Tereny Poza Watahą > Pustynia

Kanion

<< < (90/121) > >>

Dominique:
Zawarczał kiedy mała użarła go w łapę więc znów ją przewrócił i przycisnął do ziemi na tyle delikatnie żeby nie zrobić jej krzywdy ale na tyle mocno żeby nie mogła się wydostać. Krew spływała mu po łapie jednak starał się na tyle ignorować ból w końcu co tam małe dziurki po ugryzieniu małej czaszki. Niby atakowanie mniejszych i słabszych jest złe ale to silniejsze od niego jest.

Vailins:
Warczałam, gryzłam i szarpałam się w uścisku basiora. Co on sobie myśli?! Najpierw mnie przewraca, a teraz jeszcze unieruchamia! To już za wiele. Znów wypuściłam lepkie macki myślowe. Czułam, że jego umysł gdzieś tam jest, ale nie mogę go dosięgnąć. Przeklęty wilk! Ale w końcu odpuściłam. Jedynie żal, że nie umiem się bronić ścisnął zimnymi szponami moje serce, i wycisnął głos z gardła. Zaczęłam wyć. Ale nie tak normalnie. Mój głos był przesycony żalem, i smutkiem. I ogromną wiedzą, jaką udało mi się uzyskać przez te całe życie. Jeszcze raz się szarpnęłam, ale to nic nie dało. W akcie desperacji odsłoniłam kły, i zaczęłam głucho warczeć.
-Może byś pomógł?-zapytałam drugiego wilka, albo raczej pisnęłam.

Dominique:
Wiła się niczym mała żmija nabita na ostry kijek ale nadal nie puszczał jej. Mógł z nią robić co tylko by zechciał ale z drugiej strony to nie ma sensu więc puścił ją wolno i odszedł od niej.
- Następnym razem zastanów się czy atak ma sens.

Vailins:
-Było mnie nie popychać!-warknęłam na basiora, wstawając.-Od czasu do czasu zastanów się, co ty robisz.-prychnęłam zdenerwowana na wilka. Co chwila mój ogon drgał, bo byłam bardzo wzburzona zachowaniem białego wilka. Ważniak jeden. Chociaż dzięki tym basiorom może dam radę odejść z tej pustyni. Niewiele myśląc, w końcu zadałam pytanie, które szamotało mi się w myślach.
-Przepraszam. Zachowałam się jak mały szczeniak. Mogę się przyłączyć? Pomoc ze mnie żadna, ale umiem panować nad innymi...-spojrzałam prosto w ślepia basiora. Może się zgodzi, chociaż wątpię. Nie lubię go, on mnie, ale razem będzie łatwiej.

Dominique:
-Tak ogólnie jesteśmy bez państwa.. znaczy się watahy. - Przyzwyczajenie daję górę poczuł się trochę zawstydzony ale pewnie nie raz mu się zdarzy przejęzyczenie.
- No chyba że założymy pań.. watahę.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej