Tereny Pierwotnych > Łąka
Duża łąka
Nana:
-To było pytanie retoryczne...- warknęła cichutko. Również zademonstrowała szereg kłów w cichutkim warknięciu.
Nana odwróciła wzrok widząc dziwne pozycje basiora. Bolały ją mięśnie gdy patrzyła na jego dziwne pozy.
Ciekawe zdanie- pomyślała. Leciutko położyła po sobie uszy nie chcą słyszeć śmiechu. Irytował ją i niepokoił jak sama osoba wilka.
Ian:
Gareth skręcił się jak kobra i sekundę później już siedział przodem do Nany, a dokładniej pyskiem skierowany ku jej boku, otwarty na oścież pysk przysuwając do głowy wadery.
- Co, niña, nie pasi ci mój słodki niczym syrop z gorczycy głos? ?Que pasa? A może to mój puszysty cola? Que, mi pequeña bola de fuego? - zapytał udawanie słodkim głosem, zbyt słodkim, aby mógł to mówić na serio. Jednocześnie przestąpił ostrożnie nad waderą, jedną przednią łapę stawiając z jednej strony Nany, a drugą obok jej drugiego boku. Pochylił się nad nią wionąc jej prosto w pysk oddechem kojarzącym się z powietrzem podczas burzy oraz trawą cytrynową. Niby nie było w tym zapachu nic niemiłego, ale tym bardziej to dezorientowało. Szczególnie iż widać było, że ubawiony Gari gra na całego, najbardziej lubując się w tym zniesmaczonym wyrazie pyska Nany.
niña - mała
?Que pasa? - Co się dzieje?
cola - ogon
?Que, mi pequeña bola de fuego? - Co, mój mały piorunie kulisty?
Nana:
Lekko przestraszona zesztywniała. Właśnie jakiś sobie basior nad nią stoi pyskiem obok pyska.
Biedna wadera czując się kompletnie przyparta do ziemi, na zmianę przemieniając się to w mgłę to skrywając w cieniu wyślizgnęła się spod o wiele większego basiora. Może i na tym by się skończyło ale wilczyca przez chwilę poczuła się zagrożona.
Oplotła wcale nie mocno przednie łapy, końcówkę ogona i żebra basiora. Mimo że uścisk nie był mocny pnącza dość ciasno oplecione usztywniały i przygwożdżały do ziemi. Mogły nawet sprawiać ból.
-Prosiłam abyś mnie nie ruszał.- syknęła. Pnącza które wcześniej były ciasno oplecione wokół wilczego ciała po prostu nagle zniknęły.
Stała teraz naprzeciw o wiele większego wilka. Zaczęła się zastanawiać czy ta mała iluzja nie była błędem za który może zaraz słono zapłacić.
Ian:
No i doczekał się. Albo raczej doigrał. Pnącza Nanowe oplotły go na tyle mocno, że jak nic zostawiły na skórze siniaki, niewidoczne jednak gołym okiem przez futro. Gari był jednak pewny, że trzasnęło mu kilka żeber, zaś nadwyrężone przednie łapy piekły i dość mocno w sumie bolały. Tylko ogon nie ucierpiał, nie za bardzo miał jak. Dźwignął się na łapy, natychmiast stając całkowicie wyprostowany. W ten sposób przewyższał Nanę o głowę, a może i nawet więcej. Na jego pysku znów pojawił się szeroki uśmiech, powiększony jeszcze o pęknięcia prowadzące w pobliże uszu, tym samym zastępując wyraz chwilowego całkowitego zaskoczenia. Oczy Garetha rozjarzyły się tak, że teraz świeciły niby latarki, również czerwone znaki pod nimi się rozjątrzyły.
- Oj, niña, nagrabiłaś sobie... - powiedział takim głosem, że nawet wszystkie ptaki w okolicy ucichły, a trawa wokół niego momentalnie zdechła i zamarzła. Trwało to wszystko dobre kilka minut, podczas których powietrze stawało się coraz zimniejsze i zimniejsze, choć drgało jakby się miało zapalić.
A potem wszystko zniknęło. Przez chwilę nic się nie działo, tylko Gareth leżał już na ziemi, zwijając się ze śmiechu, a jego ogon latał we wszystkie strony.
- Żałuj, że nie widziałaś swojej miny, niña! - zachichotał głosem iście Jokerowym, nawet jego czerwone świecące oczy śmiały się, choć jeszcze kilka sekund wcześniej mogłyby zamienić w kupkę popiołu. Gari, niezwykle rad, że prawdopodobnie udało mu się nastraszyć Nanę, szczególnie iż przed swoim przedstawieniem wyczuł u niej niepewność i może nawet lekki strach przed nim, usiadł powoli, wciąż zanosząc się cichym śmiechem. Ogonem zamaszyście owinął się wokół swojego ciała, choć jego popękane żebra zaprotestowały bólem przeciwko takiemu traktowaniu. Gari zdawał się nie zauważać tego, że nie wyszedł z tego cało. Miał co chciał, i nie zamierzał narzekać.
Nana:
-Nie widzę w tym nic śmiesznego...- powiedziała cicho.
Dobry z niego manipulator. Następnym razem będzie na niego uważała. Poczuła się lekko urażona faktem że Gareth bawił się nią jak małym dzieckiem. Stała jeszcze przez chwilę i patrzyła się na niego z małą pogardą.
-Masz dziwne poczucie humoru.- dodała siadając i przypatrując się wciąż uśmianego od ucha do ucha wilkowi.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej