Tereny Poza Watahą > Pustynia
Kanion
Vailins:
-Co to jest państwo?-zapytałam słysząc nieznane słowo.-Zresztą, nieważne. Watahą tego nie nazwę, raczej grupką wilków samotników. Jak dla mnie, może być. A tak w ogóle, to nazywam się Vailins, ale i tak wszyscy nazywają mnie Vai.-przedstawienie się, było chyba na miejscu, bo zakładamy w końcu 'watahę'.-A was jak zwą?
Dominique:
- Długo by tłumaczyć czym jest państwo zwłaszcza że tutaj nie funkcjonuje. Ja jestem Dominique a on Isoschi. - Brakowało mu tylko terytorium i gotowe tylko co jeśli jest tu większa i potężniejsza wataha która w mgnieniu oka zniszczy jego małą watahę.
Vailins:
-Więc... Gdzie zmierzaliście, zanim przyszłam?-ciekawość mnie zżerała, tymbardziej, że obcy pojawili się niedaleko mojej jaskini. A może to były wilki, które chcą zniszczyć wszystko co napotkają? Chociaż Isoschi na takiego nie wygląda. Ale ten Dominique... Za dużo wątpliwości. Potrząsnęłam łbem, chcąc odgonić nieprzyjemne myśli. Wciąż czekałam na odpowiedź basiora.
Dominique:
- Ja tam gdzie wysokie temperatury. Isoschi przyszedł potem. - Spojrzał na horyzont gdzie już księżyc majaczył a to oznaczało zimno.
Vailins:
Spojrzałam na księżyc. Zaczynało robić się chłodno.
-Mam tymczasową norę. Możemy tam przenocować. We trójkę chyba się zmieścimy.-obróciłam się, i zaczęłam iść do norki. Nie wiem, czy to dobry pomysł prowadzić do domu praktycznie obce wilki. Spróbuję im zaufać. Będzie ciężko, tymbardziej, że są to jedyne obce wilki jakie widziałam... Pustynia to dziwne miejsce.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej