Tereny Pierwotnych > Łąka

Duża łąka

<< < (349/352) > >>

Nana:
Wadera zesztywniała widząc czyiś ogon przed swoim pyszczkiem. Myślała że Gareth zostanie w lesie i nie przyjdzie tu za nią.
Ponownie schowała się w cieniu i odeszła kawałeczek dalej. Położyła się w trawie i obserwowała jak basior skacze niczm zmutowany zając albo sarna. Mogła śmiało powiedzieć że sprawiało mu to olbrzymią przyjemność. Przypominał jej trochę szczeniaka, którego ktoś bardzo długo trzymał w małym pomieszczeniu.

Ian:
Nie zwracając na Nanę zupełnie uwagi, Gareth skakał jeszcze chwilę po łące, po czym wyskoczył wysoko w górę i przekręcił się w powietrzu tak, aby wylądować na grzbiecie. Gdzieś w cieniu. Wśród traw.
Obok Nany.
Tym razem Gareth, przywdziewając leniwy uśmiech Kota z Cheshire, odwrócił powoli głowę, patrząc na waderę spod przymrużonych, czerwonych jak krew oczu.
- No, no, no... Kogo ja tu widzę... Niña! - zachichotał demonicznie. Tak jakby zupełnie nie miał pojęcia, że nie jest tu sam i było to całkowicie przypadkowe spotkanie.

Nana:
Nana spojrzała się z małym zakłopotaniem na basiora. Był od niej o wiele dłuższy i większy nawet gdy leżał obok był wyższy.
-Gnieciesz kwiatki...- burknęła cichutko i odwróciła wzrok. "Odsłoniła się" z cienia. Bez sensu było siedzenie w nim skoro on ją widział. Delikatnie się od niego odsunęła chcąc mieć trochę więcej miejsca. Nie przepadała za bliskimi kontaktami z innymi wilkami.

Ian:
- Czymże jest jeden kwiatek... Kiedy codziennie upada tyle drzew? - Gari zaśmiał się przeciągle, ale cicho. Ni z tego, ni z owego machnął ogonem z taką siłą, że drzewo mające pecha stać zbyt blisko "brzegu" łąki zatrzęsło się od uderzenia po czym runęło na inne, prawie je łamiąc. Gareth tymczasem przekręcił się na bok, wyciągając daleko łapy, niby po to, by je rozprostować, a tak naprawdę aby dotknąć lekko końcami pazurów grzbietu Nany. Ot, tylko dlatego, że natychmiast zauważył, że odsunęła się od niego, nie chciała leżeć tak blisko. A Gareth, jak to Gareth, zaraz zwietrzył szansę ponownego powkurzania wadery. Może tym razem nie zdoła się powstrzymać i go zaatakuje...?

Nana:
Zerwała się czując dotyk na grzbiecie. Mruknęła tylko.
Usiadła w miejscu gdzie leżała. Starała się nie zwracać na niego uwagi. Chowanie się w cieniu nic nie da. Cofanie w czasie tym bardziej... Basior swoim zachowaniem i próbami zwrócenia uwagi ją lekko irytował ale patrząc z drugiej strony... Miło jest od czasu do czasu pobyć w czyimś towarzystwie.
Wadera na samą myśl leciutko uśmiechnęła się pod nosem. Machnęła delikatnie ogonem.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej