Tygrysicy...
-o hej koteczku haha-zaśmiałem się i podrxuciłem jej martwą małpe. Tygrysica ją złapała i uciekła.
°i po małpie° pomyslalem i wyszedłem.
-
Weszłam do dżungli. Przebiegłam sobie. Nagle obok mnie przebiegło stado bawołów. Nie chcąc się zranić, wbiegłam w ciernie.
- Kurcze.. - warknęłam - Ale lepsze to, niż śmierć.
Wyszłam z krzaków. Miałam podrapane łapy i boki.
- Trudno. - powiedziałam
Wskoczyłam na głaz. Położyłam się i usnęłam.
-
Obudziłam się po kilku, kilkunastu minutach. Rozejrzałam się i przeciągnęłam.
- Szkoda, że nikogo tu nie ma... - mruknęłam
-
Wskoczyłam na jakieś drzewo. Poskradałam się, żeby upolować papugę. Gdy już skoczyłam - papuga odleciała. Moja głowa utknęła w rozwidleniu gałęzi. Próbowałam się wydostać.
- Nosz kurczę.. - warknęłam - Em.. Pomocy?
-
W końcu udało mi się wydostać łeb. Zeskoczyłam z drzewa i wyszłam.
-
weszłam. Spacerowałam po dżungli...
-
________________________________________________-
nie możesz chodzić możesz latać
jesteś duchem
-
Wszedł do dzikiej dżungli z jednym celem "coś upolować" tym razem nie szukał małp gdyż nie jest to zbyt dobry posiłek.
Poszukiwał czego nowego, czegoś czego jeszcze nie kosztował...
-
Weszła.
-
Weszła. Rozejrzała się.
-
Usiadła obok małego drzewka.
-Ciekawe co w tej dżungli jest jadalnego.
-
Wywęszyła coś. Nie była to żadna małpa. Było to jakieś duże zwierzę. Poszła za tym "szlakiem"..
-
Skradała się dalej. Schowała się za wywróconym pniem i spojrzała ukradkiem.
A była to dolina lwów.
-
Bezszelestnie podkradła się do Caroline.
-Masz coś? - zapytała.
-
podleciałam do góry i zobaczyłam kilka wilków... schowałam się za drzewem :P
-
- Tak. - szepnęła - Stado lwów.
Przyglądała się im. Machała nerwowo ogonem..
-
Usłyszał znajome wadery gdzieś w pobliżu, pobiegł do nich.
-Cześć - powiedziałem cicho gdyż widział ze chyba się na coś czają.
-
- Hej. - mruknęła
Zaczęłam myśleć, jak zabić te lwy.
____________
Dlaczego my piszemy o sobie w 3 osobie?
-
usiadłam w koronie drzewa
________________________
ja nie :P
-
____________________
lwy w dżungli? Raczej na sawannie ale ok.
Mi się lepiej pisze w 3 os niż w 1
-
__________
Heh... Ja lubię bardziej w 1 osobie, ale mi wszystko jedno.
A z tymi lwami wymyśliłam, żeby coś ciekawego było, bo nudzę się, a chcę jakąś walkę.
-
-Lwy... Dziecinnie proste- mruknęła.
___
To ja pierwsza zaczęłam w 3 os. inni za mną xD. Chyba.
-
__________________________
ja czasami zanim Chrona przyszłaś(dołączyłaś) do watahy to pisałem... ale to tylko czasami XD
-
Nie zważając na nikogo, przeskoczyła drzewo i podeszła do lwów.
- Gdzie jest wasz przywódca? - warknęła
- To ja, a co? - warknął
Prawie położyła się na ziemi. Obnażyła kły i zaczęła z nim walczyć.
________________
No w sumie..
-
-Zostaw coś dla mnie!- krzyknęła i wybiegła za nią. Rzuciła się na jednego lwa wbijając mu kły w kark.
-
obserwowała poczynania wilków...
-
Również dołączył do walki, choć nawet nie załapał o co cała ta kłutnia i bitwa?
Walczył, gryzł i co jakis czas podlatywał do góry unikając ataku.
-
Nie starała się nawet robić uników przed atakami kotów. Jeden z lwów leżał już na ziemi.
-
Niestety, przywódca lwów był silniejszy. Wbił ostre kły w jej kark i rzucił ją o drzewo. Jednak ona się nie poddawała. Otrzepała się i znów ruszyła do ataku.
-
__________________
ja spadam kończyć forum bo mam zamiar już je w sobote/niedziele otworzyć tak oficjalnie i zapraszać pa
-
_____________
pa..
-
wyleciała
_______________________
ja już lece szykować się do koscioła... zebranie do bierzmowania
-
___________
Ja też spadam, tata mnie zgania. Pa.. :)
-
Warknęła. Naprzeciw siebie miała jeszcze 3 lwy. Caroline była zajęta- walczyła z największym lwem. Kulała lekko- jeden z lwów przejechał jej szponami po łapie. 'Mówi się trudno' pomyślałam i rzuciła się na jednego z lwów.
_______
No i wszyscy poszli :< Dobra najwyżej się dokończy później.
-
Walczył z lwami lecz nie widział sensu dalszej walki.
Odskoczył wstecz i spojrzał łagodnie na lwy.
-Ja tam nie walczę, dość - powiedział i wyszedł.
-
- Ale przynajmniej jest zabawa- powiedziała i lekko kulejąc wybiegła za nim.
-
Zostawiłam lwa. Wyszłam kulejąc.
-
Wszedłem. Usiadłem pod drzewem. Otworzyłem karteczkę. Pisało: ''Idź nad jezioro. Tam jest następna karteczka i zadanie na oddzielnej karteczce.''. Wyrzuciłem karteczkę i wstałem. Pobiegłęm nad jezioro.
-
Weszłam. usiadłam pod drzewem i
-
weszłam. Spacerowałam między drzewami
-
wybiegłam
-
Wszedłem z lecącymi towarzyszami.
-
Wyszedłem znudzony z lecącymi towarzyszami.
-
Weszła z Mike`m do dżungli. Usiadła.
- Accio książka. - mruknęła
Jej księga z zaklęciami przyleciała. Złapała ją i zaczęła czytać.
-
Odłożyła księgę. Pomachała ogonem i rozejrzała się.
-
Wszedł. Rozejrzał się. Zobaczył waderę i podszedł do niej.
- Cześć. Jestem Liam. - powiedział
-
- Jestem Caroline. - powiedziała spokojnie, nie wstając
-
- Miło mi cię poznać. - mruknął
-
- Mi też miło poznać. - powiedziała i zaczęła dalej czytać książkę.
-
Rzuciła wciekła książką w drzewo. Warknęła pod nosem.
- Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! - krzyknęła
-
- Co się stało? - spytał
Poruszał uszami i podniósł czarami książkę. Zobaczył, co Caroline czytała. Gdy zobaczył tytuł, zamknął księgę i podał Carolinie.
- Mam takie.. ee.. jedno pytanie. -mruknął.
-
Przestała się denerwować.
- Em.. Tak? - spytała podekscytowana..
-
- Może.. Pójdziemy do twojej jaskini.. Bo em.. - powiedział zakłopotany
-
____________________________-
czemu jak np. Caro pisze to Liam i znika i na odwrót?
O.o
-
____________
Liam (mój kuzyn, żeby nie było) jest u mnie, a nie mam drugiego kompa. I co.. Musimy jakoś pisać. Wrrr...
-
- Ok. - powiedziała
Wyszli razem.
-
__________________________
aham :P
-
___________
No.. A kuzyn u mnie na weekend majowy przyjechał.. Ale ja dziś i jutro w szkole, ale przynajmniej się nie nudam :)
-
weszłam. Kichanie ustąpiło po zetknięciu się z wilgotnym powietrzem dżungli...
-
podeszłam do wielkiego rozłożystego drzewa. Popatrzyłam na jego grube gałęzie i masywny pień. Bez trudu się na nie wdrapałam ...
-
co by tu robić- powiedziałam siedząc na drzewie...
-
Weszłam. Zaczęłam iść. Zatrzymałam się. Popatrzyłam na naszyjnik. Szłam dalej.
Zaczęłam nucić piosenkę.
-
zobaczyłam Lajnę... Chwyciłam się mocno tylnymi łapami gałęzi i przekręciłam tak że wisiałam głową w dół.
- buuu!!- krzyknęłam głośno
-
Stanęłam jak wryta. Popatrzyłam na Blankę.
-bbuuuu-powiedziałam. Popatrzyłam na naszyjnik. Poszłam dalej.
-
ejj... nie wystraszyłaś się?- zapytałam zdziwiona i spadłam z drzewa na głowę...
- ał..- mruknęłam podnosząc się
-
Zatrzymałam się.
-Nie. Było cię widac.-powiedziałam. Podeszłam do niej
-Nic ci nie jest?-spytałam
-
no cóż... raczej nic... po tulu upadkach na głowę się już przyzwyczaiłam- powiedziałam spokojnie
_______________________________________
serio sporo razy się walnęłam w głowę w dzieciństwie... :P
dlatego tak często odwala mi głupawka :P
-
Weszłam w topiłam się w tłum i poszłam przestraszyć mamę
-
-To dobrze-powiedziałam. Poszłam dalej.
-
Vi słyszę cię... a raczej Twoje myśli- powiedziałam- ej Laj czekaj na mnie!
(podbiegłam do niej)
-
-Tak?-spytaslam
-
co to jest za naszyjnik?- zapytałam
-
-Ten?-spytałam i pokazałam
-
tak ten- powiedziałam patrząc na naszyjnik
-
nakryłaś mnie Blanka t ja Vi Buuu - powiedziałam d Lan
-
Weszłam. Cicho usiadłam i przyglądałam się rozmowie
-
-Jest wyjątkowy-powiedziałam
-
no ale dlaczego??- zapytałam... - konkrety proszę
-
-Dodstałam go kiedy moja mama umierała-powiedziałam a łaz mi spłynęłam
-
Nie przeszkadzam?-cicho zapytałam
-
nie nie przeszkadzasz-powiedziałam- Blanka... znaczy Śnieżka
-
Wyjęłam z torby jeden naszyjnik.
-To dla cb-powiedziałam
____________________________________
naszyjnik
(http://image.ceneo.pl/data/products/10976873/i-galaxy-gold-products-inc-2305-naszyjnik-z-diamentami-i-niebieskim-topazem-g2305.jpg)
-
__________________________
dla kogo??
-
..
-___________________
dla bd Blan
-
ymm... dziękuję...- powiedziałam- ale dlaczego mi go dajesz?
-
-Mam dużo-powiedziałam-
daje je tylko przyjaciołom szczerym-powiedziałam
-
i mnie za taką uważasz?- zapytałam ponownie
-
-Tak-powiedziałam
-
tylko... trochę mi głupio bo ja nic takiego dla ciebie nie mam- powiedziałam
-
-Nie dawaj weż i już-powiedziałam
-
no dobrze.. ale odwdzięczę ci się- powiedziałam wzięłam naszyjnik i założyłam sobie na szyję..
-
-Pasuje ci-powiedziałam z uśmiechem
-
dziękuję- powiedziałam
-
a to dla ciebie Laj
(http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQX-BrPKY0h_Z31jpa8B_gC1i-pWd4-XMnyYA6BZg9wCPPH8Q0h1w)
znalazłam go w naszym domku po śmierci rodziców nie miał kto się mną opiekować więc szukałam czegoś w jaskini i znalazłam go królewski wisiorek - Rozpłakałam się
-
-Dziękuje.Nie płacz Vi-przytuliłam małą
-
Dziękuję przytuliłam Laj
-
ja muszę iść się uczyć idę spać wyszłam
-
-dobranoc-powiedziałam Vi
-
szczeniaki- powiedziałam wznosząc oczy ku niebu
-
-ty też kiedyś nim byłas-powiedziałam
-
dawno dawno temu...- powiedziałam
-
zaśmiałam się
-
no co?? To jest prawda.... aż 4 lata temu!- powiedziałam z powagą
-
popatrzyłam na Blankę.
-aha-powiedziałam
-
to co teraz robimy?- zapytałam
-
-Ja nie wiem-powiedziałam
-
no cóż.. ja też..
_____________________________
muszę lecieć.. papa
-
-A i jeszcze jedno t0o jest amulet przynoszący szczęście-powiedziałam
__________________-
ok
-
aha.. jeszcze raz dziękuję- powiedziałam- a teraz idę... (wyszałam)
-
wyszłam
-
Wszedłem znudznony. Ochłonołem. Chciałem się odmienić w wilka Muzyki. Lecz nic się nie stało. Wyszedłem zirytowany.
-
Biały basior prześlizgnął się przez krzaki, stając
na dawno nie odwiedzanym mu lesie, w którym był jego
ulubiony staw. Deszcz, wiatr, upływ czasu wyprały stąd
jego zapach, mimo to wiedział że trafił dobrze. Uniósł
długi, biały pysk omiatając potężne drzewo uważnym spojrzeniem. Gdy
podszedł do zwalonego drzewa, ciszy nie zmącił odgłos jego
kroków ani nawet oddech. Był cichy, niewidzialny. Dał susa
na szersze miejsce drzewa, gdzie dwie gałęzie rozłaziły
się na boki i ułożył się tam na brzuchu, opierając pysk
o sęk jednego z konarów.
-
weszłam. Usiadłam pod jakimś drzewem...
-
Wyczułem czyjąś obecność, pobiegłem szybko w tamtą stronę.
Zobaczyłem Śnieżkę
-Cześć
-
haj- powiedziałam- co tu robisz??
-
-To co zawsze, spaceruję.
-
aha.. - powiedziała- to co zawsze... a ja sobie tak chodzę... własnie wróciłam z terenów Mroków..
-
-Poszłaś tam, po co? Jeszcze by cię ktoś zobaczył i coś zrobił -powiedziałem.
-
______
na przykład ja xD
-
_________________---
aktualnie to tylko ty xD
-
a tak sobie...- powiedziałam- nikt by mi nic nie zrobił..
-
-uff... to dobrze -powiedziałem z ulgą.
-
no pomijając taki szczegół...- powiedziałam
-
-Jaki?
-
no taki... mały... że zamknięto mnie w klatce... i ciskano we mnie piorunami... i jeszcze kulami ognia... i manipulowano umysłem- powiedziałam- no taki nieważny szczególik...
-
-Piorunami... Łobi?
-
ymm.. może- powiedziałam odwracając wzrok
-
-Eff... ale ją nosi odkąd tam jest, to następnym razem ja ją podręczę.
-
nie musisz... już i tak nieźle dostała... ode mnie- powiedziałam
-
-Ha moja mistrzunia - powiedziałem radośnie i zamerdałem ogonem.
-
ta... tylko zauważyłam że umie się teleportować... i to sprawia trudność- powiedziałam
-
usiadłam pod jednym z drzew. Oparłam się plecami o masywy pień i patrzyłam na Demona.
-
______
o wy stare plotkary v.v moge wejść > :P poszpiegowac :P
-
____________________________
jak chcesz... ;P
-
________
dzięki ^^
-
_____________________
nmzc...
-
wleciałam pod postacią pszczoły
_____
LUBIĘ PSCÓŁKI XD
-
usiadłam śnieżce na nosie
-
popatrzyłam na pszczołę..- nie lubię pszczół- powiedziałam i zgoniłam ją
________________________
nie lubię pszczół... dzięki nim rok temu w wakacje zostałam 4 razy użądlona ;P
-
odleciałam i usiadłam Demonowi na nosie
__
hi ^^
-
wyleciałam
-
popatrzyłam na pszczołę..- nie lubię pszczół- powiedziałam znów
-
Weszła. Rozejrzała się.
-
-Też nie lubię pszczół, os i tych owadów co gryzą, kłują.... blee
-
Weszłam po cichu. Wskoczyłam na drzewo. Lubilam tu przebywać.
-
Nikogo nie zobaczyła. Zaczęła chodzić i szukać czegoś do jedzenia.
-
Leżąc tak rozmyślałam.
*Czy to dobry pomysł?*-pytałam-*Nie*-myśli biłam się z nimi
*Tak to dobry pomysł*-*Nie*- *Idź?*
I tak w kółko
-
Znalazła papugę. Miała złamane skrzydło. *To dobry łup* - pomyślała. Zaczęła się skradać.
_______________
Jak teraz przyzwyczaiłam się pisać 3 osobą, to 1 jest mi źle.
-
..
______________
hehe
-
Skoczyła. Jednak papuga ją dostrzegła. Szybko pobiegła w krzaki. Jednak Caroline wywróciła się na łeb..
-
Podniosła się szybko. Otrzepała się i odeszła od tamtego miejsca.
-
Biła się z myślami. Nagle spadła z wysokości 10 m.
-
Zobaczyła Lajnę. Podeszła do niej.
- Nic ci się nie stało?
-
-Kto ty?-spytałam
-
- Jestem Caroline. - powiedziałam
Zaczęłam szukać czegoś w myślach.
Strata pamięci na wskutek uderzenia się w głowę..
-
-Ja jestem.....yyy kim jestem?-spytałam
-
_________________________
strata pamięci?? serio nie mogłaś wymyślić czegoś lepszego?? :P
przecież przecież masz talent do wymyślania super pomysłów.. :P
-
- Ty jesteś Lajna. - powiedziałam
-
_________________-
Amnezja tygodniowa+ niespodzianka
Przygodę tworzę! Nie czepiaj się! To wstęp!
-
-Aha. Ja Lajna a ty Carolina
=_______________-
z/w
-
..
-___________________
Bynajmniej do jutra nic nie pamiętam
-
__________________________
ok... wracam za 30- 60 minut...
-
_____________
ok
-
-Co ja tu robię?-spytałam
-
- Siedziałaś na drzewie i spadłaś. - powiedziała Caroline
-
-aha-powiedziałam
-
usłyszałam Lajnę i Carolę. wstałam i poszłam w ich kierunku...
haj- powiedziałam
-
-Hej jestem Lajna-powiedziałam
-
Weszłam. Usłyszałam Rozmowy. Pobiegłam za rozmowami.
-
Usiadłam przy drzewie.bawiłam się kamykiem.
-
-ymm.. wiem że jesteś Lajna- powiedziałam
-
przyglądałam się waderom.
-
-A ty?-spytałam
-
Wybiegłam z dżungli.
-
nie mów że nie pamiętasz...- powiedziałam- jak możesz nie pamiętać osoby którą wybrałaś na druhnę na swój ślub... przy okazji napomnę że to jutro...
-
-Jaki ślub?!-mówiłam przerażona
-
ty z Księżycem- powiedziałam- czekaj.. straciłaś pamieć?? Poleję cie wodą i powinno podziałać... a nie to w przypadku omdleń...
_________________________
xD najlepszy sposób na odzyskanie pamięci to uderzyć się po raz kolejny
-
-Księżycem? Kto to?-pytałam
__________________
haah
-
poczekaj- powiedziałam- zaraz znajdę coś by ci przywrócić pamieć... o jest... piękny płaski kamień... nie rozwali ci głowy po przecież nie ma ostrych krawędzi... no jest jeszcze inna opcja... pokazać ci wspomnienia... ale najpierw ta..
_______________________________
haha dostaję dzisiaj na głowę .. więc sie nie gniewaj :P
-
-Nie!-odsunęłam się od wadery
-
czyli druga opcja- powiedziałam i pokazałam jej wszystkie moje wspomnienia z Księżycem i Lajną
-
Patrzyłam.
-
Wyszła.
-
i co... już pamiętasz?- zapytałam
-
Kiwnęłam głową.
Znowy zacęła szię bitwa z myślami.
-*Wyjść nie wyjść*
-
co wyjść nie wyjść?- zapytałam usłyszawszy to w jej myślach
-
-Nic-powiedzialam
Zamknęłam myśli.
*Dojść do nich?*
-
gdzie dojść Lajna gdzie dojść... chyba nie do mroków...- powiedziałam
-
Popatrzyłam na Blankę.
-
nie... Lajna dlaczego?- zapytałam
-
-Bo Krystal mówiła że Księzyc jest tu tylko dla mnie. I że chce dojść do Mroków-powiedziałam smutna
-
porozmawiasz z nim o tym po ślubie... potem się okaże czy tak na serio jest.. - powiedziałam
-
-Ta-mruknęłam*Jeśli wogle się zjawi*
-
..
__________________________
zjawi się zjawi.. .:P jak można nie zjawić się na własny ślub??
xD ..
-
..
_____________________
a czemu nie może wszystko się zdarzyć :P
-
_____________________________
niby nie... :P ja juz lece.. papa
-
.
________________
PaPAPAP
-
-Ja idę stąd zaraz nadejdzie ulewa- mruknąłem i wyszedłem unikając deszczu.
-
wyszłam.
-
wyszłam
-
weszłam.
- kurczę co mnie tu ciągle ciągnie??- zapytałam sama siebie i wskoczyłam na drzewo.
-
_____________________
A ty mnie zostawiłaś!!! Poszłaś z lochów!! A ja leżałam w lecznicy 2 h!! Dopiero Rebeka mnie uzdrowiła!!!
-
__________________________
upps... :P
nie gniewaj się już... dostaniesz super prezent z okazji ślubu... A teraz masz moje płatki "podaje miseczkę z płatkami czekoladowymi" nie każdemu daje moje płatki..
-
_______________-
Okey wybaczam
*bierze pładki i zjada-Mniam..-mówi*
-
_____________________
yeyy.. moje płatki są pycha!
-
_________
yey a ja je jem :D
-
_________________________
yeyy a one miały mi starczyć do poniedziałku... a tam. Zanim ślub się zacznie to juch juz nie będzie :P
-
______________
hehe wyjdziemy z treningu o 18.50?
-
__________________________
no właśnie zapomniałam o treningu..
tak o 18.50...
-
wyszłam..
-
Weszłam.usiadłam na kłodzie i słuchałam śpiewu egzotycznych ptaków
-
Patrzyłam na swoje odbicie w kałurzy.
-
zeszłam z kłody .Śpiewałam cicho tekst piosenki indiańskiej.
-
doszłam do wielkiego kamienia.usiadłam
-
Zaczą padać deszcz.biegłam jak mogłam do swojej jaskini nie lubię deszczu i jak pada.
-
nie zdążyłam do jaskini. zchowałam się pod kożeniami drzewa
-
Weszła.
-
Wyszła.
-
weszłam.
-
Usiadłam przy małym strumyku.
-
Zauważyłam papugę.Była czerwona.
-
Pobiegłam za nią.Była na starym drzewie które przechylało się nad strumyk
-
Podeszłam do niej spokojnie.Nie bała się
-Cześć,cześć-pwoiedziała szybko
-heeeeej?-powiedziałam ze zdziwieniem
-Ja być Lolka ,a jak ty być?-Podała mi skrzydło
-Whidedark?-powiedziałam z niedowierzaniem
-
-Co tu robić?-Zapytała
-Ja spaceruje-odpowiedziałam ze zdżiwieniem
-Jaaak-nastawiła ucho
-Ja spacerować-odpowiedziałam jej językiem
-
-A ja latać-powiedziała wznosząc się na skrzydłach.
-Dobrze.Ja musieć już iść.Żegnaj-odeszłam
chodziłam pomiędzy drzewami ale miałam wrażenie ,że ktoś mnie śledźi
-
Obejżałam się za śiebię .Nikogo nie było.Spojżałam w górę .Czerwona papuga!!
-Co ty tu robić-Krzyczałam do niej ja
-latać za tobą.
-To nie lataj-Wybieglam z dżungli.
-
weszłam. Rozmyślałam nad przeszłością.. *jak ja mam utrzymać tą tajemnicę... przed wszystkimi?* pytałam siebie
-
no cóż- powiedziałam- kiedyś powiem... ale to kiedyś...
-
wyszłam.
-
Weszłam.Przypominałam sobie moje dzieciństwo.ponieważ mam dobrą pamięc
-
zasnęłam.śniło mi się że moja matka i ojciec opiekują się mną i moim bratem.
-
obudziłam się.Poszłam do malutkiego strumyka.
-
napiłam sięwody szybko żeby krokodyl mnie niezaatakował.
-
Szukał kwiata jak najszybciej i najuważniej... w końcu znalazł.
-
Wybiegł ze storczykiem w pysku.
-
Wbiegłam.
Zerwałam kwiata
-
wybiegłam
-
Wbiegłam. Biegłam przez dzunglę byłam już daleko. Zatrzymałam się.
-On mi nie wierzy.. on mnie .....-powiedziałam ale nie dokączyłam rozpłakałam się
-
Wbiegłem. Zacząłem szukać Lajny. Nagle ją zauważyłem.
-Nie powiedziałem, że ci nie wierzę. - przytuliłem ją.
-Nadal cię kocham i kochałem i kochać będę.
-
-Ale od razu stwierdziłeś że wróciłam że on mnie nie chce-powiedziałam
-
-Bo sama nie potrafiłaś wybrać.
-
_______________________
z/w obiad
-
____________
jj
-
-Nie wiem, co o tym myśleć, nie mam sił do tego. - odsunąłem się.
-
Wyszłam
-
Wyszedłęm.
-
weszłam. Chodziłam po mokrej trawie zapatrzona w przyrodę...
-
szłam powoli dżunglą nie zważając na nic...
-
usiadłam pod drzewem...
__________________
siedzę tu już 2 dni...
-
wyszłam powolnym krokiem....
-
Wszedł.
Trawa lekko muskała jego opuszki u łap.Słyszał wiele dźwięków i czuł mnóstwo zapachów.
Większość z nich była kojąca.Usiadł przy brzegu,gdzie wodospad,a raczej wodospadzik się kończył.
Westchnął.
-
Nie był a swoich terenach więc wyszedł.
-
Weszłam. Porozglądałam się wokoło.
-
Nic nie zobaczyłam. Wyszłam.
-
Weszłam i upadłam na ziemię z braku sił.
-Po co mi szybkie bieganie skoro i tak to nic nie zmienia... -powiedziałam przez płacz.
-
Powoli zmierzał do swojej jaskini, jednak po drodze spotkał Scar, podszedł do niej.
-Coś się stało? - zapytał.
-
Szybko odskoczyła na bok żeby nie być za blisko basiora.
-Nie nic. -mruknęłam.
-
-Na pewno? - nie uwierzył, jeszcze jej ten skok, no dziwna ta wadera jest.
-
-Tak...
-
-Dobra, niech ci będzie - mruknął i usiadł trochę dalej. Nie parł na nią zbytnio, chociaż wiedział, że coś się stało. Nie należał do wilków bardzo nachalnych itp.
-
Położyłam się i obserwowałam jak rośliny leżące na ziemi powoli zamarzają.
-
Zauważył te rosliny.
-Władasz nad zywiołem lodu?
-
-Nie...właśnie w tym problem.
-
-No to co? Magia..
-
-Dokładniej to klątwa, ale tak...
-
-Klątwa? Jeszcze się z takim czymś nie spotkałem, a ogę wiedzieć dokładniej na czym ona polega?
-
-Proste. Wszystko czego dotknę natychmiast zamarza. To nie jest łatwe ponieważ to jest śmiertelne dla innych stworzeń.
-
-ooł. - powiedziałem i odruchowo się cofnął.
-
-Widzisz...zawsze tak jest. -odwróciła się i zakryła ogonem.
-
-Przepraszam - powiedziałem i mu się głupio zrobiło za jego zachowanie.
- a idzie się jakoś tej klątwy pozbyć?
-
-Spokojnie. Jestem przyzwyczajona do takiego traktowania... Chyba nie...szczerze to się nad tym nie zastanawiałam.
-
-Ja nie chciałem się tak zachoeać, na serio przepraszam-
-
-Nie masz za co przepraszać.
-
-... za reakcje... - rzekł cicho.
-
-Nie przepraszaj. Jestem przyzwyczajona do takiego traktowania wobec mnie...
-
-Dobra, jakoś z tym żyjesz więc i mi nic się nie stanie, idziemy się gdzieś przejść?
-
-A gdzie dokładniej?
-
- W głąb dżungli?
-
-No...dobrze...
-
weszłam rozglądając się i szukac wrażen
-
bawiłam się zwisającymi ljanam
-
usiadłam bawiłam się iskierkami ktore wyczarowałam.
-
wesołym krokiem poszłam w głąb dżungli
-
-Hmn to co robimy?
-
-Albo może pójdziemy gdzieś indziej? -spojrzała na młodą waderkę kierującą się w głąb.
-
zauważyłam basiora i waderę podbiegłam do nich
-czesc,czesc.jestem sierra a wy.
-
Odsunęła się kilka kroków w milczeniu.
-
Wszedł cicho, niczym delikatny podmuch wiatru.
Wspiął się zwinnie na drzewo i obserwował wszystko z góry.
-
Poczuła powiew wiatru. Był inny niż inny...niespotykany. Rozejrzała się i spojrzała na drzewo. Ujrzała tylko czerwone, świecące oczy.
-
Poczuł obecność kogoś nowego, jednak nie chciało u się fatygować by sprawdzić kto to, przeniósł wzrok na szczenię.
-Ja jestem Demon -powiedział.
-
-ja złego nie zrobię nic...-powiedziałam ze smiechem ale smiech ustał bo zobaczyłam basiora
-
*Zwykłe, śmiertelne wilki* - pomyślał patrząc w dół.
-
-Tu może mi nie, ale nie wiadomo czy przypadkiem ja tobie nic nie zrobię... -mruknęła prawie nie słyszalnie patrząc na mocno czerwone oczy przybyłego wilka.
-
cofnęłam się do tyłu
-
przetelepotowałam się za drzewo na ktorym był basior
-
Poczuł, że wykryli jego obecność, lecz i tak siedział na swym miejscu.
-
*zwykłe powiadasz? Hmn a ty co kosmita, że tak myślisz?* pomyślałem, specjalnie tak by ten ktoś usłyszał. Drażniło mnie takie wywyższanie, przynajmniej tak odebrałem jego myśl.
-
-Dla mnie tu za duży tłok... -mruknęła i ruszyła powoli w stronę wyjścia.
-
*Może i kosmita* - burknął w myślach.
-
paczałam z zaciekawieniem na basiora następnie przeteleportowałam się koło Demona
-
*aha* powoli ruszył ku małemu wodospadowi.
-
*Może pójdę nad wodospad...* -pomyślałam i zatrzymałam się na chwilę.
-
Zeskoczył z drzewa na 4 łapy. Ruszył ku wyjściu.
-
Wyszła powoli.
-
Takim sposobem, wyszedł.
-
poszłam za demonem
-
Doszedłem ku małemu wodospadowi a raczej ku spokojnie płynącym strumyku, najwidoczniej pomyliłem ścieżki. No cóż to woda i toa on chcoał tylko pysk zwilżyć, więc nie grało mu to większej różnivy czy z strumyka czy wodospadu. Liznął wodę kilka razy po czym wygodnie ułożył się na brzegu.
-
usiadłam nad brzegiem bawiłam się fajerwerkami
-
Patrzył sina bawiącą waderkę.
-
-czemu on był taki zły?-zapytałam Demona
-
weszłam...
_________________
dobra.. jestę... nudzi mi się
-
-Bo ja wiem? Nawet z nim słowa nie zamieniłem -powiedziałem.
-niektórzy tak już mają, tacy samotnicy...albo coś ukrywa
-
hej- powiedziała cicho i położyła się koło Demona
-
-o witaj kochanie - powiedziałem i się miło uśmiechnąłem do Śnieżki.
-
-aha-przytaknęła.-u nas w wiosce był taki jeden co jak mu sie cos powiedziało to w ogule się wkurzał i afere robił-wyjasiniła i popatrzyła na waderę
-
- jestem Śnieżka..- powiedziała do małej...
- długo tak nie mówiłeś- wytknęła Demonowi i zaśmiała się
-
-cesc-powiedziała sepluniac do wadery
-
-Jakoś tak wyszło, stęskniłem się i chyba temu -wyjaśnił i się zaśmiał.
-
- stęskniłeś się?? przecież mnie widziałeś- powiedziała
-
zrobiłam mały deszczyk z kropelek wody
-
-No wczoraj. A to było tak daawnooo.
-
- taaaakkk dawnooo.... wieki temu normalnie- powiedziała i wywróciła oczami..
-
-No wystarczająco długo by się stęsknić.
-
popaczała na Demona i Snieżkę
-dobrana z was para...-powiedziałam do „gołąbkow”
----------------------
Nie miałam innego okreslenia
-
- a jakby mnie dłużej nie było??- zapytała i popatrzyła na waderkę...
- może- powiedziała
-
-napewno...-powiedziałam.s
-
Popatrzyłem na szczenie.
-to nwm co bym zrobił, śmierć? - zażartował, chociaż...
-
- taa... akurat.. jak bym już wróciła to uwierz.. został byś zabity za to że umarłeś...- powiedziała choć nie widziała sensu w tych słowach.. jak można zabić kogoś kto już nie żyje??
-
zrobiło się ciemno.musiałam wracac do jaskini.ale bałam się isc sama „boję się”-pomyslałam i byłam gotowa do płaczu
-
usłyszała myśli Sierry...
- nie bój się- powiedziała
-
-a jakies zwierze mnie napadnie i co wtedu-chciałam płakac
-
Spojrzał na Śnieżkę, lecz nie skomentował jej wypowiedzi.
-
- nic ci nie będzie.... gdzie masz jaskinię?- zapytała
-
-w.dżungli ale na brzegu-wskazałam na południe
-
aha..- powiedziała- no dobrze... to cię odprowadzę
wstała i wzięła waderkę na plecy
-
-dziękiuję-szepnęła snieżce do ucha.
-
no to idziemy- powiedziała i ruszyła w stronę jaskini (czyt. wyszła)
-
Poszedł za nimi.
-
weszła z powrotem. Popatrzyła na Demona stojącego przed jaskinią...
-
-Zasnęła, już się nie boi?-zapytał i podniósł się z ziemi.
-
- tak zasnęła.. i już się nie boi....- powiedziała- to co teraz?
-
-Nie wiem..
-
- ja też nie- powiedziała i położyła się.
-
Weszłam znów smutna i przgnębiona ukryłam sie w krzakach i patrzyłam na dżunglę.
-
wbiegłam wesoło.usiadłam pod drzewem.
-
urwałam rożę.zaczarowałam ją.z płatkow zrobiły się lekko rożowe motyle
-
hej Sierra... hej Ay- powiedziała
-
-cześć-powiedziałam wesoło
-----------------------------------------
Musiałam pozmywać naczynia po śniadaniu xD
-
jak się spało?- zapytała
_____________________
po śniadaniu?? U mnie obiad już był :P
-
-Dobrze,bardzo!!
----------------------------
późno z łużka wstałam i ,,każdy zmywa po sb''-Słowa mojej mamy xD
-
- to super..- powiedziała- co byś chciała robić?
-
-pozać więcej wilków.Hihi-Powiedziałam ze lekkim śmiechem.
-
- no to będzie problem....- powiedziała
-
-Ale dobrze że poznałam chociaż cb i Demona
-
i poznasz pewnie jeszcze wiele wilków- powiedziała- tylko najpierw trzeba jakieś znaleźć... np... możemy poszukać Lajnę
-
-trzeba...pozanć
----------------------------
Lajna jest moją ''Matką"
-
- taa.. ale Arsera możemy znaleźć... to jest partner Lajny- powiedziała
_______________
wqiem :P
-
-Trzeba..
-
to chodź- powiedziała- idziemy go poszukać
-
wyszła ze Sierrą...
_______________________
na pustynię :P
-
--------------------
oki
-
Wyszłam
-
Wyszedł.
-
weszła. Chodziła między drzewami poszukując jakiejś zwierzyny...
-
położyła się na ziemi. Miała przyjść polować. Tymczasem ogarnęło ją takie zmęczenie, że zasnęła
-
Weszłam. Rozejrzałam się i uśmiechnęłam. Pomachałam ogonem. Zaczęłam chodzić.
-
Nie miałam co robić. Wyszłam.
-
wyszłam
_______________
zapomniałam napisać..
-
(wniesiona)
-
Weszłam z Sierrą na grzebiecie.
-
-Chodźmy pod wodospad-wskazałam łapą mały wodospad.
-
Uśmiechnęłam się. Podeszłam do wodospadu. Posadziłam Sierre i sama usiadłam.
-
-pokaże ci coś-powiedziałam i lerwałam kwiatka.zamknęłam go w łapkach.z łapek wyfrunęły motylki.
-
-Czarujesz?-spytałam
-
-Tak...lubię tak robić
-
-Zuch z cb-powiedziałam
-
Uśmiechnęłam się do Lajny.
-
_____________________
ooo mam -5 ;)
-
--------------------
a ja 5+ ;)
-
-Ściemnia się...muszę iść do jaskini.Pa-usałowałam ją w policzek.
-------------------------
Kurdee co za net!!po 20.00 trzeba się zmywać.
-
-Tylko sobie nie zrób krzywdy wracając.. Może odprowadzić cię?
_________________
hahaha
-
-Tak,tak!!
-
-To chodź..-powiedziałam. Wzięłam małą na grzbiet i wyszłyśmy.
-
(wyniesiona)
-
weszłam
Kierowałam się ścieżką ku wodospadowi. Po drodze złapałam dzikiego ptaka, którego po chwili zjadłam. Gdy dotarłam na miejsce, napiłam się krystalicznej wody. To był prawdziwy smak. Położyłam się ku niemu, na kawałku trawy. Zesnełam
-
Gdy się obudziłam był już późny wieczór. Zapadła nie mal całkowita ciemność.-Muszę szybko wracać.-odparłam. Idąc ścieżką usłyszałam kroki. Odwróciłam się. W krzakach ujrzałam żółte duże oczy. Od razu rzuciłam się do ucieczki. Potężne zwierzę goniło mnie. Gdy byłam przy wyjściu zwierz zniknął.-Całe szczęście. Mogło się to źle skończyć.-szepnęłam
wyszłam
-
Weszłam.Nie bałam się ciemności.
-
Coś mi mówiło żeby wrócić do Lecznicy.Posłuchałam siebie i wyszłam.
-
weszłam. Wdrapałam się na jedno z powalonych pni drzew i położyłam się wygodnie
-
rozłożyła skrzydła i wyleciała
-
Weszlam wesolym krokiem.Przystalam bo cos sie poruszylo w krzakach.Podeszlam.Poczulam jak cos m ie ugryzlo w lape.
-
To bylo dlugie i obslizgle.lapa nie bolala.moglam na niej chodzi .wyszlam.
-
Wbiegłem
-
Wszedłem i poszedłem do Ari'ego.
-
- Troche dziwnie tak na obcych terenach -wydukałem cicho ..
-
-A więc jestem gotowy -zaśmiałem sie - az się boje co mnie czeka !
-
-Tak teraz obce, nie pamięta to się już jak te tereny były własnością -burknął.
-A tak poza tym to cześć - powiedział już spokojniej i zaczął iść w głąb dżungli.
-Chodź - zawołał basiora.
-
Pobiegłem za nim z uśmichem na pysku :
- no tak cześc -wydukałem - głupio ,bo sie pierwszy nie przywitalem .
-
Wbiegłam po cichu z Rossą na grzbiecie. Zmieniłam się w Orła. Leciałyśmy ponad koronami drzew. Zauważyłam basiory. Podniosłam lot. Zwolniłam i leciałam zgodnie z ich tempem.
-
-Ja w sumie też zapomniałem się tak od razu przywitać, głupio? Czy ja wiem czy głupioo - rzekł i przysiadł przy jednym z drzew.
-Takie ślady na korze jeleń zostawia za pomocą czego? -zapytałem i wskazałem zrysowaną korę.
-
- A no tak ślady - wydukalem - sądze ,że jeleń zrysował tą kore rogami ...
Przysiadłem nagle ..
-
-Dobrze... po głębokości i szerokości tych wydrapań można ocenić czy to były wyrastające rogi młodego jelenia czy jelenia starego, który je zrzucał. Teraz mi powiedz jaki był to jeleń?
-
Pomyślałam,że Lajnie jest pewnie ciężko...więc również zmieniłam się w orła i leciałam obok niej.
-
Skinęłam głową Rossie. Latałam na basiorami.
-
Uśmiechnęłam się.
-
- Sądze ,że to są ślady po rogach mlodego jelenia ,ktoremu własnie wyrastają rogi dlatego ,że po kształcie rys można wywnioskować ,że rogi jelenia nie sa jeszcze dobrze rozwinięty czy jak to nazwać
--------------
przepraszam ,że teraz pisze ,ale mi sie wylogowało...
-
Pokazałam łbem żeby wylądować daleko od basiorów.
Wylądowałam i zmieniłam się w dorodną sarnę. Czekałam na Rosse.
-
Wylądowałam obok Lajny i również zmieniłam się w sarnę.Dzięki Blance ogarnęłam tą zmiennokształtność.DZIĘKI BLANKA!!
-----------------------------------
Ja na razie lecę,kolację trzeba zjeść xD
-
___________________
Okkkk ja se połażu tu pzry nich
-
Podeszłam jako sarna do basiorów. Byłam od nich w odległości 5 metrów. Zaczęłam kopać kopytem w ziemi.
-
Siedziałem czekając na opinie Demona ..
-
Prychnęłam dość głośno. Przekrzywiłam łeb patrząc na basiorów.
-
Spojrzałem na rysy.
-Tak dobrze Arser - przytaknąłem i spojrzałem na sarnę w pobliżu.
-O sarenka - powiedziałem i oblizałem lewą połowę pyska, me oczy błysnęły jakimś dzikim instynktem, jednak gdy wziąłem głęboki oddech to coś zapach tej sarny nie pasował mi do sarny, bardziej do wilka. Hah ktoś się bawił zmiennokształtem, no cóż ciało może i zmieniają ale zapachu nie.
-No to teraz inne tropy, gotowy?
-______________________
sorry że tak długo ale net mi się rozłącza ciągle -,-
-
Stanęłam obok Demona.
-
Zaśmiałem się cicho
-Tez myślalem ,że to sarna ,ale to Lajna -wydukalem cicho dodając - zawsze i wszedzie ...
-------------------
Hahhaha to nic mnie texz przez chwile nie bylo ,bo mi sie wylogowało i w ogole musiałem kompa resetowac xD
-
Szturchnęłam go łbem. Potem podeszłam Do Kaya i szturchnęłam go łbem a potem polizałam.
-
-Tak to napewno Lajna
-
Zaczęłam stukać kopytami w ziemie.
_____________________-
z/w 20 min
-
-No to ostatnie zadanko - powiedział i szybko pobiegł gdzieś.
Przyniósł w łapach jakieś odchodzy, które postawił jakiś metr przed Arserem.
-O prosz, masz tu "piękne" poszlaki po tygrysie i jaguarze. Wyglądem niczym się nie różnią, po zapachu nawet też nie, ale jednak się różnią. Jedne w zapachu są takie bardziej kwaśne a te drugie nie, więc które do którego należą?
__________________
i nadeszła ulubiona część treningu przez Lajnę xD
-
Zaczęłam przesuwać basiorów łbem. Zaczęłam nawet kopytami ich uderzać żeby weszli w krzaki.
_________________
jj
-
_______________
paw wyszedł!
-
Spojrzałem na odchody bez żadnego obrzydzenia po czym zacząlem wąchać :
- A więc ,to może byc troche trudne -wydukałem wąchając ze skupieniem odchody tygrysa i jaguara z zamkniętymi oczami ..Po czym nagle coś mi tu nie grało ..
------------------
Huhuueheuueuhuhehhue to jest najlepsze !!!
-
Wzięłam rozpęd i szybko popchałam wilki za krzaki.
A tu nagle przebiegło wilekie stado saren i jeleni.
-
Zacząlem porównywac oba zapachy po czym nagle odpowiedziałem z przekonaniem :
- Te po lewej są tygrysa ,a te po prawej jaguara ....
-
Zostawiłam tak basiorów za krzakami. Sama dołączyłam się do stada i zniknęłam razem z nimi w głębi lasu.
-
Lajna ty sarno jedna huehue
-
_________________________
Co miśku?
-
Po jakimś czasie dołączyłam do Lajny w stadzie.
---------------
Jestem! ;)
-
-Tak dobrze, prosz avansik, i na dzisiaj to tyle. Dziękuję za mile spędzony czas, bye - powiedział i wyszedł.
-
Stado się zatrzymało a ja z nim.
-
-Dzięki -wykrzyczałem za nim uradowany - Bay !
-
Zamianiłam się w innego wilka. Pobiegłam do Ariego.
-
Również zmieniłam się w innego wilka-na dodatek byłam teraz basiorem xD
-
Przypominałam basiora lecz tylko jedno mnie zdradzało. To były oczy. Były tak intesywnie niebieskie. Takich nikt na całym świecie nie ma.
-
Ja zmieniłam się cała...byłam wilkiem,którego kiedyśtam dawno dawno spotkałam w lesie.
-
Czułem się dziwnie na obcym terenie więc jak najszybciej chciałem stad uciec ..
-
Stanęłam centralnie przed Arim. Moje oczy przebłysnęly.
-
- Wole cię jako wadere -zaśmiałem się
-
Zniknęłam,podbiegłam do basiora od tyłu,pojawiłam się i dziabnęłam go w ogon (wciąż jestem basiorem xD).
-
zmieniłam się w wadere lecz oczy błękiten jak morze zostały.
-
Podskoczyłem do góry po czym warkłem na nieznanego basiora ,chodz zapach byl znajomy..
-
Zaśmiałam się i zmieniłam się w siebie.Przeleciałam nad samcem (na moich skrzydełkach,które nagle się pojawiły) i stanęłam obok cioci.
-
-Oj Rossa- zaśmiałam się
-
- Tylko nie ogon -zaśmiałem się - Rossa ,Rossa ..
-
-Taaak wujku?-zaśmiałam się i zamerdałam ogonem.
-
- Jeśli raz mnie dziabniesz w ogon -zaśmiałem się - to będziesz mnie musiała wlec ...jak padne na zawał
-
Wleciałam niewidzialna
-------------
Czyli że mnie nie widzicie xD
-
Podeszłam Do Ariego i się przutyliłam.
-
Uśmiechnęłam się,merdając ogonem.Czułam zapach Sierry,ale postanowiłam nie reagować.
-Słodko wyglądacie razem!
-
-To chodź tu do nas-zachęciłam
-
Usiadłam na drzewie niewidoczna
przekazałam wiadomość TYLKO do Ross
*Chciałam ci coś dać...*
-
Również ją przytuliłem po czym zasmialem się ...
- słodyczy nigdy nie za wiele :D
-
-Nomm-powiedziałam.
-
Uśmiechnęłam się pod nosem (reakcja na wiadomość od Sierry) i podeszłam do wujka i cioci,przytulając ich.
-
Przemieżyłam ich srogim wzrokiem
*Ale już nic...*-TYLKO do rossy
Zeszłam z drzewa z hałasem.Nadal byłam niewidoczna
-
- Kurde ,kurde ,kurde -zaśmiałem się
-----------
Ja lece ppaaaaaaaaapaa
-
Usłyszałam hałas. Zaczęłam wąchać.
-Sierra...-powiedziałam cicho. I wtuliłam się mocniej w basiora.
-
-Sierra? Coś się stało?-spytałam zmartwiona.
-
Zaczął wąchać :
- Sierra -powtórzyłem za nią uśmiechając się i przytulając ją
-
______________________________
Bay misiek ;3
-
-nie niec się nie stało-powiedziałam smutna
-
-Nigdy mnie nie puszczaj..-powiedzialam.
-
-Sierra...-oderwałam się od przytulania i podbiegłam do Sierry...zmartwiłam się.
-Co się stało? Przecież widzę,że coś...
-
-Sierra..wszystko dobrze?-spytalam
-
-Tak dobrze jest...czemu tak się o mnie martwicie?
podeszłam do drzewa na którym byłam.
*Głupie życie*-pomyślałam
weszłam na drzewo i usiadłam na gałęzi
-
-Skarbie... Co jest?? Wiedać że coś jest nie tak..-powiedziałanm
-
Złamałam patyk którym się bawiłam
-Musi być wszystko w porządku...-szepnęłam
-
-Sierra...-powiedziałam.
-Chcesz,żebyśmy dały ci spokój? Ale tak czy siak,od jutra jesteś na mnie skazana...a ja liczę,że będziesz miała dobry humor,bo nie będzie ci łatwo ze mną wytrzymać!
-
Uśmiechnęłam się z ironią
-Ciekawe czy dotrwam jutra...
-
-Chodź tu do mnie Sierra...-powiedziałam
-
-Zabiję cię,jak nie dotrwasz -,-~powiedziałam całkiem poważnie.
---------------
http://bibsy.pl/sy6Eobwh/ktos-tu-ma-adhd (http://bibsy.pl/sy6Eobwh/ktos-tu-ma-adhd)
Masz kózkę!
-
-Po co?Nie poprawi mi nastroju...poprawić jedynie może...zabranie mi...nieważne i tak zawsze mi bd nie dobrze...-szykowałam się do odlotu-trzymajcie się dzielnie i bądżcie w takim samym stanie-byłam już w powietrzu
-------------------------
(http://images1.bibsy.pl/n4ZqKA6X/lepiej-nie-pyskuj.jpeg)
-
-Sierra!-krzyknęłam
-
Również wzbiłam się w powietrze i spróbowałam ściągnąć Sierrę na ziemię.
-Jeszcze niedawno byłaś taka wesoła...Co się stało z tą super optymistką,co??!!
-
-Znowu chcesz mi szlaban zrobić!Przeciecz mi nic nie wolno!-powiedziałam z sarkazmem
-optymizm mi się wyczerpał...
-
-Zejdź tu i mi po prostu tu wszytko wytłumacz-powiedziałam
-
-Choć Sierra.Też chciałabym wiedzieć,o co chodzi...-powiedziałam łagodniej,wciąż próbując ściągnąć waderkę.
-
-nic się ne stało...mam takie chwile...-powiedziallam spokojniej i od niechcenia
--------------
sory że wyszłam bez slowa ale musiałam zejść z kompa bo za długo siedziałam i zarąbiście dostałam szlaban na tydzień xD
-
Westchnęłam. Pokręciłam łbem.
_________________________________
spoko x)
-
Podeszłam do Lajny.
-
Popaczałam na Sierre swoimi błękitnymi oczyma.
-
nie odważyłam się paczeć w oczy Lajny.Zgżytałam zębami
-
-Sierra.. Co jest? Ale nie mów że jest dobrze bo widać że nie jest..-powiedziałam
-
-Eee taaaam-machnęłam łapą-nic ważnego...
-
-Mów..-powiedziałam
-
Nic nie mowiłam.
-dowiesz się poźniej...-powiedziałam obojętnie i wyleciałam
-
Puściłem Lajne i wybiegłem.
-
Wyleciałam za Sierrą.
-
SIErrra!-krzyknęłam i wybiegłam
-
Jak to zawsze gdy za gorąco na innych terenach to Demon pędzi do swej ulubionej dżungli. Ta jej dzikość zawsze go do siebie przyciągała. Wszedzie było tak gorąco, że nie mógł wytrzymać. Wlazł pod pieewien duży liść, który gromadził wodę, otarł się o łodygę owego liścia i cała woda spadła na niego, dając miły chłód. Westchnął i wesoło podreptał dalej.
-
weszła cicho. Wskoczyła na jedno z wysokich drzew i usiadła
-
Wleciała z nudów. Zobaczyła Śnieżkę.
- Hej. - mruknęła
-
popatrzyła na Karo...
- popsułaś mi zasadzę- powiedziała i zeskoczyła z drzewa - chciałam wystraszyć Demona...
-
- Sorry. - mruknęła - Nuda taka, że się nic nie chce. A w Mrokach nie ma dżungli.. Pfy.
-
-Hah, no całe szczęście, że cie Karo zobaczyła bo tym razem chyba udałaby ci się ta zasadzka haha - zaśmiał się i odwrócił się do wader.
-
- no może w końcu- powiedziała - a teraz lecę.. bo już się nieźle spóźniłam na urodziny
powiedziała i wybiegła
-
- Nuda.. - powiedziała do Demona - Spadam..
Wyleciała.
-
-Ehh -westchnął i również wyszedł.
-
Weszłam i usiadłam.
-
Weszłam.
- Ale tu fajnie! - powiedziałam
-
-Yup! Jest tutaj sporo niebezpiecznych,egzotycznych zwierząt...tutejsza flora też mnie zachwyca ^^ Musisz tutaj uważać,zwłaszcza na tygrysy i jadowite węże.
-
- Ja uważam cały czas. - powiedziałam
-
-To dobrze...chcesz zobaczyć ocean?
-
- Możemy iść.
-
Wyszłam.
-
Wybiegłam.
-
Wszedłem i usiadłem na ziemi ..
-
Siedziałem zamyślony ,szukając nowego zajęcia ...
-
Przyszedłem. Co robisz?
-
-Nic takiego-wyszeptałem spogladając na basiora ...
Jak coś twój wilk mówi to od pałzy i osobnej lilijce czy jak to się nazywa ,oki :D
-
Może potrenujemy szepnełem.
-
- Ok ,możemy sprzyda się trening -odpowiedziałem ..
Wstałem na równe łapy ..
-
-To zaczynaj
-
- Chcesz też na moce ?-spytałem
-
-Niewiem jak ty chcesz
Warknołem.
-
-Ok może na razie nie -wszeptałem łagodnie ustawiając się do skoku ...
Wskoczyłem na basiora ,wbijając mu pazury w plecy..
-
Lecz odskoczyłem i basior upadł.
-
Zrobiłem fikołka i wylądowałem kucajac i wyszczerzając kły.Podciąłem basiorowi łapy..
-
Upadłem, lecz szybkim ruchem wstałem i udrapałem go w oko
I oślepł na 2odpowiedzi.
-
Odskoczyłem i wstąpiłem w zdrowego demona,który mnie uleczył po czym uderzyłem wilka z pięści w brzuch..
-
Miało być bez mocy ale jak chcesz.
Przywołałem ducha jeźdźca na koniu i staranował demona.
-
-Ok niech bd z magią -wydukalem po czym stałem się niewidzialny i zaatakowałem od tyłu ..Przewracając wilka..
Ach zapomniałem no kurde .... :-\
A i jak coś chcesz mi takiego typu powiedzieć to pod kreską :D
-
(krzyki z łąki -aaaaa!pomocy!!)
-
Ustałem na chwile :
-Słyszysz ?Sierra !!
-
Słyszałem chodź zobaczymy co się stało.
Poszliśmy
-
Wybiegłem ..
-
__________________________
Niewidzialny mam kilka rad dla Cb:
1.Wypowiedzi piszemy od myslnika np.
-Hej. Co u cb?
2. Zawsze piszemy gdy gdzieś wchodzimy i wychodzimy : weszłem/wyszłem
3. Gdy piszesz jako TY a nie WILK to oddzielaj to tak :
_________________
Dziękuję i Miłej Gry :D
-
__________________________
Ok jestem nowy więc dzięki.
Pamiętaj pisz pod kreską jako TY
Lajna
-
Weszłam znudzona i usiadłam gdzieś pod drzewem. W oddali dostrzegłam jakąś sylwetkę
-
Położyłam się i spojrzałam gdzieś przed siebie.
-
Podszedłem.- Hej kim jesteś?-zapytałam
-
Spojrzałam na basiora. Nic nie mówiłam.
-
Najpierw musisz wyjśc z łąki potem napisac tu ,że wszedłeś ...tak na przyszlość :D
-
______________________
Arser trenujemy?
-
Spoko, nauczy się, początki zawsze trudne, a potem z górki :P
-
No naprwno się nauczy ...na poczatku jest zawsze trudno /:D
Na razie nie moge ...jestem z Lajną nad jeziorem i ją pocieszam ..
-
-To powiedz kim jesteś?-spytałem
_____________
Dzięki za wsparcie
-
Jak coś to pytaj jak czegoś nie wiesz :D
-
Zerwałam się jakby z transu.
-Przepraszam, mówiłeś coś?
xD
-
No co xD HUEHEUEU
-
-Kim jesteś?-Spytałem ponownie
-
Weszłam. Rozejrzałam się. Uwielbiałam być w dżungli. Gdzieś dostrzegłam kilka papug ar. Jednak nie miałam zamiaru ich atakować. Podeszłam do wodospadu. Usiadłam w cieniu.
-
-Mistic, ale wolę Misty. A ty jesteś?
-
Usłyszałam gdzieś jakąś małpkę. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w górę.
-
-Niewidzialny. Mogę się dosiąść?- Spytałem
-
-Fajne imię. Jeżeli chcesz to proszę, dosiadaj się.
-
-Długo tu jesteś?-spytałam i dosiadłem się do Mistic
-
Zobaczyłam jakiś owoc. Przygotowałam się do skoku. I skoczyłam. Jakie to fajne uczucie! Złapałam się liany i zaczęłam się wspinać w górę. Dosięgłam owocu i zeskoczyłam z wysokiego drzewa.
-
-Praktycznie od szczeniaka, jednak nie urodziłam się tu tylko przybłąkałam.
-
Jakoś pazurami obrałam owoc. Nagle rozległa się słodka woń. "Ukroiłam" kawałek owoca pazurem i skosztowałam. Kiwnęłam głową, resztkę wsadziłam do opakowania i do torby. Zamknęłam torbę i zaczęłam się rozglądać.
-
-A ja tu jestem nowy. Miałaś kiedyś partnera?-spytałem
-
-Nie i raczej wątpię by się przełamać, w końcu jak widać aktualnie wilkiem nie jestem, bardziej duchem-Mruknęłam i spóściłam głowę.
-
Jednak nie zobaczyłam już żadnego owocu. "Może innym razem" - pomyślałam. Spuściłam wzrok z nieba.
-
-Bo wiesz może to głupie ale podobasz mi się.-powiedziałem
-
-To miłe, ale jak powiedziałam boję się przełamać.
-
Wyciągnęłam z torby ten pojemnik. "Jej. Mam dopiero to?" - pomyślałam patrząc na owoc.
-
-Dlaczego?- Spytałem się i spuściłem głowę w dół.
-
-Nie wiem. Równie dobrze mogłabym powiedzieć, że wstydzę się tego, iż jestem duchem, tak jednak nie iest. Nie wiem czemu. Zazwyczaj przebywałam sama, albo... Nieważne. Na prawdę nie wiem.
-
-Skoro tak chcesz.- Z głową opuszczoną w dół podeszłem do wodospadu by napić się wody.
-
Schowałam pojemnik. Zaczęłam nucić Un Año Sin Lluvia.
Un Año Sin Lluvia (piosenka Seleny Gomez w języku hiszpańskim) oznacza Dzień Bez Deszczu ;)
-
-Przepraszam, jeżeli cię to w jakiś sposób uraziło.- Powiedziałam z poczuciem winy.
-
-Nie szkodzi. Dobija mnie to że jestem sam.-powiedziałem
-
Podeszłam do wody, biorąc torbę ze sobą. Położyłam ją obok brzegu i napiłam się trochę wody z wodospadu.
-
I z głową opuszczoną w dół spoglądałem na moje odbicie w wodzie.
-Jestem beznadziejny.-powiedziałam
-
-Szczerze mówiąc da się przyzwyczaić.-Powiedziałam z wymuszonym uśmiechem-Skąd wiesz, może akurat tu w tej watasze uda ci się znaleźć tą wybrankę.-Dodałam
-
Usiadłam przed wodą. Popatrzyłam się na basiora i powiedziałam:
- Wcale tak nie uważam. - powiedziałam do niego
-
Spojrzałam na waderę.
-
- A w ogóle jestem Kimi, sklerotyczka ze mnie. - uśmiechnęłam się
-
-Ty mi się podobasz-powiedziałem
-
Zarumieniłam się troszkę.
-
-Misty. Przepraszam, że się spytam. Od jak dawna tu jesteś. Nie zauważyłam cię.
-
- Niecały miesiąc. - powiedziałam
-
-Nie ty Kimi mówiłem do Misty.-powiedziałem
-
Uśmiechnęłam się- Ale tu. W tym miejscu...-Powiedziałam i spojrzałam na basiora.
-
Wzięłam torbę.
- Muszę iść. - powiedziałam do Misty - Mam robotę.
Wyszłam.
-
-Co w tym miejscu?-spytałem
-
-To było akurat do Kimi, ale widzę, że poszła. Ale na serio ja ci się podobam?
-
-Bardzo-powiedziałem
-
-Dziwnie to brzmi. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie usłyszałam-Zarumieniłam się lekko.
-
-To miłe nie?-spytałem
-
-Bardzo miłe.
-
___________________________
Pogadamy tu za 30min ok pa
-
Ok.
-
_____________________________
Nie mówcie, że będę miał zięńcia? O.o
-
Demon... Sio ty szpiegu jeden...xD
-
Wstałam i podeszłam bliżej wody.
-
_____________________________
Tyyy ja mam tak wielką rodzinę że nie wiem kto jest kim
-
co...xD
-
_____________
Nooo nawet chyba Blan jest moją sis
-
Przyszłem. Położyłem się przy wodospadzie.
-
Słucham śpiewu ptaków i myślę o niej.
-
Spojrzałam na Niewidzialnego
Lajna?...
-
_________________
Co?
-
Ale w realu czy tu?
-
Co w realu czy tu?
-
To było do Lajny.
-
Chodź i usiąć obok mnie szepnołem
________________
Acha
-
Podeszłam do basiora i usiadłam obok...
-
Hej co słychać? Spytałem się po cichu.
-
-Nic
-
Coś się stało? Spytałem.
-
-Nie, niby czemu?
-
Tak spytałem. Masz upatrzonego partnera czy wolisz być sama?
-
Wbiegła. Spostrzegła wilki. Usiadła pod drzewem.
-
-Jak na basiora jesteś strasznie ciekawski- Uśmiechnęłam się
-
NIewidzialny pisz tak jak w książce dialogi. >.>
-
Zawstydziłem się.
-Więcej już się nie pytam
-
_______________
Ale w realu czy tu?
Tuuu!!
-
Bardzo dobrze.
Jestem z ciebie dumna mój młody uczniu. xD
-
________________
LoL
-
-Nie przeszkadza mi to
Ciocia? :P
spadam. Pa
-
Zero poczucia humoru... ;_;
-
______________________
Jejuu!! Ale mam wielką rodzinę :)
^.^
-
Ja też!!!
Ja!!! xD
-
___________________
haha xD
-
Nikt mnie nie kocha v.v
-
_________________
Ale tu czy rl?
PS: Niewidzialny ustaw sobie avatar :D
-
W realu kocha mnie Veressa/Vervada nie wiem jak ona tu jest. xD
Ale tu v.v
-
_______________________-
O.o
hueheuheueh ;D
-
NIe śmiej się bo cię pogryzę >:3
-
_________________________
O nie aż się trzęsę ze strachu!! >.<
hahahah!!
-
____________________
Nie spamić bo nie widzę co moja córcia porabia >.<
-
____________________________________
A gdzie był papcio jak córcia wpadła na pomysła, by Karo ją zabiła...xD
-
Ty mi kazałaś!!!
-
__________________________________
Wtedy papcio spał, tak samo Karo nic za to nie zrobił... ale wiesz teraz to co innego :P
-
Możesz mi coś zrobić.. Nie fochnę się.
-
Spojrzałam na wodę...
___________
xD
-
__________________________
Nie no nie będę ;)
-
____________________________________________
Tylko byś spróbował, a zawołam Okami, zwłaszcza, że sobie utknęła w szczeniakowym ciele i przeklina na szczycie...xD
-
___________________________
A to teraz taka Okami jest :P Sceniacek :P
Ja tam zbytnio nwm co na Lobo bo tam bardzo rzadko bywam :P
-
______________________
To był mój kolejny pomysł z serii
"Okami ma durnego pomysła"
A co najciekawsze, nawet nie wiem czemu jestem sceniackiem, znalazłam słodki avek i to tyle... -.-
-
Spojrzała na Misty. Podeszła do niej i usiadła obok.
-
_______________________
Aha, tylko dla avka. No to ja dla avka muszę zrobić coś z piekłem i być diabłem. O już wiem^^
-
Wyszłem
-
Zobaczyłam Scarrece.
-Cześć- Powiedziałam dalej patrząc w wodę.
-
-Hej... -spojrzała w wodę
-
-Co słychać- Powiedziałam, aby nie było tej ciszy...
-
-NIc. Jakoś żyję... A jak u ciebie?
-
-Podobnie- Uśmiechnęłam się.
-
Uśmiechnęła się i spojrzała na nią.
-Ty jesteś duchem, tak?
-
-Aha-Przytaknęłam.
-
-Pewnie fajnie jest być duchem. W sumie to skoro jesteś duchem to się chyba nie zamrozisz jak cię dotknę...?
-
-No czy fajnie, to nie do końca, wiele rzeczy powinnam unikać, ale ignoruję to.-Powiedziałam- Zamrozisz?- Dodałam po chwili.
-
-A szkoda gadać. Klątwa.
-
-Nie wiem, raczej ducha nie zamrozisz, możesz spróbować.
-
-Dobra. -wyciągnęła łapę, ale przeniknęła przez nią. Wyciągnęła łapę.
-Chyba nie...
Ej ciebie się da dotknąć, bo nwm. xD
-
_______________
A bo ja wiem...xD
Wiem, że mogę sobie wejść w ciebie :P
-
Dobra przenikasz. xD
No tooo już. ;__;
-
-Czyli nie da się zamrozić... Ale o co chodzi z tą Klątwą?
_______
xD
-
-A taka mała klątewka, że wszystko czego dotknę zamienia się w lód. Nie zauważyłaś tej ścieżki lodu za mną?
-
-Szczerze, nie przyglądałam się. Ale skąd ją masz?
-
Weszłem. Hej dziewczyny :D
-
-Jak byłam jeszcze młoda... To nieistotne.
Obejrzała się.
-Hej.
-
Spojrzałam na Niewidzialnego i skinęłam głową.
-
Podeszłem do strumienia by napić się wody
-
Wszedłem.
-
Spojrzałam na Demona.
-
Również spojrzałam na Demona.
-
Weszłem. Uusiadłem pod drzewem w cieniu.
-
Wyszłem.
-
Spojrzałam raz jeszcze po wszystkich i wyszłam szybkim krokiem
-
Wybiegła.
-
Wyszedłem.
-
weszła...
- Jejku co się tu dzieje- powiedziała i wdrapała się na wielkie drzewo
-
- tak jakoś tu ostatnio dziwnie pusto.... ciekawe gdzie wszystkich wywiało...- powiedziała. Położyła się wygodnie na drzewie jak puma i wypatrywała jakiejś łatwej zwierzyny....
-
Weszłam. Moje kroki można było ledwie dosłyszeć. Nuciłam cicho piosenkę pod nosem. Szłam przed siebie. Myślami byłam dość daleko.
-
Za paprociami coś się poruszyło. Przymierzyła się do skoku i czekała aż ofiara podejdzie bliżej..
-
Szłam dalej. Przechodziłam pod gałęziami, obok krzaków i liści. Szłam raz prosto raz w prawo. Czasem miałam po górkę a czasem z niej. Szłam tak nucąc mą melodię.
-
Zeskoczyła z drzewa i bezszelestnie szła wprost na odgłosy lekkich kroków. Postanowiła walczyć bez mocy, sprawdzić się jak to wyjdzie. Wyskoczyła zza krzaków i wpadła na Lajnę przewracając ją...
- yyy... Sorka.. myślałam że jesteś czymś do zjedzenia...
-
Gdy Blanka mnie przewróciła wyrwała mnie tak jakby z transu. Szybko się podniosłam.
-Spoko. Ja raczej do jedzenia się nie nadaję-powiedziałam.
-
- taa.. swoich nie zjadam- powiedziała i podniosła się z ziemi. Otrzepała sierść z błota i liści pozostawiając ją nieco brudną. - A myślałam, że coś w końcu zjem... po dwóch tygodniach głodówki...
-
-Jejuuu jak długo nie jesz? Czekaj musimy coś ci złapać-powiedziałam
-
- było się w gorszej sytuacji- powiedziała i zaczęła się rozglądać.. Może mała sarenka, albo ptaszek.. tygrysem czy pumą też nie pogardzę...
-
-Taaaa.... Ja tam nie jem od dłuższego czasu i żyję.... roślinki wystarczą-powiedziałam.
Zaczęłam wypatrywać jakiegoś zwierzęcia. Nic nie znalazłam wzrokiem. Zaczęłam wąchać.
-Mam-mruknęłam cicho. Zaczęłam iść tropem. Kilkaset metrów dalej pasła się sarna. Przyczaiłam się. Podkradłam się powoli. Gdy sarna niczego nie podejrzewała rzuciłam się na nią. Złapałam szybko za szyję. Scisnęłam szczęki. Sarna była już martwa.
-Blanka... kolację podano-zaśmiałam się.
-
- dzięki- powiedziała
___
Cho*.*a a juz miałam takie opowiadanie napisane....
-
-Nie ma za co-powiedziałam. Wskoczyłam na drzewo. Zaczęłam nucić piosenkę.
____________________________
Lubię uprzedzać ludzi ;D
-
zabrała się do jedzenia- nie muszę dużo jeść.. starczy raz na miesiąc.. tylko.. potem mogę wariować
- powiedziała przegryzając tętnicę w szyi
-
Odeszła od swojej zwierzyny z której jeszcze trochę zostało. *Muszę zapolować na coś innego* pomyślała. Martwe mi nie pomoże... Popatrzyła na Lajnę
- co ty taka rozmarzona?? Zakochana jesteś??- zapytała.. - zakochana tak w Kay'u...- odpowiedziała sama sobie- to może ślub z nim bierzesz??
-
-Coś mówiłaś?-spytałam wyrwana z zamyślenia.
-
- taa- powiedziała- coś ty taka zamyślona??- zapytała ponownie
-
-Yyyyyy-sama nie znałam dokładnej odpowiedzi.
-
uniosła brew- zakochana?
-
Popatrzyła na nią. Pokręciła łbem.
-Jestem trochę rozmarzona, trochę zmartwiona wszystko na raz-powiedziałam
-
- rozmarzona i zmartwiona... czym i czym?- zapytała trochę za ciekawie
-
-O pierwszym Ci nie powiem- powiedziałam i wyszczerzyłam kły w fałszywym uśmiechu.
-Martwię się Si-powiedziałam i westchnęłam
-
-Ta, Si jest... przechodzi teraz ten trudny wiek - wtrąciłem się w rozmowę, gdyż akurat przechodziłem obok i co nie co słyszałem.
-
- o.. hej Demon..- powiedziała- czemu o Si.. coś jest nie tak??
-
-Nie ładnie tak podsłuchiwać-mruknęłam. Wskoczyłam na drzewo się na nim ułożyłam.
-
- oj tam- powiedziała- nie wolno ale wolno
-
Mruknęłam coś pod nosem.
-
*Nie wolno, ale wolne... Haha mądre, popieram* rzekł cichy głos w moim umyśle.
Jakoś tak dziwnie się czuł, tak jakoś sztywno tu było.
-
- to powiecie mi o co chodzi z Sierrą?- zapytała. Rozglądnęła się po polanie i spróbowała wyczuć kolejną zwierzynę.
-
-Dawno jej nie widziałem, ale ostatnio co wiem to chciała się zabić, coś tam walczyły... no co to tu by mówić. Przechopdzi ten mega super wiek nastoletni. Ehh jak ja bym chciał się odmłodzić... - powiedziałem i usiadłem. Na samą myśl o nastoletnim życiu jakoś się rozkojarzyłem. Stan błogości hahah.
-
Nic nie mówiłam. Znów po prostu "odpłynęłam".
-
- okej...- powiedziała- jak widzę sporo się działo jak mnie nie było- mówiąc położyła się na mokrej trawie. Sierść i tak juz miała brudną to co to szkodzi..
-
- O właśnie, gdzie byłaś? - zapytał i wyrwał się z rozkojarzenia.
-
- tu i tam i tam i tu- powiedziała kiwając głową w różne strony
-
-Aha... a po co? - jakoś jej odpowiedź nie zaspokoiła mojej ciekawość dzisiaj.
-
- widzę, że bardzo Cię to interesuje- powiedziała i zastanowiła się nad odpowiedzią- szukałam...
-
-I kto to mówi?-spytałam i spojrzałam na snieżkę
-
Spojrzałem na Lajnę i nieznacznie się uśmiechnąłem, po tem znów patrzyłem się na Śnieżkę.
-No dajesz, dajesz. - powiedziałem lekko ponaglajaco.
-Szukałaś...
-
- na przykład ja- powiedziała do Lajny
- nie dasz mi spokoju dopóki nie powiem... co?- zapytała Demona
-
-Szukała kamyczka w kolorze zieleni a później szukała może sojuszu z innymi?-prychnęłam znudzona
-
-Zielonego kamyczka? Niby po co? - zapytał Lajny lecz dalej czekał na odpowiedź Śnieżki.
-No nie dam, lepiej by ci wyszło jakbyś odpowiedziała szybko i zaspokoiła mą ciekawość.
-
- no dobrze... odpowiedź ma być szczegółowa czy raczej mniej??
-
-Szczegółowa, mam czas na wysłuchanie szczegółów - powiedziałem zadowolony.
-
Popatrzyłam po drzewie. Zerwałam patyk i rzuciłam nim w Demona.
-
no dobrze.. to słuchaj- powiedziała- Urodziłam się w watasze Błękitnej Laguny. Nie było tam źle.. podobało mi się ogółem. Któregoś dnia na nasze terytoria wpadli najeźdźcy. Wiesz.. Ludzie z pistoletami, pułapkami, Koniami i tym wszystkim. Podzieliliśmy się na grypy... i jakoś nie wyszło. Wszyscy którzy poszli na walkę zginęli, matki z dziećmi do 2 lat zostały porwane.. a ci od 2 do 4 lat uratowali się. Wszystko było dobrze, aż zaczęli się buntować. Kolejno odchodzili w końcu zostałam sama z nijakim Lex'em. Taki przyjaciel rodziny. Podróżował ze mną do momentu gdy nas wykryli. Rozdzieliliśmy się a potem spotkaliśmy w innej watasze. Powiedział, że wie gdzie jest Del. Jedyna poniżej 2 roku życia, która prawdopodobnie ocalała. Wszystko było dobrze. Po kilku dniach znów pojawili się ci ludzie i spalili wioskę, w której się zatrzymaliśmy. I teraz szukam Lex'a by w końcu powiedział mi gdzie jest Del.. ale jakoś mi nie idzie- powiedziała i zamknęła oczy
_________________
wszystko :P
-
-Lajna! A to za co? - zapytał oburzony i chwycił patyk, którym przed chwilą dostał, gdy Śnieżka opowiadała jakże zacną opowiastkę.
-A on żyje w ogóle? A szukałaś wszędzie?
-
- żyć żyje to wiem... chyba.. no w każdym razie uciekł z tamtej wioski- powiedziała- W ciągu tych dwóch tygodni poszłam do wszystkich watah w których byłam zanim doszłam tu..
-
-Na pewno niedługo się on znajdzie - powiedziałem.
-
- taa.. sam w to nie wierzysz... No nic... już nie chcę opuszczać watahy w poszukiwaniach- powiedziała a potem dodała- jak kocha wróci
-
-Nie no wierzę... - powiedziałem. 'Jak kocha wróci' no chyba zachciało mi się już spać, bo w ogóle nie widziałem sensu w tych dodatkowo wypowiedzianych słowach.
-
- nom.. to co teraz?- zapytała
-
Weszła. Oprócz prawej łapy zaczęła jej świecić lewa i prawe ucho. Wskoczyła na drzewo i skryła się w liściach. Nikt ją nie mógł zobaczyć. Zaczęła patrzeć za torturami dla Demona.
-
podeszła do Demona i popatrzyła mu w oczy. - wierzysz mi?- zapytała
-
Spojrzała na Śnieżkę. "Może jej też?" - pomyślała. Zaczęła przewracać stronice.
-
Usiadłam na trawie. *Co teraz??*
-
Pomyślała kilka razy "Demon i Śnieżka". Pomyślała również jakie tortury.. Dużo jadowitych pająków nagle pojawiło się i zleciało na nich.
-
Rozejrzała się dookoła.. coś było nie tak. Nagle znikąd pojawiły się pająki.. małe.. maciupkie... ale coś było z nimi nie tak.
-
Stwierdziła, że to było za słabe. Węże? Taak. Znikąd pojawiły się jadowite węże i okrążyły ich.
-
- no to już przesada- powiedziała i rozłożyła skrzydła. Wzbiła się w powietrze unikając tych.. padalców..
-
-No pewnie, że wierzę - powiedziałem zanim te dziwne pająki się zjawiły. A potem węże...
-Coś tu nie gra - rzekłem i spaliłem zbliżające się węże.
_______________
A padalec to przecież nie wąż xD
-
Przewróciła bezszelestnie jeszcze kilka kartek. Coś jej się spodobało.
Nagle rozległy się strzały ludzi.
-
*o nie* pomyślała *jeśli to oni.. to...* stanęła na powrót w mokrej trawie i rozłożyła tarczę zasłaniając nią Lajnę i Demona oraz siebie.
_________________
wiem.. beznoga jaszczurka... ale co za różnica beznoga jaszczurka czy wąż? I to i to nie ma nóg xD
-
Ludzie odeszli.
Wertowała dalej kartki. "Bezcielesna magia.." - przeczytała. Zaczytała się. Pomyślała 3 razy Demon, oraz jaki ból ma mu sprawić (ból grzbietu i wszystkich łap), a następnie pomyślała 3 razy "Śnieżka", oraz jaki ból ma jej sprawić (ból głowy, wymioty).
-
Zaczęła odczuwać silny ból głowy. Zakręciło jej się w głowie, a przed oczami miała czarne plamy.
*co to do ... yy.. licha jest??*
-
-Ludzie w dżungli? I to ze strzelbami? - byłem bardzo zaskoczony, gdyż tu nigdy nie było takich ludzi. Są tu tylko tacy miejscowi dzikusy ale nie z strzelbami. Rozejrzałem się w koło, dokładnie wzrokiem przeszywając korony drzew, wśród zielonych liści mignęło mi coś różowego czy tam fioletowego. Takie coś innego.
*Śnieżko popatrz tam* przekazałem myśl Śnieżce i wskzałem miejsce nosem, tam był ktoś.
-
Nagle ni stąd ni zowąd poczułem silny ból w łapach i plecach. Jakby ktoś pomału łamał wszystkie tam kości chrząstki.
-
Zauważyła, że ją dostrzegli. Pospiesznie zmieniła się w małpkę i udała, że fika po drzewach. Niestety, zostawiła książkę na drzewie.
-
wzmocniła tarczę. *chyba została uszkodzona* pomyślała *zwykle przed tym chroniła.. no o ile to nie była.. czarna magia*
- dziwnie się czuję- powiedziała cicho i rozglądnęła się. Usłyszała jakieś myśli.. Nie należały do żadnego ze zwierząt... to był ktoś znajomy...
-
Miała zamiar wrócić się po książkę. W niepowołanych łapach.. bieda.. Skoczyła na gałąź (dalej jako małpa) tam gdzie była książeczka. I nagle książeczka spadła. "I tak mi to badziewie nic nie zrobi. No bo przecież nie czuję bólu.." - pomyślała i nagle wystraszyła się. Na końcu książki jest napisana lista zamordowanych i torturowanych, a już było kilka zabitych...
-
Jakaś książka spadła z drzewa, szybko podbiegł do niej, wziął ją i przybiegł z powrotem do Śnieżki.
-
Jako małpa walnęła się w czoło. "Co ja narobiłam, Blue mnie zabije, a..a.." - zaczęła myśleć. Zmieniła się w siebie i siedziała skulona na gałęzi, zasłoniła się liśćmi.
-
Nagle wszystko ustało...
- co to było?!?!- krzyknęła
-
-Komuś się nudzi najwyraźniej! - warknąłem.
-I coś tak czuję, że ktoś to nie jest z WP a przebywa na naszych terenach...
-
Zmieniła się ponownie w małpkę. Zaczęła skakać po drzewach.
-
- taż mi się tak wydaje... a co to za książka?- zapytała
-
Zacząłem się zastanawiać czy Demon Lasu się tu zjawi i coś nam pomoże, dowiedzieć się komu się zebrało na takie zabawy z książką.
-Nie wiem - powiedziałem i podsunąłem ją Śnieżce.
-
Przez chwilę zmieniła się w siebie. Miała ochotę wyrwać im tę książkę. Zaczęła dalej skakać, ale zapomniała, że jest wilkiem, nie małpą. Wpadła w drzewo i zjechała z niego. Schowała się w jakimś krzaku.
-
przyjżała się znalezisku Demona..- już ja widziałam- powiedziała cicho i cofnęła się od przeklętej książki - Karo i Blue... one... za jej pomocą zbiły kilka wilków..
-
W ogoóle nie słyszałem Śnieżki. Akurat gapiłem się w stronę drzewa gdzie wcześniej widziałem coś fioletowego, potem małpę. W końcu spadł stamtąd wilk. Warknąłem i zjeżyłem sierść. Szybko pobiegłem w stronę krzaków, gdzie ten ktoś się schował.
Po zapachu poznałem iż to Karo.
-A to teraz tak z ukrycia się atakuje! Phy co za tchórzostwo i bezczelność wchodzić na nasze tereny!~-warknąłem do waderu schowanej pod krzakami.
-
popatrzyła na Demona, a potem na Karo- czemu to robicie?- zapytała
-
Wyszła z krzaków.
- Ja ci jakoś daruję wchodzenie na tereny Mroków - warknęła patrząc mu w oczy.
-
Potrząsnęłam łbem.
-Mnie nic nie dotknęło- odetchnełam z ulgą. Przyglądałam się wszystkiemu.
-
Podeszła do Demona i popatrzyła na Karo- powiesz dlaczego to robiłyście?- zapytała- co wam zrobiła tamta wadera, którą Chrona zabiła przy mnie??
-
- Bo ciebie nie tykam. Bo ty jesteś w porządku - warknęła do Lajny.
-
-No ale ja ciebie nie atakowałem, a ty co za cyrki teraz odprawiasz z tą księgą?! - złość krążyła po całym mym ciele.
-
- Rozejm z Arcanum. A to. To zabawa - powiedziała.
-
-A to ja już ze Śnieżką nie jesteśmy w porządku, tak najlepiej zdradzić stado a potem mówić, że nie jesteśmy w porządku... nieźle! - warczałem wciąż do Karoiiiny.
-A zabawa? Aham, t to ja chyba też się zabawię pff... hehe
-
- mam tego dosyć.. i tej książki też...- powiedziała i dotknęła księgi a ta otworzyła się na ostatniej stronie.. zatytułowanej zabite wilki w ostatnim czasie. Zaczęła czytać na głos:
-Andanaa
- Denia
- Dixi
-
- Proszę bardzo, pobaw się. Ja i tak tego nie poczuję - warknęła. - A tak w ogóle od kiedy to Mroki są lojalne? Od Arcanum prędzej czy później też się odwrócę, proszę bardzo.
-
- taa.. myślisz że jeśli nie czujesz bólu to nic nie poczujesz?? Ataki mentalne.. słyszałaś o nich może??- powiedziała do Karo
-
- Nie - warknęła. - Tak samo jest z Blue. Ma to swoje Chi czy coś tam no i ona może zablokować moce. Już się przekonałam na własnej skórze. A teraz, jeśli łaska, proszę o oddanie książki.
-
-Pff są sposoby takie by Twoje moce zablokować i będziesz czuła ból, to żaden problem. - powiedziałem i spojrzałem na swoje łapy, które nawet nie wiem kiedy przestały boleć.
-
- o nie nie dostaniesz jej.. i nikt jej nie dostanie...- powiedziała- a ataki mentalne to takie działające na umyśle. Czyli odczuwasz ból nawet nic ci nie robiąc. Twoje brak czucia bólu nie pomoże, bo ataki mentalne są jak emocje
-
- No super. Czyli kolejna dawka tortur od Blue. Dziękuję wam bardzo - zadrwiła. - No to proszę, torturujcie mnie. Niech czuję ból, jakoś przeżyję.
I jak zawsze kotołak skradł się niespodziewanie. Stanął obok mnie i spojrzał na Demona i Śnieżkę.
- Karo, Karo, znów kłopoty? - mruknął melodyjnym głosem
-
Zeskoczyłam z drzewa.
-Nie da się tego jakoś załatwić bez problemów? Nie można pójść na kompromis?-spytałam
-
-Kompromis? Na niego to teraz za późno.
-
- ja nie mam zamiaru zniżać się do poziomu Blue i Karo... - powiedziała. Zamknęła książkę i powoli zaczęła palić żywiołem ognia...- nikomu już krzywdy nie zrobi
-
Westchnęłam ciężko. Popatrzyłam na nich. Myślałam co można zrobić.
-
- No to co, wojna? - spytała
-
-Nie!-zaprzeczyłam.
-To tylko w najgorszym przypadku.Musimy znaleźć jakieś porozumieniae-powiedziałam
-
- tak jasne.. jakby tylko tego brakowało- powiedziała i popatrzyła na książkę- czemu ona się nie chce spalić?
-
- Bo ona tak jakby słucha właściciela? A ja znalazłam tą książkę i tylko ja i Blue możemy ją zniszczyć.
- Lajna, taka boidupa z ciebie? Wojna.. Ech.. Z jednej strony fajnie, z drugiej nie.. - powiedziała z uśmiechem
-
-Boidupą ja nie jestem-warknęłam oschle.
-Ale po pierwsze jest nas tu znaczna przewaga i po drugie nie chcę narażać niewinnych wilków!-warknęłam
-
- Głos decydujący ma Demon. A ja stąd spadam - warknęła i wyleciała.
Kotołak przysłuchiwał się rozmowie. Spoglądał na Śnieżkę.
-
co?- zapytała patrząc a kotołaka. Chwyciła księgę- schowam ją
-
- Oddaj tę księgę - mruknął. - W tej chwili.
Po chwili wbiegła Lila. Usiadła obok Harry`ego.
-
- ani mi się śni- powiedziała. Wyszła z księgą.
-
Westchnęłam. Skinęłam łbem na pożegnanie i wyszłam.
-
Lila wyszła.
Kotołak podążył za Śnieżką.
-
wbiegła. Podeszła do Demona
- to może małe polowanko?- zapytała
-
Weszła. Dalej była wkurzona na Demona, ale miała ochotę na polowanie ze Śnieżką.
-
- to co?- zapytała- idziemy??
-
Zaczęła węszyć. Poszła przed siebie. Zobaczyła stadko zebr.
-
-No możemy - powiedziałem i nic nie ppwiedziałem na temat tej wojny, chociaż miałem coś powiedzieć... no ale nie.
-
Zaczaiła się. Złożyła skrzydła. Skoczyła na pierwszą lepszą i ją zabiła. Zaczęła biec za resztą. Nagle zatrzymała się. Usłyszała jakiś hałas.
-
- nom- powiedziała i zaczęła szukać jakiejś zwierzyny
__________-
zebry w dżungli??
-
Nie chce mi się myśleć.. Jeszcze lwy tu wrzucę.
-
Pobiegła za jedna z zebr (które wymyśliła karo) i skoczyła na nia zatapiając kły w ciepłej szyi. Zacisnęła się na tchawicy i przegryzła tętnicę...
-
Jakoś nie zamierzał polować na zebry, szczerze w ogóle nie chciało mu się polować, więc trochę podbiegł i za pomocą żywiołu elektryczności strzelił piorunem w dorodną papugę, która siedziała beztrosko na drzewie. Spadła już martwa i przy okazji wypaliło jej pióra, więc nie pozostało nic innego jak jej zjedzenie.
-
Wypiła krew zebry i zaczęła powoli zjadać mięso...
- nawet dobra- powiedziała
-
Weszłam powoli. Nie spieszyło mi się za bardzo. Wskoczyłam na drzewo i się położylam.
-
Zaczęła nasłuchiwać. Po chwili znikąd pojawiły się antylopy gnu (kur** jakie pomysły). Zmierzały w ich stronę. Wzbiła się w powietrze.
-
zjadłwszy sporą część zebry odeszła i usiadła na jednym z konarów drzew... Popatrzyła na siebie...- jejku.. jestem cała w krwi i błocie
-
Gdy zjadł papugę zmienił się w jaguara i wyskoczył na drzwo, na jednej z grubszych gałęzi się położył.l
-
Zaśmiałam się.
-
-Tak, wyglądasz jak jakiś seryjny morderca, ty mój wampirku hehe - zaśmiałem się z drzewa.
-
Nudziło mi się. Ponieważ Demon był najbliżej znów rzuciłam patykiem w niego.
-
- tak dzięki za pocieszenie- powiedziała- jak ja zmyję plamy z krwi ?!?! nie mam wybielacza czy czegoś takiego
-
-Jałć... znów? Lajna idźże potłucz kogoś innego tymi patykami hehe - powiedział do Lajny.
-A czary-mary... może ciebie wybielą hah.
-
Leciała nad antylopami. Zanurkowała i rzuciła się na pierwszego. Jednak chybiła i spadła na ziemię. Antylopy nieźle ją poobijały. Pobiegły dalej. Podniosła się. Otrzepała się z kurzu. Nie mówiąc niczego wyszła kulejąc.
-
- Morze jest głębokie i szerokie- mruknęła - eh tam.. najwyżej
-
-Demonie ty jesteś najbliżej i nie chce mi się wstawać-powiedziałam i znów rzuciłam patykiem w niego.
-
- hah.. masz zabawę- powiedziała do Lajny i podeszła do Demona- tylko mi go nie zabij. Bo było by z Tobą bardzo źle
-
-Ooo nie mam zakazu rzucania-uśmiechnęłam się chytrze. Wyczarowałam mały kamyk i rzuciłam nim w basiora.
-
- no dobrze.. skończysz jak tamta zebra- powiedziała i wskazała na martwe zwierzę..
-
-Taaa zbijesz mnie... Tak się boję-zadrwiłam se.
-
- hah.. może należy- powiedziała szczerząc zęby w uśmiechu
-
-Ale co?-spytałam
-
- się bać- powiedziała spokojnie
-
Ledwo powstrzymywała się od wybuchu śmiechu. Ugryzła się w łapę ale nie wyszło. Po kilku chwilach wybuchłam głośnym śmiechem.
-
Gdy Lajna się śmiała podbiegła do niej si przyłożyła kły do jej szyi
- już byś nie żyła- powiedziała i odsunęła się- wystarczy chwila nieuwagi..
-
-Daj se siana... I tak byś mnie nie zabiła-powiedziałam. Dalej się śmiałam.
-
- większość członków watah uważa mnie za nieszkodliwą.. ale prawdy chyba nie znają- powiedziała i zaczęła się bawić magią
-
-Ale czy ja powiedziałam że jesteś "nieszkodliwa"?-spytałam i powiesiłam się do góry nogami.
-
- nie... śmiałaś się jak powiedziałam że będzie z Tobą źle- powiedziała - a to jest prawie to samo..
-
-Nie będę się z najlepszą przyjaciółką kłócić. To głupie-powiedziałam
-
- muszę się "wybielić"- powiedziała... i zaczęła się turlać w mokrej trawie.
-
-Na pewno tak się "wybielisz"-zaśmiałam się
-
-Dziś trening-powiedziałam i wyszłam
-
Spojrzałem na słońce, już pomału zachodziło.
-Ehh jak zwykle nie zdążę na trening, to nawet nie idę - westchnąłem.
-
- ja się już tyle razy spóźniałam że chyba pobiłam rekord- powiedziała
-
- idę nad rzekę- powiedziała- trzeba coś zrobić z tą krwią... mokra trawa raczej nie pomogła
popatrzyła na swoje obłocone białe futro.. i wyszła
-
-Jaka czyścioszka - szepnąłem i również wyszedłem.
-
Weszła, myślała o Demonie,- Czy to on? Ehh któż to wie-powiedziała cicho , nikogo nie było.
-
Wleciałem i wylądowałem tuż obok nowej.
-Hej znów - powiedziałem do niej, niczego nieświadomy, ze ona o mnie myśli, mówi.
-
-To ty?-powiedziała wściekła-Co ty tu robisz? No tak wole już iść, nie chce być na cmentarzu jak inni-powiedziała, jednak nie miała zamiaru iść.
-
-Co? - zapytał szybko, może go z kimś pomyliła czy coś?
-O co Ci chodzi? - zapytał spokojnie.
-
-Co?! nie pamiętasz mnie?! -Zapytała-Nie pamiętasz........siostry?-krzykneła na basiora.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Z/w bedę za 5 min.
-
Teraz to go zatkało.
-Jakiej siostry, ja nie mam rodziny, więc nie możesz być moją siostrą!- warknął.
______________-
ok
-
Demon, reagujesz jak Śnieżka, kiedy się dowiedziała, że jestem jej siostrą xD
-
-No tak ja przez ciebie też nie mam rodziny, jedynej udało mi się przeżyć....jedynej, wracałam z polowania widziałam co im zrobiłeś, udało mi się uciec-opowiedziała. - Dlaczego, Demon dlaczego?-popatrzyła na zdziwionego basiora.
---------
Jestem.
-
Zacząłem sobie przypominać tamten dzień... no możliwe, że ktoś ocalał... ojciec na pewno zginął to było pewne... prychnąłem coś teraz wkurzony.
-Dlaczego? A dlaczego nie? hah... zasłużyli sobie na to... - powiedziałem z lekkim rozbawieniem. Nie sądziłem, że będę musiał jeszcze o przeszłości wspominał.
-Dawniej byłem inny, zły... teraz jest inaczej a tam to to przeszłość. - powiedziałem, zamierzałem przeprosić siostrę za tamto.
_________________
hahahah
-
-Może się zmieniłeś ale tamtego nie zmienisz-powiedziała była kiedyś bardzo przywiązana do mamy-Mama- powiedziała po cichu.
-----------------------------------------------
No co? nic innego mi na myśl nie przyszło...
-
-Zmienić nie zmienię ale można zapomnieć, ja się pogodziłem z przeszłością i wiodę szczęśliwe życie, widzę, że ty również sobie jakoś poradziłaś - powiedziałem szybko i usiadłem.
-Wiesz, przepraszam... - wydukałem cicho.
-
-Okej, Długo żyłam bez rodziny a teraz mam chociaż brata-powiedziała i podeszła do brata xD
-
-Czyli wybaczasz mi? - zapytałem cicho.
-
-Niech ci będzie-Odpowiedziała
-
Ucieszyłem się i mocno przytuliłem Deferę.
-
-Dobra,dobra zaraz mnie udusisz i już nikogo nie będziesz miał- zaśmiała się...
-
-Hah, no dobrze już puszczam - zaśmiałem się i powoli ją wypuściłem z objęć.
-
-Heh, a właśnie podobno jestem ciotką...-powiedziała do basiora.
-
-No jesteś, jesteś... ty nawet gammą jesteś skoro jednak przeżyłaś... mam jakąś rodzinę.
-
-Widziałam już Mistic, wspaniała księżniczka-powiedziała.
------------------------------------------------------
Ja za chwile kończe , jeszcze chwile popisze.
-
-Tak, całe szczęście zmartwychwstała bo... ehh nie ważne, dobrze że jest i tam masz rację wspaniała księżniczka.
_____________________
No ja już miałem kończyć, ale specjalnie przeciągam by już skończyć xD
-
-Robi się późno pozdrów swoją rodzinę Blan również- powiedziała- ja już ide- wyszła.
-------------------------------------
Kończe bay.
-
-Ok, pa - powiedziałem i też wyszedłem.
___________---
bye
-
Wszedłem. Byłem ciekaw co kryje mały wodospad. Weszłem za niego, była tam ukryta jaskinia, a na końcu jej leżała książka i skrzynia. Otworzyłem skrzynię a na jej dnie zobaczyłem pęknięty amulet. Wziąłem go razem z książką.
-
Wyszedłem.
-
Wbiegłam. Zaczęłam spacerować sobie po dżungli. Spojrzałam na wodospad i podeszłam do niego. Zamoczyłam łapę w wodzie i uśmiechnęłam się pod nosem. Zaczęłam lecieć w górę wodospadu.
-
Wleciała. Schowała skrzydła i zaczęła iść wzdłuż wodospadu.
-
Spojrzałam z góry na waderę. Nie odezwałam się.
-
Spojrzała na waderę i wzleciała do góry.
-
- Witaj.. - powiedziałam spoglądając na nią
-
-Hej. -skinęła głową i zatoczyła kilka kółek
-
Zleciałam na dół i usiadłam przy wodzie.
-
Wzleciała wyżej i usiadła na jednym z drzew.
-
Zaczęłam rozmyślać.
-
Wyleciałam.
-
Wyleciała
-
Weszłam.
-
Weszłem. Ukryłem się w zaroślach
-
Usłyszałam jakiś szelest i nastawiłam uszy...
-
Siedziałem cicho.
-
Twardo nasłuchiwałam, wiedziałam, iż ktoś tu jest, jednak czekałam na jego "błąd".
-
Cały czas czekałem.
_______
Czytałem twój charakter. Pasuje tylko troskliwa i opiekuńcza i lekka nutka tajemnicy
-
Usiadłam..
_________
Ciiiicho...xD
-
Znudzony staniem w krzakach wyskoczyłem, wylądowałem na Misty.
-
Już po chwili leżałam pod Basiorem... Zaśmiałam się.
-
-Masz piękne oczy.
-
-Dziękuję-Zarumieniłam się.
-
Uśmiechnołem się i liznołem ją czule.
-
-Chyba mieliśmy polować?
-
-Polowanie nie zając. Powiedziałem schodząc z wadery.
-
-W sumie-Wstałam i usiadłam.
-
O, jak słooodko xD
Mogę was nawiedzić?
-
-Ruszamy!
_______
Eeee NAIN!! Xd
-
___________________
Dajesz... :P
-
Wbiegła sobie spokojnie. Nuciła sobie pod nosem, miała jakiś taki wesoły nastrój. Przebiegła się.
- Cudnie, a siostrzyczka w cale nie wie, że ja tu jestem.. - wymruczała pod nosem truchtając po dżungli
-
Znów coś usłyszłam.
-
Usłyszałem jakiś dźwięk. -Czekaj-
-
Złożyła uszy. Końcówka ogona zaczęła jej świecić.
- Ktoś tu jest.. - szepnęła do siebie i wzbiła się w powietrze. Usiadła na drzewie i rozejrzała się czujnie. - Atak. Taak. Pokonałaś urgali, to inne wilki to pestka.. - zaśmiała się cicho
-
Usłyszałam śmiech i postanowiłam pójść za nim.
-
Usłyszała trzask łamanych gałązek. Siedziała cicho. Po chwili wzbiła się w niebo i podleciała kawałek.
Masz się zwracać do mnie per. ciociu xD
-
Przeszłem przez zarośla. -nikogo nie ma-Pomyślałem
-
Stanęłam...
________________
Ciotka, klotka...xD
-
Wylądowała gdzieś, z dala od innych. Spojrzała w niebo.
-
Czułem zapach innego wilka. Szłedłem za zapachem.
-
Ciągle stałam nieruchomo.
-
Postawiła uszy. Usłyszała jakiś szelest. Podleciała do góry i wylądowała za Misty.
- Proszę, proszę. Czy to nie nasza księżniczka? - powiedziała wesoło
-
Usłyszałem głos, stanąłem
-
Odwróciłam się i spojrzałam na Karoiiinę.
-
Odwróciłem się. -Karo.-
-
- Hej Mistic.. - powiedziała
-
-Hej-Odpowiedziałam.
-
- Co tak się włóczysz po terenach po ciemku? Jeszcze by cię coś zaatakowało.. - powiedziała z maluteńką nutką troski w głosie - Księżniczka musi dbać o siebie, żeby kiedyś zastąpić rodziców..
-
-Nie jest sama. Powiedziałem podchodząc.
-
-Jaka troska...
-
- No co. Nie chcę oberwać od twojej mamuśki.. - zaśmiała się
-
-Troska jak nic.
-
_________________
Fajnie się czyta ale mi się nadal nudzi >.<
Idę sobie podsłucham >.<'
hiehieiehei
-
Nic nie powiedziałam.
-
______
Heh
-
Weszłam bez szmeru. W powietrzu był zapach już mi znanych wilków. Uśmiechnęłam się.
-
Tylna łapa zaczęła świecić. Pokonała to w sobie i po chwili przestało świecić.
- Ech.. Chyba będę uciekała..
-
Podeszłam do nich spokojnie.
-No no. Witam was.-powiedziałam- A tu co tutaj robisz?-spytałam Karo
-
-Heh... Kolejny wilk Witam
-
- Spaceruję, nie widać? - odrzekła, jednak nadal była w dobrym humorze. - Starsza siostra nie drze się na mnie, mogę łazić.
-
Kiwnęłam głową Lajnie.
-
Wywróciłam oczami. Machnęłam ogonem.
-Muszę Blankę w końcu ochrzanić-mruknęłam pod nosem.
-
Westchnęłam.
-
-Oj zostaw ją, jest znami.
-
____________
Ale kto?? O.o
-
____________
Karo
-
______________________
A ja zaraz spadam...-.-
-
-To co z tym polowaniem?
-
Popatrzyłam na niego. Wzruszyłam ramionami i siadłam.
____________
nie tylko ty xD
-
-A właśnie, zapomniałam...
_____________
Na serio zapomniałam...xD
-
_______
Heh a jutro o której będziesz??
-
-To ja wam nie będę przeszkadzać...Pa-powiedziałam i się uśmiechnęłam. Spokojnie wyszłam.
_____________________
Jam spadam ;_;
-
________________________
Tak jak dzisiaj (17-18) i też spadam...
pap
-
-papa
____________
Bye bye
-
Wyszedłem.
_______
To ja też bye
-
Westchnęła. Zaczęła nadal spacerować. Usłyszała jakiś hałas. Rozejrzała się.
- Heh.. Coś długo nie jadłam.. - mruknęła do siebie i zaczęła się skradać.
-
Wszedłem. Ukryłem się w krzakach
________
Mam chwilę
-
Spojrzała na jelenia (wiem, że są w dżungli, ale mniejsza). Przyczaiła się i skoczyła. Zabiła ruchem łapy. Zaczęła jeść.
-
Podeszłem bliżej.
-
Zostawiła resztki zwierzaka na ziemi.
- Dobra, teraz czas na mnie.. - mruknęła i skierowała się w stronę wyjścia
-
Wbiegam z kosą Holly.
-
-No i po co mnie tu ciągniesz, no po co? - wydziera się.
-
- Cudnie.. - wyszeptała i niezauważona wybiegła
-
-No zobacz na tą roślinność no zobacz!
-
Patrzy.
-Hm... Nawet symetrycznie tutaj.
-
-Widzisz dlatego tu jesteśmy!
-
-Witam panie.
-
-Już lubię to miejsce - zwraca swe spojrzenie na nieznajomego wilka.
-P-panie? Raczej hm... Pan i pani.
-
-Oh Witam pana- Kłania się.
------
Kultura japońska musi być xD
-
-Nie kłaniaj się.
________
Chink,chiank,chionk portfel. Wsiąk xd
-
-A czemu nie?
------
Nie ciąkaj mi ;-;
-
-Wiem że pokazujesz szacunek, ale ja nie jestem alpha czy coś. No chyba że ci to odpowiada.
-
Spojrzałam na Holly Blue i Ashland'a.
-
-Mi wszystko odpowiada, ale do pewnego stopnia.
-
Mistic, WIEJ! xD
-
_______________
xD
-
Wyszłam.
-
------
Bardzo śmieszne xD
-
_______________
Spojrzała na jelenia (wiem, że są w dżungli, ale mniejsza). Przyczaiła się i skoczyła. Zabiła ruchem łapy. Zaczęła jeść.
Ale ty jesteś/byłaś w dżungli xD
-
Ta. Teraz mnie dopadnijcie i zabijcie, bo nie jestem symetryczna.
-
---------
Nie, bo przy okazji rozwalimy to miejsce :C
-
________
Zostawcie ją xd
-
-----------
To był rozkaz czy prośba?
-
Wychodzimy, do widzenia dżunglo!
-
Wychodzi.
-
Słońce powoli zachodziło, lekki wietrzyk, bez deszczu.
Nie tak młoda wadera wybrała się na spacerek, więc zwiedziła jedno ze swych ulubionych miejsc - dżunglę.
Z uśmiechem przywitała to miejsce, było zaś w nim coś niezwykłego.
Powoli przechadzała się, wątpiła, że kogoś spotka. Zaś jak zwykle, gdy ona jest sama, rozmyśla o wszystkim.
- Słyszysz ten takt? Mieszasz się z serca biciem.
Gorzki wódki smak, mętny wzrok o świcie.
Słony łez potok, zapomnianych słów gorycz
Dziwnie miękki głos na wspomnienie twoich dłoni.
Zasłonięte okno, bit w tle, ściśnięte gardło
Brak snu, brak znów, bo czegoś w życiu zabrakło.
Chciałam tak bardzo tyle ci powiedzieć
Czemu znów nie umiałam? Naprawdę nie wiem.
Smutek rzuca na kolana mimo zaciśniętych pięści
Gdy przegrywasz życie nikt za tobą nie tęskni.
Wielcy byli samotni, bo łatwo jest się zgubić
W zasadzie „coś za coś” wyznawanej przez ludzi.
Ile trwać będzie to ludzkie piekło na ziemi?
Ile trzeba stracić, by coś w końcu docenić?
Ile razy muszę upaść, by się w końcu nie podnieść?
Ile drzwi mi zamknięto bezpowrotnie.
Samotność mimo pełnego serca.
Samotność mimo powszechnego szczęścia.
Samotność – noce w osobnych miejscach
Samotność, gdy patrzymy w inne nieba
Chcę oddać duszę tobie, bo jestem zbyt zepsuta
To jak znak potwierdzenia, że możesz mi zaufać.
Jesteś lepszy niż ja, nie wsiąknął w ciebie brud miasta
Mogę skonać tu na bruku w imię twoich zasad.
Tej czarnej świecy płomień nie rozgrzewa nas od dawna
Chłód świata co cierpi na drastyczny brak nas.
Muzyka w tle układa myśli jak puzzle
Od dziś jestem przy tobie gdziekolwiek nie pójdziesz.
Posłuchaj, kiedy dusza krzyczy milczę
Wsłuchuję się w odgłos twoich kroków, gdy idziesz.
Ty też chcesz być tu, choć to ściągnięcie gdzieś dalej.
Ten rytm co stale każe szukać ci i znaleźć.
Może jutro, wszystko będzie w innych barwach
Gdy musisz jechać – jedź, ale zawsze do mnie wracaj.
Tętno w rytm tego bitu wystukuje życia wieki
Jak mam zasnąć, kiedy wiem, że nie śpisz.
Samotność mimo pełnego serca.
Samotność mimo powszechnego szczęścia.
Samotność – noce w osobnych miejscach
Samotność, gdy patrzymy w inne nieba. - zanuciła powoli, akurat piosenkę, którą lubiła
-
Złożyła skrzydła i zamilkła. Tak, samotność. Nie dziwi się, że nikt jej nie lubi.
No, może za wyjątkiem Demona. Jego na serio polubiła. Sama nie wie czemu.
Rozejrzała się i stwierdziła, że tak sama sobie posiedzi.
-
- Jaki jest sens istnienia? - spytała samą siebie - Brak przyjaciół, najdroższego basiora.. I co teraz? Nikt mnie nie chce, nikomu potrzebna nie jestem..
Spojrzała na ostry kamień. Uśmiechnęła się i powoli podeszła do niego. Przejechała pazurem po nim - bardzo ostry.
- A może by tak się... pociąć? - spytała chytrze
Powoli przejechała kamieniem, ryjąc sobie ranę w łapie.
- Pięknie..
-
- Za każdą chwilę z Tobą oddałbym
To co najdroższe maleńka
Od zawsze jesteś pragnieniem mym
Ja będę Cie nosił na rękach
Nie bądź głupi idź
Bo ona ciągle tam czeka
Możesz wierzyć mi
Jej serca łzami ocieka
Każdą chwilę ceń
Bo wiele takich nie było
Popatrz w oczy jej
I wyznaj, że czujesz miłość
Za każdą chwilę z Tobą oddałbym
To co najdroższe maleńka
Od zawsze jesteś pragnieniem mym
Ja będę Cie nosił na rękach
Za każdą chwilę oddałbym
To co najdroższe maleńka
Od zawsze jesteś pragnieniem mym
Ja będę Cie nosił na rękach
Pokory nabierz łyk
A serce jej wytłumaczy
Kim dla ciebie jest
Jak wiele dla ciebie znaczy
Nawet milion słów
Zbyt mało by to opisać
Co widzisz w oczach jej
Że drogą jest Twego życia
Za każdą chwilę z Tobą oddałbym
To co najdroższe maleńka
Od zawsze jesteś pragnieniem mym
Ja będę Cie nosił na rękach
Za każdą chwilę oddałbym
To co najdroższe maleńka
Od zawsze jesteś pragnieniem mym
Ja będę Cie nosił na rękach
Za każdą chwilę z Tobą oddałbym
To co najdroższe maleńka
Od zawsze jesteś pragnieniem mym
Ja będę Cie nosił na rękach
Za każdą chwilę oddałbym
To co najdroższe maleńka
Od zawsze jesteś pragnieniem mym
Ja będę Cie nosił na rękach - zanuciła ze śmiechem.
-
Wszedł z opuszczonym łbem. Niby nic nie ronił a był zmęczony, zdołowany, ale czemu? No właśnie sam tego nie wiedział, samo jakoś tak mu przyszło. Może ostatnie nieudane polowanie tak na niego zadziałało? Być może.
Westchnął i zaczął iść ku swemu ulubionemu pniu, które leżało tuż za pewnymi krzakami, obok niewielkiego źródełka. Nikt prócz niego nie wiedział o tym miejscu, zresztą on sam ledwo tam trafiał. Już miał skręcać w lewo do strumienia gdy mu się zdawało, że wśród zieleni widzi coś czarnego, znajomego. Zaczął iść w tym kierunku i zobaczył znajomą, kumpelę czy nawet przyjaciółkę, kto wie... w sumie znał ją bardzo długo, zawsze lubił niejedną już wspólnie przygodę przeżyli, że chyba może ją nazwać przyjaciółką?
-Cze... - już miał się z nią przywitać gdy zobaczył okaleczoną łapę.
-Cco... to, dlaczego? - zapytał gdy skapnął się, że to ona sama sobie zrobiła.
-
Zamilkła jak na komendę.
- E.. Y.. - powiedziała, trochę zdziwiona
Schowała kamień pod skrzydłem. Zaczęła szukać jakiejś wymówki, bo znając życie pobiegnie zaraz do Śnieżki i jej powie, co Karo zrobiła. Pokręciła tylko smętnie łbem.
-
Usiadł i widząc niechęć Karo do odpowiedzenia mu zamilkł. Nie wiedział co powiedzieć, nie chciał jej sie narzucać ale również nie chciał by znów to robiła.
-... Wiesz... są inne sposoby niż cięcie się, samobójstwo czy co tam planowałaś z jakiegoś tam powodu - powiedział spokojnym tonem głosu, patrząc na nią.
-
Weszła liczyła na to że nie będzie sama-oo cześć-powiedziała uśmiechając się.
-
- Łatwo ci mówić. Ty przynajmniej masz dla kogo żyć. - mruknęła i wzbiła się w powietrze, lądując na wysokim drzewie
-
-Coś się stało-zapytała.
-
Zobaczył Def i kiwnął jej tylko łbem na przywitanie. Licząc, że Karo usłyszy jego myśli, pomyślał.
*Ty też masz dla kogo żyć, nie zachowuj się jak jakiś niedojrzały podrostek!*
-
-Demon ja też to słyszę-powiedziała.
____________________________
Ona ma taką moc :P
-
"Ta, może dla Śnieżki. I tak ona mnie traktuje jak szczeniaka, jakbym w cale nie była jej siostrą".. - wysłała mu myśl - "Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, ale taka jest prawda".
-
Wzbiła się, podleciała do Karoiiiny*wcale tak nie jest*powiedziała jej.
-
- Nie twoja sprawa.. - warknęła i odleciała na inne drzewo, po czym zanurkowała i lekko wylądowała na ziemi
Wleciał feniks i usiadł na skrzydle wadery.
- Karo, nie rób tego.. - szepnął - Co będzie z Harrym, Lilą i ze mną? Co będzie z Pixar? Co będzie z twym domem? Co będzie z Mrokami?
Usiadła i zamyśliła się.
- Masz rację.. - mruknęła, spoglądając na ranę wyrytą na łapie
Fawkes pokręcił głową i uronił łzę, która zagoiła ranę.
- Spróbuj jeszcze raz tak zrobić.. a wtedy my popełnimy głupstwo..
Skinęła łbem.
-
-i co tu robić na tym świecie-powiedziała zlatując na dół.
-
*Wiesz co? Jesteś egoistką* posłał myśl tylko i wyłącznie do Karo tak by nikt prócz niej jej nie usłyszał i zeskoczył z drzewa. Zaczął iść w stronę 'swego' pnia, wiedział, że jak samica się uprze to nic do niej nie dotrze, więc nie chciał Karo zanudzać swymi przekonaniami, wolał dać jej spokój, a najwyżej jakby coś się działo to bedzie w pobliżu.
-
Mimo już była demonem wciąż dostawała bóli, zemdlała.
-
Fawkes odleciał.
Wadera spojrzała za nim. Usłyszała myśl od Demona.
"Pięknie..." - pomyślała i zwinęła się w kłębek.
Nigdy dotąd nie płakała, robiła to dawno temu. Zaczęła lekko szlochać, nieprzyjemne drgawki opanowały jej ciało. Nie robiła nic sobie z tego.
-
Dotarł do 'swego' pnia i się na nim położył oparł pysk o łapy i myślał o Karo, jakoś jej zachowanie go zasmuciło. Zmrużył oczy i zaczął marzyć o różnych rzeczach nierealnych.
-
Po chwili wstała, bolała ją głowa-mam tego dosyć-powiedziała.
-
- Nie bądź głupi idź
Bo ona ciągle tam czeka
Możesz wierzyć mi
Jej serca łzami ocieka
Każdą chwilę ceń
Bo wiele takich nie było
Popatrz w oczy jej
I wyznaj, że czujesz miłość - zanuciła
Próbowała się nieco pocieszyć, bo nie miała humoru.
- Miłość, phi.. - mruknęła pod nosem - I tak nikt dla ciebie jej nie ma, to po co śpiewasz takie durne piosenki?
-
Ostatnimi siłami podleciała do Karo, milczała.
-
Westchnął i niewyraźnie słyszał słowa wader, jednak nic sobie z nich nie robił. Mrużył dalej oczy i patrzył jak jakiś owad usiłuje wejść na jego nos, jednak on nie pozwalał na to i mocno wypuszczał powietrze z pyska oraz nosa by utrudnić zwierzęciu wspinaczkę, takie było interesujące obserwowanie zmagań maleńkiej istoty.
-
-dawno cię nie widziałam....wszystko...okej?-zapytała.
-
Ziewnęła.
- Życie słowo, które każdy inaczej interpretuje,
inaczej na nie patrzy,
zdarza się często, że w oczach masz łzy,
też mam je, bo wiem jak to jest, kiedy serce zadrży,
raz z bólu, raz z radości,
łzy lecą strumieniem, kiedy żyjesz w samotności,
kiedy brak Ci miłości, kiedy masz ją,
kiedy wyglądasz źle a wiesz, że ludzie na Ciebie patrzą,
znasz to uczucie sztuką jest być sobą,
a nie przed sobą starać się uciec,
nie bój sie dawać kroku do przodu,
przestań sie skradać w tłoków powodu.
Reakcji ludzi, walcz z tą chorobą,
i zwalcz strach przed samym sobą,
ludzie są z tobą a nie przeciwko,
rusz tą głową a zrozumiesz szybko,
że wszystko mimo szare to piękne,
miej wiarę a zobaczysz, że nawet rząd, sie zlęknie,
z bólu z dumy pęknie i przed nami kiedyś uklęknie. - zacytowała pewne słowa, dzięki którym potrafiła się utrzymać na duchu.
Wzbiła się w powietrze i zaczęła krążyć.
"Przepraszam cię Demon" - wysłała mu myśl nadal krążąc.
-
Wzbiła się-powiedz mi okej?-zapytała.
-
'Spoko, przywykam już pomału do tych babskich humorków' posłał myśl do Karo i się niezacznie uśmiechnął.
-
Zleciała na dół *nic tu po mnie...jak zwykle samotnie*pomyślała.
-
Usiadła na wysokim drzewie. Spojrzała w niebo.
- Dasz rady Karo.. - szepnęła do siebie
Zleciała na dół i lekko wylądowała. Rozejrzała się, bo tak jakby coś usłyszała.
Zastrzygła uszami i spojrzała w zarośla. Z nich wyszło dwoje ludzi.
Karo naszła wena :P
-
Spojrzała na ludzi, nie przepadała za nimi -Karo...-powiedziała podchodząc.
-
Warknęła na ludzi. Jako iż była przywódczynią wojowników, jej zadaniem było kierować wojownikami, ale też walki jej nie zaszkodzą. Skoczyła na nich i zaatakowała, aczkolwiek dwójka ludzi to nic, w porównaniu do np. urgali.
-
_______________________
A mnie kompletnie opuściła...
jak zawsze pt wieczorem jak idzie jakiś film :/
-
-Jak ja nie cierpię tych...ludzi-powiedziała warcząc.
-
Ludzie odskoczyli. O dziwo.
Warknęła i zaklęła pod nosem. Rzuciła w nich kulę wody. O dziwo odbili. Zdziwiona wadera spojrzała na nich. Jeden z nich wystąpił. Wykonał dziwny ruch ręką.
- Jose.. - warknęła - Czego tu szukasz.
-
Podeszła do KAro -kto to?-zapytała warcząc.
-
Wiedział doskonale, ze ludzie są tuż obok Karo i Def ale nie wtrącał się, w końcu co to było pokonać dwóch ludzi magicznym wilkom, z mocami. Ale nagle zauważył jakieś komplikację. W mgnieniu oka podniósł się z pnia i przybiegł do wader.
Wyszczerzył kły i zaczął groźnie warczeć.
-Co się dzieje? - spytał wader.
-
-Sama się pytam Karo o co chodzi-powiedziała.
-
- Jose, odejdź.. - powiedziała z warkotem
Człowiek zaśmiał się.
- Niby czemu?
- Bo tak mi się podoba. Wyjdziesz, albo zginiesz.
- Bo się boję. Nie pamiętasz? To ja cię pokonałem wtedy..
- Czasy się zmieniły.
- No i? Bo jeszcze zawołasz swoich kumpli.. o, zaraz.. oni już tu są.. - wybuchł śmiechem
Warknęła. Rzuciła się na niego, ten się przewrócił. Stoczyli się z jakiegoś pagórka.
Mężczyzna odtrącił Karo. Wyciągnął sztylet - ten sam, którym kiedyś pokonał ją.
Wadera pisnęła lekko. Bała się tego sztyletu. Bała się, że popełni ten sam błąd co kiedyś.
-
Pobiegła za nimi..nie znała dobrze Karo ale i tak nie chciała aby jej się coś stało.
-
- Dam rady! - krzyknęła do nich, nieco pewniej
"Wojownik nie może się bać. KARO, NIE BÓJ SIĘ!" - schrzaniłam się w myślach, co nieco pomogło..
- Jak go zaatakować.. - burknęła pod nosem
-
Pobiegł za nimi i rzucił się na mężczyznę.
-Zosraw ją -warknął i skoczył mu do szyi usiłując go udusić.
-
Mężczyzna "odbił" Demona.
- Na nic wasze starania. Znów cię pokonam Karo.. - zaśmiał się
"Myśl pozytywnie.. myśl.. myśl..." - skarciła się w myślach.
Skupiła cały swój umysł na sztylecie. Miała zamiar zmienić go w wodę. Wadera potrzebowała na to wielu siły, jednak była nieco wyczerpana. Sztylet tylko częściowo zmienił się w wodę. Wadera nie miała już sił. Ledwo stała.
Człowiek spojrzał na nią.
- Oj, psinka się zmęczyła? - powiedział dziecinnym głosikiem
- Nie.. A teraz odejdź.. - warknęła
Mężczyzna rzucił w nią sztyletem.
Cudem odskoczyła, aby nie dostać bronią. Podniosła się i z warkotem podniosła go.
-
Zjawiła się Morgana i od razu podeszła do całego zajścia, obróciła obojętnie oczami i usiadła.
-Masz mi się podporządkować, warknął i ugryzł człowieka w ramię (taka moc, więc musi się podporządkować)
-
Jose spojrzał na Demona.
Wadera ukryła miecz. Chwiejnym krokiem podeszła do człowieka.
-
Nie był pewny czy moc na pewno zadziałała, więc rozkazał człowiekowi.
-Rozetnij swe żyły w rękach.
-
Człowiek z oporem wziął ostry kamień i rozciął sobie ręce.
Mdliło nieco waderę. Usiadła pod drzewem.
-
*Działa* przytaknął sobie w myślach.
-I co teraz znim Karo? - zapytał gdyż nie wiedział czy zgłądzić człowieka czy może ona chce to zrobić w ramach zemsty, czy cokolwiek.
-
- Nie mam zielonego pojęcia. Znając życie, nawet jeśli się go uśmierci, on znajdzie sposób, żeby wrócić. Rób co chcesz.
-
Podbiegła do wszystkich-człowiek który ucieknie od śmierci...od tamtego świata-powiedziała-myślę że takiego to nastraszyć i wypędzić-dodała.
-
Ocknęła się. Odpoczęła tej nocy. Westchnęła. Wiedziała, co ma zrobić.
- Do Azkabanu z nim.. - syknęłam
Wzięłam człowieka na grzbiet i wyszła.
-
Pobiegła za Karo.
-
Wbiegła.
-Haloo?!- krzyknęła. Wszyscy śpią, czy co?- pomyślała. Wykreśliła z listy dżunglę. Wyszła.
-
-Dobra... - mruknął i patrzył jak wadery wychodzą. Potem jakaś weszła ale równie szybko wyszła.
Westchnął i wyszedł.
-
Wsunęła się ponownie. Humor jej się poprawił, widać to było.
- Łoaaaaaaj! Jał, ał, ał, ał, ał. Aj, aj. Wooo-ooj!
Z biegiem czasu życie przestaje być proste.
Nie jest tak łatwo jak mogło by się wydawać, oj nie.
Ciągnie do hajsu, a jak nie ma ciągnąć skoro go nie ma
nie możemy przecież ciągle udawać, że jest dobrze.
Nie ma zapasu sił, chęci, zaczynamy się różnić.
Przestajemy na tych samych falach nadawać. (nadawać)
Wydaje się nam, że wiemy co się święci,
a to sprawia, że ręce zaczynają nam opadać. (opadać)
Dla jednych życie na ziemi to piekło,
dla drugich to wymarzony Eden. (Eden)
Mimo, że do celu jeszcze daleko szczęśliwy jestem, (jestem)
że jak na razie dotąd doszedłem.
Lata uciekają jak piasek przez palce,
cieszę się, że mogę powiedzieć "kocham cię" tacie i matce.
Zaciśniętą mam pięść dla tych, co w ciągłej walce,
dla tych, którzy odeszli w górze dwa palce.
Ooo nie łam się będzie dobrze, wiem łatwo powiedzieć,
ale lepiej mieć nadzieję, niż siedzieć i nic nie mieć.
Chciałbyś nie wiedzieć, a najlepiej zniknąć,
mam klucz dla ciebie, chodź naprawimy wszystkooooo.
Chodź naprawimy wszystkooooooooo.
Chooooooooodź
Naprawimy tooo,
Naprawimy tooo,
Naprawimy tooo,
Tak, byśmy mogli znowu budować.
Naprawimy tooo,
Tak, byśmy mogli zacząć od nowa.
Nieważne jak jest źle, a to że mamy w sobie nadzieję i myśli te
Przeżyjemy bo,
Weźmiemy w ręce życie, zaczniemy budować od podstaw,
A jak się zjebie coś, naprawimy to.
Nieważne jak jest źle, a to że mamy w sobie nadzieje i myśli te
Przeżyjemy bo,
Weźmiemy w ręce życie, zaczniemy budować od podstaw,
A jak się zjebie coś naprawimy to.
Nie ma mocy która by nam tu mogła nadzieję odebrać,
To nie znaczy wcale, man, że nie możemy czasem przegrać
By potem wygrać po upadku wstać żyć dalej.
Cieszyć się tym co masz, chłopaku, pieprzyć medale.
Nie zawsze wspaniale jeeeest w życiu, a w naszym państwie szczególnie.
To całe zamieszanie to test, jak mamy tu przeżyć to przeżyjmy wspólnie.
Razem tu zdecydowanie więcej zdziałamy,
Gdzie gradem bzdur zasypują nam głowy, bo każdy chce
Żyć jak król, zapominając o społeczeństwie,
"Idź pan w chuj" nie mówiąc już o człowieczeństwie
Żyjemy w kraju gdzie naprawić coś jest ciężko,
Ale damy radę pomału, koleżko uwierz w to
Wpadłeś w sidła, bo ktoś narobił bydła, tak bywa,
Czas na to byś to Ty złapał za skrzydła
Nieważne jak jest źle, a to że mamy w sobie nadzieje i myśli te,
Przeżyjemy bo,
Weźmiemy w ręce życie, zaczniemy budować od podstaw,
A jak się zjebie coś naprawimy to.
Nieważne jak jest źle, a to że mamy w sobie nadzieje i myśli te,
Przeżyjemy bo,
Weźmiemy w ręce życie, zaczniemy budować od podstaw,
A jak się coś zepsuje...
Mam wiarę, że wszystko mogę zmienić.
I sprawię, że połączy to, co nas dzieli.
To, czego chcemy łatwiej osiągnąć wspólnie,
Ale musisz jeszcze raz zaufać, wiem że to trudne!
Mamy to, czego innym brakuje
(miłość, pokój, wzajemny szacunek!)
Nadmiar emocji by wszystko uprościć bo,
Moje serce jest pełne miłości
Kiedy stwierdzisz, że nie warto próbować, że
Zbitych fragmentów lustra nie umiesz dopasować,
Przyjdzie pora, powiem "chodź tu"
Spojrzę Ci w oczy i zaczniemy od początku.
Nieważne jak jest źleeeee,
Ja nie odejdę stąd (ja nie odejdę stąd),
Wezmę Cię za rękę i razem naprawimy to..
Nieważne jak jest źle, a to że mamy w sobie nadzieje i myśli te,
Przeżyjemy bo,
Weźmiemy w ręce życie, zaczniemy budować od podstaw,
A jak się zjebie coś naprawimy to.
Nieważne jak jest źle a to że mamy w sobie nadzieje i myśli te,
Przeżyjemy bo,
Weźmiemy w ręce życie, zaczniemy budować od podstaw, a jak się coś zepsuje.. - zanuciła wesoło
-
- I co teraz robić mam? - spytała siebie samą - Więcej awansów nie mogę, nikt ostatnio nie chce.. Sama tak siedzieć nie będę.. Nie chce mi się iść do jaskini, bo to kawał drogi..
-
Ziewnęłam i wyszłam.
-
Weszłam powoli, uśmiechnięta od ucha do ucha. Zaczęłam spacerować po dżungli, czasami zatrzymując się, aby spojrzeć na jakiegoś ptaka. Ujrzałam piękną arę.
- Witam, pani Aro! - powiedziałam wesoło, a widząc, że papuga nie zareagowała poszłam dalej
-
Doszłam do wodopoju. Zaczerpnęłam kilka łyków orzeźwiającej wody i uśmiechnęłam się. Usiadłam na głazie i zawyłam ze szczęścia. Spojrzałam z góry w wodę.
- Cóż to się stało, żem taka wesoła? - spytałam samą siebie
Nie musiałam odpowiadać. Przecież to było jasne.
-
Weszła, zauważyła Karo, podeszła-cześć...jesteś taka..-nie dokończyła.
-
- Hej Defera! - krzyknęłam wesoło
Wara mi z zamku xD
-
-Cześć...ale zmiana-powiedziała.
____________________
O ku..rdę zapomniałam.
-
- Zmiana? Jaka zmiana? - spytałam, zeskakując ze skały
xD
-
-przedtem nie byłaś taka wesoła-powiedziała.
-
- Aa... jakiś piorun mnie chyba kopnął.. - zaśmiałam się
-
-Czy to coś związanego z tym...eee-powiedziała.
-
Wszedł i położył się na wilgotnej ziemi. Nie szedł nigdzie dalej gdyż go łapy bolały. Ziewnął i oparł łeb o łapy.
-
- Z czym? A może jednak kim? - spytałam, udając poważny ton, jednak później się roześmiałam
-
-Ten basior z wieży-powiedziała.
-
-Z jakiej wieży? - zapytał i zerwał się, podszedł szybko do wader.
-
- Aaa.. o niego ci chodzi.. - powiedziałam uśmiechnięta - O tego nowego, Ian'a.. - odpowiedziałam Demonowi
-
-Karoo!!-powiedziała żartobliwie.
-
- Cooo?
-
-Taka wesolutka....może to przez niego?-zapytała żartobliwie.
-
- A Demon nawet nie wie, o czym mowa!
-
-Taaaa-powiedziała-Karo się zakochała, już wytłumaczyłam-powiedziała i zaczęła skakać.
-
- O ty zołzo! Ja to chciałam powiedzieć! - zaśmiałam się
-
-A to Ian ma na imię... no w każdym bądź razie nie miałem okazji jeszcze poznać, tam na plaży chyba mi mignął jak go gdzieś tam ciągłaś czy coś hehe - zaśmiał się.
-
-Temat miłostek się zaczyna, o masakra... - westchnął i usiadł.
-
Zaczęła się śmiać -Ja?! zołza?! Ja demon! xDD-śmiała się.
-
- Demon siedzi tutaj! - wydarłam się i zaczęłam gonić Deferę dla żartu - Ta, temat miłostek. Ciesz się, póki możesz, bo Karo jest teraz dobra! - krzyknęłam do Demona
-
Uciekała-Aaaaaa Demon!! demonica się boi!!-wrzeszczała i śmiała się.
-
- A KARO CIĘ ŚCIGA!
-
-Pomocy!pomocy!-krzyczała i śmiała się.
-
- Dobra.. nie chce mi się już gonić.. - powiedziałam ze śmiechem i wróciłam do Demona. Usiadłam obok niego.
-
Zatrzymała się, posmutniała i usiadła.
-
-Ale teraz tak poważnie, za szybko przyszla ta cała miłość, ja Ci Karo mówię, to nie wypali... Co szybko przychodzi równie szybko odchodzi... ale i tak życzę szczęścia hehe - powiedział dalej siedząc i obserwując ogłupiałe wadery, które normalnie oszalały!
-
Popatrzyła na nich, wzbiła się w powietrze i usiadła na chmurze.
-
- Ty i sprawy miłosne.. - zaśmiałam się, słysząc Demona - Nie ma opcji, żeby odszedł. Karo wszystkich znajdzie. Wszędzie. - zaśmiałam się ponownie
-
Patrzyła na wszystkich z góry *może mi pisana jest samotność*pomyślała.
-
-No bądź co bądź to ja wiem duża na temat tych miłostek. Ze Śnieżką jestem już prawie rok... no mniej. Długo wcześniej byliśmy przyjaciólmi, i widzisz jak długo trzyma się nasz związek i jest cudowny, szczery i wgl najlepsiejszy. A tu bęc, ledwo 3 dni i już para... buhahah - zaśmiał się.
-
- Zobaczy się.
-
-No dokładnie, pożyjemy zobaczymy. Ale oby dobrze było haha...
-
Mruknęłam coś pod nosem i odeszłam kawałek. Zaczaiłam się za głazem i zaczęłam atakować kulami z wody.
-
Weszła. Usłyszała jakieś głosy gdzieś w głębi dżungli. Wsłuchała się i poszła w ich kierunku
_____________
a teraz chcę być poinformowana o zaręczynach Karo :P
-
Śmiałam się dalej, w końcu ze śmiechu przewróciłam się na grzbiet i nie mogłam się podnieść. Po chwili przestałam, ale znów wybuchnęłam.
- Haha.. coś mi jest.. haha..
-
Patrzył zdziwiony na Karo, westchnął i się położył.
-
Szła przed siebie.. Nagle zobaczyła leżącą i śmiejącą się Karo i Demona. Gdzieś w oddali zauważyła tez Def
-
Sturlałam się z jakiejś górki, bo byłam na jakimś wzniesieniu. Podniosłam się i nawet nie otrzepałam. Ujrzałam węża, chyba jadowitego.
- Oo.. witaj wężu! - powiedziałam wesoło.
Wąż syknął i zniknął w liściach, krążył wokół wadery. W końcu dziabnął ją w łapę i odpełzł.
- Co się... stało? - spytałam cicho, niemrawo. Łapa mnie piekła. Usiadłam.
-
Ziewnął i poczuł obecność kogoś znajomego, a dokładniej Śnieżki, no bo kogo by innego.
-Hey Śnieżko - rzucił wesoło do wadery po czym popatrzył za Karo która mu nagle zniknęła. Podniósł się ospale i ruszył ku niej, zobaczył że coś się stało. Wcześniej usłyszał syk węża.
-O cholera, co Ci? - zapytał, obawiał się tego, ze ją użarła gadzina.
-
Podeszła do Karo i Demona.
-Hej coś się stało?? - Zapytała
-
Przyjrzał się Karo.
-O nie, nie mów tylko, ze ukąsił Ciebie wąż -
-
- Ukąsił.. a co? I tak mi nic nie jest.. nie mam krwi.. - mruknęłam, chociaż ugryzienie mnie trochę bolało.
-
-Ahh no tak, zapomniałem, że nie masz krwi to jad nie ma jak się roznieść i sparaliżować... ehh na przyszłość mów od razu bo ja już tu myślałem, że coś Ci będzie i wgl ehh
-
-Ja się zbieram, muszę gdzieś iść, bye - powiedział i wyszedł.
-
Skinęłam głową.
- Też idę, narka. - mruknęłam do Śnieżki i wyszłam.
-
ehh.. i znowu zostałam sama- mruknęła sobie pod nosem i usiadła
-
wyszła
-
Wchodzi.
-
Spaceruję po terenie a kruki od czasu do czasu skrzeczą.
-
Wchodzi razem z krukami na grzbiecie.
-
Wszedłem. Usiadłem i czekałem.
-
Weszłam.
-Zaczniesz szybciej chodzić, a na serio gdzieś zabłądzę.
-
-Nie zabłądzisz...
-
-A skąd ta pewność... Jeszcze chwila z tym Ashland'em, a nawet ja bym nie wytrzymała...
________________
Jeszcze chwilowo mam FOCHA...
-
-To już wiesz, jak się czułem gdy ja nie wytrzymałem
_________
A miej sb FOCHA :P żart oczywiście
z/w
-
-Oj, no przepraszam.
_________________
Dobra przeszło mi...;-;
-
-Spoko, i tak nie wiem za co Ale okey
_____________
Jj
-
-Chodzi mi o tamtą potyczkę, ale dobra, było minęło...
______
Ołk
-
-Wypowiedziałaś, to co ja chciałem powiedzieć...
-
Wchodzi.
-Owszem będę podążać.
-
-Znowu ty?
-
-Tak znowu ja, kto się nie cieszy?
-
-To się robi już nudne...
-
-To przejdę do sedna sprawy, czemu wy tak nie chcecie walczyć? Jest was 2 więc jest większa szansa. - Szeroko się uśmiechną.
-
-A po co?
-
Weszła.
Chciała zobaczyć pierwsze tereny. Dżungla wydawała jej się ciekawa, dlatego też się tu udała. Zobaczyła tu inne wilki.
-
- A czemu nie?
-
-A czemu tak?
-
- A czemu nie? Aż tak bardzo nie chcecie walczyć? No dobrze to odpuszczę sobie dzisiaj.
-
Pokręciłam oczami i spojrzałam na przybyłą waderę.
-
- A kiedyś dacie się ubłagać? Bo na razie to grzecznie pytam, a potem mogę bez ostrzenia. - Szyderczo się uśmiechną.
-
Weszłam.
-
Zobaczyłam nieznane wilki.
-
-Nie wiem...
-
Zdezorientowany powiedział
-nie, nie damy
-
-Hmm.. Kosomiecz! - Przyzywa Holly Blue.
-
Mruknęłam coś pod nosem...
-
Pojawia się przed Aszli.
-Yes?
-
Spojrzałam na Ash i Holly.
-
-Niszczmy przyrodę i co Ty na to?
-
-Świetnie...Jeszcze ona.
-
-Wiedziałam, że to powiesz. Tak, to ja. Hm... Ale ostatnio mówiłaś, że tutaj jest w miarę symetrycznie i ładnie, a coraz mniej takich miejsc jest!
-
-Ale ostatnio spacerowałem tu i ujrzałem ten kamień. Wskazuje na baardzo krzywy kamień.
-
Położyłam się na trawie i słuchałam z zaciekawieniem rozmowy nieznanych wilków.
-
Spojrzała na wilki i usiadła.
-
-Hm. Wyrównaj go! Ma taki błękitny odcień, ładny. Wyrównać i pamiątka będzie, dla zagracenia Twojej jaskini, ha!
-
Wstałam i podeszłam do Lonely.
- Mrok ? ... - mruknęłam do wilczycy.
-
-No to Holly do roboty, trzeba to wyrównać.
-
-Tak. - mruknęła.
Chcą się bawić kamieniami? Używając mocy żywiołów, roztrzaskała kamień, o którym mówili na kawałki.
-
Szturchnęłam Niewidzialnego
-Idziemy stąd?
-
Uśmiechnęła się wrednie.
- Dobrze - szepnęła do Lonely.
-
-No co ja, to ty masz mną wymachiwać! - popatrzyła na kamyczki. Jeszcze ładniej. I to poszło na 8 kawałków!
-Wyrównaj je, one są piękne!
-
Kamienie, kamieniami. Przysunęła je do siebie i położyła.
-
Stłumiła śmiech.
-
-To się zamień w Kosomiecz!
-
-Tak idziemy.-wyszedłem
-
-Poczekaj-Wyszłam za nim.
-
-Hm, albo czekaj. - Magią ziemi sprawiła, że kamienie podturlały jej się pod łapy i również tymże żywiołem wyrównała kamyczki. Podeszła do Aszli i podała kamyczki jednemu z jego kruków.
-Do jaskini chaosu, już! - patrzyła jak kruk odlatuję.
-Ha, zróbmy sobie z jaskini zbiór symetrii!
--------------
Bosh, za nic nie umiem się przyzwyczaić do tego, że w fabule trza pisać 'on' xD''
-
-O tak! Symetria jest ważna! Apokalipsa! Zbierać wszystko co jest symetryczne! - Kruki od razu zaczęły szukać symetrycznych rzeczy.
-
- Chodźmy gdzieś indziej ... - powiedziałam do Lonely.
-
- A wy co uciekacie?
-
- Po pierwsze, my nie uciekamy, po drugie, jesteś asymetryczna. Masz branzolete tylko na jednej łapie.
____________
Też oglądałam Soul Eater :> Fajnie się bawić w Kida ? xD
-
-To nie moja wina że Henry mi dał tylko jedną, a po drugie ja nie mam płci ale dobra mów do mnie jak chcesz.
-
- Kim jest, albo był Henry ? - Usiadłam.
__________
Dobrze że maskę przynajmniej masz symetryczną. c:
-
- Henry to mój pan, ale i tak go nigdy nie spotkasz bo nie może wyjść z pokoju.
-
- Ciekawe ... - mruknęłam.
-
- Ewentualnie przez wizjer w drzwiach.
---------
A pod maską piękna niesymetryczna grzywka!
-
-Dorób sobie drugą bransoletę!
--------------
Yeah, Kid o: I Asura o: x2 I kosy o: x3
-
- I jakby co, jestem Scourge, a wy ? - lekko się uśmiechnęłam.
______
Powiedz że na grzywce masz trzy niesymetryczne białe paski a zejdę na zawał xd
-
________
I tak Blair najlepsza ! xD
-
-Dobra! Tylko od kogo będzie ta druga...Ja jestem Ashland.
----------
Jestę krzyżówka Stein'a, Crony, Asury, Kid'a i coś tam z Władającego xD
Nie grzywka jak... czekaj poszukam ten obrazek.
-
-Święty Niebieski Ostrokrzew! Dobra, Holly się nazywam, o.
-------------
Hahahhahaha, Blair z Soul'em xD Epickie <3. Albo Medusa. Nake, Snake, Cobra!~
-
-----------
Ja Crony, Asury, Kid'a, i trochę Soul'a przez tą Broń xD
-
----------
NIE TYLKO NIE TO! XD
Medusa ujdzie ale nie Blair i Soul xD
A obrazka nie szukam! Będę jak Slenderman xD
-
_____
Stein ! ^.^ Jak ja dawno Soul Eater nie oglądałam ... na razie doszłam tylko do 13 odcinka, ale to jest genialne :3 Tak, Blair z Soulem 8D
-
-------------
13? 14 jest epicki, jak pisali ten test, Kid zaliczył zgona, Soul goły pisał, Black Star do tej tablicy przybity, Lizz z tym 'WYRWANE!', Patty z tego testu zrobiła żyrafę i ją złamała i ryk 'ZŁAMANE!' i najlepszy Spirit, jak czarował 'Maka, Maka, moja córeczka będzie najlepsza!'
-
------------
MAKA!
Zrobię żyrafę z origami i ja złamię!
-
-----------------
Hahahhahaha xD Albo ten prezent Blair 'od tatusia' xD Stringi! Czy co to tam było xD
-
Rozejrzała się. Ona jako jedyna została bezimienna.
Dotknęła fioletowego kwiatka, najprawdopodobniej fiołka, a on zabulgotał i się rozpłynął.
-
Wychodzi.
-
Wyszła
-
Wychodzi.
-
Wbiegła. Położyła się lecz wyczuła dziwny zapach.
-
Rozpoznała zapach. Po chwili zobaczyła skradającego się człowieka z nożem w ręku.
-
Gdy zauważyła że zamierza ją zaatakować rzuciła się na niego, ugryzła go w nogę a on przewrócił się wbijając nóż w Deferę. Ostatnimi siłami zabiła człowieka a sama położyła się na trawie i ciężko oddychała.
-
Już miała zawyć kiedy uznała że po co ma to robić?
-
Swoją mocą umysłową posłała kilku wilkom że jest ranna.
-
Zobaczyła przelatującego wróbla-Ej ty!-powiedziała-nie zjem cię ani twojej rodziny jeżeli polecisz gdziekolwiek i powiesz..... że .......jestem....raaa....nn...a...-powiedziała ostatnimi siłami. Wróbel poleciał gdzieś.
-
-Głupi wróbel nie posłuchał!-pomyślała.
-
Przyjść z pomocą?
-
_____________________________________
A myślisz że na co Defera czeka? xDD
-
______________________
Na cud...xD
Albo światełko w tunelu... ;-;
-
Wszedl niepewnie.
____________
Za daleko ciociu ._.
-
Weszła powoli. Rozejrzała się.
Ciotka przyjdzie xD
-
Uslyszal czyjes kroki. Obejrzal sie i ujrzal czarna wadere z rogami. Pisna i schowal sie pod jakis duzy krzak.
OuO
-
Usłyszała coś. Rozejrzała się ponownie. Wyczuła jakiegoś szczeniaka.
To nie rogi! TO USZY!
-
Drzal pod krzakiem, bedac zlym na siebie ze uciekl.
A co jesli zgine? -pomyslal wystraszony i wyjrzal zza krzaka. Snow sie schowal przerazony.
Czkna.
_________
Oj xD
-
Zaczęła sobie coś nucić pod nosem.
- Ciekawe, co Ian robi z Roxi.. heh.. ciekawe, czy ona w końcu opanuje ten ogień.. - mruknęła i się uśmiechnęła. Usiadła pod drzewem i zaczęła myśleć.
- A może jestem za młoda na mamę? Prawie był ślub i już dziecko.. ale jak? - spytała samą siebie. Przywołała jakąś piłeczkę i zaczęła ją toczyć z łapy do łapy.
-
Gdy ujrzal pileczke zastygl zainteresowany. Przygladal sie jej chciwie.
Nie dam sie sprowokowac D:<
-
Piłeczka zniknęła.
- Ciekawe.. doprawdy ciekawe... - mruknęła
-
Cicho "chykna" widzac, ze pilka znikla.
-
Piłka się pojawiła.
- A jeszcze kiedyś było tak, że wystarczyła chwila nieuwagi i jesteś w kuli na jeziorze. I ścigasz Demona.. - uśmiechnęła się na samą myśl. Piłeczka przez przypadek wypadła jej z łapy i poleciała w stronę Sav'a.
jestę diabełkię >:D
-
Nie myslac o niczym rzucil sie na pilke z "okrzykiem bojowym" i zacza ja gryzc.
Tyy zlaaa .o.
-
Zobaczyła szczeniaka. Uśmiechnęła się, ale się nie odezwała.
-
Spojrzal oniemialy na wadere i odskoczyl od pilki.
-Baba -rzekl przepraszajaco spuszczajac pokornie glowe.
-
- Nic się nie stało.. - powiedziała spokojnie
Rozwala mnie to twoje 'baba'.
-
Dalej siedzial skruszony. Zaczynalo mu sie robic zimno i burczenie brzucha stalo sie slyszalne. Chcial juz do mamy. Tylko nie wiedzial jak wrocic. Chlipna.
C:
-
Spojrzała na szczeniaka.
- Do mamy? - spytała. Było czuć od niego jej siostrzenicę Mistic.
-
Pokiwal glowa.
-Mama...-chlipna.
-
- Zanieść Cię tam?
-
-Nio -chlipna.
O kufa. Matka wczesniej wrocila... CHOWAC SIE DO SZAFYYY!!!! O.O
-
Wbiegłam za zapachem Saviour'a.
________________
Oj Misiek, nagrabiłeś sobie... -.-'
-
Spojrzała na Mistic.
- Właśnie.. e.. miałam go odprowadzić.. siedział tutaj sam.. - mruknęła i wycofała się.
-
Spojrzałam na Karo i podeszłam do Savi'ego, przytuliłam go mocno.
-
- Na mnie pora.. - mruknęła i skierowała się do wyjścia, jednak nie wyszła
-
Wtulilem sie w Misty chlipiac.
-Mama...
-
-Dziękuję, że się nim zajęłaś-Powiedziałam cicho, dalej tuląc szczeniaka.
-
-Baba -szepna przepraszajaca i lizna Mistic.
-
Skinęła łbem.
- Przecież nie pozwoliłabym, żeby coś mu się stało.
-
Uśmiechnęłam się i złapałam Saviour'a.
-
-Nio -usmiechnal sie do Karo i zachichotal.
Musisz go nauczyc podstawowych zwrotow. ;-;
-
____________________
Nie, bo to nawet słodko brzmi... C:
-
...
Wychodze.
-
Zaczęła łazić po dżungli.
-
-Do domku?-Spojrzałam na Savi'ego.
-
Pokiwal lebkiem i pomachal lapka do Karo.
-Baba!
Jak.. ty to...? O.O
Jak ty mnie kurna w pyszczu trzymasz! XD
-
Wyszłam z Savi'm
_________________
Nie pisałam, że w pyszczu...xD
-
Mruknęła coś i wyszła.
-
Weszłam.
-
Wbiegłem za Roxi.
-
Weszła powoli, jak żółw ociężale. Rozejrzała się i ziewnęła, potem zamlaskała. Zgłodniała nieco, wzbiła się w powietrze i zaczęła obserwować teren.
Wiejcie, Karo się wkurzy xD
-
Zobaczyłem Karo. Rozejrzałem się, porwałem Roxi i wybiegłem.
__________________
xD
-
__________
xD
-
Zdawało jej się, że słyszała coś. Jednak przewróciła tylko oczami i zaczęła lecieć dalej. Gdy ujrzała dorodną papugę, zaczaiła się, a następnie zaatakowała ją. Złapała i zabiła. Zleciała na ziemię, oskubała z piór i zjadła papugę. Spojrzała na pióra. Były takie kolorowe! Wzięła je, a następnie związała nitką zrobioną z wody. Wzięła je i wyszła.
-
<wyniesiona>
__________
Ej, zepsuliście mi zabawę!
-
Wbiegłam i rozejrzałam się.
-I co? Nie mów, że nie ostrzegałem- Za mną pojawił się Ivo.
-Człowieku, czy ty jesteś mądry
-Bardziej niż Ci się wydaje- Zadrwił sobie.
-Co on Ci takiego zrobił, chodzi o mnie, odwal się od nich.
-Załóżmy, że to zrobię… Co dostanę w zamian?
-Słucham? Ty mi jeszcze łaskę robisz? Możesz się wypierać, możesz próbować mnie zabić, jednak nie zapomnij, że czy chcesz, czy nie jesteśmy rodziną…
-Rodziną? Nie znam takiego słowa.
-Po co zawierałeś ten pakt, co on niby w sobie takiego zawiera, że taki jesteś.
-A to już nie twoja sprawa piesku.
-Zamknij się. Jesteś zadowolony? Nie masz w sobie ani krzty dobroci, czy zaufania? Masz serce i masz słabe punkty, dobrze wiesz, że gdybym i ja chciała, to już by Cię tu nie było.
Ivo spojrzał na mnie rozbawiony tym jak się produkuję, lecz po chwili stał się poważny.
-Skoro tak, to czemu tego nie zrobisz?
-Bo nie jestem tobą.
-To jest jakiś argument, może troszkę się pomyliłem, dobra dam Ci odrobinę czasu, jednak wiedz, że na tym nie poprzestanę. Prześladować mogę was do końca, może mniej brutalnie, ale spodziewaj się mnie zawsze…
-Idiota...
-
-Znowu zaczynasz? Takie rzeczy nawet nie bawiły jak bywaś kurduplem…
-Zamknij się wreszcie i daj mi spokój, albo w przeciwnym razie dowiem się co to za pakt.
-Hola, hola nie tak gwałtownie i tak się nie dowiesz…
-Założymy się?
-Coś sugerujesz?
-Może tak, może nie… Gram w twoją grę, ty możesz, a ja nie?
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Skądże znowu.
-Żartujesz…- Powtórzył się mag.
-O nie, ja nie żartuję, jak wtedy z Ivaną.
-Jeszcze nie zapomniałaś?
-Tego się nie da zapomnieć.
-Dobra widzę, że nasza rozmowa zaczyna się kleić kupy… Jak już mówiłem, dam wam chwilowo odetchnąć, a potem możesz się już zacząć żegnać ze wszystkimi…
-Nawzajem- Mruknęłam.
Ivo pokręcił oczyma i rozpłynął się razem w wiatrem.
-
Spojrzałam za nim z dumą, ale jednocześnie nie do końca wierzyłam w jego słowa. Pokręciłam głową i wyszłam.
-
Wbiegł.
-Tato? -rozejrzał się.
Po chwili wybiegł.
-
Wszedłem, bo mi się nudziło. Wskoczyłem ma drzewo i tam siedziałem.
-
Wszedłem i zacząłem spacerować po dżungli..
-
Zobaczyłem Arsera. Uśmiechnąłem się złowieszczo. Zszedłem z drzewa. Skoczyłem na Arsera, a on wylądował plecami do góry.
-Jak zawsze na ziemi. -zaśmiałem się.
-
-Wole byc na ziemi niż latać bez skrzydeł-zaśmiałem się po czym wyrzuciłem go do góry...
-
Wylądował przed Arim.
-Co u cb?-spytał się brata.
-
- Co u mnie...Raczej dobrze choć sam nwm..A u cb brat ?-spytałem po czym wstałem i się rozciągłem..
-
-Nwm.-powiedziałem.
Zaśmiałem się z mojej myśli.
-Kiedy ślub?-spytałem się.
-
-nwm czy wgl dojdzie do niego-zakomunikowałem..Miałem do przekazania ostateczną wiadomość..
-
-Nie no błagam!!! W końcu to twoja nażeczona...
-
-Nie o to chodzi...Po prostu nie chce by była zobowiązana jak odejdę..
-
Byłem zdziwiony na odp. Ariego.
-Jak odejdziesz?-spytałem się.
-
-Chciałem żebyś pierwszy o tym wiedział..Ale planuje odejść z wp tylko nie wiem jak to Lajnie powiedzieć i Si..
-
-Chcesz być samotny?-spytałem się.
-
-Nikt nie chce być samotnym ja też nie,ale mało czasu mi zostało...
-
-W jaki sposób ci mało czasu zostało?
-
-Nie umiem ci tego wyjaśnić..Po prostu mało czasu,a potem...potem będzie nic..
-
-Ty zawsze nadajesz tymi zagadkami. Weź powiedz coś normalnie.-westchnąłem.
-
- Tego się nie da powiedzieć normalnie,bo to nienormalne jest po prostu z dniem jestem jedną łapą w grobie..
-
-Mam dla ciebie radę.-powiedziałem i poszedłem przed siebie nie chodząc.
-
-Sądzisz ,ze jest na to wszystko rada?
-
Poruszałem tylko łbem, bo byłem daleko od Arsera. Szedłem dalej przed siebie.
-
Wstałem i ruszyłem za nim..
-
Spojrzałem się na niego.
-Powiedz jej to w prost.-powiedziałem.
-
-Nero to nie takie proste muszę poczekać na odpowiednią chwile..
No zastanawiam się czy on odejdzie na zawsze czy wróci xD
-
-Ja cię nie popędzam. Czekaj se.
_____________
Spk xD
-
- Zobaczę jeszcze,ale ok możemy zmienić temat......-usiadłem i zacząłem szmerać pazurem..
-
Usiadłem koło Ariego.
-Spk.-powiedziałem.
Zacząłem się zastanawiać. *Raz kozie śmierć* pomyślałem.
-Wiesz co...-nie dokończyłem.
-
-Co?-spojrzałem na niego...
-
Westchnąłem.
-Je***śmy de...-powiedziałem.
-
-Ymm... mam pomarańczowe futro... -uśmiechnąłem się i wyszedłem.
-
Spojrzałem tylko na niego po czym wywróciłem oczami i wyszedłem..
-
Wszedl.
-
Weszłam.
___________________
Jestę twoją zmorą...xD
-
Schowal sie pod korzeniem ze smiechem.
Taaa xD
-
Udałam, że wcale go nie słyszę i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu go.
-
Roześmiał sie cichutko i skulił w sobie, zamykając oczy.
-
Podeszłam do Sav'a i usiadłam przy nim.
-
Wyskoczył na nią ze śmiechem, gryząc ją w ucho lekko.
-
-Osz ty.- Zaśmiałam się i delikatnie przycisnęłam go do ziemi.
-
Wyrwał się jej i wybiegł ze śmiechem.
-Goń mnie!
-
-Znowu? - Burknęłam i pobiegłam za nim. (wybiegłam)
________________________
Nie możesz w jednym miejscu siedzieć? xD
-
Jak mi załatwisz rodzeństwo to posiedzę C,:
-
_______________
Już prędzej Ci Diablo...xD
-
XDXDXDXD
Ej... nw gdzie wejść ;n;
-
__________________
Gdziekolwiek...
Ja i tak Cię znajdę i będę chodzić krok w krok... C:
-
Kroczył dumnie wśród roślinności z wysoko uniesionym łbem. Czuł się jak książę w swym królestwie - cóż, właściwie tak właśnie było. Przemienił się w panterę i zręcznie wdrapał na drzewo, by przeskakiwać z gałęzi na gałąź, z konaru na inny konar. Teraz naprawdę patrzył na wszystko z góry. Doszedł do jakiegoś źródła, przy którym odpoczywało jakieś bezrozumne zwierzę. Zawarczał gardłowo, a ofiara spłoszona umknęła w zarośla. Wbiegł na jakąś grubą gałąź i położył się na niej. Łapa i ogon zwisały bezwładnie, aczkolwiek w bezpiecznej odległości od ziemi, żaden drapieżnik nie miał szansy go dosięgnąć. Powrócił do swej wilczej postaci. Nasłuchiwał i obserwował teren. Czekał, aż zjawi się jego pierwsza ofiara, takowa musiała się kiedyś zjawić.
-
Pośród drzew pojawiła się chmura dymu, a z niej wyłoniłam się ja.
-
Stawiał za sobą pewne ślady. Jakby lekko zapadał się pod ziemię. Znaczyło to, że szybko nie przemieni się w krwiożerczą bestię, która pożera, choć lepiej nazwać wysyssa krew, z każdego stworzenia na jego nędznęj drodze. Swoją niezwykle "interesującą" wędrówkę zakończył tu, czyli w dżungli. Rozejrzał się. Mokre powietrze źle działało na jego futro. Zrobiło się ciężkie i oklapło. Z każdej strony dochodziło świergolenie. Najdziwniejsze jest, że działo się to w nocy. Uniósł jedno ze swoich ciężkich ślepi i spojrzał na drzewo. Zauważył, tak naprawdę wyczuł, młodego basiora, leżącego na grubym konarze. Jak zwykle pomimął wilka wzrokiem i szukał ciekawych zakątków dżungli.
-
Wyszłam zza drzew i zebrałam kilka suchych gałęzi, które podpaliłam.
-
Spojrzał leniwie w dół i zobaczył jakiegoś ociężałą maciorę z pozlepianą sierścią o bezrozumny spojrzeniu. Zeskoczył zwinnie w dół i stanął przed stworzeniem. Dopiero teraz zauważył, że to jest jakiś zagubiony wilk, który wyglądał jak żebrak z tą... sierścią, jeśli to w ogóle można tak nazwać. Prychnął pogardliwie.
- Dlaczego włóczysz się po moim królestwie, bezrozumny cielaku? Najpierw złóż pokłon księciu. - rzekł z kpiną. Korzystając z prawdopodobnego zaskoczenia 'żebraka' zmienił się w dorosłego wilka. Położył łapę na czole basiora, aby w tej samej chwili nadusić jego głowę. Przemienił się z powrotem w szczenię.
- Tak lepiej. - powiedział zadowolony, po czym roześmiał się szyderczo, a jego śmiech rozniósł się po całej dżungli. Zniknął w zaroślach.
z.t
-
Nie można pisać, co się stało z innym wilkiem, tylko piszesz 'dotknął czoła' i czekasz na jego reakcję.
-
Ale mu chyba nie chodziło o Roxi.
Właśnie się zastanawiam xD
-
___________________________
Chodziło o Brulanta, i ups <;
-
.
Brulant jest zbyt silny emocjonalnie i fizycznie by zostać przewalony na ziemię przez byle szczeniaka. Proszę o usunięcie, bądź zmienienie postu, ponieważ to niezgodne z regulaminem. Ty tu tylko jesteś szczeniakiem, ja Bethą.
-
______________________________________
Niestety Brulant ma Rację Li
-
Zgasiłam ognisko i podeszłam bliżej basiorów.
-
Warknął na szczenię. Żaden młodziak nie będzie sobie robił podwładnego z Brulanta. Uniósł ogon i wyszedł.
-
Rzuciłam kulą w Liuy'a i wyszłam.
-
Nowy dzień nastał. Młoda wadera wędrowała już jakieś dwa tygodnie. Weszła do dżungli i rozejrzała się. Węsząc uniosła prawą łapę do góry, po chwili zaś opuściła ją. Czuła tutaj jakieś wilki, ale nigdzie nie czuła znanego jej zapachu. Machnęła smętnie ogonem i usiadła pod jakimś drzewem.
-
Weszłam.
-DObra zamknij japę!
-No ale...
-Idź spać!
-Dobraaa-powiedział smętnie.
-W końcu cisza-odetchnęłam z ulgą
-
Usłyszała coś. Podniosła się i wyprostowała się dumnie. Zaczęła iść w stronę dźwięku.. Machnęła ogonem i ujrzała jakąś waderę. Przekrzywiła łebek.
-
Kopia wszedła...
-
Nie odezwała się. Uniosła łapę i się rozejrzała.
-
-Kurde no! Tutaj ktoś jest?-jękną
-Nie raczej nie.-powiedziałam.Położyłam się i zaczęłam nucić, westchnęłam.
-
Podkradła się pod jakieś drzewo i wskoczyła na grubszą gałąź, nad Lajną. Machała ogonem, jakby miała się na nią rzucić.
-
Złożyłam łapy pod brzuch. Złożyłam również skrzydła i otoczyłam się bariera ochronną.
-Serio musiałaś?
-Jak się kogoś kocha to tak.-westchnęłam
-Nie rozumiem tej "miłości"-powiedział
Westchnęłam i położyłam łeb na ziemi.
-
Nowy dzień nastał już pewien czas temu. Młoda wadera obudziła się, tak sobie drzemała na tym drzewie. Nie wiedziała gdzie jest. Spadła z gałęzi na ziemię i podniosła się. Otrzepała swe ciało.
-
Podniosłam łeb.
-Sama?-spytałam młodej wadery.
-
- Tak.. - powiedziała pewnie.
-
Westchnęłam.
-Jestem Lajna-powiedziałam. Wyłączyłam moją barierę i skinęłam łbem.
-
- Kamikadze, Lajna-san!
-
-Yhym. Miło mi-powiedziałam. Połozyłam łeb zaczęłam cicho nucić.
-Do you hear that beat? Mix with the heart beating.
The bitter taste of vodka, cloudy eyes in the morning.
Salty tears stream, forgotten words of bitterness
Strangely soft voice at the mention of your hand.
Curtained window, bit of background, squeezed his throat
Lack of sleep, lack of, again, because of something lacking in my life.
I wanted so much to tell you
Why again did not know how? I really do not know.
Grief breathtaking even fists
When you lose one life for you, do not miss.
Alone were great because it is easy to get lost
In a "something for something" professed by the people.
How much will it take a human hell on earth?
How much you need to lose to appreciate something in the end?
How many times do I have to fall down to in the end did not pick up?
How many doors were closed to me forever.
Loneliness in spite of the heart.
Loneliness despite universal happiness.
Loneliness - nights in separate places
Loneliness, when we look at other skies
I want to give a soul to you, because I'm too spoiled
It's like a sign of confirmation that you can trust me.
You're better than me, do not you wsiąknął dirt in the city
I could die here on the pavement in the name of your rules.
The black candle flame does not heat our long-standing
The cold world that suffers from a drastic lack of us.
Music in the background puts thoughts like a puzzle
From today, I am with you wherever you go.
Look, when the soul cries silent
I listen to the sound of your steps when you go.
You want to be here, even though it fetched somewhere else.
This rhythm that constantly tells you to look for and find.
Maybe tomorrow, everything will be in different colors
When you need to go - go, but I always come back to me.
Pulse to the rhythm of the beat taps lives forever
How can I sleep when I know you're awake.
Loneliness in spite of the heart.
Loneliness despite universal happiness.
Loneliness - nights in separate places
Loneliness, when we look at other skies.
-
Spoglądała na waderę. Zdawało jej się, że znała ją kiedyś. Ech.. Chciałaby mieć przy sobie mamę.
-
Westchnęłam. Machnęłam ogonem.
-
Zamachała szybciej ogonem. Zdawało jej się, że to właśnie...
- MAMA! - krzyknęła.
-
-What?!-spojrzałam na nią jak na dziwoląga <sorki>
-
- Chy-chyba mi się po-pomyliło.. - posmutniała i wskoczyła na drzewo.
-
-Kamikadze...-szepnęłam
-River... Gdzieś jesteś?-westchnęłam
-
Zdawało jej się, że kiedyś miała imię na R.. Roma? R.. Rizetta (xD)? R.. Roman?
- Mamo.. tęsknię.. - szepnęła, spoglądając w niebo.
-
Westchnęłam. Machnęłam ogonem. Machnęłam skrzydłami.
-Jakaż ja głupia... Czemu jej nie broniłam? River przepraszam-szepnęłam. Nagle zebrały mi się wyrzuty suminie.
-
Zeskoczyła z drzewa. Oparła się o nie i podeszła do Lajny. Otarła się o nią, sama nie wie czemu.
-
Spojrzałam na nią. No co? Mam nawrzeszczeć na szczeniaka... Nieeee.
-
- Nie płacz.. - powiedziała, tak jakoś.
-
Spojrzałam na nią.
-P..Przypominasz mi River-szepnęłam. A łzy zaczęły się cisnąć mi na oczy.
-
- Jak będziesz płakać, to się obrażę!
-
-Nie będziesz mi rozkazywać szczeniaku-warknęłam
-
Westchnęła. Odeszła od niej i zaczęła iść przed siebie. W głowie brzmiała jej dziwna pieśń.
- Loneliness in spite of the heart.
Loneliness despite universal happiness.
Loneliness - nights in separate places
Loneliness, when we look at other skies. - zanuciła cicho, bardzo cicho.
-
Spojrzałam na nią.
-Ey, słuchaj skąd to znasz?-spytałam
-
- Mama mnie kiedyś nauczyła.
-
-Ah. A może ją znam?-spytałam zastanawiając się.
-
- Nie wiem.. - machnęła ogonem.
-
Westchnęłam. Machnęłam ogonem.
-A pamiętasz wogle coś o swojej mamie?
-
- Była duża.. miała skrzydła.. e.. była jasna.. niewiele pamiętam.. - bąknęła.
-
-Spróbuj se coś przypomnieć. To pomogę jej szukać-powiedziałam
-
Siadła pod drzewem. Zaczęła myśleć.
- Jej imię zaczynało się na L, kończyło na A.. Nie pamiętam, zabrali mnie jak byłam mała.. - zmarszczyła nos.
-
-Hmmm... Jestem tu jedyna waderą na L a i jest jeszcze Luna!-powiedziałam
-
- Nie, na pewno nie Luna!
-
-Ah... A może pamiętasz coś jeszcze?
-
- Mówiłam, nie.
-
-A teraz ostatnie pytanie. Bardzo mi przypominasz mi dawno zaginioną córkę... Może miałaś kiedyś na imię River?
-
- E.. nie wiem.. jak mnie porwali, to mówili, że nie jestem River tylko Kamikadze..
-
Westchnęłam.
-No dobra... Ja się poddaję.-powiedziałam. Położyłam łeb na łapach.
-
Ziewnęła. Położyła się.
- Ja cem do mamy.. - powiedziała cicho..
-
Westchnęłam.
-Rzeka cicha i młoda,
Rzeka wolna i cudowna
Płynąca niosąc zabierając ze sobą wszystkie smutki...
Zmywająca łzy, ból i cierpienie..
Oczyszczająca nas...
Rzeko.. czemuż to taka jesteś?
Taka cudowna... i tajemnicza?
-
Nadal myślała. Potrząsnęła łbem. Przecież.. wtedy.. to ona była River!
- WIEM! - krzyknęła nagle.
-
-Ale co?-spytam.
-River... To ty?
-
- Tak.. chy-chyba...
-
Wleciała robiąc kolejną 'falę' dźwiękową, by móc szybciej dotrzeć do Lajny. Podczas fali drzewa ugięły się do samej ziemi.
-Lajna, musisz mi pomóc!-wylądowała z grację przed Lajną,ale w pewnym momencie spojżała na szarego szczeniaka. Powąchała go z daleka i zignorowała go.
Kami.... ::)
-
Spojrzała na nową waderę. Przekrzywiła łebek i jej spojrzenie mówiło coś w stylu 'WTF?'.
-
Dotknęłam nosem Kami.
-Co Sierra?-spytałam
-
Spojrzała na Lajnę wzrokiem 'Mama??'.
-
Przekrzywiłam łeb. Uśmiechnęłam się lekko.
-
Zamachała mocniej ogonem i jak to szczeniaki mają w zwyczaju, rzuciła się na nią.
-
-Ey! A co to ma być?-zaśmiałam się.
-
- BAAAAAAAAAAAKAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
-
Westchnęłam. Wciąż leżałam na łapach i jakoś nie miałam na razie jak wstać.
-
Spojżała na nie dużymi oczami i pomyślała sb : *WTF!?*. Zrobiło jej się słabo i zemdlała.
-
-Sierra? Sierra?-spytałam. Dotknęłam jej pyskiem.
-
Skoczyła i wylądowała przed nosem Sierry.
- Halooooo! POBUDKA! BAKA TU IDZIE! - wydarła jej się do ucha (xD).
-
Sierra żyła. Była w wielkim szoku.(ale nadal jest nie9przytomna)
-
Tknęła ją łapą.
- Jesteś kiślem! Takim fu!
-
Zgarnęłam Sierrą skrzydłem bliżej.
-Sierra...-spytałam cicho.
-
Otworzyła oczy,lecz nie kontaktowała.
HAHAHAHAHAHAHAH! JESTEM KIŚLEM 8D
-
Polałam ją zimną wodą.
-Ey.. A Ci co?
-
Otrząsnęła się i usiadła
-Eee...wiesz co Lajna?...Miałam dziwny sen...Śniło mi się że dorobiłaś się kolejnego dziecka...Uff-westchnęła
-
Spojrzała na Sierrę z miną O.e'
-
Zaśmiałam się.
-I czemu nie mówisz do mnie mamo? Tylko po imieniu?-spytałam
-
-Ale wceśniej Ci to ni przeszkadzalo-powiedziała słodko a potem zrobiła naburmuszoną minę.
-
-Yhym-burknęłam.
-To co to za sprawa?
-
-Eee...Eee...już nic-machnęła łapą i usiadła na wielkim kamieniu leżącym obok niej.
-
Westchnęłam.
-
- J-ja ch-chyba pójdę.. - powiedziała zdziwiona i częściowo wystraszona. Wybiegła, oglądając się za siebie.
-
Ziewnęła i przeciągnęła się.
-
Podniosłam się. Łapy mi się już zrosły.
-Ał..-jęknęłam wstając. Kości mi zastygły. Bolało.
-River!-krzyknęłam za nią.
-
-Ahh..te dzieci...-westchnęła i wyleciała.
-
Rozejrzałam się. Wybiegłam szybko.
-
Weszłam powoli i zaczęłam spacerować. Po chwili z oklapniętymi uszami położyłam się pod pierwszym lepszym drzewem i zamknęłam oczy. Nie spałam, lecz myślałam. Wokół rozbrzmiewały różnorakie dźwięki innych, mniejszych żyjątek. Westchnęłam i leżałam tak w bezruchu.
-
Wszedł i sobie wędrował po dżungli, od początku jego ulubionym miejscu. Blablabla... w końcu trafił na znajomy kłębek futra, raczej żywe bo ruszało się w rytm oddechu... a na dodatek nie spała, ślepia otwarte.
*Misty? O kurde, ale ją wtedy zraniłem i wciąż nie przeprosiłem* pomyślał i sobie przypomniał tamtejsze zajście. Postanowił wreszcie naprawić relację z córką.
-Mistic? Cześć... - powiedział niepewnie i się uśmiechnął miło, aczkolwiek uśmiech szybko z pyska zniknął.
-
Leżałam tak sobie i leżałabym dalej, ale coś mi ściemniło obraz przede mną, a gdy usłyszałam jakiś głos, dobrze wiedziałam, do kogo należał.
- Cześć. - Mruknęłam, nie patrząc na Demona, nie podnosząc się i tak dalej. Po prostu go olałam, no ale kultura wymagała chociaż tego "cześć".
Kłębek futra? No wiesz? xD
-
*Super, dalej wkurwiona* pomyślał i spojrzał na nią. I co mógł teraz zrobić, powiedzieć? Nienawidził takich sytuacji, jak się dało to unikał takich rzeczy, ale tutaj pasowało już to skończyć, tyle miesięcy już to przeciągał, nie długo już rok minie, a to tylko za szczerość i prawdę, którą teraz musi nazwać kłamstwem i przepraszać, ach jakże to trzeba nisko upaść, by odstąpić od swej racji dla dobra rodziny czy jakiegoś takiego.
-Nieco już czasu od tego minęło, ale sądzę że wiesz dlaczego i po co tu jestem, oraz mam nadzieję, że wiesz ile kosztuje mnie to wyznanie, przeproszenie. - powiedział półszeptem i na chwilę zamilkł.
-Przepraszam, że wtedy nazwałem cię złą matką. Naprawdę to byłaś lepszą matką niż ja ojcem dla ciebie. Ogółem jesteś bardzo dobrą matką i... no przepraszam za tamte słowa.
-
Uniosłam jedynie głowę. Szczerze, niecałkowicie pamiętałam tamto zajście, owszem te przeprosiny były miłe, jednakże tymi słowami, Demon jeszcze bardziej mnie zdołował.
- Savi’ego nie ma. - Jęknęłam jedynie i czułam jak łzy napływają mi do oczu.
________________________
Dobra, już wiem, jak zrobić, że Misiek odszedł z forum. xD
-
Co, jak, dlaczego, kiedy...!? Demon otworzył szeroko oczy i pysk, po czym zamknął pysk, lecz oczy wciąż wydawały się tak wielkie, jakby zaraz miały się nie mieścić w oczodołach i najzwyklej w świecie wypaść, chociaż jak mu pierwszy szok przeszedł, stały się już normalne.
-O czym ty mówisz? - zapytał starając się nie wybuchać.
-
- Saviour'a nie ma. - Powtórzyłam i zakryłam pysk łapami.
-
Ta, to już załapał.
-Ale... jak to tak? Jak nie ma jak był, przecież to jeszcze dziecko, nie może tyle sam gdzieś być, więc... co się stało? - oczywiście naski Demon nie skapnął się, iż Misty ciężko o tym mówić, i wciąż zadręczał ją pytaniami. Przecież mu ciężko przychodziły takie rzeczy jak dawanie spokoju potrzebującym tego.
-
- Skąd ja mam to wiedzieć? - Wymamrotałam przez zęby i przy okazji już płacząc, co miałam powiedzieć? Nie wiem, bo postanowiłam się zabić i straciłam pamięć, bo okazało się, że Saviour jest synem jakiegoś Szatana?
-
-Ej, nie płacz Misty - powiedział cicho i nieco podszedł, aczkolwiek się zatrzymał w połowie drogi i spuścił łeb.
-Pewnie nic mu nie jest... - powiedział cicho, chociaż sam w to nie wierzył.
-
Nie odezwałam się, na jakiekolwiek ruchy też nie miałam ochoty. Leżałam twardo na tej ziemi.
-
-To duży i mądry dzieciak z niezłymi genami, więc sobie futrzak poradzi... - ciągnął dalej, ale to to, już właściwie nie mówił do Misty, lecz do siebie, wciąż próbował jakoś strawić dobrze tą wiadomość wciskając sobie kity.
-
Nie mogłam słuchać tych bredni. Byłam przekonana, że skoro go nie ma, to coś mu się stało. Wstałam i zaczęłam iść przed siebie. W tej mojej bezradności nie mogłam doszukać się żadnych zalet, żadnego pocieszenia.
-
Spojrzał za Misty, jednak się nie ruszył. Westchnął i rozłożył skrzydła. Wybił się w powietrze i poleciał gdzieś tam, w samotności musiał sobie z tym poradzić, tym razem nie obwiniając Misty o zniknięcie wnuka.
-
Wyszłam.
_______________________
No chociaż tym razem jej darowałeś. xD
-
Wylądował przy jakimś strumyku.
--------------------
Taa... przecież nie będzie za nią biegał jak ucieka już przed nim xD
-
____________________________
No ja mam taką nadzieję. c.c
-
Weszłam powoli do dżungli. Rozejrzałam się z uśmiechem. Machnęłam ogonem. Przebiegłam kawałek truchtem, rozglądając się za jakąś żywą duszą.
-
Napił się wody ze strumienia, po czym położył się na jakimś głazie, który nwm skąd, ale był tu w pobliżu.
-
Wyczuła jakiegoś znajomego jej basiora. Nie zważała na niego, tylko szła przed siebie. Stanęła na jakimś głazie, nie wiadomo gdzie on sb stał, ale stał..
-
Wiedział, iż nie jest sam, również wiedział, że ten ktoś to nie Misty, ale w każdym bądź razie nie kwapił się do tego, by sprawdzić kto co, czy tam co. Wydawało się znajome... Westchnął i oparł pysk o przednie łapy i tak patrzył się tylko przed siebie.
-
Westchnęła. Podbiegła do strumyka, zaspokoiła pragnienie. Rozejrzała się i ujrzała.. Demona. Zamurowało ją.
-
Weszła ukryta w cieniu. Zauważyła dwa wilki. Demona oraz...chwila kto to był?
Może ktoś nowy lub jakiś samotnik? Stanęła na skraju cienia i przyczajona wpatrywała się w wilki.
-
Mignęła mu przed oczyma znajoma sylwetka, aczkolwiek... tylko znajoma, średnio skojarzył kto to, pewnie było to spowodowane tym, iż nic go nie interesowało. Również poczuł obecność jeszcze kogoś, ale również... 0 reakcji z jego strony. Wszystko się zjebało, Savek zniknął, koniec z radosnym dziadkiem, powrót nudnego ojca.
-
Zastanawiała się czy już czuli jej obecność. Jeśli tak to wyjdzie...Ale nic nie wskazywało na to, teraz najbardziej interesował ją drugi wilk.
-
Westchnęła, no cóż, nie poznawał. Mówi się trudno. Spuściła łeb i jeszcze raz, prawym zielonym okiem spojrzała na basiora. Powoli szła, sama nie wiedząc gdzie.
-
Znajomy zapach wywabił ją z cienia.
-Ale...przecież...-wyszeptała do siebie. Czy miała zwidy? Możliwe. Ponoć od zbyt długiego przebywania w mroku, czasem można widzieć cienie, ale to co widziała nie było cieniem, duchem ani zwidem.
Mimowolnie się uśmiechnęła.
-
Wstał i miał zamiar zmienić się w jakieś zwierze, które dobrze wspina się po drzewach, gdyż to właśnie zamierzał na drzewo się udać i tam w spokoju spać. Jednak gdy wstawał nadepnął na ów głazie na coś... co się zapadło powodują szybkie zniknięcie skały, pozostawiając tylko jakąś dziurę. Niestety Demon był tak przymulony, że nawet nie zdążył podlecieć do góry gdyż już spadał gdzieś w ciemną dziurę. Był tak zaskoczony, że nawet nie mógł wydać żadnego dźwięku z gardła.
-
Usłyszała coś. Podniosła się i szybko podleciała (tak, ma skrzydła, weteran xd) do miejsca, z którego wydobył się dźwięk. Ujrzała Demona spadającego w dół. Pokręciła głową i wleciała za nim, łapiąc go za sierść na karku. Z lekkim trudem wzbiła się w powietrze, unosząc go. Będąc na świecie (xD) odłożyła go na ziemi i wylądowała obok.
- Wszystko ok? - spytała obojętnie.
-
//A miałem plana na tragedie i jakąś tajemnicę xD Ale spoko wymyśli się coś innego bo wiało już śmiertelną nudą//
Spojrzał na waderę obojętnie i tylko ziewnął, a co, nie może?
-Poradziłbym sobie... - mruknął i się cofnął. Spojrzał na waderę i doszło do niego kto to, odwrócił wzrok i ujrzał Nanę.
-Co ty tu robisz? Przecież odeszłaś... nie? Nieważne, fajnie cię nawet widzieć - powiedział do Karo, chociaż jakoś nie miał humoru na jakąś oznakę radości czy coś.
-
"Karo! Karo!"-pomyślała z radością w oczach. Nie była jednak tego do końca pewna. Ku jej zdziwieniu ujrzała jak ta wyciąga nieszczęsnego Demona z dziury.
O niee... już wie ki jest wilk i może wyjść z cienia.
Wyskoczyła i żwawo podbiegła do Demona i wadery.
-
Posmutniała nieco. Demon nie był zachwycony powrotem Karoiiiny.
Spuściła nieco łeb, ogon delikatnie podkuliła a uszy położyła.
-
Westchnęła. Najwidoczniej Demon nie miał humoru. No cóż, nie będzie mu truła dupy, mówi się trudno. Wzbiła się w powietrze i zaczęła krążyć.
Oh, teraz piszesz? xD
-
*Na 'dzień dobry' już się obraziła i odleciała? Ech, powinienem ją milej przywitać* pomyślał i powiódł wzrokiem za Karoiiiną.
- Chyba... ech, głupio wyszło. - mruknął do siebie, choć pewnie Nana słyszała. Spojrzał na białą waderę i nieznacznie się mu humor poprawił, z naciskiem na 'nieznacznie', lubił ją, chociaż ona zawsze taka skromna, cicha, ukryta w cieniu.
-Cześć Nanka - powiedział cicho.
-
-Cześć...-powiedziała śmielej. Spędziła już długie lata (WTF?! xD) w watasze, ale nigdy nie widziała takiego "nieobecnego" (xDD) Demona. Postawiła uszy, podniosła nieco wyżej ogon i głowę.
-
Wadera siadła na jakiejś sporej gałęzi. Uśmiechnęła się niemrawo. 'Nie musiałam wracać' - ów myśl przemknęła jej przez głowę. Patrzyła się w niebo.
-
Zrobiło się jej trochę żal Demona i Karo. Wydawało jej się że ta dwójka jest na siebie wiecznie obrażona. Szkoda.
Zaburczało jej w brzuchu. Z zakłopotaniem pomerdała ogonem. Zjadłaby coś.
-
___________________________
Właśnie, ja z Karo pokłócony? Bo ja na serio nie kojarzę a coś mi tam podpowiada, że pod koniec ona go za wroga miała czy coś... nwm, tyle tych postaci Karo miałaś tu, że się pogubiłem xD
-
...
____________________________
Serio?! O.O Jezus maria, już poprawiam! xD
-
Nie, ona nie kłóciła się wcale. Ostatnia kłótnia była dobry miesiąc temu, no cóż, to odejście stało się czymś nowym w jej życiu. Uśmiechnęła się lekko i ziewnęła, była śpiąca. Wskoczyła na gałąź wyżej, która była jeszcze grubsza i się lepiej na niej leżało.
//Niet, Demon i Karo nie są skłóceni, tylko chodzi o to, że Karo nie rozumie, czego Demon jest smutny i temu poszła, żeby mu nie przeszkadzać xD//
-
//Ale mi biega o to, jakie relacje były między nimi zanim Karo odeszła, czy ona mu powiedziała, że odchodzi czy tam z dnia na dzień zniknęła? Noo, wtajemniczać mnie tu, bo ja bez mej Przypominajki Śniegulcowej nic nie wiem xD//
-
Ach ten Demon! xD
Więc Karo zniknęła tak z dnia na dzień, nikt o tym nie wiedział i chyba nikt nie wie do teraz, więc w sumie Demon nie powinien być zaskoczony, że widział Karo, bo wg niego pewnie była tutaj cały czas xD.
-
Rozejrzała się, w poszukiwaniu zapachu, który by prowadził do przekąski.
______________________________________
Naczy, mi się wydawało że są. Ale Demuś,ja pierdziu xDDD. No to ja nie wiem bo też minie nie było bardzo długo.
Na przykład xDD
-
Usiadł. Jednak usiedzieć za długo nie mógł więc znów wstał i zaczął iść gdzieś przed siebie, nawet nie wiedział gdzie. Jakoś tak dołaził, iż znów dotarł na to miejsce skąd ruszył.
--------------
No ale tyle miechów minęło od 'byeye Karo' więc mógl się domyślić iż odeszła... lub coś w ten deseń, bo nie wpadli na siebie, watahy wa i wm wymarły (lub tam odeszły, zniknęły) a jej nie ma...
-
Ponownie zaburczało jej w brzuchu tyle że głośniej. Zaczęła szurać łapą licząc na to że zagłuszy burczenie.
Nic nie zauważyła. Ani myszy, kreta czegokolwiek co by służyło za przekąskę.
-
-Dietę sobie zrobiłaś, że ci flaki tak koncertują? - zapytał, chociaż właściwie nie liczył na odpowiedź, raczej to pytanie jej nie wymagało.
-Ryby mają chyba teraz tarło, więc w jeziorze leży ich pełno takich półmartwych i łatwo idzie je złapać... tak jakby ci się chciało z ościami bawić - powiedział i znów usiadł, jednak spacery odpadały bo jeszcze by się zgubił, taki nie uważał gdzie lezie.
-
-Nie lubię ryb.- zmarszczyła nos. To przestawało jej się podobać. Nie przywykła do rozmowy o takim tonie.
Fuknęła jak kot, na Demona i odwróciła się, kołysząc ogonem. Weszła w głąb dżungli w poszukiwaniu jakiejś przekąski.
__________________________________________
hahahh! xDD Nancia fochy strzela xD
-
*A więc lepiej się nie odzywać jak się nie ma ku temu ochoty, starania nie są doceniane* pomyślał.
-Przepraszam, że cię tym jakoś uraziłem czy coś... - rzucił tylko za Naną a sam poszedł w przeciwną stronę, po czym opuścił dżunglę puszczając się biegiem w nieznanym kierunku.
-----------------
Hah xD
Chyba jeszcze focha na Demona nie było, nie kojarzę ale chyba nie xD
-
Chciała coś odpowiedzieć ale w odpowiednią chwilę ugryzła się w język. Ona jest tylko zwiadowcą a on Alphą.
Machnęła nerwowo ogonem. Wypatrzyła kolorową papugę a raczej papuga. Przyczaiła się w cieniu. Wyskoczyła z cienia na ptaka oplatając go pnączami. Ptak się wyrwał ale nie zdążył uchronić skrzydła przed jej kłami. Przygwoździła ptaka do ziemi, łamiąc mu kości.
-
_______________________________________________________________________________________
Demon,tracisz poparcie hmhmhmhm....taaa będzie ten zamach hahaha....nikt ci nie pomożexD
-
xD
-
----------------
E, panowie! proszę mi tu pisać w fabule xd
-
Udało jej się ubić ptaka, oskubać z piór i zjeść ze smakiem. Jej humor się nieco poprawił, a kiszki już nie grały marsza.
Może upoluje jeszcze kilka ptaków? Będzie wesoło jeśli Karo i Demon by się przyłączyli do ganiania za ptakami.
-
Zleciała z drzewa. Na pewnych łapach stanęła na ziemi i machnęła ogonem. Zgłodniała. Skoczyła na jakąś papugę i mimo że były pióra zaczęła ją konsumować.
-
Z brakiem pewności podeszła do Karo.
-Może byśmy...upolowały parę ptaków?-spytała nieśmiało.
Kątem oka zauważyła zieloną papugę.
-
Wypluła pierze.
- Możemy - mruknęła.
-
Uśmiechnęła się szeroko, nie rozumiejąc podłego nastroju Karo i Demona ale co tam.
Wyskoczyła w górę łapiąc zębami kolorowego ptaszka.
___________________________
lece na trening >:
-
Odetchnęła i walnęła piorunem kilka dorodnych ptaków.
-
Mordując zielonego ptaka, skręciła karki innym dwu patkom.
-
Odwróciła się i pomerdała ogonem. Znudziło jej się uganianie za ptakami. Była już zmęczona. Wyszła powoli.
-
'Wszyscy przychodzą i odchodzą' - pomyślała. Ziewnęła trochę i zakopała zabite ptaki. Położyła się na jakimś głazie.
-
Po kilku godzinach grzania się na ów głazie, wadera podniosła się. Otrzepała się z wszelakich liści, ba, gałązek. Wyleciała.
-
Weszłam powoli i zaczęłam brnąć przed siebie. Uniosłam nieco głowę i rozejrzałam się, nie tu miałam iść. No tak, ta moja niezawodna orientacja w terenie. No, ale jak już tu trafiłam. Zmrużyłam oczy i wciąż podążałam przed siebie. Coś ostatnio nie miałam na nic chęci, najlepiej bym się gdzieś zaszyła i nigdy stamtąd nie wychodziła. Znalazłam jakąś tam skałkę i usiadłam na niej. Westchnęłam i wpatrywałam się w przestrzeń. Wtem wkoło zaczął unosić się ciemny dym, a po chwili znikąd pojawił się czarny wilk. Przekrzywiłam głowę, zazwyczaj dym sugerował Ivo, a nie jakiegoś basiora, jednakże wydawał on się jakiś znajomy.
- A tylko spróbuj się śmiać. - Jęknął wilk i pokręcił oczyma.
- Ivo? Od kiedy jesteś... czworonożnym? - Spytałam i przy okazji już zbierało mi się na śmiech. - Czyżby zaklęcie przestało działać?
- Zamknij się, bo nie ręczę za siebie.
- Ręczyć nie musisz, w tej postaci już nie masz tylu mocy. - Jęknęłam starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- Mówiłem zamknij się! - Oburzony samiec usiadł naprzeciw mnie i spojrzał surowym wzrokiem.
- No co? Musiałeś nieźle narozrabiać. A właśnie. Gadaj, gdzie on jest... - Powiedziałam już nieco bardziej poważna.
- Nie wiem, kto, ale ostatnio nie miałem czasu by kogoś męczyć?
- Ty?
- A ty co taka zdziwiona?
- Bo Cię znam?
- Niekoniecznie.
- Brata - mordercy mam nie znać? Co jak co, ale ty jesteś przewidywalny i oczywisty - Prychnęłam.
-
- I po co ja się tu zjawiałem?
- Mnie się pytasz? Co ja w twojej łepetynie siedzę?
- Na szczęście nie, ale mam pewną sprawę.
- A co? Wybranka odeszła? - Powiedziałam i ponownie zaczęłam się śmiać.
- To też, ale nie w tym rzecz?
- A w czym? Znowu chcesz mnie zabić? Nie krępuj się i tak moje życie się sypie, więc proszę bardzo.
- A ty co taka?
- Jaka? Podobno coś chciałeś.
- Ta, chciałem. Właściwie chodzi mi o tę całą klątwę...
- Ej, ej, ej... Ja jestem czysta, mnie ponownie nie złapała. - Wstałam i cofnęłam się, zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie to nie... - Basior odwrócił się i ruszył przed siebie.
- Zaczekaj. No mów. - Podbiegłam do niego.
- Chodzi mi o to całe zajście?
- To, że mnie zabiłeś? E tam i tak byś to zrobił...
- Nie słuchasz...
- Jak zawsze, gdy ty mówisz. - Wtrąciłam.
- Zamknij ten pysk i słuchaj.
- No już, już.
- Sprawa jest taka, że ja już wiem i ty pewnie też byś chciała wiedzieć. - Ivo mruknął i spojrzał w niebo.
- Co wiedzieć? Raczej wiedzieć, ale... Błagam, przestań tak gadać i mów normalnie...
- Ja Ci tu z taką sprawą, a ty krytykujesz? Jak chcesz... - Basior rozpłynął się w powietrzu, a ja stałam jak ten kołek.
- Idiota... - Prychnęłam i ponownie usiadłam.
-
Wstałam i ponownie wróciłam na kamień, gdzie położyłam się.
- No nie bądź taki, wiem, że tu jesteś... - mruknęłam i oparłam głowę o łapy.
- Jestem i? - Za mną pojawiła się sylwetka mężczyzny. Wzdrygnęłam i prawie zleciałam z tego kamienia.
- Chyba wolę Cię jako wilka.
- A ja przyzwyczaiłem się do człowieka i tobie też bym radził na chwilę nie być wilkiem.
- Co? Czemu?
- Bo dziwnie mi się rozmawia z mikrusem.
- Chyba dawno nikt Ci nie przywalił, co nie?
- Spokojnie, dzisiaj nie chcę się sprzeczać. - Ivo uniósł ręce w geście rezygnacji. - To chcesz wiedzieć? - Dodał po chwili.
- No chcę. Mów.
- Ile ty już masz lat, na te wasze wilcze?
- 4, a bo co?
- I przez tyle lat ty się nic nie domyślałaś... A to mnie zwiesz idiotą.
- Uhm, słyszałeś?
- Ta.
- Dobra, no mów.
- Jakaś ty durna.
- Chyba naprawdę dawno nie oberwałeś.
- Głupia, przez 4 lata nie mogłaś się zorientować, że ja wcale nie jestem twoim bratem? No proszę Cię, czy widziałaś mnie kiedyś jako wilka?
- No, no przed chwilą.
- Jestem czarownikiem, mam dużo mocy i nie było żadnej głupiej klątwy, po prostu chciałem Cię zabić, od tak.
- Słucham? - Przekrzywiłam głowę i wywaliłam oczy.
- No nareszcie... Ja - człowiek, ty - wilk i to mało kumaty.
- Idiota.
- Przestaniesz powtarzać to słowo?
- Idiota, idiota. IDIOTA! - Warknęłam - To ja tyle razy Ci to wszystko wybaczałam, nawet to, że chciałeś zabić mi syna, a to wszystko to tylko jakaś głupia ściema? Dureń!
- Sama nie jesteś lepsza.
- Kiedy ja Cię próbowałam zabić? Słucham...
- Nieważne. Trzymaj się. Zapewne jeszcze się spotkamy... - Ivo poklepał mnie po pysku i całkowicie się rozpłynął.
- IDIOTA! - Krzyknęłam ponownie, gdy tego już nie było...
-
Wbiegłam, słychać było głośne i wyraźne słowo "Idiota". Zaczęłam skradać się w stronę usłyszanego dźwięku. Zauważyłam waderę, chyba była zdenerwowana. Schowałam się za jakimś drzewem. Coś zaczęło mnie dręczyć. Chciałam pozostać w ukryciu, a jednak kichnęłam. Wyszłam do wadery, nie miało sensu ukrywanie się. Zachwyciły mnie jej piękne skrzydełka, błysnęło mi w oczach. Jednak nie zdradziłam swej osoby.
-
- Debil. - Mruknęłam raz jeszcze pod nosem, aż do mych uszu nie dobiegł jakiś odgłos. Rozejrzałam się i spostrzegłam jakąś waderę. Zlazłam całkowicie z kamienia i podeszłam do niej i usiadłam w milczeniu, no nie będę się wyżywać na obcych.
-
Cofnęłam się trochę, otworzyłam pyszczek i powiedziałam nieśmiało:
-Hej, nie zrobisz mi krzywdy, ani nic? I jeszcze jakbym mogła prosić, skąd jesteś? Bo ja z Watahy Pierwotnych...
Usiadłam.
-
Uśmiechnęłam się miło.
- Czemu miałabym zrobić? Na taką wyglądam? Właściwie to jestem z terenów mi zupełnie obcych, ale skoro trafiłam do tej watahy kilka lat temu, raczej wypada mi powiedzieć, że również z Pierwotnych.
-
-Aha, to ja jestem Michonne... Z terenów całkiem innej watahy, ale wychowana jako pies. Nie dziw się jak będę entuzjastycznie machać ogonem lub szczekać.
Uśmiechnęłam się.
-
Pies? To tak można? Cóż, nie będę tego komentowała, bo może źle coś zrozumiem albo przekręcę, spojrzałam jedynie w niebo.
- Ciekawe imię. Jestem Mistic, możesz zwracać się również Misty. Chociaż ostatnio zauważyłam, że niektórzy nazywają mnie Miss, więc chyba zyskałam ksywkę.
-
-Wiesz co czuję się tutaj nieco obca. Każdy ma praktycznie samą radość z życia, a ja? Taki wilko-pies zdradzony aż trzy razy przez inne rasy. Wilki, ludzie i psy... Z resztą nie chcę ci się wyżalać i chyba pójdę gdzieś indziej...
-
- Radość z życia? Ciekawe kto... - Jęknęłam do siebie i przeniosłam wzrok na waderę. - Zostań, chętnie posłucham. Gdybyś chciała się komuś trochę pożalić, to ja stoję otworem.
-
-Naprawdę?
W moich oczach znów pojawił się blask.
-Chodzi o to, że zanim dołączyłam spotkałam zdrajców...yyy rodziców. Oni szukali mojej siostry odkąd mnie opuścili. Po prostu moja matka Alice się załamała, chciała od nowa odbudować rodzinę. Postanowiłam pomóc im szukać, ale oni wiedzieli, że ja do nich nie wrócę. Jako pies byłam faworytką pana, miałam w sobie to coś. Nie wiem co, ale tak słyszałam. Kiedyś chciałam zobaczyć wilki, jak one żyją. Ludzie myśleli, że chcę uciec. Zawiązali mi sznur i trzymali, nie opiekowali się mną jak dawniej. Może to i dobrze? Zrozumiałam wtedy, że można liczyć na siebie. Uciekłam więc, nauczyłam się panować nad żywiołami i przenikać przez coś. Chcę wykorzystać te moce by ją odnaleźć, nie pamiętam jak się nazywa... I tu pojawił się problem, bo jakbym znała jej imię to bym ją już znalazła. Haha takie to dziwne.
Zaśmiałam się.
-
Wsłuchiwałam się w wypowiedź i jakoś tak początkowo nie skoncentrowałam się na rozpoczęciu tej historii. Dopiero po paru chwilach, coś mi łaskawie we łbie zaświtało.
- Czekaj, czekaj... Jak mówiłaś? Alice? - Przekrzywiłam głowę, wydawało mi się, że znam skądś to imię, jednak to było tak dawno. Szmat czasu i jeżeli znam, to skąd?
-
-Alice, moja matka... Chociaż i tak byłam ulubienicą tatusia.
Zaśmiałam się.
-A co "Alice"? Znasz ją?
Zaczęłam merdać ogonem.
-
- Znaczy, wydaje mi się, że imię... Kojarzę to imię, chyba. - Zamrugałam kilka razy, już pomijając fakt, iż zrobiłam przy tym dość tępą minę. Ivo chciał mi coś powiedzieć, a skoro ten dureń coś chciał, to pewnie było to ważne i jeszcze to jego wyznanie... Nagle w głowie zaświeciło mi się światełko. - A twój ojciec jak się nazywał?
-
-Steve. Ponoć to on mi dawał imię!
Zaśmiałam się lekko.
-A czemu pytasz?
-
I w tym momencie oczy mi mało z orbit nie wyleciały. (xD) Nagle doznałam oświecenia. To imię znałam, a myślałam, że to mi się kiedyś przesłyszało. Ale nie. Tkwiłam tak bez drgnięcia, mrugnięcia, czy innej oznaki życia. Po prostu kołek.
-
"Co się z nią dzieje? Miała mnie dość, więc odeszła?!"-myślałam. Czekałam na ciąg dalszy tego zdarzenia.
-
- Alice, Steve... - Zaczęłam jęczeć w kółko pod nosem, nie może być. - Michonne? Ty jesteś Michonne,tak? - Dodałam po chwili takiego bełkotu.
_____________________________
Ale z Mistic jest nieogar, no. xD
-
-Jesztem Michonne? Tak jestem Michonne, a co to ma do rzeczy?
________________________________________________________________
Na początku miałamochotę napisać, że w myślach mam tylko "lololo..." xD
-
Ponownie zamilkłam. Coś mi świtało, lecz nie wiedziałam gdzie. Wszystkie te imiona albo znane, albo słyszane...
- Ja... Muszę lecieć. Cześć. - Jęknęłam i wyleciałam w pośpiechu.
____________________
I zwiała. xD
-
Miałam na pyszczku fałszywy uśmiech.
-Serio! Kolejny raz!
Zdenerwowana chodziłam w kółko.
______________________________
Ja zostanę podensić zara xD
-
W końcu coś przyszło mi do głowy. Skoczyłam do góry i wylądowałam na czterech łapach, a później wstałam na dwie łapki. Zaczęłam sobie densić.
-
Weszłam ponownie i zaczęłam zmierzać przed siebie. Szłam cicho ze spuszczoną głową. Ivo jak na złość pojawił się obok.
- Wynoś się. - Szepnęłam do niego, natomiast on jedynie pokręcił przecząco głową.
- Muszę to zobaczyć. - Uśmiechnął się złośliwie i stał niewidzialnym.
-
-I came to dance, dance, dance, dance
I hit the floor 'cause that's my plans, plans, plans, plans
I'm wearin' all my favorite brands, brands, brands, brands
Give me some space for both my hands, hands, hands, hands
Yep, yep!-zaczęłam śpiewać.
Tańczyłam i śpiewałam, czułam radość.
-
Wchodzi kulejąc.Sam nie wie po co tutaj przyszedł.Usłyszał śpiew dobiegający gdzieś w dali.Szedł w jego kierunku.Po chwili ujrzał waderę,która radośnie tańczyła.
-
Po chwili jednak przestałam, ale wróciłam do zajęcia.
___________________________________
Razer niczym Trynkiewicz xDD
-
- No, ale Ci się trafiło. Wariatka. - Ivo pojawił się na drzewie i ze złośliwym uśmieszkiem spojrzał na mnie.
- Znikaj stąd. - Jęknęłam do niego i pokręciłam łbem. Stanęłam nieopodal wadery.
- O, a teraz jeszcze gości... - Mruknął mężczyzna.
-
Jednak po chwili znów przestałam. Miałam uczucie, że nie jestem sama. Radość przeminęła, poczułam strach. Zaczęłam biec do jakieś kryjówki, z pośpiechu upadł mi mój sznurek.
-
- Nie dość, że wariatka to jeszcze strachajło.
- Czy chociaż raz możesz się nie mieszać? - Westchnęłam i ruszyłam za zapachem Michonne.
-
Zauważył drugą waderę,która pobiegła za tamtą.Spojrzawszy w dół zauważył sznurek,który zapewne zgubiła biała wilczyca.Podniósł go i ruszył za nimi.
-
-Nie!-krzyknęłam-Gdzie mój sznurek?! Nie znajdę go...!-zaczęłam histeryzować.
Czułam strach i panikę, po chwili jednak oczyściłam swój umysł od nastroju. Stałam się nieco poważniejsza i przestałam się bać, ważne by odzyskać sznurek.
-
Słysząc głos, już raczej nie było problemu ze znalezieniem wadery. Podeszłam do niej, o dziwo Ivo jakoś zniknął.
- Spokojnie. - Spojrzałam na nią.
-
-Idę po sznurek!-warknęłam.
Lekko pchnęłam Mistic na bok i zaczęłam wracać drogą moje toru.
-
- Ej, zaczekaj. - Jęknęłam i podbiegłam do niej. Stanęłam przed nią.
-
Bezwzględność przeważała teraz we mnie.
-Wybacz mi, ale to je moja jedyna pamiątka...
Obeszłam waderę i tym razem kłusowałam.
-
- Sznurek się znajdzie. Wystarczy, że pójdziesz tą samą drogą. - Burknęłam wzleciałam w górę by się rozejrzeć.
-
-A co właśnie robię?-burknęłam.
Kłusując dalej szukałam przedmiotu.
-
Rozglądał się w poszukiwaniu kryjówki.Nagle ujrzał waderę szybującą w powietrzu.Szybko schował się w głębokiej,za to ciasnej jamie.
-
Pokręciłam oczyma, już się lepiej nie odzywać. Zaczęło się ściemniać, więc zmrużyłam oczy i dostrzegłam jakąś sylwetkę, która gdzieś tam umykała. Bezszelestnie podleciałam i stałam się przy okazji niewidzialna. Po chwili byłam już przy owej sylwetce, która okazała się być chowającym basiorem.
__________________________
Sam się prosisz. c:
-
-Haha! Są ślady!
Zawsze przy sobie mam kawałek sznurka, swojego sznurka! Dokładnie zapamiętałam zapach i ruszyłam za pośladami.
-
Basior schował się głębiej w jamie(lisa dokładniexDW dżunglixDD).
-
Zaczęłam biec. Cel był coraz bliżej.
(Zadarłeś z waderą i wadero/suczką co nie warto xD)
-
Uśmiechnęłam się do siebie. Skoro ja wiem, gdzie on jest, to może go postraszyć? Stworzyłam niewielkie białe światełko i przy okazji wiatr, który po krótkim czasie zaczynał się wzmagać. I światełko, jak i owy wiaterek zostały skierowane oczywiście na basiora.
-
Machał łapą próbując "wypędzić" światło.
-Głupi żart..-rzekł
-
- A co? Wolisz polatać? - Wcisnęłam się w jamę i chwyciłam basiora za kark. Razem z nim wydostałam się z niej i wzlecialam, stając się przy okazji widzialną.
-
-Puszczaj mnie!-krzyknął basior patrząc na waderę.
-
- A to ty... Razer tak? - Przyjrzałam się basiorowi i spostrzegłam owy sznurek. - A co my tam mamy? - Dodałam po chwili.
__________________
Bo jeszcze go masz, co nie? xD
-
-Sznurku! Michonne wróciła!
Zaczęłam szukać sznurka.
-
-Zamknij się.Zwykły sznurek,a teraz mnie puść!-Razer ugryzł w łapę Mistic.
-
"To zwykły sznurek, chyba żartuje!"
-To nie zwykły sznurek!
-
Zabrałam łapę i przy okazji basior wyślizgnął mi się. Złapałam go i odstawiłam.
- Niby zwykły, ale może dla innych jednak ma jakąś wartość. - Powiedziałam spoglądając na to na Michonne, to na Razera. - Wiesz, masz dwie opcje. Albo go oddasz i zapomnimy o zajściu, albo będę musiała Ci go odebrać niestety siłą.
-
-Taaa...pewnie magiczny...-powiedział z ironią.
-I tak niewiele zostało mi jeszcze życia,więc co mam do stracenia?-mówiąc to basior podszedł do przepaści,która dzieliła dżunglę od innego terenu.Trzymał sznur nad nią.
-
- I myślisz, że Ci go nie zabiorę? - Westchnęłam i stałam się niewidzialna. Bez najmniejszego szelestu podleciałam do Razera i szybkim ruchem wyrwałam mi sznurek. Stałam się widzialna i wylądowałam na kamieniu. - I co? Tak trudno było? - Powiedziałam z uśmiechem.
-
-Dla mnie jest magiczny, ale ty tego nie zrozumiesz!
-
-Ale,jak ty to..-powiedział Razer zakłopotany.
-
- Tak? Jakiś problem? - Zeszłam z kamienia i podeszłam do Michonne kładąc przed nią ten sznurek. - Twoja zguba.
-
-A co to za kundel?-zapytał
________________________
Wybaczcie za jego słownictwoxD
-
- Kundlem to ty tu możesz jedynie zostać. Słuchaj, jestem miła, ale też mam swoje granice. Pozwolę sobie Cię uprzedzić, iż stąpasz po cienkim lodzie... - Warknęłam.
-
-Dobra odejdę...skoro ten sznurek jest taki ważny to niech go sobie zatrzyma ten kund...ta wadera..przepraszam za całe zajście-odszedł i położył się w pobliskich krzakach.
-
-Najwyraźniej nie rozróżniasz ras.
-
-Nie jestem jakimś specem w tej dziedzinie-powiedział basior zza krzaków
-
-W ogóle nie jesteś inteligentny...-burknęłam.
Założyłam sznurek na szyję, zaczęłam kłusować wokoło.
-
Zawarczał cicho,jednak nie chciał wszczynać bójki.Westchnął i uspokoił się.
-
Do pyszczka wzięłam końcówkę sznurka i pokłusowałam przed siebie, szukać przygód.
-
Pokręciłam głową i ruszyłam za waderą.
-
-Przygoda!-zaczęłam się śmiać niczym psychopatka kręcąc głową.
Przebiegłam przez drzewo. Poczułam łaskotanie w brzuchu. Stanęłam przed drzewem i znów przez nie przeszłam.
-Spróbuj Mistic!
__________________________
Przygoda! xD
-
- Raczej podziękuję. - Burknęłam. - Wiesz, my chyba musimy pogadać...
_________________________
Pora na przygodę! xD
-
-Nie, raczej nie. To dla twojego dobra.
-
Leżał tak przez dłuższy czas.Wiedział,że źle postąpił.Nagle rozmyślanie przerwał jakiś wrzask.Gwałtownie wstał i rozejrzał się.Nikogo nie było.Usiadł i przymrużył oczy.Usłyszał płacz,wycie,krzyki.Otworzył szeroko oczy i nadal nikogo nie widział.Po chwili mignął mu obraz przed oczami,płomienie,krew.Basior zaczął szybko dyszeć.To były jego wspomnienia! Te o których starał się zapomnieć. Razer kaszlał krwią.Po kilku sekundach przestał.Wybiegł do miejsca narodzin tych wspomnień.
________________________________
Nie widziałyście tej sceny jakby coxD.Razer musi pobyć chwilę sam.
-
- Słucham?
______________________
Jesteśmy już nieco dalej, więc raczej nie było opcji, by to zobaczyć. xD
-
-Znów mi odlecisz-zaśmiałam się.
-
- Co? Nie przepraszam za tamto... Miałam coś do obgadania z takim jednym... czarownikiem. - Wymamrotałam.
-
-W Stumilowym Lesie powiało grozą. Jaki czarownik, a tak w ogóle o czym mamy pogadać?
-
- Czarownik. Może od razu płatny morderca? - Ivo ponownie się pojawił i stanął przed białą waderą.
- A no z tym tam... - Jęknęłam.
-
-Tam jest drzewo, o drzewie mamy gadać?
-
- Mówiłem, że jakaś wariatka...
- Weź się przymknij i może łaskawie powiedz jej to, co mnie. Proszę?
- A po co? Równie dobrze, ona może wiedzieć. - Mruknął mężczyzna i spojrzał z pogardą na Michonne.
-
-Chyba będę musiała iść...
-
- Ależ czemu, taka wiadomość, a ty uciekasz? - Powiedział z ironią Ivo
- Z Ciebie jest prawdziwy idiota, wiesz? - Mruknęłam i pokręciłam oczyma.
- Sama chciałaś. I raczej nie myśl, że szybko mnie tu zobaczysz... - Zniknął, zostawiając po sobie czarny dymek.
- Dobra tak, zignoruj tego głupka. Jeszcze raz przepraszam, za to, że tak zwiałam, ale te wszystkie imiona, one są mi znane, ale nie sądziłam, że to mogłoby być możliwe, nie po takim czasie.
-
-Co może być możliwe?
-
- Ten dureń co przed chwilą tu był, jest takim tam jednym czarownikiem, z którym mam do czynienia od 4 lat. Jest złośliwy, sarkastyczny i ironiczny, jednak posiada taki głupi dar, że wszystko wie, jest zawsze tam gdzie chce i słyszy co chce i ja niestety jestem skazana na to, by mu wierzyć, a chodzi mi o to, że... ta twoja siostra. - W tym momencie urwałam, bo sama jeszcze do końca nie mogłam uwierzyć, spojrzałam przed siebie.
-
-Moja siostra, co?
-
- Chodzi mi o to, że ja mogę być tą siostrą... - Słowa chyba najgorsze jakie przeszły mi kiedykolwiek przez gardło. I w taki właśnie sposób albo zniszczyłam życie nie tylko sobie, albo jakimś dziwnym trafem coś tam niby naprawiłam. Westchnęłam cicho i nie przestawałam gapić się w przestrzeń.
-
Popatrzyłam na Mistic. W oczach miałam blask (ale walę z tym blaskiem w oczach xD ) i chyba łzy radości. Moja siostra tutaj? Naprawdę?! Przytuliłam ją.
_____________________________
MIŚaczka? xD
-
- Tylko bez takich. - Wyślizgnęłam się. - Nic nie jest pewne, równie dobrze to może być pomyłka, przypadek, jakiś błąd w obliczeniach, czy co... - Zaczęłam się jakby tłumaczyć. Też mi sprostowanie, ale przecież, ja już mam rodzinę, znaczy miałam...
-
-Boisz się prawda?... Wiem jak to jest wybierać między istotami na przykład chcesz mieć takiego coś ale tam ten jest lepszy. Nie obrażę się jak nadal będziesz mnie traktować jak obcą, w końcu masz prawo.
-
- Nie jestem na tyle płytka, by coś takiego zrobić. Już swoje przeżyłam i nie jestem taka, tylko chodzi mi... Od szczeniaka jestem tu, rodzina, przyjaciele. Nic nigdy nie wskazywało na to, że gdzieś tam na świecie mam jednak tą prawdziwą rodzinę, a tym bardziej na to, że spotkam ją tu.
-
-Nie musisz się rozłączać z tą rodziną. Nie zawsze jest tak, że wspólna matka i ojciec to rodzina... Może taka biologiczna, prawdziwa rodzina jest tam gdzie jest prawdziwa miłość.
---------------------
Na nockę mi odwala xD
-
- Rozłączać? - Spojrzałam jedynie na nią. - Nawet przez myśl to słowo mi nie przeszło.
-
-Żyj jak wcześniej-uśmiechnęłam się-Lubię kłusować, a ty?
-
- Ja raczej stronię od czegoś takiego...
-
-Jestem kucyg o imieniu precel!
Zaczęłam się śmiać.
-
- Co? - Usiadłam i spojrzałam w niebo.
-
-Widziałaś kiedyś kucyka? To teraz ja poudaje kucyka.
-
Nic nie dopowiedziałam. Jedyne co zrobiłam to spojrzałam na nią niczym na wariatkę.
-
-Dobra teraz ja idem w świat po przygodę!
Powiedziałam i wybiegłam.
-
Przez chwilę stałam tak, jak ten dureń, w końcu jednak się otrząsnęłam i sama sobie zaprzeczyłam. Wyszłam.
-
Weszłam chwiejąc się na łapach i śmiejąc się. Czasami po drodze skakałam na boki. Usiadłam pod jakimś drzewem i po chwili śmiech znikł, a razem z nich uśmiech.
-
Wybiegłam.
-
Wylądowałam. Zeszłam z Chonnuś. Podreptałam pod jakieś drzewo, zwierzę szło za mną.
-Nareszcie cisza i spokój, a co najważniejsze jesteś tu tylko ty i ja.
Położyłam się.
-
Weszłam...poczułam obcy mi zapach,ale niezbyt się tym przejęłam.Usiadłam pod drzewem naprzeciwko nieznajomej.Patrzyłam na nią.
-
Dostrzegłam waderę od razu. Wstałam.
-Czego chcesz?-burknęłam.
-
-A muszę od razu czegoś chcieć? Póki co,chciałam sobie na ciebie popatrzeć.Nie znam cię.-odburknęłam,choć w dość lekkim tonie.Byłam spokojna.
-
-Może dobrze, że mnie nie znasz. Ja ciebie z resztą też. Pierwszy raz cię widzę. I po co na mnie patrzeć? Dlaczego póki co?
Zapytałam, nieco zaciekawiło mnie co chce ona dokładnie o mnie wiedzieć.
-
-Uważam,że jako potomkini pierwszej alphy powinnam znać członków naszej watahy...poza tym,ostatnio jakoś mi się nudzi.
-
-Aha. To lepiej już pójdę, każdy wyżej posadzony wilk wywyższa się od innych. Z resztą mi i mojej towarzyszce też się nudzi. Ostatnio wpadłam na taką waderę, próbowała być fajna i tak dalej, ale już jej nie lubię.
-
-Tak? Na kogo? Poza tym,jakoś nigdy nie byłam inaczej traktowana.Jestem zwykłym wilkiem,zwłaszcza że mojej matki już od dawna tu nie ma.Jedyne,co zachowałam,to tytuł i dom.-zaśmiałam się.
-
-Nie wiem czy się przedstawiła czy po prostu słuchać jej nie chciałam.
Usiadłam i popatrzyłam na waderę.
-Mój stary dom spłonął, dołączyłam więc tu. Jedynie co miałam po dawnym życiu to był sznurek, który spaliłam.
-
-Tak też bywa.Ja nie pamiętam swojego prawdziwego domu...Akira mnie tylko przygarnęła.A propos,mam na imię Rossa.
-
-Michonne, a koleżanka obok to Chonnuś. Wiesz co, dostrzegam twoją odmienność. Każdy inny jest taki sam. Wywyższa się i rozkazuje ci choć nie ma prawda.
-
-Hehe...ja nigdy nikomu nie rozkazywałam.Ale...chciałam spytać,co ci się stało?-spojrzałam na jej ranę na głowie.
-
Zaczęłam się śmiać. Po chwili jednak przestałam i powiedziałam:
-Wzbudzasz u mnie szacunek i myślę, że jesteś warta zaufania. Hmm... Co mi się stało w głowę? A taki jeden kamieniem mnie walnął, ale to nic.
Lekko pod nosem się śmiałam.
-Potomka pierwszych alf, dobrze pamiętam? Nie wykorzystujesz innych. No po prostu nie mogę uwierzyć.
-
Razer przedzierał się przez gęste krzewy.Czuł w powietrzu zapach znienawidzonej wadery.Kierował się w jego kierunku.Gdy ją zobaczył chciał od razu zaatakować,lecz zobaczył obok niej drugą wilczycę.Czaił się w krzakach.
-
Usłyszałam szelest w krzakach.
-Lubisz szpiegów? Ja nie za bardzo.
Zaczęłam się śmiać.
___________________________
Michonne słyszy wszystko xxDD
-
-Nie jestem szpiegiem..-powiedział basior wychodząc z ukrycia
-Czuć tutaj bezmózgą psychopatką na kilometr..więc przyszedłem-
-
-Mam mózg w porównaniu do ciebie. Z resztą odejdź, morderco!
Zaczęłam się śmiać i przy okazji wyczarowałam kawałek metalu.
-
-Przestań mnie tak nazywać!-warknął i ujrzał kawałek metalu,który wyczarowała odmieniona Michonne.
-To jedyne co potrafisz?Wyczarować metalik bądź kawałek lodu?Żałosne...-spojrzał na nią ze sztucznym politowaniem
-
-Nie po prostu najlepszy sposób by się ciebie pozbyć.
-
Basior się przestraszył,jednak nie dał tego po sobie poznać.Zebrał w sobie siły i stanął "dumnie" z uniesionym łbem.
-Jakoś ci się do tej pory nie udało...stoję tutaj przed tobą.. i wolałbym zginąć w bardziej...godny sposób.-
-
*wyjął zza krzaków nóż jakiegoś wędrowca,który zapewne go zgubił*
-Zakończmy to.Tu i teraz.Niech wygra najlepszy-
-
Zaśmiałam się,widząc kłótnię wilków.
-
Razer spojrzał na śmiejącą się waderę.
-Czy to ciebie bawi?Jeżeli nie jesteś przygotowana na czyjąś śmierć to lepiej odejdź.To nie są żarty...-ostrzegł ją
-
-Może i mnie bawi,może i nie....szczerze,to lubię walki,więc chętnie popatrzę.
-
Po chwili,jakbym próbowała się zakraść,skoczyłam na basiora i delikatnie dziabnęłam go w kark.Tak dla zabawy.
-
-Mówiłam morderca, ja się śmierci nie boję.
Przejechałam delikatnie łapą po moim kawałku metalu. Zaczęła mi lecieć krew.
-Zabiję cię, a jak nie to zrobi to Chonnuś. Jednak ona teraz do tej walki nie dołączy, więc będzie sprawiedliwie.
Zaśmiałam się.
-
Basior z całą pewnością nie miał ochotę na zabawę i zignorował Rosse. Podszedł bliżej do rannej wadery.
-Ta gadzina i tak by ciebie nie pomściła...nie jesteś tego warta,a jeśli chodzi o zabójstwa to cóż..zdarza się.-westchnął
-Czas na prawdziwą walkę...kto robi pierwszy ruch?-
__________________________
Razer przyznał się,że popełnił więcej zabójstw.
-
Zaśmiałam się i odsunęłam kawałek.
-
-Hah, nie obchodzi mnie to.
____________________________
Musimy czekać na naszego sędzie xDD
-
Jestę *wbiega*
-
_____________________________
Więc jak to ma wyglądać niech Ruzia zacznie xDD
-
Czas niedokonany
Razu
Ty
Ja
ooo... to właściwie tyle, mama idzie zw
-
jezu ._. zaczynam się bac
-
Razer zaczął wyć.Pokrył go czarny dym.Na całym jego ciele pojawiła się zbroja.Gdy wycie ucichło,basior był już w pełni gotowy do walki.
________________
Abyście się nie domyślali,jak wygląda zbroja to proszę.Lepiej zadziała na wyobraźniexD
(http://images61.fotosik.pl/1004/4d178d6961caf783gen.jpg)
-
-Gorszego wycia jeszcze nigdy nie słyszałam. Jednak mogłam się spodziewać, że zrobisz coś takiego, ale jak sobie chcesz. Może ustalmy jeszcze coś. Nie można uciekać z tego miejsca.
-
-Nawet nie przeszło mi to przez myśl,ale dobra.Zgadzam się.-
-
-Podczas walki można używać unikatowych umiejętności, ale osoby trzecie nie mogą się dołączać. Jednak pamiętaj. Chonnuś nie wtrąci się do walki, zabije cię po walce, chyba, że ja to zrobię.
-
-Wystarczającą wygraną będzie twoja śmierć.Chcę mieć świadomość,że przestaniesz już stąpać po tej ziemi...a to czy później zginę jest mi obojętne..-
-
-Skąd wiesz, że przestanę? Nikt nie wie co może się stać po śmierci, nawet ty. Nawet ty morderco...
-
Uśmiechnął się chytrze.
-Zabijam dla własnej korzyści...Będziesz moją następną ofiarą.
________________________
Ma na myśli,że dla kasy i wartościowych przedmiotów.Przyjmował zlecenia.Akurat ciebie chcę zabić z "powodów prywatnych"xD
-
-Zabijanie dla wzbogacania się, jest po prostu żałosne. Jednak udowadniasz to właśnie teraz, że jesteś żałosny. Poprzez taki sposób wzbogacania się, pokazujesz, że do niczego się nie nadajesz.
Zaśmiałam się.
-
-Jak widać..nadaję.Żałosny? może dla ciebie..Każde zlecenie zakończyło się pomyślnie,ale ty natomiast będziesz stanowić wyzwanie...lubię wyzwania.Dzięki pokonaniu ich czuję się jeszcze silniejszy niż przedtem.-
-
-Ja nie lubię wyzwań. Są takie nudne i bez sensu.
-
-Cóż...trudno...-
-Ehhh...Już nie mogę się doczekać wbicia swoich kłów w twą szyję...-
-
.
Fajna ta zbroja, skąd taki szkic wytrzasnąłeś? Super :P
I ten, jak chcecie to możecie zaczynać, ja dzisiaj raczej często wbijać będę, więc raczej za długo blokować nie będę ;)
-
__________________________
Od kolegi,a kolega z netaxD Lekko poprawił zbroję,aby była lepiej widoczna.
Poczekajmy na pannę anty-terrorystkę,psychopatyczną waderę znaną jako...Michonne!xD
-
-Co ty jesteś, że kły wbijasz w szyję? Co ty wampir jesteś?
Zaśmiałam się.
-
-Wampirem nie jestem.Jest to jedna z mniej bolesnych technik uśmiercania... Lepiej dla ciebie...-Powoli zbliżał się do wadery z nożem w pysku.
-
Zmieniłam postawę, na taką bardziej bojową.
-Cieszy mnie to, że ty na pewno nie wyjdziesz z tego żywy.
Uśmiechnęłam się.
-
Przyglądałam się wilkom...
-
Po chwili mnie olśniło.
-Uratowałam ci życie, dlaczego mam Ci je teraz odbierać? Może zamiast niszczyć siebie nawzajem, zawrzyjmy rozejm?
Uniosłam ku niemu łapę.
-
Położyłam się.
-
Razer spojrzał na Michonne podejrzliwie.-Może to jakaś sztuczka...-pomyślał,jednak wadera wydawała się mówić poważnie.Stał z pochylonym łbem i spoglądał na nią nieufnie,wyszukując jakiegoś podstępu.
-
przelatywała właśnie nad lasem zbliżając się do granic terenu gdy usłyszała szepty wiatru i zdziwiona zapikowała w dół. i usiadła na konarze drzewa przyglądając się zebraniu.
-
Postanowił zaryzykować.Powoli i ostrożnie podszedł do Michonne i powoli wyciągnął do niej łapę.Łapy miały już się "złączyć".Zaledwie kilka centymetrów dzieliło wilki od zgody.Nagle zza koron drzew wyleciał stwór przypominający cień smoka błyskawicznie łapiąc basiora i równie szybko z nim odlatując
___________________
Naśladowca.Zaczęło się Rachil.Twoja wizja powoli się sprawdza.Naśladowcy nadchodzą.
-
zobaczywszy stworzenie rachil rzuciła się w pogoń. żałowała że nie było przy niej gellusa. ale teraz nie było czasu na rozmyślanie. przyśpieszyła więc machając tymi małymi w porównaniu z cieniowymi skrzydłami.
-
-Dziwne.
Usiadłam obok Rossy.
-Hmm... To tyle z tej walki.
Zaśmiałam się.
-
Podniosłam łapę.
-Nadal krwawi...
-
-Może pójdziemy do lecznicy? Przydałoby się to opatrzyć...
-
-Nie ma po co.
Uśmiechnęłam się.
-
-A jeśli się w to wda zakażenie?
-
-Oh ale ty dbasz o innych!-zaśmiałam się.-No już dobrze, chodźmy do tej lecznicy.
Wyszłam.
-
Wstałam i wyszłam.
-
Weszła. Wzrok miałaby taki,jakby chciała kogoś zabić. Szła ciężkim krokiem. Zarzuciła ogonem,wyglądało to jakby strzelała z bicza. Rozglądała się i zmarszczyła czoło.
-
Westchnęła i wyszła.
-
Wszedłem. Dawno tu nie byłem-pomyślał. Uśmiechnął się do Chempiona, który siedział mu na grzbiecie. Westchnął i szedł przed siebie. Wskoczył na drzewo.
-
Zacząłem skakać po drzewach. Nie było to żadnym problemem, bo robiłem to wiele razy.
-
Weszła. Westchnęła ciężko. No cóż, niedługo serio będzie jej koniec. Machnęła ogonem i powoli ruszyła przed siebie.
-
Zeskoczył i wyszedł z nudów.
-
Słyszała jakieś kroki. No cóż, nic tu po niej. Wyszła.
-
Weszła. Rozejrzała się. Wyciągnęła spod skrzydła kawałek cegły i rzuciła gdzieś, nie interesowało ją gdzie. Była już zmęczona.. czuła, że to jej koniec. Miała przekrwione oko, nie miała sił. Nie chciała się poddawać, szła przed siebie. Doszła do niewielkiego wodospadu. Jej ulubionego miejsca. Podleciała do wody. Napiła się i... padła. Nie żyje, puf.
Tak, to koniec życia Karo, teraz będzie się niekiedy pojawiała jako duch Karo, jako młoda Karo, z łapą i okiem xD. Teraz pojawię się jako nowa postać xD.
-
Weszła. Rozejrzała się i zaczęła spacerować po dżungli. Machnęła ogonem i uśmiechnęła się złośliwie.
-
Zauważyła dawną siebie.Dokładniej to co z niej zostałooooo.....xD
-
Nein ._. Karo nadal jest Karo ;-;'
http://www.over-the-world.darmowefora.pl/index.php?action=profile;u=1 (http://www.over-the-world.darmowefora.pl/index.php?action=profile;u=1) < jej profil xD.
-
Dla mnie ty to tyxD
-
Przeciągnęła się. Podeszła do wodospadu. Zobaczyła jakiegoś trupa. Jakoś podniosła cielsko i wrzuciła do wody. Tak, ona dba o porządek. Może. Mlasnęła.
-
Wszedł za tropem wadery.Gdy ujrzał wilczycę przy wodospadzie uśmiechnął się.Kryjąc się w krzakach podążał w jej kierunku.Skoczył prosto w jej stronę.
_______________________
Atak z zaskoczenia!xD Uda mi się powalić Dev na ziemię czy nie?
-
Cicho wleciałam i patrzyłam na okolicę.
-Jezu jak ja dawno tu nie byłam-westchnęłam cicho. Zmieniłam ubarwienie na czarno brązowe i usiadłam na gałęzi. Zobaczyłam tą taką zieloną i kogoś jeszcze kogo nie mogłam rozpoznać.
-
Została powalona przez wielkie cielsko, zwane Razerem. Warknęła. Zaczęła się miotać, żeby się wydostać. Jednak nie było to łatwe, aczkolwiek ważył dość dużo. Trudno. Nie wydostanie się, zaraz pewnie zlezie.
- Tylko mnie nie zgwałć - burknęła, wzdychając.
-
-Przestraszyłem cię?Więcej ćwicz,a tak poza tym to co u ciebie?-rzekł schodząc z wadery.Nie wykrył obecności Lajny.
1:0 xD Ciekawe właśnie,ile Razer waży.Nie zastanawiałem się nigdy nad tym:D
-
Siedziałam spokojnie bezruchu. Zmrużyłam oczy i zaczęłam wpatrywać się w dal.
-
- Co u mnie? Ważysz jak bydlak, ledwo oddychać mogę, chyba mi coś tam zmiażdżyłeś. I musisz mnie śledzić? Ja jeszcze chcę żyć, a nie że masz mnie kurczę pilnować.
xD
-
-Czy ja ciebie śledzę?No może i tak,ale się ujawniłem i tak sobie pomyślałem,że potrzebujesz pomocy obrońcy.Nie najlepiej walczysz.
Szczerość...xD
-
Zamrugałam i westchnęłam cicho.
-
- Trudno. Walka nie zawsze jest potrzebna. Liczy się spryt i inteligencja.
-
-Spryt to nie jest twoja najlepsza cecha.Jeszcze nie wiem jak z inteligencją-zaśmiał się.
Schodź Lajna do nas,a nie jesz tam robalexD
-
Zeszłam z drzewa kawałek dalej i zamieniłam się w jakiegoś czarnego basiora. (Uwielbiam przebieranki xd) Ułożyłam się w cieniu i wpatrywałam w nich.
________________
Masz xD
-
- Super - mruknęła. Przeciągnęła się i zaczęła leźć przed siebie, mając nadzieję, że zgubi tego wrednego basiora.
-
Razer przez chwilę podążał za nią,jednak jego uwagę zwrócił czarny basior leżący w cieniu.Zaniepokoiło go to,więc stanął i patrzał się na niego.Wyszczerzył kły i najeżył sierść.
-
Położyła się pod jakimś drzewem. Położyła się na grzbiecie, wpatrywała się w liście.
-
Skrzydła przylgnęły do ciała. Wyszczerzyłam kły, a z nich kapała ciecz.(Jest to tylko fikcja)
-
Zbliżył się do "basiora" warcząc.Myślał,że to jeden ze zwiadowców wrogiej watahy.
Dev zauważyła,że liście są liściaste!
-
Wstałam. Byłam sporym basiorem o czarnej sierści i smoczych oczach. Spojrzałam na niego warcząc.
-
- Ej, nie pozabijać się! - krzyknęła tam do nich.
-
Razer nie zważał na uwagi Dev.Jego warczenie stało się głośniejsze i po chwili skoczył prosto w kierunku basiora.
-
Pokręciłam głową i w jednej chwili rozłożyłam skrzydła i poderwałam się do góry zanim Razer mnie chociaż drasną. Teraz spokojnie latałam se na wysokości ok. 4 metrów.
-
Westchnęła. Nadal leżąc na grzbiecie przymknęła oczy.
-
-Wyląduj i walcz jak prawdziwy basior,tchórzu!-
Dev ma to wszystko gdzieśxD
-
Zamieniłam się w siebie.
-A jak jestem waderą?(Kolor futra nadal czarny)-spytałam spokojnie krążąc nad nim kółka.
-
Leżała tak i leżała. Chwilę przysnęła.
-
-Odejdź i wracaj tam skąd przyszłaś zanim coś się tobie stanie-
Nagle na Dev spada bananxD
-
-Grozisz mi? Każesz mi się wynosić z tej watahy? No chyba śnisz głupcze!-powiedziałam i Razer znalazł się na pustyni.(Iluzja)
-
*śpi*
-
-Znowu to samo...-mruknął do siebie i poszedł kilka kroków naprzód uderzając w niewidzialne drzewo.
-
Zaśmiałam się.
-
Basior usłyszał śmiech,chociaż nikogo nie widział.Nie podobała mu się ta sztuczka.
-Przestań!-
-
-Bo co?-spytałam przekrzywiając łeb.
-
Usiadł i wziął głęboki wdech,zamykając oczy.Czekał,aż znudzi to waderę.
-
Uniosłam brew patrząc na basiora. Nagle znalazł się od po środku areny.
-Patrz. Jak tu ładnie.-powiedziałam.
-
Otworzył lekko oczy i gwałtowne wstał przestraszony widząc zmianę otoczenia.Rozejrzał się dookoła.*To tylko iluzja.To tylko iluzja*-powtarzał sobie w głowie.
-
-A może nie? Może wolisz ogień?-spytałam.
-
-Słucham?-zapytał zaniepokojony.Choć wiedział,że działa pod wpływem iluzji,to wszystko wokół niego wydawało się istnieć naprawdę i czuł wewnętrzny niepokój. Chciał się tylko spotkać z Dev,a zakończyło się to (według niego) walką.
-
-Patrz...-wyszeptałam mu to wprost do ucha, po czym uniosłam się na bezpieczną odległość. Teraz Razer stał jakby wkręgu ognia. Jakby to on się palił.
-
Zbyt silne emocje wywołały u niego ból głowy.Ta rzeczywistość źle na niego działała.Razer padł na ziemię zakrywając łapą oczy.
-
Ocknęła się. Wzięła kilka kamieni leżących na ziemi. Zaczęła rzucać w waderę.
- Patrz! Ptasia kupka! Miło Ci? - warknęła, rzucając kamieniami.
-
Spojrzałam na niego.
-Zachowujesz się jak szczeniak-stwierdziłam po dalszej obserwacji.-Byłam ciekawa ktoś ty. Jakoś Cię nie kojarzę.-powiedziałam i wylądowałam naprzeciw niego. Iluzja zniknęła. Spojrzałam na waderę z uśmiechem. Po chwili wadera była zamknięta w klatce z cienia, który scalił się i powstała bańka, w której ona siedziała.
-
_________________
Weź xd Nie chce mi się teraz posta zmieniać ;-;
-
- Straszne. Ale się boję. Po prostu zaraz zemdleję ze strachu. Pfyy, słabo. Może tak byś się postarała i nie atakowała zwykłych samotników, którzy nie robią NIC? - prychnęła.
-
Podniósł się.Był zaskoczony poczynaniem Dev.Pomogła mu?Czy wiedziała na co mogła się narazić?Może jednak była bardziej odważna,niż Razer na początku przypuszczał.
-Jest dwóch na jednego...-
-
-Po co? On zaatakował pierwszy.-powiedziałam. Chwilę przyglądałam się basiorowi. Coś mi zaczęło świtać. Skądś go znałam. Po chwili zrozumiałam.
-Razer?!-spytałam przybierając swoją białą barwę.
-
Stanęła w bojowej pozie. Warknęła kilka razy.
-
-L..Lajna?-zapytał zszokowany.Schował kły i wyprostował się.
-
- Tak, tak, super, wszyscy się znają tralala, mogę już iść?
-
Magią sprawiłam by wadera nie mogła mówić. Westchnęłam.
-Tak, Lajna. Ale Razer kurde...nie poznałam Cię-powiedziałam i machnęłam skrzydłami.
-
-Nie gadajmy o tym..-westchnął.-Lajna,poznaj Deveshe-wskazał nosem samotniczkę.
-
Warknęła. Usiadła zrezygnowana.
-
-Miło mi. Lajna jestem.-powiedziałam i skinęłam łbem. Wypuściłam ją z bańki "zapominając" zdjąć magii z jej pyska.
-Dawno Cię nie wiedziałam-stwierdziłam.(Do Razera by ni było)
-
-Wzajemnie.Cieszę się,że cię widzę.Szkoda tylko,że musieliśmy się "przywitać" w ten sposób-
-
- Błbłbłbłbłbłbłbłb! - zaczęła bełkotać, chcąc coś powiedzieć.
-
-Wiesz, od kiedy Cię ostatni raz widziałam wyglądałeś inaczej.-powiedziałam i spojrzałam na waderę. uniosłam brew.
-
-Nie poruszaj tego tematu-powiedział poddenerwowany.Nie chciał by wiedziała o jego nieudanej akcji uratowania swojego przyjaciela.Spojrzał na Dev i po chwili na Lajnę.-Mogłabyś.Ten.No wiesz,odczarować ją?-
-
-Mhm okej-powiedziałam-A! Kurde zapomniałam o niej-powiedziałam i zdjęłam zaklęcie z wadery.
-
- No w końcu - mruknęła. Przeciągnęła się.
-
Spojrzał w górę i zamyślił się.
-
Westchnęła. Zaczęła iść przed siebie.
-
Spojrzałam na waderę i poruszyłam uchem.
-
Usłyszał oddalającą się waderę i spojrzał na nią.
-Dokąd idziesz?Zostań
-
- A co Ty, mój ojciec? Chyba mogę łazić gdzie chce.
-
Mlasnęłam i machnęłam skrzydłami.
-
Razerowi zrobiło się trochę przykro.Przeżył pierwszą przygodę z Dev i bardzo mu się to spodobało.Myślał,że chociaż pozostaną znajomymi,jednak na nic takiego się nie zapowiadało.Westchnął i patrzał na odchodzącą waderę.
-
Położyła się pod jakimś pniem. Zaczął ją denerwować nieco. Ale był słodki.
-
Zamrugałam.
-Polubiłeś ją co nie?-spytałam z uśmiechem.
-
-C..co?Ja?Nie!Nie!Skąd ci to przyszło do głowy?Przecież ja jej prawie nie znam..Niezły żart!hehe..he...hm..dobre.-obserwował waderę i przestał zwracać uwagę na wszystko co się działo dookoła.
-
Zaśmiałam się.
-Właśnie widzę-powiedziałam i pacłam go w łeb.
-
Ziewnęła i przymknęła oczy. Położyła łeb na łapach.
-
-Ał!-złapał się za głowę.-No dobra.Lubię ją.Tylko nie mów o tym nikomu jasne?-szepnął
-
Podrapała się za uchem. Westchnęła i otworzyła oczy.
- Pozwól odnaleźć siebie, do celu zostało niewiele,
Więc spiesz się powoli ziombek, niech serce tobą kieruje,
Niech muzyka w nim płynie, a życie uchyli tajemnicy rąbek, yo...
Pozwól odnaleźć siebie, do celu zostało niewiele,
Więc śpiesz się powoli ziombek, niech serce tobą kieruje,
Niech muzyka w nim płynie, a życie uchyli tajemnicy rąbek, yo.. - zanuciła cicho pod nosem z uśmiechem.
-
-Jej głos...-rzekł zamykając oczy i wsłuchując się w nuconą piosenkę wadery.
-
-MIŁOOOŚĆ ROŚNIEEE WOKÓÓÓÓÓÓŁ NASSSSSSSSSSSSS-zaśpiewałam i walnęłam Razera wyczarowaną patelnią.
-
Usłyszała 'śpiew' wadery. Nie odezwała się. Machnęła ogonem i podniosła się. Zaczęła iść przed siebie.
-
Stanęłam przed waderę.
-Ehe ehe gdzie uciekasz księżniczko?-zapytałam z uśmiechem. Cały czas stałam koło Razera trzymając patelnie w łapie.(wielożytność)
-
- Nigdzie. Lezę gdzie mnie łapy zaniosą.
-
-Niee źlee. Zostajesz-powiedziałam stanowczo
-
Razer złapał się łapą za głowę.
-Lajna przestań!-Razer bał się,że wadera swoim zachowaniem zaraz wszystko wyda.
-
- A bo co? Nikogo nie słucham, mam wszystko gdzieś.
-
-Nje. On coś Ci chce powiedzieć. Prawda Zrazik?-spytałam ze śmiechem
-
Z przerażoną miną zaprzeczył.
-
-BO Sama to powiem i ponownie użyję patelni!-zagroziłam
-
-Lajna,błagam nie!-
-
- Ale o co chodzi?
-
-Razer nie lubię takich podchodów.-powiedziałam srogo.
-
Razer stracił zupełnie grunt pod łapami.Był przerażony.
-
- CZY KTOŚ MI MOŻE POWIEDZIEĆ, O CO TU KURDE CHODZI? - krzyknęła zdenerwowana.
-
Zrobiłam minę typu (._ .') i westchnęłam. Zamknęłam usta i zatkałam uszy waderze i spojrzałam Razera.
-Gościu co jest?-spytałam
-
-Ja..ja...ją chyba....-jąkał się.
-
- A ja mam to gdzieś, co was obchodzi! Ja sobie stąd idę! I nikt mi nie zakaże iść! - warknęła i wyszła.
-
-Kochasz?-spytałam przekrzywiając łeb.
-
Razer widząc odchodzącą waderę wybuchł gniewem.
-Widzisz co narobiłaś?!Teraz mnie nie cierpi!To wszystko twoja wina!Ja tobie zaufałem!Nienawidzę cię!Nienawidzę!Zapłacisz za to!
-
-Spokojnie Razer.-powiedziałam spokojnie.-Usiądź i nie wrzeszcz. Jak coś to nienawidzi mnie nie Ciebie. Możesz mnie nienawidzić lecz pamiętaj, że to co raz zostało wypowiedziane nie zawróci-powiedziałam spokojnie. Rozłożyłam skrzydła i wyleciałam.
-
Słowa wadery wcale nie uspokoiły basiora.Uderzył łapą w ziemię.Był wściekły na cały świat.Po chwili gniew przerodził w rozpacz.Padł na ziemię i na swój sposób płakał nie roniąc łez.Leżał tak kilkadziesiąt minut po czym wstał i wyszedł.
-
Wszedł do dżungli. Nie widział powodu, żeby tu wejść, ale jakoś tak wyszło. Zaczął chodzić po dżungli.
-
Poleciał do jednego z większych drzew i usiadł dla niego najmocniejszej gałęzi (na oko). Popatrzył w dal i zaczął myśleć. Dawno mnie tutaj nie było. pomyślał.
-
Nic nie było jak dawniej. Wszystko się pozmieniało. Drzewa urosły, było więcej zwierząt. Nic, a nic nie pozostało takie samo.
-
Poczułem, że najchętniej to ja bym coś sobie zjad. Więc jak to najnormalniej w świecie zeskoczyłe z drzewa. W trakcie skoku rozłożyłem skrzydła i już leciałem. Zrobiłem jeszcze jedno kółko i poleciałem.
-
Weszłam nadal się śmiejąc. Jednak niedługo potem mi przeszło. Krążyłam bez potrzeby między drzewami.
-
Wylądował na wilgotnej ziemi.Nareszcie wolny.Bariera Rachil nie zdołała przetrwać.Szedł przed siebie,przedzierając się przez gęste zarośla.Natrafił na Lajnę.Przeszedł obok niej mówiąc:
-le ar'uunèr ana kaurë Lajna(nie masz się czego obawiać Lajna)-i poszedł dalej,nie zwracając na niej szczególnej uwagi.
-
Spojrzałam za basiorem. Po kilku sekundach ruszyłam za nim. Podbiegłam do niego i lekko zdyszana(starość nie radość ;-;) powiedziałam:
-Coś powiedział?-spytałam idąc obok basiora.
-
-Nic-odparł krótko i zatrzymał się.-Co tu robisz?Nie powinno ciebie być na spotkaniu w pałacu?Myślałem,że chcesz uratować watahę-powiedział obojętnie,wręcz chamsko.
______________
ustalmy,że miało być dzisiaj,bo poprzednie spotkanie nie dotyczyło tego,czego powinnoxD
-
-Tak, tak wiem. Nikogo nie wyczułam zbytnio. Stare ślady.-powiedziałam cicho.
___________________________________
Hahah xD
-
-Pewnie te bestie ich zeżarły.Mają za swoje-warknął.Miał konkretnie na myśli Rachil i Vailins.
-
-Jakie bestie Razer?-spytałam. *Powiedzieć czy nie?* Biłam się z myślami czy powiedzieć basiorowi, że byłam na sali kiedy się "Shandy"(nie znam imienia) się uruchomił.
-
-A takie plugastwo próbujące wszystkich zabić od dobrych kilku dni.Zgniłe ciała zwierząt,takie zombie z nietypowymi umiejętnościami.Dziwne,że tego nie zauważyłaś.
-
-Byłam...zajęta-wypaliłam i machnęłam ogonem.-Ale jakim cudem to coś się tu znalazło?-spytałam i spojrzałam.
-
-Jestem pewien,że Rachil je tutaj sprowadziła.Oczywiście się nie przyznaje,udaje niewiniątko.Wiesz,że dochodzi między nami do sprzeczek nie?To by wyjaśniało,dlaczego w dużej mierze atakują tam,gdzie przebywam ja.To jest jej metoda na pozbycie się mnie.Nie pobrudzi sobie łap,a te potwory zrobią to za nią.Plan idealny..
-
-Uh. Miałam z nią porozmawiać!-warknęłam zła sama na siebie.-Prawda. Jako taki idealny.-burknęłam
-
-Rachil jakiś czas temu przyjęła Vailins na szamankę i rozpoczęła nauki.W te niebezpieczne misje zaczyna wciągać dzieci,byle jej klan szamanów przetrwał.Vailins nawet nie ma pojęcia w co się pakuje..Ostrzegałem ją,ale nie chciała mnie słuchać.
-
-Boże! Co się porobiło-jęknęłam
-
-Nawet nie masz pojęcia..-wyszeptał.Nie miał ochoty już denerwować Lajny dla przyjemności.Tutaj trzeba było zachować powagę.-Rachil nie jest jedynym problemem.Samozwańcy też tutaj są..
-
-Kto do cholery?-powiedziałam już kipiąc złością, żalem i trwogą.
-
-Samozwańcy to wataha,która znajduje się tuż za waszymi górami.Ja do niej należę..to znaczy należałem.Toczą wojnę z szamanami,a to że się tutaj zjawili to wyłącznie moja wina.Ja ich tutaj sprowadziłem,gdy byłem jeszcze po ich stronie,ponieważ obiecali,że wytępią okolicznych szamanów i..że mi zapłacą..nie potrafię wtedy odmówić.To jest silniejsze ode mnie.
-
-O Bosh. Nie za ciekawie. No cóż. Niedługo pójdę im do rozumu przemówić, a jak nie to siłą ich wypędzę-powiedziałam mrużąc oczy. Błysnęłam czarnym światłem i spojrzałam na basiora. Uśmiechnęłam się tak słabo, że wyglądało to tak jakbym próbowała zjeść głaz.
-
-To nic nie da.Wątpię,aby Rachil czy samozwańcy ciebie wysłuchali...
-
-Pfy. Moje tereny, a Rachil musi. Albo wypada z watahy.-powiedziałam chodź mówiąc to miałam gulę w gardle.
-
Nagle rozpędzony szczeniak wbiegł pod Razera,chowając się za jego przednią łapą,skamlając niemiłosiernie=był to Marvel.-Musicie uciekać! uciekać!-krzyczał panicznie-o-oni tu są! patrzą!-mamrotał gorączkowo,zalewając się łzami,kolejne jego słowa były chaotyczne i zbyt wiele z nich wyczytać się nie dało.Oczywiście zasada Marvela się nie zmieniła i widzi go tylko Razer.
-AA!-krzyknął,kładąc się pod nim-z-zabierz ciocie Lajne! to tam jest! to tu idzie! To za nią stoi! -wykrzykiwał,jednak Ani basior,ani Lajna nie mogli niczego zobaczyć,za to mogli odczuć nagły spadek temperatury i smród stęchlizny.
-
Spojrzał zdziwiony między swoje łapy,przy których było szczenię.
-Marvel?Kto tutaj jest?Spokojnie!-powiedział i rozejrzał się zaniepokojony słowami Marvela.Niczego nie zauważył.Już miał zamiar wyśmiać Marvela i wmówić mu,że to jego wyobraźnia,lecz poczuł okropny smród,a temperatura gwałtownie spadła.
-Lajna..Coś tutaj jest-powiedział przestraszony.
-
-boże...boże...One tu są..one..są tu..przy nas...podchodzą..uciekajmy..chcą pożreć..nasze...-mamrotał Marvel.Nagle coś złapało Razera za ogon , uniosło do góry i rzuciło nim niczym szmacianą lalką o drzewo,które się złamało.Rozległ się w tle krzyk Marvela,który nawet Lajna mogła usłyszeć i tyle było po szczeniaku.
-
Syknął przez zaciśnięte kły i powoli się podniósł.Nie miał pojęcia co to było.Niczego nie widział,Lajna również.Strasznie bolał go grzbiet.
-Marvel?!-zawołał słysząc krzyk szczeniaka.
Wstał gotowy do walki.Mrużąc oczy próbował wypatrzyć przeciwnika.
-
Zapadła Cisza,przed Lajną i bokiem do Razera stał Marvel,ze spuszczonym łbem,cicho chlipiąc.
-
Odetchnął z ulgą.Wydawało się,że już po wszystkim.Podszedł spokojnie do Marvela i usiadł obok niego.
-Marvel..nie płacz..-wyszeptał.
-
Szczenie niemal robotycznie uniosło łeb,w miejscu oczu miał dwie wielkie dziury,otworzył pysk,a jego łeb obrócił się o 360 stopni.Wtem Razer poczuł lodowate palce(tak palce),które delikatnie sunęły od tyłu głowy,do pyska.
z buzi Marvela zaczęły wylatywać skrzeczące kruki,a sam szczeniak jakby.. zaczęło uchodzić z neigo powietrze,aż została tylko skóra.
Zaczęło się ściemniać.Wokół echem odbijały się płacze szczeniąt.
Coś złapało Lajne za łapę,która obróciła się grzbietem w dół,po czym jakby ktoś nią kręcił i puścił,a ta zniszczyła kolejne drzewo.
Zapadła ciemność i cisza,a jedynym możliwym oświetleniem ,była lampa naftowa(oczywiście wygaszona,musiałby ją odpalić),która leżała trochę dalej.
-
-Lajna..wynośmy się stąd..-powiedział patrząc na strasznego Marvela.Miał nadzieję,że to tylko zwykły sen z którego zaraz się wybudzi.Rozejrzał się dookoła.Niewiarygodne,jak szybko zapadła noc.Ostrożnie przeszukał teren w poszukiwaniu jakiś śladów.Przypadkowo coś trącił łapą.To była lampa naftowa.Skąd się tutaj wzięła?Nie wiadomo. Chwycił ją w pysk i podbiegł do Lajny.
-A nie mówiłem?-wyszeptał i postawił obok Lajny lampę.-To na pewno sprawka Rachil..-warknął.
-
-Lajna,z czymkolwiek walczymy to musimy być ostrożni.To coś skrzywdziło Marvela.Nie hałasujmy,nie wykonujmy gwałtownych ruchów i przede wszystkim nie rozdzielajmy się.Potrzebujemy światła,teraz to oni mają przewagę.Kryją się w cieniu i czekają..Nie przybyły tutaj bez powodu,one czegoś chcą.Uważaj na siebie-wyszeptał.
-
-czyżby?-sapnął głos,Lajna mogła dostrzec przy Razerze straszną postać,wyglądała trochę jak wilk,ale taki obdarty ze skóry i w niektórych miejscach z mięśni.
Coraz więcej zmor pojawiało się przy nich,otaczając ich,a nagle..
Wisiorek Razera rozbłysł jasnym światłem ,unosząc się delikatnie,jego światło było łagodne,ale i mocne,rozświetliło ich całych i jeszcze trochę.
Rozległy się demoniczne krzyki bólu,aż wszystko zniknęło.Ponownie zapanował dzień,a pod łapami Razera,siedział skulony Marvel.
Wisiorek zaczął zatracać blask,aż delikatnie ułożył się na futrze Razera. (chwilowy koniec xd dziękujemy ci..Safiro! xd)
-
Jęknęłam gdy poczułam uderzenie(Czemuś mną o drzewo rzucacie?! :C). Kiedy zobaczyłam te istoty i poczułam ich zapach zebrało mi się na wymioty. Podniosłam się i za drzewem zwymiotowałam...krwią.
-O boże. Jakie to ohydne było-powiedziałam z grymasem. W nozdrzach czułam nadal ten odór i znów zachciało mi się rzygać.
-I jeszcze jedno...Co to miało być do kurny nędzy!-wrzasnęłam wściekła, przestraszona i zrozpaczona. *To sen! Głupi sen! To musiał być koszmar* wmawiałam sobie w duchu. Zamknęłam oczy i znów otworzyłam. Nie! Nadal czułam ten smród. Zaczęłam nijak panikować w duchu.
__________________________
Nwm czy Laj widzi Marvela bo nie napisałaś :P
-
-Łza archanioła..Safira-wymamrotał.-To właśnie było to o czym wcześniej mówiłem.Te zjawy prześladują nas od kilku dni.Codziennie muszę mieć styczność z tym czymś..
Kiedy ujrzał Marvela odetchnął z ulgą.
____________
Przecież Menma pisała tutaj kilka razy,ze tylko ja go widzexD
-
-Błee ohydne one są.-powiedziałam i się otrzepałam.
-To, że ty jeszcze nie zwariowałeś to chyba cud. Codziennie takie coś widzieć?-burknęłam bardziej do siebie niż do niego.
-
-Jeżeli tego szybko nie powstrzymamy te plugastwo może opanować całą krainę.Jeżeli za tym wszystkim stoi Rachil to ostrzegam,że nie będzie litości..
-
Szczenie sapnęło cicho-zniknęły..jak to się stało..-wymamrotał,kulac uszy.Po chwili wstało,po czym wbiegło w krzaki-królik!-i zniknął.(zasada się nie zmienia,chyba że to zaznaczę xd)
Lubię bawić się w przestrzeń,więc powiedzmy że tym razem nadchodzi serio noc,zaczęły pokazywać się gwiazdy,idźcie spać,czy tam czuwajcie,ale lepiej spać.Jest tak spokojnie i miło.Po chwili i ukazały się świetliki,które zaczęły krążyć spokojnie przy nich.Gdzieniegdzie słychać było nocnego grajka=świerszcza.(Taki romantik nastrój tu robię kurczę! *-* xDD)
____________-
Taaa....nie pisałam xD serio xD
http://scr.hu/2n6m/tjwck
-
Wzdrygnęłam się i gdy tylko lekko się ściemniło zapłonęłam płomieniem. Rozejrzałam się czujnie. Rozłożyłam skrzydła i machnęłam nimi.
-
(zaraz wejdzie skrzypek.."Cóż toooo za nooooc! w tę cudoowną te nooc..nazywaaaamyyy Beella noottee! " nie psujcie mi nastroju!xD)
-
("Nieebo jest tuż ! w oczy gwiezdne mu spójrz,w te czarowną beella noottee" = a tu nagle typiarka z egzorcysty xD ehe ehe ehe.. xD)
-
Razer położył łeb między łapy.Świetliki siadały mu na pysku.W dżungli zaczęły latać chmary komarów.
(Ogarnij się MenmaxD Tak mówi mój avxD)
-
-Uhh-westchnęłam cicho
-
(psujesz mi nastrój! xD ahahah ta mina zabija xD)
No dobra...
Noc mijała spokojnie,księżyc w pełni zachęcał wszelkie wilki do wycia i to też było słychać w oddali.
Jednak noc nie trwała wiecznie i po paru godzinach,słońce powoli zaczęło wychodzić za horyzont .(weźcie ..zmulcie sie..zaśnijcie.. xD)
-
Nie minęła chwila nim Razer zasnął.(Włożył pysk do mrowiska i zasnął.Pasi?xD)
-
Ziewnęłam. Zapłonęłam mocniej i zasnęłam.(Prosz! Do czego Ci to? ;-;)
-
(Oh jak cudownie! XD teraz mogę zrobić ranek xDD ah..to by było za banalne ;w; xdd)
ah!.
Cichy szmer wiatru,wyśpiewywał swoją własną pieśń.Z każdą chwilą wiatr ten był coraz bardziej lodowaty,nabierając siły.Ucichły świerszcze,zniknęły świetliki.
Nagle rozległ się głośny szloch-ja nie chciałam! nie chciałam!-wykrzykiwał waderzy głos.Niedaleko nich siedziała odwrócona tyłem wadera,miała sierść w kolorze miodu,nie była drobna,bardziej masywna,a sądząc po przejaśnieniach na sierści,była już w wieku średnim.
-
Usłyszałam szloch. Otworzyłam mozolnie oczy i spojrzałam. A ta co tu robi? Spojrzałam na nią. Zgasłam i otoczyły mnie ciemności. Wstałam i podeszłam do wadery.
-Co się stało i co tutaj robisz?-spytałam mrużąc oczy.
-
Wadera odwróciła się,była cała zapłakana-Ona mnie zmusiła!-wykrzyczała ochrypłym głosem.Dopiero wtedy Lajna mogła zobaczyć tuż przy jej głowie zwisające łapki,a jak i uniesie wzrok to całego szczeniaka.Jego ciało(malca) wisiało martwe,utrzymywane na linie,zaciśniętej na jego szyji.(Razer jak się obudzi to też widzi tego zwisającego szczeniaka)
-
-O matko-szepnęłam i uniosłam wzrok-Kto Cię zmusił? Powiedz kto-powiedziałam niby spokojnie.
-
Z ust wadery wydobył się bezdźwięczny głos-t-to..-wyjąkała niemal niesłyszalnie,unosząc drżącą łapę,która wskazywało że coś jest za Lajną,a sama ona mogła poczuć cuchnący oddech na karku,jednak jeśli się obejrzy,tego czegoś już nie będzie.
W jednej chwili stara wadera rozpłynęła się,powieszony szczeniak też.
-
Przeciągnął się i ziewnął,ukazując szereg ostrych kłów.Spojrzał ospale na Lajnę,która obudziła go swoją rozmową.
-Z kim rozmawiasz?-mruknął.
-
Wstrzymałam oddech. Serce zaczęło mi szybciej bić. Powoli bardzo powoli zaczęłam się odwracać. Niczego ani nikogo tam nie było. Zdziwiłam się. Zerknęłam gdzie przed chwilą była wadera i powieszony szczeniak.
-R..r..r...-wyjąkałam.-Tutaj...była...wadera...i powieszony szczeniak-powiedziałam jąkając się.
-
-Lajna wiem,że ostatni wieczór bardzo wpłynął ci na psychikę i uważam,że mogłaś mieć przewidzenia.To normalne w takich sytuacjach..Idź spać,jest jeszcze wcześnie.
-
-Ale tu naprawdę była wilczyca! Siedziała i płakała. Miała sierść w kolorze miodu. Obok niej wisiał szczeniak powieszony.-powiedziałam, a raczej wyjąkałam.
-
-Heh..Lajna proszę cię-zadrwił.-Tu nikogo nie ma oprócz nas..
-
-Była!-powiedziałam prawie krzycząc.-Skoro mi nie wierzysz to znajdę ją! I przyprowadzę!-wrzasnęłam. Miałam ochotę rozpłakać się z bezsilności. Podniosłam się i próbowałam zapłonąć. Nie dało się. *Oni tu są, ich wina, wszystko ich wina* powiedziałam w myślach. Odwróciłam się i ruszyłam w krzaki.
____________________________
Ona z tego wyjdzie chora psychicznie bożę XDD
-
Za Razerem pojawiła się postać,była przerażająca.Stworzona z mięśni,które ociekały krwią.Z pyska wystawały wielkie kły,a ślepia były czarne i wyłupiaste.stwór ten jakby chciał zacisnąć szczęki na szyi wilka,lecz wtem jego wisior(Razera xd) ponownie zaświecił,a zjawa się rozpłynęła.
Sam błysk klejnoty i wcześniejsze słowa Safiry,mogły go naprowadzić na trop=coś dalej się ich uczepiło.
Taka sama zjawa,powoli szła za Lajną,uśmiechając się szyderczo do basiora.
-
Nawet się nie zorientował,że coś było za nim.Zauważył tylko błysk naszyjnika i tyle.Wtem dostrzegł za Lajną zjawę.
-Lajna uciekaj!-wrzasnął i pobiegł w jej stronę.
-
Zatrzymałam się i rozejrzałam. Odór...Znów ten smród! Szeroko otworzyłam ślepia. Odwróciłam się lekko i ujrzałam stwora. Wrzasnęłam rozdzierająco.(Każdy normalnie przy takim wrzasku można stracić bębenki w uszach). Zaczęłam biec by uciec od tego czegoś. Chciałam wzbić się w górę, lecz ze strachu nie dałam rady. Biegłam tak szybko na ile pozwalały mi łapy.
-
-Zostaw ją!-krzyknął ponownie.Na ciele Razera pojawiła się zbroja.Pędził przez krzewy próbując doścignąć Lajnę i zjawę.
-
(jak w horrorach..prawie ...zaraz się rozdzielicie..oglądając takie filmy..stwierdzałam-idioci xD powinni iść razem xD)
Zjawa zniknęła.Wszystko ponownie ucichło,,to była głucha,nieznośna cisza.
Nagle niedaleko przed Lajną można było usłyszeć tępo grającą pozytywkę,jej dźwięk roznosił się echem.A sam przedmiot stał na środku jej drogi,do którego się zbliżała.(bo biegła. xd)
-
Obok przedmiotu siedział szczeniak,ze spószczoną głową,wpatrywał się w pozytywkę.
-
Nie zauważyłam pozytywki i potknęłam się o nią. Przekoziołkowałam kawałek i walnęłam w drzewo. Słyszałam tylko tą melodyjkę i czułam ten odór. *Ciemno? Czy mnie zaślepiło?* pomyślałam.
-
-Cholera!-wrzasnął,gdy zjawa zniknęła tuż przed jego pyskiem.Był już tak blisko.Ledwo udało mu się zatrzymać przed szczeniakiem obok instrumentu.Schylił łeb chcąc zaczerpnąć powietrza.Od dawna nie uczestniczył w takich pościgach.
-
-mamooo?- dziecięcy głos rozniósł się echem w tle pozytywki.-to ty? dlaczego zostawiłaś mnie?.
Wadera nie mogła dużo zobaczyć,w końcu było ciemno,jedynie jak już to cień sylwetki szczenięcia i pozytywki,którą szczeniak ponownie stawiał.-dlaczego,mamo?-głos szczęnięcia odbijał się coraz głośniej,co rozbrzmiewało w głowie Lajny i Razera(jeśli się pojawił przy nich).
-
Ujrzałam cień sylwetki i jak się nie mylę to pozytywki. Zaczęłam szybko oddychać.
-Nie..Nie! Odejdź zmoro. Odejdź-prosiłam cicho i wbiłam pazury w drzewo. Trzęsłam się jak galareta. Głos rozbrzmiewał mi w głowie. Nie mogłam tego znieść.
-
-dlaczego,Mamo?..-powtarzał szczeniak-bałam się,zostawiłaś mnie..oni mnie skrzywdzili..czemu mnie porzuciłaś? nie kochałaś mnie?-szczenie uniosło pysk,powstając delikatnie,było całe zmasakrowane-widzisz mamo co mi zrobili? dlaczego?-kuśtykając,zblizała się do wadery.Głos szczenięcie słyszała tylko Lajna,Razer mógł jedynie usłyszeć krzyki i błagania wadery.
Natomiast sam poczuł znajomy mu dotyk,coś krążyło wokół jego łap.Było to zimne,małe i drobne ciało.
-Chciałem tylko nie być sam..-odezwał się znajomy mu głos,był to Marvel- chciałem trochę ciepła,a ty mnie odrzuciłeś...skazałeś na śmierć..-głos Marvela odbijał się w głowie Basiora,jeśli ten spojrzał w dół,zobaczył zmasakrowane ciało szczenięcia,jak w chwili jego śmierci(przed ingerencją Rachil xd)-bałem się...to te potwory..te które zabrały mi mame...chciałeś by mi to zrobiły,prawda?
-
Z moich oczu popłynęły łzy.
-Odejdź! ODEJDŹ! Zostaw mnie! Błagam!-zaczęłam wrzeszczeć płacząc. Coraz ciężej było mi złapać powietrze.
-Ty nie żyjesz! Jesteś duchem! ODEJDŹ!-nadal wrzeszczałam.
-
_____________________________________
Menma robimy, że to było kiedyś jej szczenie czy tylko popmylony duch? Hmm ^^
-
-Ja nie chciałem,Marvel..-wymamrotał patrząc na zmasakrowane ciało szczeniaka.W tle słyszał wrzaski Lajny.Widząc stan Marvela poczuł żal i nieprzyjemną gorycz.Może Marvel ma rację?Nie..to nie może być prawda..
___________
Niech będzie twoje szczenię.Będzie bardziej..tragiczniexD
Doprz xd
-
(Myślałam nad tym..xd znaczy..to nie jest jej szczenie..to tylko podszyta zmora..jak i za marvela,postać autentyczna,wszystko co mówi jest w większości prawdziwe,ale to nie jest prawdziwe..czyli..wygląda jak jej dziecko,mówi tym samym głosem i na sens,ale jednak to zmora. xd)
-Nie kochasz mnie? odrzucasz? to twoja wina,mamo..zostawiłaś mnie..-mówiło szczenie,podchodząc do niej,zatrzymało sie tuż przy waderze-spójrz na co pozwoliłaś,zobacz...dlaczego mnie zostawiłaś?
-więc dlaczego mnie porzuciłeś?-zapytał cicho Marvel-dlaczego pozwoliłeś by mnie to spotkało? wiesz ,że się bałem..wiesz że Cię podziwiałem,wiedziałeś że sobie nie poradzę....zostawiłeś mnie,pchając do nich..-Nagle i doszły kolejne odgłosy w oddali,było to wycie psów gończych,oraz od czasu do czasu strzały z broni palnej-pomóż mi...oni tu idą...-a same szczenie zaczęło powoli iść w kierunek,skąd dochodzą dźwięki-nie porzucaj mnie,tym razem..Razer....-mówił hipnotycznym głosem.
-
Spojrzałam na szczenie, nadal łkając.
-Odejdź...proszę...ja nie chciałam...ODEJDŹ! RAZER POMÓŻ! Proszę...-wrzasnęłam i już nie mogłam złapać powietrza. Czułam się jakby ktoś zawiązywał mi pętlę wokół szyi. Chciałam rzucić się do ucieczki, lecz nie mogłam. Serce waliło mi jak oszalałe. Jedyne co widziałam to szczenie. Szczenie...wpatrywałam się w nie i nie potrafiłam odwrócić wzroku. Próbowałam coś powiedzieć lecz nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
(Pogmatwałaś to xd)
-
Nie zwracał uwagi na wołania o pomoc Lajny.Cała jego uwaga skupiła się na zakrwawionym szczeniaku,a gdy Marvel zaczął zmierzać w kierunku,skąd dochodziły strzały,Razer musiał zareagować.
-Marvel nie idź tam!-zawołał i poszedł za nim.-Marvel,ja nie chciałem!-krzyknął.Już sam zaczął wierzyć w słowa szczeniaka.
-
(Tak łatwo byłoby was teraz zabić...aleee...nieee xD)
Wtem coś szarpnęło Razera za ogon-Nie idź z nim!-pisnął panicznie,wręcz płaczliwie głos Marvela,ale jak to możliwe skoro zmasakrowane szczenie dalej szło przed Razerem,prowadząc go.Więc dlaczego jego głos był także za Razerem?. A jednak.
Szczenie wepchało się pod basiora(te za nim ...te prawdziwe xd),trzymając w pysku wisiorek od Safiry(Powiedzmy że zerwał się Razerowi,gdy ten ruszył za Lajną,dlatego zmora mogła tak blisko podejść.)Światło wisiorka rozbłysło,a zmasakrowany szczeniak zniknął.Światło kamienia jarzyło się coraz bardziej,rozświetlając coraz większy teren,pochłoną po chwili i okaleczone szczenie przed nią Lajną,które zniknęło w diabelskich krzykach.Wisiorek utracił swój blask,jednak było już na tyle widno,że spokojnie można było zobaczyć wszystko wokół.
Duch Marvela(ten prawdziwy xd,bo zmora zniknęła xd) odetchnął i wtulił się w łapę Razera,dalej trzymając w pysku wisiorek,który chwile później przez niego przeniknął i padł na ziemie.
(Jak by ktoś nie skumał..Marvel prawdziwy powstrzymal Razera,przynosząc wisiorek,który ten zgubił.Wisiorek się uaktywnił i zniszczył zmory,więc nie ma ani zmory przy lajnie,ani przy Razerze,wszystko jest spokojnie i jest już rano xd )
-
Wciągnęłam powietrze i padłam pyskiem na ziemię. Wciąż płakałam. Skuliłam się. Zaczęłam się trząść ze strachu. Zacisnęłam oczy jakbym bała się patrzeć na świat.
-
-Marvel?To naprawdę ty?-zapytał.Nawet szczenię nie wiedziało,jak Razer był szczęśliwy na jego widok.Chciał z nim tyle pomówić,lecz usłyszał płacz Lajny.Podbiegł do niej.Nie miał właściwie pojęcia co się jej stało.
-Lajna już jest po wszystkim-powiedział spokojnie,trącając ją łapą.Sam czuł jeszcze obawę,że to coś może w każdej chwili wrócić,ale starał się to ukrywać.-Lajna..
-
-Prosiłam, błagałam...krzyczałam...wołałam-wyszeptałam nadal płacząc. Lekko otworzyłam oczy. Nadal widziałam ten obraz. Tego szczeniaka. Zacisnęłam ślepia.
-Ja nie chciałam...nie chciałam-załkałam zrozpaczona. Zbiłam pazury w ziemię bojąc się nawet drgnąć.
-
Szczenie chwile przypatrywało się im,niepewnie podeszło,plątając się Razerowi pod łapami,co miał w nawyku-Ciocia Lajna zobaczyła coś strasznego..-wyszeptał.Spojrzał na Razera-mamusia mówiła że jeśli jest komuś źle,to trzeba tą osobę przytulić..wtedy tej osobie jest lżej..mojej obecności i tak nie zauważy..przytul ciocie Lajne..-wymruczał,wpatrując się w nią smutno.W końcu każdy czasem potrzebował odrobiny ciepła.
-
Razer westchnął głośno i położył się obok Lajny.Chwilę się wahał,ale widział spojrzenie to błagające Marvela.Przecież to miał być zwykły,przyjacielski uścisk.Nic więcej.Położył swój łeb na drżącym karku Lajny,chcąc ją jakoś uspokoić.
-
-R..r...r..-wyjąkałam-Ono tu było. Było...-powiedziałam cicho, nadal chlipiąc.
-
Szczenie uśmiechnęło się delikatnie,spojrzało na amulet,którego Razer nie założył-Razer..musisz go nałożyć..-wymruczał,zawieszając go na swoim pyszczku,podszedł do nich i uniósł pysk w stronę Razera (chciał by ten go odebrał),łańcuszek się ześlizgnął,zawieszając się na szyi szczeniaka.Światełko zabłysło a szczenie dostało jakby..materialną formę,dzięki czemu Lajna mogła go zobaczyć normalnie jak żywe stworzenie.(stwierdziłam że..że tak. xD)
-
-Kto?-zapytał Lajny.Spojrzał na szczenię.-Do ciebie bardziej pasuje-powiedział szczeniakowi.Nie zauważył większej różnicy niż przedtem,oprócz tego,że Marvel miał założony naszyjnik.
-
Otworzyłam lekko oczy.
-Ona...ona.. ona.. tu była-odpowiedziałam Razerowi i ujrzałam następnego szczeniaka.
-M..m..Marvel? Co..co..co ty tu robisz?-spytałam jąkając się.
-
-he?-Zdumione szczenie spojrzało na Razera,po czym na Lajne-to ty mnie widzisz,Ciociu Lajno?-ponownie przeniósł zdumiona spojrzenie na Razera.
-
-Widzę-powiedziałam cicho, już się nie jąkając.
-
-naprawdę? -powtórzył ale..no..odpowiedziała mu więc"Nie,Marvel,na niby =w=" xD
-widzi mnie..-powtórzył cicho,po chwili się rozpromienił-widzi mnie! ciocia Lajna mnie widzi! -zawołał,poskakując niczym mała sarenka,podbiegł do niej,wtulając się w jej futro.
-
-Nieprawdopodobne..to pewnie moc łzy archanioła-wyszeptał do siebie zaskoczony.
-
-Też tęskniłam-wychrypiałam, patrząc na szczeniaka.
(Miałam ochotę napisać, że przytuliła, ale nie skumałam posta i wiem, że go widzi i czy materialana forma znaczy, że można dotknąć? XD Sorry nie myślę ;-; robię prez. na chemię)
-
(Tak..może go tulać itd itd.. jest materialny jak inne wilki xd całowicie)
Zaśmiał się cicho,ocierając się pyszczkiem o wadere.-ale super! więc..czy ja żyje? Razer!-wskoczył mu na grzbiet-powiedz..czy ja żyje?-wychylił się,widocznie za bardzo,bo zleciał z niego,lądując na trawię.Zaśmiał się,tarzając po ziemi.
-
Spojrzałam na niego.
-To moc naszyjnika, prawda?-spytałam cicho basiora, patrząc na bawiącego się Marvela.
-
-Moc zmaterializowała jego duszę.Jeżeli moje podejrzenia są słuszne,mamy tu do czynienia z mocą...wskrzeszania zawartą w krysztale.Odcięcie nosiciela od źródła energii sprawi przemianę ponownie w niematerialny obłok[...]-Razer zaczął nieźle filozofować.Nawijał bez przerwy nie zwracając szczególnej uwagi na pełzającego po nim Marvela,a potem tarzającego się po ziemi.
-
(Dokładnie Raziu xd)
-oo...nic nie rozumiem..-stwierdził z głupim uśmiechem,właściwie teraz go to nie obchodziło,w końcu on żył! (mu sie tak wydaje),ciocia Lajna go widzi,więc jest prawdziwy i znowu może normalnie żyć.Zaśmiał się cicho,ponownie wtulając w łapy Razera,co było w jego nawyku.
(a tutaj kurczę czarty przyjdą kurcze i ich zjedzą *-* kurczę ! XD)
-
Słuchałam Razera i pilnowałam Marvela.
-
-Marvel.Zatrzymaj ten naszyjnik.Tobie bardziej się przyda-powiedział.Nie zamierzał mówić mu prawdy.Niech się chłopak nacieszy..
-
Szczeniak spojrzał na niego-ale co cię wtedy będzie chronić przed tymi potworami?-zapytał,podkulając uszka.
-
-Razer jest mądry i silny. Da radę. Prawda?-spróbowałam jakoś uspokoić obawy szczeniaka.
-
-Lajna ma rację(z tym drugimxD).No,ekipo...Może tak chodźmy jakoś uczcić powrót naszego małego bohatera?-rzekł wstając.
-
(ahaha xD)
-tak !-zawołał szczeniak,podskakując wesoło,po chwili spojrzał na nich-bo wy...zawsze będziecie przy mnie,prawda?-zapytał,podkulając uszka.Jego wzrok stał się bardziej smutny,a głos przepełniała cicha nadzieja.
-
-Ja jestem za-powiedziałam i powoli się podniosłam. Spojrzałam na Marvela.-Będziemy tak długo jak to możliwe.-powiedziałam spokojnie i lekko się uśmiechnęłam.
-
Spojrzał z wątpliwością na Lajnę.Czy na pewno mogą to obiecać?Czy może obiecać to Razer,który spotyka się z wieloma niebezpieczeństwami z przeszłości?Przemilczał pytanie Marvela.Jedynie lekko pokiwał łbem uśmiechając się sztucznie.Miał nadzieję,że to szczeniakowi wystarczy.
-To dokąd idziemy?
-
Szczenie uśmiechnęło się wesoło,powoli ruszając-oh! bo ja słyszałem że istnieje coś takiego jak lód..i fajnie się po tym ślizga..poślizgamy się na lodzie?xd-oczywiście lekkomyślny pomysł,ale od szczeniaka raczej niczego innego się nie wymaga xd
-
-Pode mną to się lód załamie!-zaśmiał się.
-
-Nie jak się go wzmocni ciupek magią-zaśmiałam się.-Wsiadaj Marvel i ruszamy na lodowiec!-powiedziałam. Rozłożyłam skrzydło by szczeniak mógł się wspiąć.
-Chyba, że wolisz, żeby Cię Razer zawiózł.-powiedziałam
-
-Śmiało poleć razem z nim.Ja was dogonię.Muszę coś jeszcze załatwić
-
Spojrzałam na szczeniaka.
-Razer...?-spytałam cicho.
-
(zw bo mama laptop xd)
-
-îm'eri ratö naya,wannëa Lajna.Raanè hëlgarii-powiedział i chwycił mocnej miecz.Spojrzał za siebie,a potem ponownie na Lajnę.
-
-Co?-spytałam kompletnie nie rozumiejąc. Przewertowałam w głowie języki, które znam, ale takiego nie było. (TŁUMACZ NIE TŁUMACZY T_T)
-
-Mam pewne niedokończone porachunki,które muszę załatwić-powtórzył tym razem zrozumiale.(Bo ten język nie istnieje!xD)
-
-Ehh ale wróć żywy, dobrze?-spytałam patrząc na niego.(Jak to nie? To czemu tłumacz wybiera hausa i nie tłumaczy? xD)
-
-Wrócę.Jestem przygotowany-powiedział zmotywowany.Lajna i reszta musiała przywyknąć do tego,że Razer często może znikać bez konkretnych wyjaśnień.Rozłożył skrzydła i odleciał.
-
Spojrzałam na Marvela. Złapałam go w pysk i szybko opuściłam te miejsce.
-
Wadera cicho wsunęła się do dżungli. Jej tęczowa grzywka leciała na oczy, przez co nic nie widziała. Omijała drzewa - nie było to trudne. Po pewnym czasie uniosła łeb do góry i rozejrzała się.
-
A cóż to? A któż to? Nadchodzi psychollo! Jeszcze nie widać jak już słychać te trzaski łamanych gałęzi, bo oczywiście gdzieś wpaść musiał, do jakieś dziury zarośniętej krzakami; do tych różnych dziwnych dźwięków doszły jeszcze jakieś skomlenia... a nie, sorry, to jest śpiew. Piękny śpiew, do tego to akurat głos miał, ale nie dzisiaj, teraz miał już chrypę, trzeszczał i trzeszczał i przestać nie chciał, totalna masakra. Uporał się z dziurą i niczym torpeda ruszył przed siebie, zatrzymał się dopiero na widok jakieś samicy, dorwanej przez ufo, przynajmniej tak uznał gdy zobaczył jej wariacką grzywkę. Wyszedł z ukrycia i zmierzył ją wzrokiem, oczywiście na pysku gościł ten psychopatyczny uśmiech:
- Oo, witaj piękna niewiasto, zwiałaś z kosmosu?
-
Usłyszała czyjś głos. Wątpiła, że to do niej, ale była tu sama.. no i ten głos. Ponownie się rozejrzała i ujrzała jakiegoś basiora. Spojrzała bez słowa. Nie odezwała się - po co?
GG mi się spieprzyło ;-;'
-
Chwilę ją obserwował oczekując odpowiedzi, jednak takowej nie otrzymał. O, nie ładnie, tak bezczelnie ignorować Iska? Skandal. Spokojnie, spokojnie, pewnie biednej coś zrobili w tym kosmosie pomyślał i spojrzał na nią współczująco, przynajmniej starał się tak wyglądać, w efekcie niespecjalnie mu wyszło, bo ta jego natura psychola zawsze jest widoczna, nie można jej ukryć.
-Kurcze, biedulka... Pewnie ci te ufoludki, kosmici wycięli język i nie możesz mówić, jak nie fajnie. Chociaż nie, przynajmniej mi nie będziesz przerywać, mogę ci opowiedzieć kilka ciekawych historii, chcesz? A no tak, nie mówisz... a rozumiesz mnie chociaż? - podreptał bliżej do niej, acz nie za blisko, gdyż coś tam mu mówiło by utrzymywał bezpieczną odległość.
-
- Może rozumiem, może nie - powiedziała spokojnym tonem. - Czy to, czy Cię rozumiem czy nie ma jakieś znaczenie na wpływ warunków pogodowych czy coś innego?
-
-Wow, ty mówisz! I to w tym samym języku co ja! - aż podskoczył z wrażenia, gdy się okazało, że wadera potrafi wydawać z siebie jakieś dźwięki zwane mową.
-Zmiany pogodowe? Czyli księżyc... stamtąd chyba zjawiają się tacy... mili osobnicy - spojrzał na waderę jak na idiotkę, no bo kto normalny w takiej sytuacji o pogodzie wyskakuje? Potem chciał coś powiedzieć, jednak ugryzł się w język i aktorsko miluśnie się uśmiechnął.
-Nie, pogody to nie wiem, ale skoro rozumiesz to, mam jakieś takie większe chęci by ci towarzyszyć w tej podróży i opowiadać te ciekawe historie, które nie są koniecznie ciekawe. Myślę, że się jakoś dogadamy, to znaczy nie musimy, chodzi o to, że ten czas wspólnie spędzony będzie miły, a ty jak myślisz? Och, nie ważne, ale się cieszę, że ciebie spotkałem. O właśnie, jak chcesz to możesz mi mówić Isoschi, Is czy jakoś tak.
-
- Karo - mruknęła, wzdychając. Jakoś dziwny był ten Isoschi, czy jak mu tam. Wadera zaczęła iść dalej przed siebie. Może pójdzie, może nie.
-
Jak wadera ruszyła zaraz dorównał jej kroku. No w końcu nie mógł jej opuścić, jeszcze tak nie było by ktoś był w miarę... miły, czy raczej tolerancyjny wobec jego osoby. Zazwyczaj to wygląda tak: "-Hej, jestem Isek srebrnogrzywek, a ty? Co porobimy? - Zostaw mnie w spokoju! Idź sobie!" także, no bardzo nie miło, nie koleżeńsko, nikt go nie lubi, taka ofiara losu, poniewierana, ale to przecież nie jego wina, że jest cholernym psychopatycznym optymistą. Ale teraz chyba jest jakoś inaczej, przynajmniej jeszcze go nie odganiała.
-Pochodzisz stąd?
-
- Taaak jakby - mruknęła, patrząc kątem oka na Isoschi'ego.
-
Do tej miłej i spokojnej jak dla niego dżungli przyszedł nieznajomy przez większość mieszkańców tego stada wilk.
Stanął w jakiejś części dżungli i westchnął ciężko... Po chwili idąc dalej, szedł z spuszczonym łbem, coś pod nosem dumając. Na nic co go otaczało nie zwracał swojej cennej uwagi. Tak sam sądził, że ma cenna uwagę, ale nie wiadomo czy to jest prawda...
Szedł tak przez długi czas, aż dodarł znów na jakiś wycinek dżungli gdzie nie było żadnego zarośla ani drzewa. To było trochę podejrzliwe, bo z takim czym spotkał się w lasie gdzie był wcześniej. Więc postąpił tak samo jak w lasie usiadł, spuścił łeb i zamknął oczy...
-
-Tak jakby? Nie łatwiej odpowiedzieć tak jaśniej? Tak lub nie czy coś? Nie lubię takich odpowiedzi, gdzie trzeba się czegoś domyślać. - mruknął idąc obok wadery. Po chwili znów na jego pysku pojawił się uśmiech. -Ale tak, nie wszystko się ma co się lubi. Gdzie idziemy?
-
- Najwidoczniej przed siebie - mruknęła. - Jakby jestem stąd. Coś jest tu ze mną powiązane, ale nie wiem co.
-
-'Coś tu ze mną powiązane, ale nie wiem co' - zacytował waderę i dłuższą chwilę trawił tę wiadomość, jednak i tak jej ogarnąć nie był w stanie. - To jest porąbane, nie ogarniam - stwierdził po chwili tonem takim, że było wiadome, że nie musi tłumaczyć bo jego durny łeb tak czy siak nie ogarnie.
-Ta, też to widzę... że przed siebie ale serio tak bez celu? Nic? Mieejmy jakiś cel, bez niego to tak głupioo. - W niektórych wyrazach przeciągał głoski, przez to co brzmiało nieco... szczeniacko, ale on był naprawdę załamany faktem, iż nie mają celu. - Może... znajdźmy coś! Niech no ja pomyślę co... elfy?
-
Ishan siedział tak w samotności w zamkniętymi oczami. Nadsłuchiwał co się wokół niego się dzieje. Nagle z dość dalekiej odległości pomiędzy nim a dżunglą usłyszał jakieś nie wyraźne słowa wymieniane na przemienne,ciągle te same tony głosowe. Wtem zastanowił się, czy to ją jacyś ludzie lub i nawet wilki.
Z tonacji głosowej nic nie mógł stwierdzić, ale postanowił na razie nie ruszać się z tego miejsca.
-
- Elfy? Spotkajmy jeszcze realistyczną gadającą tygrysicę, która lata na swoich tęczowych bąkach. Wtedy to będzie najlepszy cel naszej wędrówki - przewróciła oczami. - Dziwny jesteś.
-
- Ja chyba muszę iść.. coś.. załatwić - mruknęła i wybiegła truchtem.
-
-Kolorowe bąki? Nie no bez przesady, a elfy przecież istnieją. Raczej, chyba, ponoć... - mruknął i spojrzał w górę, na korony drzew, ponieważ jakaś papuga zaczęła drzeć się tak upiornie jakby ktoś łupił ją z piór.
-Grr, mogłaby się już przytkać... ach, no dobra, do zobaczenia... - westchnął i również opuścił dżunglę.
-
Po bardzo długim słuchaniu rozmowy pomiędzy nieznanymi dwoma wilkami Ishan postanowił zmienić się w człowieka... I tak właśnie zrobił.
Po chwili wspiął się na jedno z drzew i zaczął skakać po drzewach dżungli. W między czasie dość nie typowego biegu postanowił również opuścić tą okolicę i pobiegł w nieokreślonym kierunku.
// wychodzi//
-
Wlazła. Nie chciało jej się chodzić. Dawno tu nie była. Był środek dnia. Słońce oświetlało mokre liście. Było przepięknie, tylko Sierra była upadła. Sunęła łapami po mięciutkim mchu. Spuściła łeb.
-
Palący ból rozchodził się z jej żołądka. Nic nie jadła od ponad roku. Stała się żywym trupem. Przed jej oczmi przemknęła mangusta. Pragnęła jej. Chciała ją zjesć, lecz łapy odmawiały posłuszeństwa. Próbowała pobiec, lecz kończyny od razu kładły się na ziemię. Jakby nie wieżyły w swoje umiejętności. Pozotały skrzydła. Sierra dawno ich nie używała. Nie wiedziała jak je rozpostrzec. Była bezradna. Niegdyś pełen energii szczeniak, teraz ciemny cień wlka, a raczej to, co pozostało z niego.
-
Waderę o czarnej jak smoła sierści i zielonych oczach ciężko było dostrzec w dżungli. Rośliny dawały bardzo duży cień, niekiedy może udało się komukolwiek zobaczyć jakikolwiek kontur wadery. Kaazara natomiast było dostrzec łatwo. Biały basior o również zielonych oczach beztrosko hasał sobie i podziwiał piękno przyrody.
- Mógłbyś się wreszcie zachowywać jak na dorosłego basiora przystało? - prychnęła, machając ogonem.
-
Sierra nie jest sama. Rozejrzała się wokół. Serce biło jej jak szalone (przynajmiej wiedziała, że ma serce..). Nie lubiła towarzystwa. Troszkę dalej brykła sobie biały basior. Spoko. Morze się naćpał? ( XD) Sierra wie co to znaczy. Nie zwracała uwagi. Lecz wsród krzaków dostrzegła zielone kropeczki. Jakby jakieś... ciastka? Nieważne. Zrobiło się tłoczno, albo po prostu wlazłam tam gdzie nie trzeba. Trudno. Postanowiłam sobie przysiadnąć pod wielgachnym liściem.
-
- Zamknij się. Ktoś tu jest - prychnęła wadera po chwili. Jej tylnia lewa łapa zaczęła świecić. Uh, nie przepadała za tą mocą.
- Boisz się? HM? Karo się boi? Hahahahahahahhaaha, nieźle, nieźle - odparł zwijając się ze śmiechu.
Błysnęło białe światło. Basior złączył się z drzewem.
- Wybacz. Ale teraz się zamkniesz.
-
Usłyszała śmiechy. Jej nie było do śmiechu. Irytowała ją obecność innych. Ciasteczkom w mroku zaczęła towarzyszyć dziwna smuga. Cofnęła się w cień. Przysłuchiwała się. Machnęła lekko ogonem. Przed oczmi miała mroczki. Ledwo dyszała.
-
- A teraz, jeśli pozwolisz - wbiła spojrzenie w basiora - sobie zapoluję. W sumie.. Twoje pozwolenie mi nie jest potrzebne, debilu.
Wyłoniła się z cienia. Poprawiła skrzydła, by te przylegały do niej jak najciaśniej, przeciągnęła się i ruszyła przed siebie.
-
Zmarszyła czoło. Duża, zielonooka, czarna wadera gada do... drzewa? Czyżby Si miała halucynacje z głodu? Coraz gorzej z Sierrą. Wadera szła w moją stronę. Warknęła lekko. Nie była dostrzegalna. Poza tym, kto chciałby jeść takią wywłokę jak Sierra?
-
Gdzieś niedaleko miejsca, gdzie znajdowała się Karo, pasł się nosorożec. Machnęła ogonem i przywarła niżej do ziemi. Wystarczy, iż wadera użyje łapy niedźwiedzia.. Jeśli nie zginie to przynajmniej oszołomi go na tyle, że będzie można go spokojnie dobić. W drodze rozłożyła skrzydła, wzbiła się do góry i zleciała prosto w zwierza. Ten upadł.
- Cholera, żyje - prychnęła, włażąc na duże cielsko. Miała jeszcze nieco energii. Walnęła go piorunem. Stała przez chwilę nieruchomo, aż ożekła, iż nosorożec nie żyje.
-
Westchnęła.
_____________
Ajem so sory, muszę iść. Papa :*
Lol, nie wiem co napisać xD
-
Wgryzła się w bok zwierza. Krew zaczęła kapać z jej pyska. Wadera oblizała się i przy pomocy pazurów i kłów zaczęła rozszarpywać mięso.
-
Mruknęła coś pod nosem i wyszła, machając ogonem.
-
Idąc z rzeki doszła do dżungli. Prychała pod nosem, wszelakie bluźnierstwa spływały jej z ust i kierowały się w stronę basiora.
- Co za idiota - syknęła, przystając na jakimś głazie.
-
Wdreptałem, burcząc coś pod adresem nowego, bynajmniej nic miłego. Jednocześnie starałem się nie myśleć zbytnio o Garetcie - demon natychmiast wyczułby myśli z nim związane i jak nic nie dałby mi spokoju do czasu, aż zainteresowałby się czymś "ciekawszym", np. konfrontacją z nowym lub gnębieniem innych, na co składało się między innymi wkurzanie kogoś i łażenie za nim non stop, śpiewając jakieś piosenki i recytując wiersze. Pokręciłem głową z niesmakiem tym większym, iż wiedziałem, że bez Garetha byłoby jeszcze gorzej niż z nim - wady posiadania 'podwójnej' osobowości.
-
- Baka z niego - mruknęła do Iana, siadając na głazie. Machnęła ogonem i rozejrzała się.
-
Kiwnąłem głową, burknąłem coś, wciąż wzburzony i podreptałem do Karo.
- Nic ci nie jest?
-
- Hmm.. mam dziurawe ucho, zostałam trochę podpalona bo Gari niedokładnie złapał ten ogień, a poza tym granice moich nerwów zostały dawno przekroczone - warknęła, nadal się rozglądając. Zauważyła coś błyszczącego w świetle księżyca. Podeszła do tego miejsca i przyglądnęła się znalezisku. Katana. Fajnie. Przyda się. Zmieniła się w człowieka i chwyciła miecz (czy cokolwiek to jest) w dłonie. Wyszczerzyła się.
-
Zastrzygłem uszami i uniosłem brwi. Skąd tu katana? Meh, tu różne dziwne rzeczy można znaleźć.
- Czy ty przypadkiem nie masz mocy, która pozwala ci nie krwawić?
-
- Miałam, ale się jej pozbyłam - mlansęła, wsadzając katanę do pochwy, która magicznym cudem pojawiła się tuż przy jej pasie.
-
Westchnąłem tylko i przyklepałem sobie grzywkę.
-
- W sumie, w ciele ludzkim nie jest tak źle - wyszczerzyła się do Iana.
-
Przewróciłem oczami.
- Wiem. Ale lepiej mi w wilczym.
_______________________
Ty pacz, cuś mi się w podpisie pokopało...xD
9. *W budowie* Nie kopiować!
Nikt nie może mieć mocy *W budowie*...xD Tak to wygląda xD
-
- A gdybym tak zaczęła gonić z tą kataną po terenach to wyszłabym na psychopatkę? - zaśmiała się, zmieniając się w wilka.
_________________________
Ale ja mam takie :C
I co teraz?
-
- To nawet bardziej niż pewne. - prychnąłem, po raz kolejny przewracając oczami. Machnąłem środkowym ogonem.
Cusz...xD
-
- No to chodź, zrobimy scenkę Demkowi, będzie supi - machnęla ogonem podchodząc do Iana.
______________
Bitwa na moce *w budowie*
-
- Uzna cię za wariatkę i wtrąci do lochów, czy gdzie tam. - stwierdziłem z dobrze ukrytym uśmiechem.
xD
-
- Z tasakiem albo siekierą byłby lepszy efekt - wyszczerzyła się. - No to jak, nerko, robimy?
-
Wciąż niepewny, aczkolwiek już o wiele mniej, milczałem przez chwilę.
- No dobra. Raz kozie śmierć. - uśmiechnąłem się i wstałem.
-
- Ale, mój drogi, żeby go nastraszyć musisz wyglądać jakoś strasznie - wyszczerzyła się. - Bo ja, jako ludź, przypominam trochę Jeff'a the Killera, a Ty to tak średnio.
-
- Również mogę. - przewróciłem oczami. - Zmiennokształt pozwala mi na zmianę w człowieka nie o jednym tylko wyglądzie, mogę go dowolnie zmieniać. Aczkolwiek lubię ten ludzki wygląd. Najbardziej mnie odzwierciedla. - fakt faktem, iż tak wyglądałem, kiedy zmieniłem się w człowieka za pierwszym razem. - Ma być strasznie, co...? - zamyśliłem się. - No dobra... - uniosłem się na tylnych łapach i zmieniłem się w człowieka. Nie byłem ani trochę podobny do mojego zwyczajnego złocisto-włosego wcielenia. Większą część włosów miałem białą, 1/3 z prawej strony była kruczoczarna. Lewe oko zjaśniało, przyjmując bardzo jasnoniebieską barwę, zaś prawe stało się złote. Wokół niego moja skóra popękała, jakbym nie miał tam ciała, a porcelanę. Jedno takie 'pęknięcie' odsłaniało większość zębów z prawej strony twarzy. Odwróciłem powoli głowę i spojrzałem na Karo.
- I jak?
-
- Bardzo ładnie - wyszczerzyła się, nadal w postaci wilka. - No to, zobaczymy się gdzieś w Pałacu Demka.
Machnęła ogonem i zniknęła.
z.t.
-
Przewróciłem oczami.
- Miało być strasznie, nie ładnie. - zmaterializowałem sobie jeszcze w biegu tomahawk i rozwiałem się w czarny dym.
Uhum, wygląda mniej więcej tak:
(https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/64/c4/66/64c466527f315e8ede327e41beddf5e4.jpg)