Tereny Poza Watahą > Góry

Góra Snów

<< < (2/6) > >>

Arser:
Nagle jego łapa ugrżadła w dziurze .Probując ją wyrwac stracil panownie nadswoim cialem i omalo co nie spadł ..

Arser:
Wybieglem

Rebeka:
Podeszłam pod szczyt góry snów.
Popatrzyłam w górę, jeszcze żaden duch nie przybył...
Wiedziałam, że nie ma co tu męczyć się z lataniem gdyż tutaj skrzydła mnie nie uniosą.
Powoli zaczęłam wdrapywać się na szczyt, ostre krawędzie skałejk rozcinąły mi skórę na łapach, niby takie drobne zadrapania a tak wiele krwi.
Byłam już na górze, usiadłam i spojrzałam w niebo.
Myślałam o swych rodzicach, którzy zapewne gdzieś tam są, a dokładniej ich dusze...
-Ahhh dlaczego mnie zostawiliście? -zapytałam cicho.
-Gdybyście żyli zobaczyliście by, że dałam sobie radę, wszystko jest dobrze. W życiu byście tak nie powiedzieli. Nigdy nie wierzyliście, że potrafię sama cokolwiek zrobić a tu nagle, proszę. Szczęście panuje, wszystko dobrze - szeptałam dalej z nadzieją że oni gdzieś tam mnie słyszą i widzą.

Rebeka:
Duchy się nie zjawiły, w sumie to i dobrze bo nie chciałam ich widzieć, jeszcze bym się wystraszyła czy coś, po prostu chciałam im powiedzieć to co powiedziałam, więcej do szczęścia nie potrzeba.
Szybko spełznęłam zgóry, rany zniknęły, wyszłam.

Karoiiina:
Weszłam. Popatrzyłam się w niebo.
- Cholera.. lepszego miejsca nie mogła wybrać.. - warknęłam
Zaczęłam się wspinać. Ostre skały raniły mi łapy. Ale nic nie wylatywało.
W końcu wspięłam się na szczyt góry.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej