Różności > Opowiadania, wiersze...
Opowiadania
Kinga27:
zaje***** ;D
Nero01:
dzięks
_____________-
znasz Kamila Bednarka?
Kinga27:
ide na pogaduchy
Nero01:
ja też:)
Nero01:
HADES.PIERWSZE KROKI.
W przestrzeni kosmicznej, otaczającej ubogi w obiekty układ planetarny, pojawił
się nowy pojazd. Potężna bryła kolosa budziła respekt
swoim ogromem. Moduł napędowy ledwie wystawał zza szeregu potężnych
sześciennych kontenerów. Szarozielone blachy poszycia w wielu miejscach nabrały
burego odcienia erozji, wskazującego na wieloletnie użytkowanie. Jaśniejsze szramy
spawów wskazywały na przebyte wcześniej remonty i przeróbki tego potwora. Z lamp
umieszczonych szeregiem na jego burtach połowa nie paliła się. Nieregularnie
pobłyskiwały zielone i czerwone sygnalizatory na dziobie i rufie. Z czterech dysz silnika
głównego ciągu, tylko dwa błyszczały strumieniem ognia, pchającego ten statek przez
kosmiczną pustkę. Pozostałe dwa pobłyskiwały w nieregularnych wybuchach zapłonu,
nie będąc w stanie utrzymać pełnego ciągu. Szarpnięcia mocy utrzymywały kadłub w
wibracji, nadwątlając już i tak nadwyrężone korozją wewnętrzne wręgi.
Niekontrolowane szarpnięcia spychały statek z wyznaczonego przez nawigatora kursu.
Echo sygnału radiowego nadanego z głębi systemu dotarło do przybysza. W
odpowiedzi ogromne teleskopowe czasze nadajników radiowych, powoli przesunęły się
na pozycje pracy. Łączność została nawiązana.
– Tu kontrola lotów systemu VP 393, podaj numer czarteru, nazwę jednostki i
cel podróży - odpowiedzią była cisza.
– Tu kontrola lotów systemu VP 393, nieznany obiekt, podaj kod czarteru.-
znowu bez odzewu, słychać tylko trzaski i nieokreślone zgrzyty w tle. Najwidoczniej
dyżurny kontroler zaczął tracić cierpliwość.
– Do jasnej cholery tu Kontrola, nieznany obiekt wchodzisz kretynie na pasmo
wojskowe, albo zejdziesz na poziom cywilny albo odstrzelą ci jaja, durniu. - tym
razem przez zgrzyty zakłóceń przebił się spokojny głos
– Tu DUCH, wiozę świeże mięsko. Trochę silnik mi szwankuje, nie mogę
utrzymać prędkości podejścia. Zejdę trochę niżej? Pasuje? - głos kapitana statku
brzmiał nonszalancją i pewnością siebie.
W centrum systemowym kontroli lotów zapadła cisza. Zdumiony kontroler
zaniemówił. Co prawda pracował na tej stacji od miesiąca, ale tego typu odpowiedź nie
trzymała się żadnego regulaminu. Wiedział że na każdej stacji panują pewne
nieformalne komendy, ale takie jawne kpiny z dyscypliny, zwłaszcza na takiej stacji jak
ta, to woła o pomstę do nieba. O nie, on nie z tych co jedzą z ręki byle dostawcy pizzy.
– Kontrola VP 393, nieznany obiekt, utrzymaj kurs 202 i prędkość, wróć na
płaszczyznę ekliptyki, maksymalny błąd 2%. Jeżeli nie możesz utrzymać prędkości
podejścia zatrzymaj się. Wyślemy po ciebie holownik. Odbiór.
– Tutaj Duch, co jest, kompletnie was pogięło? Z kim rozmawiam? Vlad to ty?
Jaja sobie robisz. Pudło mi się sypie. Nie utrzymam prędkości, schodzę na niższe
pasmo, jak możesz utrzymaj dla mnie wolny korytarz. OK?
John Dillins był kontrolerem od 23 lat, służył na tak wielu stacjach, że sam miał
problemy ze zliczeniem wszystkich. Myślał że w swoim życiu widział już wszystko.
Poznał wszystkie numer cwanych kapitanów, ze wszystkimi ich gierkami i niepisanymi
prawami. A ten Duch, jak sam siebie wywoływał, prosił się o kłopoty. Postępując
zgodnie z procedurą wywołał Naczelnego Kontroli.
– Co jest Johny?
– Mam na podejściu gościa który nie chce podać kodu czarteru, na
uszkodzonym napędzie łamie procedurę i schodzi na pasmo wojskowe. - wyjaśnił.
– Dobra. Zaraz u ciebie będę.
Po chwili w drzwiach stanął Nicki Romero, 55-letni korpulentny blondynek z
podwójnie nalanym podbródkiem. Jego obfite kształty budziły radosne komentarze na
całej stacji orbitalnej. Z trudnością wbił się w fotel dyżurnego kontrolera, szybkimi
ruchami palców wbił kod autoryzacji w konsole komputera. Przez chwilę wpatrywał się
w wyświetlacz. Analizował dane obrazujące ruch obiektu, parametry masy, prędkości,
znaki szczególne. Na centralnej konsoli oglądał powiększony, przetworzony obraz z
teleskopu. Porównał otrzymane wyniki z bazą danych. Po tym odsłuchał
dotychczasowy przebieg transmisji radiowych pomiędzy stacją a statkiem.
– Co robimy z tym syfem szefie? - padło pytanie zza fotela. - Przekażemy go
wojskowym? Przecież go rozniosą w puch...
Grubasek zamyślił się, drapieżny uśmiech wykwitł na jego twarzy.
– Skoro sam wystawia dupę, to go w nią kopniemy.- postanowił
– Ale szefie, jeżeli ma na pokładzie pasażerów to będzie jatka.
Naczelny kontroler popatrzył uważnie na swojego podopiecznego.
– Johny, pracujesz tu od 2 miesięcy, jeżeli chcesz popracować u nas dłużej to
pamiętaj że polecenia przełożonych wykonuje się bezwzględnie i bez zastrzeżeń.
– Ale...
– Przekaż go wojskowym i pomóż innym kontrolerom rozładować ten korek
wokół stacji. Będziemy mieli dzisiaj ponad setkę czarterów, na brak zajęcia nie
będziesz mógł narzekać. Zrozumiałeś moje polecenie czy nie?
– Tak jest.
– Dobry chłopiec. - tłuścioch poklepał Johna po twarzy – Kto wie może jeszcze
będą z ciebie ludzie?
– Jeżeli praca na stacji orbitalnej ci nie pasuje, zawsze możesz trafić na dołek –
tu wskazał palcem na największy monitor w sali, pokazujący obraz planety wokół
której krążyli.
Brunatny dysk powoli obracał się, ukazując ciemne plamy lądów migocząc
jasnymi punktami aktywnych wulkanów. To byłą nieduża, wciąż aktywna sejsmicznie
planeta. Przechodziła właśnie okres kształtowania się przyszłych kontynentów. Chmury
toksycznych oparów zakrywały jej zdradliwe oblicze. Jeżeli nawet pyły na moment
rozwiewały się, na próżno szukać było na niej zielonych plam roślinności, czy też
błękitnych oceanów wody. Tylko metaliczne skały z jeziorami płynów, które w żadnym
wypadku nie nadawały się do picia. Czarna breja, szlam, grzęzawisko wszystkich
znanych i nieznanych pierwiastków. A wszystko to na wyciągnięcie ręki, na
powierzchni. Raj psychopatycznego chemika. Patrząc na to zjawisko kosmiczne,
nieodparcie Johnemu przychodziło porównanie planety z nabrzmiałym wrzodem, takim
wybudowanym. Gotowym do wyciśnięcia.
Przez barki kontrolera przeszedł niekontrolowany dreszcz.
– Nie dzięki, wolę już tu zostać.- odpowiedział
Naczelnik odszedł do swojej dyżurki, ale przed drzwiami stanął, odwrócił się i
powiedział.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej