Tereny Pierwotnych > Łąka

Pratum

<< < (46/57) > >>

Demon:
-Uszkodzenie nerwu powiadasz? A więc dobrze, to skoro znasz ziółka to teraz bierz go i idziemy do lecznicy, zrobimy mu operacyjkę gdzie również wykażesz się znajomością ziół i noo... zobaczymy jak to będzie - rzekł chwilę poczekał, aż Sara weźmie kicaja, a po chwili sam wyszedł i ruszył w stronę lecznicy.

SaraLay:
Chwyciłam króliczka i poszłam za Demonem.

Michonne:
Wbiegłam. Kiedy tutaj przychodziłam, po drodze dużo rozmyślałam. "Chcę być potrzebna! Chcę pomagać innym!"-myślałam. Co jeśli będzie powtórka jak kiedyś? Gdzie będę? Co się ze mną stanie? Rozzłościłam się na samą siebie, cała złość zaczęła ze mnie kipieć. Widać już było po mnie, że jestem zła. Idąc ciężkimi i szybkimi krokami, niechcący kopnęłam zajączka. To jak mały wstał i zaczął kuśtykać, przeminęła cała złość. Zwierzątko chciało wrócić do norki, do mamy. Zauważyłam szybko jego mieszkanko i wzięłam go delikatnie. Zrobiło mi się przykro. Od paru dni byłam samotna, nigdzie żywego wilka nie widziałam. Zaczęłam biec, zauważyłam kamień. Przeskoczyłam przez niego i "mocno" wylądowałam. Usłyszałam czyjeś kroki, zaczęłam merdać ogonem i odwróciłam się. Była to sarna! Opuściłam ogon i usiadłam, zajadałam się teraz trawą. Po chwili wstałam na równe nogi, uniosłam ogon do góry i biegałam sobie uśmiechnięta. Od czasu do czasu wyłam. "Może ktoś przyjdzie?"-pomyślałam.

Michonne:
Traciłam już nadzieje, że kogoś spotkam. "Może zgłupieje?"-pomyślałam. Stanęłam przy kamieniu, położyłam się i łeb położyłam na łapach. Zaczęłam gryźć swój sznurek, tak z nudów. Po chwili zasnęłam.

Demon:
Wszedł spokojnym, miarowym krokiem tradycyjnie z wysoko uniesionym łbem i bystrymi oczyma, które obserwowały wszystko wokół. Po kilku chwilach tego oto spaceru natknął się na białą waderę, cóż... to była chyba ta, która ostatnio zwiała, a teraz sobie spała. Usiadł i z pewnej odległości się jej przyglądał.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej