Drugie oblicze
Logan obudził się wcześnie.Ana jeszcze spała ale nie zamierzał jej budzić.Miał wyrzuty sumienia że kazał Brown'owi się opiekować tymi małymi łobuzami. Mógł wystawić jakiegoś strażnika lub obrońcę na to stanowisko.Mógł w ogóle zabronić im iść na tą polankę.
*To na pewno musiał być Rufus...Tylko on mógł wiedzieć gdzie teraz jesteśmy.Ale czy to oznacza kolejną od pięciu lat ucieczkę przed nim?*-nie mógł dać sobie spokoju z tą myślą.Jeśli znowu będzie musiał ruszać w kolejną migrację będzie problem.Zaczęła nadchodzić jesień i czas lata zaczyna się kończyć.Jeśli wyruszy teraz będą musieli iść w zimę a nie wszyscy są do tego zdolni.
-A co jeżeli źle wybrałem?Jeżeli źle zrobiłem wybierając "Drużynę"?
*wyrzuć tą myśl i weź się w garść!*-skarcił się w myślach.Ziewnął,przeciągnął się i wyszedł na dziedziniec.Rozejrzał się uważnie czy przypadkiem nikt nie idzie.Spojrzał jeszcze raz na pałac.Podszedł po cichu do jaskini gdzie spały cztery główne problemy.Jaskinia była tuż obok pałacu.Łączyło ją i pałac przejście dwadzieścia metrów pod ziemią.Wiedzieli o nim tylko on,Ana i te cztery problemy.
Logan ruszył w stronę lasu.Obiecał sobie że nigdy więcej tego nie zrobi ale chciał sprawdzić czy nie wyszedł z wprawy.
Skupił się a jego złote "świece" zaczęły się zmieniać na rubinowy kolor.Jego sierść ściemniała a na pysku zaczęły pojawiać się rubinowe wzory.Ruszył w stronę lasu.Czuł mocniej niż zawsze.Podszedł do drzewa gdzie widniała zastygła krew Brown'a.
Dotknął łapą krwi a ona na nowo zaczęła spływać z drzewa na trawę.Ziemia zaczęła pulchnąć i formować się w ptaka.Po minucie przed Loganem stał piękny brązowy ptak.Ptak spojrzał pieszczotliwie na Logana i odleciał.
*Już świata....-Logan zaczął zawracać a jego sierść nieco pojaśniała,oczy stały się ponownie złote a wzory zaczęły się cofać aż w końcu zniknęły.Przebiegł się trochę i wszedł z powrotem do pałacu tylko że do Jadalni tak wielkiej aby każdy z pracowników i strażników mógł się najeść.Logan skubnął trochę bekonu i poszedł z powrotem do Sali Głównej aby nieco odpocząć.Spojrzał na zegar.
5.30.
*Trening..aby wrócili tak zmęczeni że nawet nie będą mieć siły na rozmowę...*-pomyślał kończąc swój bekon.