Różności > Opowiadania, wiersze...

Historie Nany

<< < (26/258) > >>

Karoiiina:
Fajniackie!

Demon:
Ciekawy pomysł z tymi tarczami, super^^ Krótkie ale fajne..

Nana:
           C.D "Atak na zamek!"

Po kolei Łowcy wychodzili z kręgu. Wibracje w tarczy wystrzeliły w ich stronę. Nana zdążyła jedynie wyskoczyć do góry a Kiba odskoczyć w bok po czym przemienić się w człowieka i znów przybrać prawdziwą postać po to aby rzucić się do gardła Łowcy.
 Padł na ziemię zalewając się krwią. Z rzędu wyszedł kolejny i tym razem zamachnął się toporem na lądującą Nanę.
Kiba ponownie skoczył do gardła...
W pewnym momencie tej walki wyszło więcej Łowców. Niczym fala zamachnęli się i uderzali w przebiegające wilki.
-To jest chore!- zawołała Nana biegnąc ile sił w nogach.
-To jest tutaj na porządku dziennym!
-Chodzi mi o tych ludzi!
-Niebezpieczni są ci co nie mają nic do stracenia.- zawołał Kiba gdy wbiegli do jakiejś sali.
-Odpuścili?- zapytała Nana odwracając się. Łowcy stali w rzędzie przed progiem.
Kiba również się zdziwił.
-Jeśli wejdą to zginą...jak parszywe kundle które splamiły świat złem....którym jesteście WY.- z końca sali wyszła osoba która była młoda lecz nie można było jej nazwać ani dziewczyną ani kobietą.
Długie, blond włosy...Złota zbroja która miała niektóre miejsca białe...Jasna cera...Oraz srebrno-złoty miecz w dłoni, zdobiony niebieskimi, zielonymi i czerwonymi kamieniami.
Teraz pamięć pociągnęła Nanę daleko wstecz. Aż po dzień w którym otrzymała pudełko od babci. Miała je w kieszeni...
-Odważyliście się tutaj wejść...Nie zabierzecie Miry...Nie dostaniecie Raju...
-Raju?- zapytała cicho Nana.
-Widzimy ten sam Raj...Nano, córko Logana i Any z Watahy Nowej Nadziei Słońca!- wykrzyknęła postać.
Nana zdębiała gdy włosy lekko przysłaniające oczy ukazały ich kolor.
-NIE PATRZ JEJ W OCZY!!!- ryknął Kiba zasłaniając oczy ręką.
Lecz ona nie mogła już tego zrobić.
-Rufus nie stanie po twojej stronie...Zabije cię żeby mieć więcej dla siebie.- powiedziała Nana. Na nią oczki owej damy nie działały. Sama nie wiedząc dlaczego. Zrobiła dwa kroki w jej stronę. Powróciła do swojego prawdziwego wyglądu.
 Z cienia wyłonił się wilk...Lecz ze stalową obrożą z kolcami. Oczy lśniły mu złowrogo.
Warczał jak oszalały ukazując białe kły w szaleństwie.
-Devo załatw ją...Wybrańca postaraj się nie zabić...-szepnęła Dakota.
-Devil?...
-Nana uważaj!- Kiba odepchnął wilka który najwyraźniej był chory psychicznie.
 Kiba i Nana szczerzyli kły obłąkanemu.
*Co dalej? Jaki będzie twój kolejny ruch?!*-krzyknęła w myślach Nana.
-Ja władam nad mocą umysłu Nano..."powrót" niczego nie zmieni...-szepnęła Dakota.
-Nie obchodzi mnie to! Ty powinnaś dawno nie żyć! Jak inni LUDZIE!-ryknęła Nana szarżując pełna dziwnej siły która wprost z niej eksplodowała.
"Devo" rzucił się jej do ataku. Nana z łatwością i bez żadnego trudu, złapała wilka za kark i rzuciła nim w bok odrywając mu kawałek skóry i sierści.
 Powróciła do biegu na Dakotę.
Dakota wysunęła rękę do przodu tak jakby ten gest miał zatrzymać Nanę.
 Nana się zatrzymała a wokół niej zapalił się krąg z który był rysowany gdy uczyło się magii. Po liniach kręgu zapłoną fioletowy ogień.
-Zabiorę ci całą energię...
Nana zaczęła walczyć z ciałem aby utrzymać się na nogach lecz zaczęła opadać. Gdy leżała na brzuchu próbując wstać do jej uszu dobiegło wycie.
*Kiba....on mnie teraz potrzebuje!*-pomyślała Nana.
Biała mgła weszła Nanie przed oczy.
 "Pamiętaj...jeśli ugrzęźniesz w Kręgu Życia myśl o czymś szczęśliwym...Myśl o tym że masz niewyobrażalną moc. Myśl o Księżycu...Skup się na tym co masz w środku!"-głos zadźwięczał jej w uszach. Mgła się rozpłynęła.
-Wiesz co Devo? Wybraniec się nam do niczego nie przyda...Ona ma wystarczającą energię by ocucić świat i otworzyć Raj.
-Kiba!!-zawołała Nana.
Nie może się teraz poddać!
Nana szczerząc ostre jak brzytwa kły, zdała sobie sprawę że więzi ją klatka...Zaczęła sobie przypominać jaka była szczęśliwa gdy polowali na jelenie. Gdy Devil ją pocałował. Gdy narodzili się bracia. I ten Blask Księżyca do którego wyła każdej nocy...
-Posiadam wiarę w niemożliwą moc...-odezwała się. Po czym, z małym trudem wstała. Ociężale zaczęła iść do przodu.
Dakota opuściła rękę.
-To...to...to niemożliwe!-powiedziała do siebie.
 Nana skoczyła z kręgu czując wygraną. Doskoczyła do szyi Dakoty i bez wahania wbiła w nią ostre kły. Po czym odbiła się od niej i zgrabnie wylądowała przed nią.
Dakota zatoczyła się. Po czym z krwią na twarzy upadła na zimną, szarą posadzkę.
 Łowcy upadli bez życia na ziemię. Nie ważne gdzie byli...
Dakota zginęła...a wraz z nią całe miasto...
 

Karoiiina:
Cudowne!! Też tak chcę umieć pisać xD

Nana:
Tak mnie dziś wena naszła <3
A tak! Proszę się tak nie ekscytować bo niedługo wszyscy po kolei będą padać jak muchy! >: )

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej