Tereny Poza Watahą > Podziemia
Lochy
Arser:
Wbiegłem i cichutko dysząc zacząłem zbierać pajenczynki..Jedna po drugiej ..
Arser:
Wybieglem..
Lajna:
Wnieśli mnie i rzucili ot tak sobie. Ciemność zalewała ten loch. Leżałam tak nie przytomna i odrętwiała. Zaczęłam się trząść. Warknęłam. Otworzyłam gwałtownie oczy.
-To ty! Zostawcie mnie! Won z stąd!-krzyknęłam.
-Tak to się witamy?-powiedział jakiś on. Podszedł do lochu. Ujrzałam jego pysk. Cały był we krwi a jego dawne błękitne oczy lśniły czerwonym kolorem. Było czuć krew. *Znów zabił... znów*-pomyślałam przerażona. Nie chciałam tu być. Chciałam być tam. Na łące.
Nie chciałam go widzieć. Próbowałam rozerwać sznur nie wyszło. On zaczął mówić do mnie. Ja zupełnie tego nie słuchałam. Usłyszałam tylko ostatnie dwa zdania:
-....Albo zginiesz albo będziesz miała problem przez całe życie. Sumienie Cię zadręczy i w końcu sama się zabijesz-powiedział swym ciężkim głosem. Do oczy napłynęły mi łzy. A jego oczy zalśniły jeszcze mocniejszą czerwienią....
Arser:
Wbieglem spokojny jednak w moje oczy były przepelnione strachem ...
-LAJNA ,LAJNA -krzyczałem za nia ..
Lajna:
Jego wzrok sparaliżował mnie. Nie potrafiłam się ruszyć. Tylko się trzęsłam. Bałam się. Niestety ja nie usłyszałam krzyku a oni tak. Kilku (4) pobiegło tam. On tak wlepiał we mnie wzrok. W końcu otworzyli drzwi. Wbili mi strzykawkę i wpuścili coś*. Ja dalej leżałam skulona. W końcu oni wyszli z lochu a on wszedł i zaczął gadać.
/Po Chwili/
Nic nie usłyszałam. Czułam tylko wonie. Wyczułam Arsera....
_________________________
*Lek ich formuły. Zabiera moce na czas 1 dnia.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej