Obok demona pojawił się drugi Gareth. Basior połączył się w jednego wilka. Zaśmiał się cicho, jego oczy świeciły jak latarki. Widoczne było, że jest podniecony i niezmiernie czymś zadowolony. Spojrzał na Wang-Mu.
- Wybacz, nina, ale nie mam teraz czasu. Zjawił się tu ciekawy przypadek awanturnika, uważający najwyraźniej, że jako jedyny odpowiada wyobrażeniom wilka. - zachichotał, mrużąc oczy.
Gareth wyglądał groźnie, nawet mimo to - a może przez to - że był wiecznie uśmiechnięty. Zawsze powtarzał, że gdyby nie obracał wszystkiego w żart, już dawno miałby więcej ofiar na koncie niż zdołała by zebrać jako swoje żniwo jakakolwiek wojna. Była to ewidentnie prawda, lecz, jak widać, niektórzy wciąż uważali, że basior był niespełna rozumu i kompletnie nie trzeba nim sobie zawracać głowy. To był największy błąd w ich życiu.
- Dobrze... - westchnęła wadera. Przymknęła złote oczy. - Rozumiem, że jest to dla ciebie ważne, Garai. Moja sprawa... Nie da się jej wytłumaczyć tak szybko, potrzeba mi o wiele więcej czasu. Jeśli będziesz go miał... Po prostu daj znać.
- Jasne, nina, wiem gdzie cię znaleźć. - Gareth mówił do powietrza. Jego szkarłatne oczy błysnęły na złoto, gdy Wang-Mu dotknęła na chwilę jego duszy. Potem zniknęło uczucie, jakby zamiast trzech, były tu cztery wilki. Ponownie znajdowały się tu tylko Nana z Nemhain i Gareth, przetrawiający w ciszy cząstkę informacji od Si Wang-Mu, zaszczepioną mu przez nią w umyśle. Informację o wojnie. Która miała Garetha dotyczyć, aczkolwiek jeszcze nie teraz.