Tereny Pierwotnych > Ocean
Opuszczona latarnia morska
Chrona:
A tym czasem nadeszła noc, księżyc świecił coraz jaśniej. W latarni znów coś zdrowo huknęła, a wilczyca oczywiście nie mogła się powstrzymać. Zapomniała o wilku i wkroczyła do latarni. Było tu tak ciemno... Nawet nie zauważyła, że drzwi zaczęły się powoli zamykać, tylko ruszyła rozwalającymi się schodami na szczyt latarni.
Demon:
*A ja kurde to co?! Też idę, dawno tu nie byłem... wgl ja byłem w środku?* zastanowił się ale nie mógł sobie przypomnieć. Oblizał pysk i ruszył do wejścia do latarni, drzwi się zamykały ale uznał, że to Vernuan je popchnęła, więc nic sobie z tego nie robił, w ostatniej chwili się wepchnął a tuż za nim grube, poniszczone drzwi się zamknęły ze zgrzytem. Wszędzie było pełno pajęczyn, było słychać jak o jedną ścianę obiją się morskie fale. Przystanął na chwilę, nie chciał by to wyglądało tak jakby szedł za waderą... no bo tego nie robił, zwykły zbieg okoiczności, zresztą on był tu pierwszy, więc...
Westchnął i po chwili ruszył na górę.
Chrona:
- Musiałeś te cholerne drzwi zamykać, prawda? - zadała pytanie z lekką irytacją. Gdy drzwi z hukiem się zamknęły z kilku miejsc w latarni posypał się tynk i kurz. Cholera, to miejsce naprawdę za chwilę się zawali. Przeskoczyła nad dwoma schodkami, gdyż były one już tak zniszczone, że gdyby na nie nadepnęła załamały by się. Po kolejnych kilku minutach doszła wreszcie na górę. Usiadła i patrzyła na wzburzony ocean, chyba zanosiło się na burzę.
Demon:
-Ja ich nie ruszałem! To Ty je popchnęłaś, a ja tylko w ostatniej chwili się wślizgnąłem - burknął i ruszył przed siebie. Nie zauważył bardzo poniszczonych stopni i stanął na nich. Nagle stracił grunt pod łapami, równowagę i runął na dół. Tuman kurzu się uniósł gdy pozostałości stopni spadły wraz z nim. Rozejrzał się po miejscu gdzie był, wyglądało na to, że pod latarnią było coś na styl piwnicy... ale po co w latarni piwnica? Nie, to musiało być coś innego ale podobnego. Wstał i otrzepał się i podszedł do jednej ze ścian.
Chrona:
- Nie ruszałam ich - powiedziała z rozdrażnieniem. Gdyby to zrobiła nie pytałaby się go teraz, dlaczego zamknął te drzwi. Kilka sekund później usłyszała trzask pękającego drewna, kurz uniósł się ku górze i otoczył ją. Zaczęła parskać i kichać. Potrząsnęła łbem. Coś musiało się zawalić. Podeszła do schodów i zauważyła dziurę, w tym miejscu, przez które ona sama musiała przeskakiwać.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej