Tereny Pierwotnych > Jezioro

Błękitne jezioro

<< < (270/337) > >>

Razer:
Obudził się.Wszystko wyglądało normalnie i nie czuł już bólu.Wstał i przeciągnął się. Podszedł do jeziora napić się.Zauważył w nim odbicie jakieś mrocznej bestii.
-Co jest!?-krzyknął.Szybko się zorientował się,że to jego odbicie.Przerażony wzbił się w powietrze i odleciał ledwo utrzymując się w powietrzu.(wyszedł/wyleciałxD)

Razer:
(Wleciał).Razer leciał kilkanaście minut zanim dotarł tutaj.Szybowa nad jeziorem szukając zguby.Kilkaset metrów dalej zauważył błysk swoim "gryfim" okiem.To był jego hełm.Skierował się w jego stronę,lecz nagle poczuł,że jego ciało drętwieje.Ptasie szpony zmieniły się w pazury,głowa orła zmieniła się w wilczą.Całe jego ciało wracało do swojej pierwotnej postaci.
-Nie teraz!Nie teraz!-krzyknął basior będąc metry nad ziemią.-Tak mało brakuje!-
Skrzydła w jednej sekundzie przybrały czarną barwę i rozpłynęły się w powietrzu.
-Kurde!-rzekł Razer spadając coraz niżej poziomo(jak meteorytxD)
Basior runął w ziemię "turlając się" jeszcze przez kilka metrów i wpadł na drzewo,które przewróciło się w przeciwną stronę niż wilk,przewracając jeszcze kilka drzew rosnących dalej.
Razer przez chwilę leżał ogłuszony,wtem wstał i poczuł,że ma złamaną tylną lewą nogę.Rozejrzał się w poszukiwaniu hełmu.Zauważył go tuż obok.Założył go i odszedł jakby nic się nie stało.
___________________________________
Razer niszczy wszystko na swojej drodze,nawet przypadkiemxD

Canavar:
Zwiedzanie terenów postanowiła rozpocząć od jeziora. Niespiesznym krokiem przybyła na miejsce, w międzyczasie podziwiając tutejszą faunę i florę. Położyła się na brzegu i zmoczyła w wodzie swoje łapy. Zawsze uwielbiała patrzeć na wodę, chociaż nigdy się do tego nie przyznawała. Położyła pysk tuż przy niej, by oblewała delikatnie jej nos. Widziała w pewnej odległości czarnego basiora, jednak nie przejmowała się nim. Była zima, jej ulubiona pora roku, więc postanowiła nie zajmować się tak przyziemnymi sprawami. Przewróciła się na grzbiet i spojrzała w niebo. Przymknęła oczy, otworzyła lekko pysk i wsłuchiwała się w cichy szum tuż koło jej ucha. Był taki przyjemny...

Rachil:
rachil ziewnęła i przyszła nad jezioro śnieżek przyjemnie prószył więc rachil położyła sie. uważając na złamaną łapę w gipsie.

Canavar:
Biegła beztrosko, wpadając od czasu do czasu pyskiem w śnieg. W jednej chwili zatrzymała się, gdy spostrzegła obcą waderę. Należała do watahy, to było pewne. Ale Canavar nie mogła orzec, kto to taki.
- "Może jest niebezpieczna? Wygląda groźnie..." - pomyślała i podeszła bliżej.
- Wcale się nie boję - szepnęła do siebie.
Stała na środku, wpatrując się w wilka. Nie był w pełni sił. Miał gips.
- Biedna istota. - Położyła się, jednak wciąż nie spuszczała oczu z wadery.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej