Różności > Opowiadania, wiersze...
Opowiadania
Kryształowa:
"Mutantka.."
Obudziłam się. Promienie słoneczne raziły po oczach. Czułam się pełna życia. Wstałam z łóżka i ubrałam się w sportowe ciuchy. Zeszłam na dół zjeść śniadanie. Całkowicie zapomniałam o wczorajszym wydarzeniu. Wyszłam sobie na spacer. Doszłam do miejsca, gdzie wczoraj uciekłam od Slender Man'a. Zeszłam na dół *to jednak nie był sen..*. Pomyślałam o kocie i zaraz nim byłam. Szłam między celami. Zauważyłam go. Tego co zrobił ze mnie mutanta.
-Witaj Olu, ponownie. - uśmiechnął się lub tak mi się wydawało.
-Cześć - powiedziałam oschle.
-Gotowa na trening ? - spytał po czym poszedł na wprost. Pobiegłam za nim..
CDN.. *v* Dalsza część już jest. :D Ale nie wiem czy wam dam :D
Nero01:
DAJ NASTĘPNĄ, DAJ NASTĘPNĄ!!!
Setra:
Ja też czekam na następną część.
Kryształowa:
Dzisiaj wstawie ! :*
Lajna:
Kolejna szrama. Kolejna blizna. Kolejna dawka bólu. Boli? Nie, pozory... A pozory często mylą. Za często. Kochałam go. Kolejny sznyt. Tak do szaleństwa. Ostry scyzoryk błądzi po mojej cienkiej skórze. Sprawdzałam. Przeciąłby ją w sekundę. Ale ja nie chcę skończyć. Następna czerwona plama. I co z tego? Gdy boli fizycznie, nie boli w środku. Tylko na zewnątrz. Nie mogę w domu. Ktoś by mnie nakrył i do psychologa wysłał. Tego by brakowało. Nie jestem nienormalna! Ja po prostu nie chcę, żeby bolało. W środku. Zamknęłam się w nieczynnej toalecie. Damska, czy męska, rybka mi to. Ważne, że nieczynna. Popatrzyłam na mój nieodłączony przedmiot. Scyzoryk. Jakie to… Pospolite… Rzuciłam nim o ścianę. Z torby odczepiłam agrafkę. Zawsze kochałam się w agrafkach. Są takie ostre… Otworzyłam jedną. Rozejrzałam się po moim ciele. Zdjęłam polarową bluzę. Nie służyła mi za ciepło. Osłaniała moje blizny przed cudzym okiem. Na moich rękach było już tyle fioletu, czerwieni… Strupów też. Ale znalazłam „czyste” miejsce. Wbiłam. Bolało? Nie… Pozory. Pociekło. Cholera, będę musiała coś wymyślić przed rodzicami. Nie mogą zobaczyć plam krwi. Nadal zastanawiam się jak mogą być aż tak ślepi, żeby nie widzieć moich ran? Aż tak mało ich obchodzę… Po co mieli by się mną przejmować… Mam tego dość! Pozwoliłam agrafce tańczyć jak chce. Zaczęła pisać. Jego literę. Imię. STOP! Muszę zapomnieć… Muszę zapomnieć o NIM. Muszę zapomnieć o niekochających rodzicach. Zapomnieć o beznadziejnej przyszłości! Zapomnieć… Tylko tego chcę…
- Karolina? Jesteś tu?- usłyszałam.
Michał. Szuka mnie. Jedyna osoba, która się mną przejmuje. Mało? Sama nie wiem… Powinno być wystarczająco.
- Karola?- powtarzał. Skuliłam się w sobie. Wbiłam agrafkę mocniej. Mocniej. Niech boli. Chcę się wreszcie doprowadzić do płaczu. CHCĘ!
- Boże… - szepnął- dziewczyno, zgłupiałaś? Co ty wyprawiasz?!- Podbiegł. Wyciągnął agrafkę. Nie bolało. Pozory. Czerwony strumyczek. Małe źródełko. Rzeka.
- Co ci odbiło?!
- Oddaj- powiedziałam cicho.
- Nie ma mowy! Wstawaj. Chodź. Opatrzymy te rany.
- Oddaj- powtórzyłam.
Spojrzał na mnie przerażony.
- Oddaj- znowu odezwałam się. Nie wiedziałam czemu.
- Nie- powiedział stanowczo. Podszedł do mnie. Wyjął chusteczkę z kieszeni. Wytarł krew. Ze mnie, nie z podłogi. Jakie to dziwne… Chyba po raz pierwszy byłam ważniejsza niż podłoga. Pociekła łza. Nie. Nie czerwona. Przezroczysta. Wytarł i ją. Delikatnie. Palcem. Nie brzydził się mnie dotknąć. Nie on…
- Czemu?- zapytał tylko.
Po chwili milczenia odparłam
- Nie wiesz o mnie nic.
-Co ty pleciesz?
- Nie wiesz o mnie nic- powtórzyłam.
- Wiem więcej, niż ci się wydaje.
- Co wiesz?
- Jesteś Karolina. Najwspanialsza osoba na ziemi. Najśliczniejsza dziewczyna pod słońcem. Najbardziej dobra istota ludzka. ON, nie kochał cię. A właściwie to NIGDY tego się nie dowiedziałaś. Rodzice mało się tobą interesują. Właściwie dają ci tylko pieniądze, a tobie potrzebna jest miłość. I w nauce też idzie ci kiepsko. Ledwo co zdajesz do następnej klasy. Marzysz o miłości. I marzysz o kochających rodzicach. I o mnóstwie przyjaciół. O popularności. Żałujesz, że masz tylko mnie- mówił już jakby z wyrzutem.- Chciałabyś, żeby wszyscy cię lubili. Taką jaka jesteś. Ale ciągle chcesz być lepsza. Chcesz pokazać światu na co cię stać. Chcesz zawsze dawać z siebie 100% i więcej. Chcesz miłości. I przyjaźni.
Mówił do mnie. A ja czułam się jak otwarta książka. Jakby czytał ze mnie wszystko co ukryte jest na dnie mojej duszy.
- Kochasz czytać książki. Chcesz zostać pisarką. Poetką. Albo tłumaczką. Myślisz jednak, że jesteś beznadziejna. A jesteś rewelacyjna.
- PRZESTAŃ!- krzyknęłam. Nie wiem dlaczego. Nie mogłam tego dłużej słuchać. On znał mnie bardziej niż ja. A ja poczułam się dziwnie. Jakby ktoś porządnie uderzył mnie w twarz. Jakbym otrząsnęła się z koszmaru. I wtedy poczułam. Poczułam jak bolą okaleczona ręce. Jak bolą i nogi, które okaleczałam w nocy, pod kołdrą. Nie boli? Pozory…
- Karolka… Chodź… Nie powiemy o tym nikomu. Zostanie to między nami. Tak jak tego zawsze chciałaś. Zwolnimy się dzisiaj wcześniej z lekcji. Przestaniesz już to robić, dobrze?
Popatrzyłam na niego. Michał. Ten Michał, który zna mnie od przedszkola. Ten Michał, z którym zawsze siedziałam w ławce, który zawsze mnie rozśmieszał, który dawał spisać prace domowe. Ten, z którym uczyłam się do chemii i matmy. Ten sam Michał, za którym szalała połowa żeńskiej części szkoły. I ta sama połowa żeńskiej części szkoły nienawidziła mnie. Myślały, że jesteśmy razem. A ja patrzyłam na niego, jak na przyjaciółkę. Nie jak na chłopaka. Był moim pamiętnikiem. Tylko teraz… Takie… Świeże spojrzenie… Delikatne dłonie… Aksamitny głos.
- Dziękuję ci- wyszeptałam.
Wstałam, ale zakręciło mi się w głowie. Złapał mnie. Nie pozwolił, żeby stała mi się krzywda.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej