Tereny Pierwotnych > Las
Las
Nero01:
Zawołałem Championa - ognistego feniksa. A ten usiadł mi na grzbiecie. Odwróciłem pysk i spojrzałem na niego, a ten zaskrzeczał. Uśmiechnąłem się w myślach. Odwróciłem się ponownie do przodu i zacząłem biec. Ujrzałem jelenia, więc schowałem się w krzakach.
Nero01:
Jeleń szukał jedzenia, więc nic nie podejrzewał. Wiedziałem, że jest zdrowy, ale jego siły bardzo osłabły. Miałem przewagę. Nagle ten spojrzał w moją stronę, ale po kilku sekundach się odwrócił i nadal szukał czegoś do zjedzenia. Wyskoczyłem, by go zakryźć.
Nero01:
Wyskoczyłem mu na szyję i ugryzłem go mocno, a ten momentalnie upadł na ziemię. Zacząłem go gryźć, ale słyszałem dziwne dzwięki. Chempion zaskrzeczał. Wziąłem jelenia i zacząłem go targać za sobą po śniegu. Wyszedłem z jeleniem, a Champion wylecił.
Razer:
Kilka tygodni temu
_______________________________
Razer wszedł z dumnie uniesionym łbem.Dopisywał mu humor i miał wielką ochotę na trening.Uśmiechnął się lekko i zręcznie przeskakiwał kłody leżące na leśnej ścieżce.Sprawiało mu to ogromną przyjemność.Biegł przed siebie i omijał
wszelkie przeszkody znajdujące się na jego drodze.Wydawało się,że ten dzień to dzień idealny.Był,dopóki zza krzaków nie wyskoczył przerażony szary wilk znany jako Radsul. Basior ledwo uniknął "stłuczki".
Radsul:Razer!Razer!Nareszcie!Potrzebujemy pomocy!-krzyczał zdyszany basior
Razer:Uspokój się i powiedz co się stało!Nic nie rozumiem!-rzekł próbując uspokoić przyjaciela.
Radsul:Porwali go!Porwali!-
Razer:Kogo?-odparł z niepokojem.
Radsul:Darla!Kilka dni temu!
Razer:Młodego?Ale..ale jak to?
Radsul:Nie zjawił się na spotkaniu i otrzymaliśmy informację,że..Chwila,muszę odsapnąć..-basior przebył długą drogę w poszukiwaniu dość cynicznego Razera i wypowiadał całe zdania na jednym wdechu.
Razer:Rozumiem.Usiądź.
Radsul:Uff,Dzięki-odpowiedział i usiadł.
Razer:A więc jak wygląda sytuacja?-zapytał po dłuższej chwili
Radsul:Nasza sytuacja wygląda tragicznie!Samozwańcy zajęli wszystkie tereny łowne i kończą się nam zapasy
żywności..Jakby tego było mało kilkoro naszych zauważyło wroga na terenach tutejszej watahy.Już poleciłem zajęcie się nieproszonymi gośćmi,jednak tracę nadzieję,że uda nam się ocalić i te tereny.No i tak jak mówiłem...porwali naszego zwiadowcę.Poznałeś już zapewne członków Pierwotnych,więc..może mogliby nam jakoś pomóc?Mają moce,skrzydła...
Razer:Macie nie mieszać Pierwotnych do naszej wojny,więc nie wtrącajcie ich w tę sprawę.-rzekł starając się zachować spokój.
-Dlaczego porwali Darla?Przecież to jeszcze dzieciak-dodał.
Radsul:Nie wiem-odpowiedział krótko.
Razer:Co zamierzacie zrobić w związku z tym porwaniem?
Radsul:Planujemy odbić naszego przyjaciela z łap tej przeklętej twierdzy.Wyślemy najlepszych wojowników i...-
Razer:To wykluczone!-przerwał
Radsul:Nie mamy innego wyboru.Chcesz,aby nasz towarzysz zginął,choć nie jest niczemu winny?
Razer:Ja tam pójdę i uwolnię go!
Radsul:Czy tobie już kompletnie odbiło?! Chyba wraz ze stratą mocy straciłeś rozum!
Razer:Nie pozwolę,abyście wysłali wojowników na pewną śmierć.Zakon posiada znacznie liczniejszą armię i lepsze wyposażenie.
Oni nie chcą Darla.Oni chcą mnie.
Radsul:..i właśnie dlatego zabraniam ci branie w tym udziału!Samozwańcy nie wypuszczą cię z objęć twierdzy,więc to
podróż w jedną stronę.Nie możemy na to pozwolić.
Razer:Radsul,Darl ma plany na przyszłość,przyjaciół rodzinę i całe życie przed sobą.Ma marzenia i nie pozwolę na skrócenie jego żywota mimo,iż jest denerwujący,nadpobudliwy,prawie mnie utopił,wpakował nieraz w kłopoty,wcisnął mi przeklęty amulet...-Razer mógłby wymieniać wybryki młodzika jeszcze kilka minut.
-To również mój przyjaciel.Wszyscy jesteśmy braćmi i nie pozwolę,aby stała mu się krzywda.Jestem Razer i zrobię to co do mnie należy.Poświęcę się dla dobra sprawy.
Radsul przez chwilę przemilczał wypowiedź wilka.
Radsul:Nie ma pewności,że wypuszczą go na wolność.
Razer:Wypuszczą go.Zajmę się tym.Zaufaj mi.
Szary wilk po długich namowach przyjaciela zgodził się,jednak była to dla niego trudna decyzja.Znał Razera praktycznie od zawsze.Widział jego przemianę z bohatera w przestępce,ale nigdy nie zostawił go,gdy był w potrzebie.Był dla niego jak brat i wiedział,że to może być ich ostatnia rozmowa.
Radsul:Zrób to co uważasz za słuszne.Jeśli ma to być nasza ostatnia rozmowa to chcę,żebyś wiedział,że zawsze będziesz moim kumplem.Pomścimy cię i pokonamy zakon w twoim imieniu.
Razer kiwnął głową i ruszył w kierunku gór.Odwrócił się na chwilę w stronę Radsula i zniknął w gęstych zaroślach.Szary basior ruszył za nim,chcąc zaprowadzić go do najbliższego obozu i przygotować na daleką wyprawę.
___________________________________
Trololo..jaka lekturkaxD Uwierzcie mi,że na innym forum ta rozmowa była znaaacznie dłuższa,więc to spotkanie zostało nieco skróconexD
Devirah:
Wszedł. Szedł cicho, jak zwykle. No cóż, on nie lubił gdy wszyscy wiedzieli o jego obecności, pomijając fakt że można było go wyczuć. Nie, że śmierdział czy coś. Rozejrzał się, a jego czerwone oczy "ruszały" się na wszystkie strony. Trzepnął grzywką, która spadła mu na pysk, przeciągnął się i jakoś nie wiem jak poprawił bluzę. Jego łapy były częściowo czerwone, to przez zemstę. Musiał zemścić się na tych, którzy odebrali mu najlepszych przyjaciół, chociaż on twierdził, że był rodziną z nimi (nielogiczne, ale dobra xD). Nie uśmiechał się, nie miał skrzywionego pyska. Po prostu był zdołowany, jednak po nim tego nie było widać. Stał się nieczuły na cudze emocje, na cudzą krzywdę.. po prostu jakby serca nie miał. Westchnął zrezygnowany i po chwili zaczął biec, starał się biec jak najdalej od tego, co się wydarzyło. Miał dość. Po chwili zwolnił, stanął i ponownie rozejrzał się. Był zaciekawiony częściowo, gdzie się znajduje. Nigdy tu nie był, owszem, ale też pewnie to nie jego miejsce. Powoli zaczął iść w stronę groty, jednak gdy przypadkowo nadepnął na gałąź złamał ją. Nieco się przestraszył, dlatego znów zaczął biec, oglądając się za siebie. (Pomijając fakt, że prawie uderzył w drzewo). Po długim biegu zatrzymał się, prawie co lądując pyskiem na ziemi. Zdawało się, że był to taki mały kurdupel, taki przestraszony szczeniak. Nie bał się. No może trochę. Ale poza tym było dobrze. Usiadł i odetchnął, a następnie znów zaczął się rozglądać...
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej