Tereny Poza Watahą > Góry

Góra Snów

<< < (4/6) > >>

Aisha:
Wspinałam się w górę. Z łap spływała krew. Byłam coraz wyżej, aż w końcu weszłam na szczyt. Czekałam, że pojawią się duchy. Nagle zobaczyłam ducha mojej starszej siostry, gdyby żyła, miałaby teraz 5 lat...
- L-luna? - szepnęłam.
- Tak, to ja. Co tutaj robisz?- zapytała.
- Ja chciałam porozmawiać. Czuję się naprawdę samotna...
- Parę wilków z naszej rodziny jeszcze żyje. Możesz ich znaleźć, jeśli masz dość odwagi..
- Spróbuję... Ale... Dlaczego mnie zostawiłaś? Dlaczego umarłaś?
- Walczyłam w wojnie naszej rodziny i watahy złych wilków. Nie wiem, kto przeżył, a kto nie...

Zasmuciło mnie to.

Aisha:
- Ja już chyba muszę iść... Niestety.
- Wiem, nikt nie może być tu zbyt długo. Żegnaj.

I zniknęła zanim zdążyłam chociaż mrugnąć. Obudziłam się, jakbym nigdy nie rozmawiała z duchem Luny. Wyszłam z tego wspaniałego, lecz dziwnego miejsca.

Sierra:
Wleciałam. Zauważyłam czubek jakiejś góry. Chciałam podlecieś,lecz gdy zbliżyłam się na 10 metrów. Machałam skrzydłami na darmo. Pop paru sekunadach zaczęłam spadać.
-Łaaa....ŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!-wrzeszczałam by ktoś mnie usłyszał- Pomocy!!!!!-wrzeszczałam na darmo.Zbliżałam się ku ziemi,przez głowę przeszły mi myśli, czemu teraz,czemu dzisiaj,nie zastaniawiałam się,żę dzisiaj może się to zdarzyć, miałam łzy w oczach. Kiedy zdawało się,żę już spadłam na ziemię,nie czułam tego. Leżałam na ziemi jak gdyby nigdy nic.
-Może jestem już duchem?-pomyślałam sama do siebie i dźgnęłam się ostrym kamieniem w łapę,by sprawdzić moją wiarygodność. Kamień na wylot przebił łapę a ja zaskrzeczałam jak kura,która jest obdzierana ze skóry-Dobra,żyję-zaskrzeczałam i zaczęłam wspinać się po górze.

Sierra:
Po paru krokach wspinaczki łapy miałam całe w krwi,a w łapach mi sieciał ostre kamenie i małe kawałki ostrego lodu. W głowie miałam wojnę myśli,obawiałam się się,że spotkam go tu,bo już nie żyje,ale cieszyłam się że może go tu spotkam. To było dosyć irytujące. Moje rozmyślania przerwał uporczywy ból w mojej tylnej lewej łapie-ostry kamień przebił ją na wylot. Upadłam i wyłam z bólu. Lecz nie mogłam upaść,bo nigdy nie wejdę na górę. Podniosłam się z wielkim trudem i czołgałam się po ostrych kamieniach.

Lajna:
Słysząc krzyki i wrzaski wleciałam se spokojnie. Przeleciałam nad drzewami. Zobaczyłam kogoś wspinającego się po górze. Nastawiłam uszy i wytężyłam wzrok.
-Sierra?-szepnęłam zdziwiona. Poderwałam się do lotu. Podleciałam do Si i spojrzałam na nią.
-Dziecko drogie! Coś ty se zrobiła!?-krzyknęłam przerażona patrząc na jej łapy.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej