Tereny Pierwotnych > Łąka

Duża łąka

<< < (334/352) > >>

Razer:
Radsul siedział przy ognisku,popijając herbatę razem z dwoma strażnikami.Humor im wyraźnie dopisywał,ponieważ już z daleka można było usłyszeć ich śmiech.
-..No i dała się nabrać na taką starą sztuczkę.Ci Pierwotni naprawdę są tępi,więc pozbycie się ich nie będzie problemem-zadrwił Radsul opowiadając,jak otruł Menmę. Nie był świadomy,że wilczyca miała się całkiem dobrze.
-Zaiste.Nie mają nawet porządnego przywódcy-zaśmiał się jeden ze strażników
-Ale trzeba przyznać,że mają całkiem pokaźny pałac-powiedział drugi.
-Czas zakończyć dyskusję.Za godzinę mamy się zgłosić u Algora. Pamiętajcie,że to ważna narada,więc trzeba się przygotować-mruknął Radsul i zasypał piaskiem ognisko.Właśnie wtedy jeden ze strażników padł na ziemię nie dając znaku życia.
W szyję miał wbity sztylet. Radsul rozejrzał się uważnie,lecz nie panikował.
-Pierwotni?-zapytał drugi strażnik.
-Nie sądzę..-wyszeptał szary wilk.
Wtem spod śniegu wyskoczył Razer i zaczął biec w ich stronę. Radsul wskazał łapą samotnika i strażnik pobiegł na Razera. Strażnik padł na ziemię,przez śmiertelną ranę zadaną mieczem.Samotnik nie zatrzymywał się i biegł dalej. Radsul nie zdążył odskoczyć i upadł na śnieg.
Razer przytrzymywał go,aby mu nie uciekł.
-Nie będzie ostatniego życzenia-wyszeptał gniewnie Razer ukazując kły.
-Masz swoją okazję.Moja śmierć tylko zaostrzy konflikt-powiedział spokojnie Radsul.
-Jeżeli mam zginąć,to ze świadomością,że ty będziesz gnić w ziemi-warknął Razer.
-Hah. Gdyby to wszystko było takie proste.Chcesz pohamować swoją rządzę zemsty,zabijając innych,tym samym nasyłając na siebie kolejnych wrogów.Trochę bezsensowne jest twoje działanie nieprawdaż?
-Zamknij się.Znowu próbujesz mną manipulować.
-Mówię tylko jak jest.Wbij we mnie swoje ostrze i zakończ me życie.Tego właśnie chcesz.Chcesz przecież śmierci swojego oprawcy.
Razer spojrzał na niego niezrozumiale.On chciał zginąć?Nawet się nie bronił.Oddalił swój miecz od jego szyi.

Razer:
-Hym..Jednak coś ciebie powstrzymuje.Jakaś nieznana siła.Ta siła nie chce,abyś to uczynił.Czujesz się słabo.Czujesz jak twoje serce zaczyna szybciej bić.Ty się boisz tego co może nastąpić..gdy mnie uciszysz.
Samotnik chwycił się za łeb i zacisnął kły.
-Przestań!-syknął Razer.
-Ostrze zbliża ci się do krtani.Czujesz jego zimną stal,powoli rozcinającą twoją skórę.Sprawia ci to przyjemność i ulgę..
Razer zaczął powoli rozcinać swoją skórę.Jego ciało drżało,próbujĄc powstrzymać ostrze.
-Tak..Zakończ swoje cierpienie-wyszeptał Radsul i powoli zaczął się uwalniać spod ciężkiego ciała wilka.Na pysku szarego wilka pojawił się szyderczy uśmiech. Razer toczył wewnętrzną walkę.Stawiał ciągły opór.
Zaczął stękać z bólu,a po szyi spłynęła struga krwi.
-Przestań się opierać mej woli!-wrzasnął Radsul.-Dołącz do Menmy!-dodał i zaczął szarpać mieczem Razera,próbując szybciej zakończyć jego życie.
Wtedy oczy Razera zabłysły czerwonym światłem.Wyszczerzył kły i spojrzał gniewnie na szarego wilka.Machnął mieczem,rozcinając lewą stronę pyska przeciwnika. Radsul upadł na ziemię.
Samotnik podszedł do niego warcząc.Szary wilk próbował się podnieść,lecz wtedy właśnie poczuł przebijający żebra miecz Razera. Spojrzał na swojego oprawcę.
-Zrobiłeś to..-wyszeptał Radsul patrząc mu w oczy.
-..i nie żałuję tego-powiedział Razer wyciągając zakrwawione ostrze.
-Mogło się to zakończyć inaczej Razer
-Ale los chciał,abyś to właśnie ty zakończył życie z mego ostrza,nie ja.
-Pomyliłem się co do ciebie...
-Za późno wypowiadasz te słowa.Nie unikniesz już śmierci.
-Śmierć jest tylko zmianą światów.Każdego spotyka.Wcześniej...czy później..-wypowiedział te słowa i wyzionął ducha.
-Masz rację,stary przyjacielu..-wyszeptał.Wykonał kilka kroków na drżących łapach.W oddali zauważył lecącego w jego stronę Vocisa. To była ostatnia rzecz jaką widział,nim padł na ziemię obok
zakrwawionego Radsula. Vocis szybował nad wilkami i skrzeczał głośno,próbując obudzić Razera,jednak bezskutecznie.Razer mimo rozciętego gardła wciąż żył,co było bardzo dziwnym zjawiskiem.



Menma:
Po chwili i niczym kometa z nieba  pojawiła się Harmonia,Ria spojrzała na Vocisa,po czym w dół,przyłączając się do nawoływań,jednak brzmiała całkiem inaczej niż orzeł.Po chwili odchyliła się i wyleciała.
Po paru minutach znowu było można usłyszeć jej nawoływanie.Gdy Harmonia ponownie zjawiła się przy orle,spojrzała ku drogi i dostrzegła zdyszaną Menme.
Wadere przeszedł zimny,nieprzyjemny dreszcz,na widok zwłok-o boże..-szepnęła,po chwili i dojrzała Razera-Razer!-zawołała spanikowana,podbiegając do niego,niemal od razu zaczęła szlochać nad końcem basiora,a gdy zrozumiała że ten jeszcze żyje,niemal od razu nawiązała łączność,lecząc go,trwało to dłużej niż zwykle,po prostu chciała mieć pewność że najdrobniejszy szczegół jest odbudowany i nie ma ciał obcych w organizmie.Gdy skończyła zerwała łączność,dysząc zmęczona-będzie dobrze..-stwierdziła cicho.
"Phh! i po co mu pomagasz? jesteś taka głupia! powinien zdychać!"
-zamknij się,Shandy..-szepnęła i spojrzała w bok,wtedy zauważyła szarego wilka,zwiesiła łepek i pomodliła się za jego duszę.Nie trzymała urazy,nie odczuwała nienawiści,wyzbyła się potrzeby do zemsty.Gdy skończyła,ponownie spojrzała na Razera,jakby wyczekując aż się obudzi.Rozejrzała się niespokojnie,rozważając zabranie go do jaskini,gdzie byłoby bezpieczniej.

Razer:
Vocis usiadł na grzbiecie Menmy i przyglądał się jej poczynaniom. Po chwili zjawił się drugi orzeł,podobny do Vocisa.Należał do Radsula.Drugi orzeł usiadł na zwłokach swojego poległego towarzysza i zaskrzeczał żałobnie.Do niego przyłączył się również Vocis,który rozłożył skrzydła i zaskrzeczał.Oba orły wzbiły się w powietrze i latały wokół siebie,wykonując podniebne akrobacje.Gdy wylądowały na ziemię schyliły łby i siedziały w ciszy.Były to ptaki inteligentniejsze od zwykłych orłów i wiedziały co nastąpiło. Razer mimo uleczonych ran nadal leżał nieruchomo.Był w śpiączce,którą sam wywołał,chcąc uniknąć śmierci. Vocis wszedł basiorowi na bok i przysiadł.Zaczął padać śnieg.Powoli zakrywał ciała wilków wraz z orłami,które nie zamierzały opuścić swoich właścicieli

Menma:
Powoli uniosła smutny wzrok-nie można tak tu ich zostawić..-i w tym momencie nie miała na myśli Razera,przecież jakaś głodna zwierzyna mogłaby znaleźć ciała i je poszarpać,poza tym jak śnieg stopnieje,one zaczną się rozkładać,nikt nie zasłużył na taki los.Więc i odeszła od nich dalej,na skraj łąki i zaczęła wykopywać dziury.Było to bardzo trudne,gdyż ziemia była twarda jak skała,ale i udało jej się wykopać trzy groby(bo chyba Radsul i dwóch strażników.). Ponownie sprawdziła u każdego tętno,a stwierdzając całkowity zgon,odciągnęła strażników,układając każdego w bocznym grobowcu,przysypała ich,robiąc niewielkie górki.Został jeszcze jeden czekający grób,środkowy.Powoli podeszła do Orła należącego do Radsula- wiem że to twój pan..ale nie jestem w stanie mu pomóc,nie może tu zostać..muszę go pochować..-wyszeptała i powoli zaczęła ciągnąć ciało szarego w stronę grobu.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej